Opowieść o wędrówce / 2 /

Wiersze i opowiadania dla najmłodszych czytelników, historyjki, bajki, baśnie.

Moderatorzy: skaranie boskie, eka

ODPOWIEDZ
Wiadomość
Autor
Awatar użytkownika
Ryszard Sziler
Posty: 168
Rejestracja: 04 cze 2013, 9:00

Opowieść o wędrówce / 2 /

#1 Post autor: Ryszard Sziler » 02 wrz 2013, 8:20

Po śniadaniu dla Amadeusza była już tylko wiosna ze słońcem masującym mu delikatnie brzuch i garść cierpkich myśli dla Szałaputka.
A pod koniec sjesty pod wiatrak dotoczył się pękaty jak antałek zbieracz butelek.
- Zobaczymy – pomyślał Amadeusz – czy jest w nim chociaż kropelka szaleństwa, które tam być powinno.
- Uf, no i wreszcie jestem.– stęknął przybysz ocierając pot – Tam do licha, coraz trudniej przyzwyczajam się już do wędrowania . Całe szczęście, że tym razem zdążyłem dotrzeć nim jeszcze wszystko się zaczęło…

/ śmiechy we wnętrzu młyna /
Głosik I : Noo, to jest wyjątkowy uparciuch
Głosik II: - Babciu, babuniu och jaki on był zabawny !...Żebyś ty widziała jak lazł za naszymi światełkami.
Głosik I: - We wszystko właził ! Nawet na czworakach.
/ śmiechy /
Głos III :-/ głośno wzdycha /
Głos I: - A no niech tam dzieci mają trochę rozrywki.
Głos III:- Ale co też z nich wyrośnie Ludwisiu...
Głos II:-/ z oddali /To samo co i z was wyrosło.
Głos I:- Zobacz no jaka to bezczelna się teraz służba porobiła.
Głos II:- Ja to tam mogę od zaraz całkiem nie służyć - i radźta sobie same !
Głos III:-/ z wyraźnym niepokojem /Ależ Matyldo...

Ach, a czy to przypadkiem nie są twoi przyjaciele wiatraczku? – zawołał zbieracz zauważywszy szczura i skwaszonego Szałaputka.
- Amadeusz szczur – powiedział Amadeusz - i krasnolud Szałaput – dodał.
- Ek, Szałaput –ek – uściślił Szałaputek.
- Krasnolud - ek – parsknął Amadeusz.
- Aaa, w takim razie witam. Witam ! Michał Gabriel jestem – skłonił się z gracją zbieracz . – Przypuszczam – dopowiedział - że nie zbieracie butelek i nie one was tu przywiodły, co ?
Szałaputek wydął pogardliwie dolną wargę, a Amadeusz się roześmiał.

