dobranocki (całość)

ODPOWIEDZ
Wiadomość
Autor
Awatar użytkownika
Gloinnen
Administrator
Posty: 12091
Rejestracja: 29 paź 2011, 0:58
Lokalizacja: Lothlórien

dobranocki (całość)

#1 Post autor: Gloinnen » 15 sty 2012, 0:23

dobranocka (1)





Intro.



Posłusznie już o niej nie mówię.
Przeczekam. Wiosną topniejące śniegi obmyją
górskie stoki; odsłonią ramiona, rude pnie
świerków. Od ciebie uczę się cierpliwego
bezruchu, czuwania.
Wypatruję samosiejek wśród szumiących cieni.
Jak zielone gwiazdy prężą się pod ziemią,
niezauważalne.
Pozwól czasem uwierzyć, że rosną naprawdę.



Nec locus ubi…



droga pnie się ku górze
ostro
pod stopami na zmianę gołoborza i łąki
w zakrzepłe rany wsiąka ciepło
parujące z traw

nieważne czyj gniew większy
i czyja skrucha bardziej boli
skalne odłamki wciąż zasypują ścieżkę
nie można zawrócić

od ciebie oddaleniem żadnym się nie oddalę
dopóki jesteś we mnie
*



Coda



Dotarli do źródła, kilkanaście kroków przed szczytem
usiadł, zaczerpnął dłonią wody; podał tej, która za nim
szła od tylu dni. Wypiła chciwie.

Słońce rozrywało na strzępy
zapach ziół, mgiełkę we włosach.
Jest dobrze, mówili oboje.

Pochyliła się nad rozmigotaną
taflą skalnej sadzawki, zanurzyła ręce po łokcie.
Nie przestając się uśmiechać, układała na trawie
wyłowione z dna białe kamyki.

To będzie twój wiersz.




*Urszula Kozioł, "Psalm".





dobranocka (2)



I.

Ona



miłość wbita jak drzazga
pod paznokciem
nasiąka świeżą krwią

trzeba wreszcie szarpnąć
podobno prawda wyzwala
okna zaklejam szarym papierem
nikt nie zobaczy ani nie usłyszy

tylko dla mnie
w ciemności
demony grają
na bębnach



II.

On



Garściami sypię sól w oczy, nadchodzi czas, abyś
wreszcie przejrzała, przewietrzyła ego.

Nic już nie mów, proszę, komediofarsa
kiedyś musi się skończyć.
Wyleczę cię moim śmiechem, który wszyscy usłyszą.

Trafiony zatopiony. Łódka z papieru wypełnia się wodą,
w kałuży rozmięka strzęp kartki, nieczytelne litery
zmieszane z błotem.

Wystarczy na początek, teraz
zostań z tym sama, do przespania,
noc w noc… Wiem, że się nie podniesiesz, o to właśnie chodziło;
o festiwal żalu napisany na opak. Zdejmij ze mnie czułość,
pajęczynę ze światła, pozwól kurwa żyć.

(…) a od zwykłych rzeczy naucz się spokoju
I zapomnij że jesteś gdy mówisz że kochasz
*



III.



Miłość jest nie do zniesienia. Jeśli kochasz, spala;
z każdą chwilą ubywa ci ciała. Jeśli odtrącasz – przygniata
zapachem cmentarzysk.

Kopiuj. Wklej. Wyślij. Zapomnij.



*ks. Jan Twardowski, " (...) nie płacz w liście"





dobranocka (3)



(…) pokazujemy swój smutek jak wychudłą świnię
swoją miłość i rozpacz by grubiej śpiewały

(ks. J. Twardowski)




I.

Ona



tyle uderzeń kijem w rozpaloną skałę
może w końcu wytryśnie czułość
pierwszy nabierzesz w dłonie czerwieni
ścieknie po moich włosach
czole szyi

skażone dni nie kończą się zwyczajnie
upływają krwotokiem z rozbitych szyb

czekanie można niemalże usłyszeć
jak pulsuje pod palcami
zaciśniętymi na gardle

wznosisz w sobie gehennę
przynoszę czarne kamienie na plac budowy
też przykładam rękę

choć wina niczyja przecież





II.

On



chcę byś wreszcie znienawidziła
jeżeli nie ma innego rodzaju wolności

uderzę z liścia
czego tak patrzysz jak zając
nie zniosę dłużej

nazwę głupią cipą
ulżyj sobie
trefna guma zawsze kiedyś pęka

ośmieszę
codziennie próbuję to robić
po co wtórujesz
myślałem że w końcu się znudzisz
codziennym zdrapywaniem okruchów ze stołu

zdradziłem cię
widziałaś na zdjęciu w komórce
zajebista młoda dupa a ty już niestety
ścierwo
nosisz szerokie swetry żeby nikt nie widział
tych obwisłych cycków

odebrałem ci nadzieję na lepsze dni
nie mam kasy nawet na wspólny wypad do baru
uciekam dzień w dzień
wsysają mnie ulice

bliskość rozpada się
mnożą rękoczyny i przekleństwa
dla kogo zbierasz połamane płyty
próbując się przypodobać
półgębkiem

czy ty musisz być kurwa taka dobra

co jeszcze mam zrobić żebyś w końcu
przestała wybaczać





III.

Ona i on



Wchodzi do pokoju, pięścią zapala światło.
Jednym zdecydowanym szarpnięciem za włosy,
odchyla jej głowę do tyłu, miażdży złośliwym spojrzeniem.
Na podłogę upada zmięta, wilgotna kartka. Twarda
jesteś, nawet nie piśniesz.
Niespodzianka.
Za oknem rozlega się wycie samochodowego alarmu. Ból
ulatuje z tym dźwiękiem, najkrótszą drogą, do czyśćca.
Co zrobisz, mów wreszcie?



Usiądzie na brzegu łóżka i napisze kolejny wiersz.





Ostatnia dobranocka



Dziękuję Ci za tyle bólu żeby sprawdzać siebie
za wszystko co nieważne najważniejsze

(ks. J. Twardowski)





Intro



jeśli istniejesz,
pozwól jeszcze raz
narysować ten krótki odcinek
wystarczy wymazać gumką oś odciętych

potem ołówek
kilka modlitw

podaruj milczenie
głębokie jak wyschnięta studnia
które wszystkiemu
zaprzeczy

opieram czoło o cembrowinę
wyciągam wiadra
pełne piasku





Peelka



trudno było zrozumieć

zanim wrosłam w ścieżkę
cieniem suchych traw

najczulsza miłość jest niema
jak lipa na rozstaju
rozszczepiona piorunem
nie wskazuje kierunków

wybór należy do ciebie





Coda



napisałam ten wiersz
tylko po to aby
przetrwać
kolejną
noc

lecz może dziś
wreszcie
nie uda
mi się




____________________
Glo.
Niechaj inny wiatr dzisiaj twe włosy rozwiewa
Niechaj na niebo inne twoje oczy patrzą
Niechaj inne twym stopom cień rzucają drzewa
Niechaj noc mnie pogodzi z jawą i rozpaczą

/B. Zadura
_________________
E-mail:
glo@osme-pietro.pl

ODPOWIEDZ

Wróć do „Gloinnen”