Żydzi, żydzi módlcie się,
oczekujcie swojego Mesjasza.
Tory, Talmudu wciąż w was mniej
i płomień waszej wiary dogasa.
Bo gdy nie będziecie na przyjście gotowi,
dosięgnie, dosięgnie was ręka Jehowy.
Mahometanie, módlcie się.
Spełniają się sury Koranu.
Krwawy półksiężyc zimno lśni
i błyszczą ostrza kindżałów.
Bo kiedy bez broni staniecie w swych szatach,
ogarnie, ogarnie was łaska Allaha.
Chrześcijanie, módlcie się,
niech wnijdzie w was duch Ewangelii.
Drogę zbawienia odnajdźcie w niej,
nim wszechkres otrąbią anieli
Bo gdy was dopadnie grzechu pokusa,
krwią spłynie, krwią spłynie znów serce Chrystusa
Hej, ateiści, pokory czas.
Światło na Słońcu już gaśnie
i nicość z wolna osacza was,
już skończył się popyt na baśnie.
Bo kiedy staniecie ze śmiercią w konkury,
dosięgnie, dosięgnie was ręka natury.
Ile to ja miałem lat, gdy to napisałem? 16? Czyli jakieś 25 lat temu. Wybaczcie naiwność tego tekstu i pompatyczną muzykę, ale taki wtedy byłem i nie, nie zamierzam się tego wstydzić, chociaż może powinienem.

W każdym razie przepraszam, jeśli obraziłem Waszą wrażliwość, ale chciałem to opublikować. To było silniejsze ode mnie, wybaczcie...