- Tak wiatraczku, no bo i po co im puste butelki, prawda ? – mruknął zbieracz
- Puste – skrzywił się Szałaputek, któremu nagle zachciało się pić – A po co zbierać puste?
- Bo bywają piękne – westchnął z rozmarzeniem Michał Gabriel
- I są lżejsze od pełnych, więc łatwiej się je niesie – dorzucił Amadeusz.
Zobacz – powiedział zbieracz i ostrożnie wyłożył przed Szałaputkiem zawartość worka, który przyniósł.
Butelki były brązowe jak oczy driad, niebieskie jak pierwsze krople nowego źródła, srebrne jak powietrze wdmuchiwane w wodę i zielonkawe jak głębia studni w spiekotę, już samym swym widokiem gasząca pragnienie.
- Mam ich dopiero kilka, ale powiedz czy nie warto się dla nich trudzić ? – spytał radośnie.
- A pewnie, że nie warto – mruknął Szałaputek ledwie rzuciwszy okiem na cały zbiór. – W ogóle to - nic nie warto – wybuchnął nagle.
Oczy Michała Gabriela zrobiły się okrągłe i zaczęły wymownie spoglądać na szczura .
- Tak – To jest zdaje się szczególny przypadek - westchnął Amadeusz i nie całkiem było wiadomo do czego się te słowa odnoszą.
Zbieracz dwojga imion rozglądał się po niebie niepewnie kiwając głową. Naraz roześmiał się głośno i zawołał :
- Ej wiatraczku! A daleko tam od ciebie do wieczora ? A wiesz co będzie wieczorem ? – zwrócił się do Szałaputa.
- Wieczorem będzie wieczór.
- Bal będzie !
- Festyn – sprostował Szałaputek
- Tak tak. Festyn. – śmiał się zbieracz.
- Więc jednak nie bal – mruknął krasnal.
- Dla niektórych bal – uśmiechnął się Amadeusz zerkając na swoje buty.
- Dla mnie z pewnością kiedy wsłuchamy się w niego razem z wiatraczkiem, będzie balem, z wielkim „B” na początku i musującym „M” na zakończenie i całą elegancją pośrodku - zakrzyknął Michał Gabriel uderzając się dłońmi po kolanach. - I pozostaną po nim butelki, jak wspomnienie tego czaru – szepnął w rozmarzeniu.
- Festyny nie są balami. A ty zbierasz odpadki festynu. Zwykłe śmiecie zresztą. Ale wszystko to razem mało mnie obchodzi – zakończył ziewnięciem Szałaputek.
- Ooo…oocho – bardzo wolno powiedział zbieracz i popatrzył na Amadeusza, a ten oblizał wąsy i sięgnął po flet.
- Cóż za pomysł! – zawołał niezwykły kolekcjoner i przyłożył szyjkę jednej z butelek do ust. Dmuchnął w nią , a butelka zagrała nagle jak trąba jerychońska.
– Och - jęknął Szałaputek z niesmakiem.
- Trzymam w nich niekiedy muzykę –tłumaczył się zbieracz – albo raczej ona sama się ich trzyma, wydobywając się czasem w zupełnie nieprzewidywalnym humorze.
- Bo muzyka dziczeje w zamknięciu - powiedział szczur.

Głos II / z głębi wiatraka / - O to, to...W zamknięciu wszystko dziczeje.

- W dodatku pustym butelkom wydaje się, że są wreszcie samodzielne i wszystko im wolno - roześmiał się Michał Gabriel - dlatego gram na nich wtedy kiedy ujarzmię je napełniając wodą. Wtedy mogę dopiero robić z nimi co mi się podoba. A ty skąd masz ten…no wiesz?
- Długo podróżowałem – powiedział Amadeusz – a kiedy się ma wszystko wokół siebie w niskiej tonacji, począwszy od marynarzy a skończywszy na morzu, wtedy robi się flet.
- No to zobaczmy co nam wyjdzie ze współpracy – roześmiał się Michał Gabriel.

I zagrali coś co nie drażniło tylko Szałaputka z zamyśleniem wpatrującego się w kamień przy ścianie wiatraka. Ten zaś w połowie melodii gwałtownie odskoczył odsłaniając mroczny wylot podziemnego tunelu, z którego wyszła zakuta w zbroję postać.
- Czy już ? – spytała ponuro.
- Ech, zupełnie zapomniałem – sumitował się Amadeusz
- A gdzież tam! Spijcie sobie dalej! – zawołał zbieracz.
- Nie Tatarzyn ? – dobiegło z loszku.
Postać uważnie przyglądnęła się szczurowi i jęknęła z rezygnacją : Amadeusz.
Usz-usz-usz… – poleciało w loszek
- I nie Mozart na szczęście. A ten to dopiero miał charakter – parsknął zbieracz
- Ale za to jak grał … – wtrącił Szałaputek.
- Uszy utniem pokrace! – odwrzaśnięto z głębi lochu.
- Cichajcie bracia. Nie pora – zazgrzytała postać – I na to przyjdzie czas – dodała groźnie, zachrzęściła zbroją i weszła pod ziemię zasuwając za sobą głaz. A za chwilę znowu rozłożyło się na nim słońce w sposób jaki robi to na dalekich południowych klifach.
- A tak w ogóle, to co to było? – spytał krasnal.
- Eeee , nic takiego – machnął ręką Michał Gabriel – tylko śpiący rycerze.
- Oni się zawsze budzą kiedy nie potrzeba, a kiedy akurat potrzeba wtedy ich nie ma. Tak już mają – uzupełnił Amadeusz.

Duch młynarza : Uuuuuuu aaach ! Śpiący rycerze. Ja się tego boję !
Głos II : No wiecie państwo! W ubłoconych butach na obrus ?! Zejdzie mi ze stołu ! Ale już .
Duch młynarza : Kiedy…bo …Boję się !
Głos II : Głupi, rycerzy się boi. Ta dawno oni do loszku zeszli.
Duch młynarza : Ww – w – wszyscy?
Głos I – Pojedynczo już teraz nie łażą po świecie.
Głos III – A pamiętasz Ludwisiu takiego jednego co udawał rycerza i na wiatraki napadał ?
Duch młynarza / z przerażeniem / : Na wiatraki ?
Głos III – To dawno było.
Głos II – I nie tutaj
Głos I – Tak, tutaj to najwyżej ktoś przyjdzie pod wiatrak napaskudzić.
Głos II – A w ogóle to wiatraków już nie ma, chyba tylko ten postał.
Głos I – Bo durny młynarz umowę podpisał, a że czytać nie potrafi, to sam nie wie co podpisał.
Duch młynarza : - No ja, to…tego…ten.
Głos II – No ten, ten.
Głos I – Tumen
Głos II – Taaa
Duch młynarza / stanowczo / : Aleee... ja znajdę kiedyś tego Rokitę i powiem mu co i jak. Że tak nie wolno i że nie na zawsze przecież. I w ogóle wszystko powiem.
Głos I – Akurat znajdzie. Akurat powie.
Głos II – Durniu. Zapamiętaj najważniejsze. Jak się dom sprzedaje to : b-e-z lokatorów! Poniał a?
Duch młynarza : Pewnie, że rozumiem. Że bez lokatorów. Pewnie, że rozumiem. Pewnie.
Głos III – Nie rozumie i nie zapamięta.
Duch młynarza : / gwałtownie / A kazał się kto wam do mnie wprowadzać ?!
Głos I - Bo zimno było. Pogoda podła. Deszcz, wiatr i różne inne siurpryzy jesienne.
Duch młynarza : Hyy...a jakże - pogoda... Co wtedy mówiły? Pamiętają? Nie? To ja przypomnę :Powyrzucało ich z dziupli wierzbowych! Na pysk powyrzucało. A czemu powyrzucało? Ja tam już wiem czemu powyrzucało... A pamiętają co obiecywały za odrobinę domowego ciepła? Za jesień albo i zimę spędzoną w domu? Ooo,co mnie wtedy otumaniło, gdzie ja rozum miałem... Żal mi się zrobiło wiedźm i tego tam ich przychówku, co mi teraz jeże podkłada do łóżka...
Głos III - Kłamco bezczelny, pazerność cię zgubiła a nie współczucie.
Duch młynarza : Że chciałem trochę z tego mieć dla siebie, a co w tym złego ? Takie teraz czasy, że nie ma bezinteresowności. Już wy to dobrze wiecie... A co dostałem za swoją chwilową słabość? To też wiecie.
Głos III : Powiedz więcej : za swoją dobroć.
Duch młynarza : Właśnie - za dobroć; bo to i święta prawda.
Głos III : No tego, to już słuchać nie sposób...
Duch młynarza : A nie sposób, nie sposób.
Głos III : Jak ci źle to się wreszcie wyprowadź.
Duch młynarza : Ja (!)
/ wyraźnie słychać zamieszanie /
Głos II – A daliby już temu wszystkiemu spokój. Pomyśleliby lepiej jak się szczura pozbyć, bo jeszcze gorszą zarazę sprowadzi.
Duch młynarza : Goorszą jakąś?
Głos II : Ja tam wiem, że bywają gorsze. Sie tylko rozejrzy...
Głos I : No już, już...
Głos III – I ten drugi nie lepszy. Dobrali się jak w korcu maku dwa ziarenka.
Głos V – Może by krasnoludkiem poszczuć, bo on jakby inny?
Głos II : Taś, taś, taś…Wcale wejść nie chce.
Głos IV – Baron C, o ile pamiętam, twierdził, że schwytanie krasnoludka nie sprawia trudności, byleby się tylko zastosować do następujących wskazówek. Otóż należy wziąć cylinder i nakryć nim kapkę miodu, aaa, tak, i wokół trzeba rozsypać popiół. Krasnoludek wyjątkowo łasy na delicje wchodzi pod cylinder i zjada miód brudząc sobie jednocześnie nóżki popiołem. Dlatego trafić potem do niego, kierując się pozostawionymi śladami, jest niezwykle łatwo.
Głos II – Przecież tego tu paskudnika widać
Duch młynarza – I po co właściwie kapelusz?
Głos II – No co racja, to racja.
Głos I – A jakby takiego na kolację zaprosić ?
Głos III – A kto tu jada kolacje? Ja już nawet nie pamiętam co to kolacja.
Głos I – Zawsze byłaś nieznośna. Nawet teraz myślisz tylko o sobie. Matyldo! Matyldo!
Głos II – No co tam znowu?
Głos I – Nakrywaj migiem w stołowym. I upiecz coś szybko.
Duch młynarza : Akurat. Nie dam mąki i tyle.
Głos I – Przecież…
Duch młynarza : No nie dam i już.
Głos I : A tamten zagra i znowu rycerzy wywabi.
Duch młynarza / z rezygnacją/ - Kiedy tak…

cdn.

----------
Druga redakcja, już zbliżona do "doskonałości" :). Brak np. konsekwencji w głosach, ale to się zrobi :wstyd: chyba :)

Awatar użytkownika
skaranie boskie
Administrator
Posty: 13037
Rejestracja: 29 paź 2011, 0:50
Lokalizacja: wieś

obiecałem sobie, że

#2 Post autor: skaranie boskie » 03 lis 2013, 18:22

Niech się zrobi, Autorze, bo historyjka ładnie skomponowana i warta dopracowania.
Już pierwszą odsłonę tej opowieści przeczytałem z uwagą i przyjemnością. Interesujące połączenie opowiadania z dramatem. Przyznam, że miałem sporo pracy przy korekcie.
O samym opowiadaniu mogę z pełną odpowiedzialnością powiedzieć, że jest dobre, że takie właśnie powinno się pisać dla dzieci. Interesująca fabuła, brak nachalnej dydaktyki, personifikacja właściwie wszystkiego - to cechy, które sprawiają, że każde dziecko chętnie zatrzyma się przy tym utworze.
Obiecałem sobie, że nie będę zanudzał gadaniem o przecinkach i innych pierdołach. No i nie dotrzymałem obietnicy. Muszę wtrącić chociaż to, że warto - zwłaszcza dla dzieci - pisać poprawnie. W końcu one będą się z tego uczyły, a czym skorupka za młodu...
Poza tym, już tylko :beer: :beer: :beer:
Kloszard to nie zawód...
To pasja, styl życia, realizacja marzeń z dzieciństwa.


_____________________________________________________________________________

E-mail
skaranieboskie@osme-pietro.pl

tea
Posty: 413
Rejestracja: 06 lis 2011, 22:15

Re: Opowieść o wędrówce / 2 /

#3 Post autor: tea » 09 lis 2013, 8:53

Przeczytałam z przyjemnością :)

ODPOWIEDZ

Wróć do „UTWORY DLA DZIECI”