Opowieść o wędrówce / 3 /

Wiersze i opowiadania dla najmłodszych czytelników, historyjki, bajki, baśnie.

Moderatorzy: skaranie boskie, eka

ODPOWIEDZ
Wiadomość
Autor
Awatar użytkownika
Ryszard Sziler
Posty: 168
Rejestracja: 04 cze 2013, 9:00

Opowieść o wędrówce / 3 /

#1 Post autor: Ryszard Sziler » 05 wrz 2013, 19:59

- Mmmmmnniammm – mlasnął zbieracz wpatrując się w słońce wylegujące się na kamieniu – to wygląda całkiem jak talerz jajecznicy. Ech zjadłoby się, zjadło…
A w tej samej chwili w wiatraku z zapraszającym skrzypnięciemotworzyły się drzwi. A to co za nimi zobaczyli było najwspanialszą kolacją jaką sobie można wyobrazić. Właściwie obiadem – wspominał potem Amadeusz.
- Ho, hoooo ho wiatraczku ! – wrzasnął zbieracz. – Kochane próchenko. Stoi sobie, poskrzypuje bezsensownie i nagle ….fiuuu! patrzcie no państwo – kolacja! Chacha cha …KOLACJA ! Ech, gdybyś był troszeczkę niższy i cieńszy, to bym cię uściskał. Jeszcze jak uściskał.

Duch młynarza : Ja ich uści…
Głos III : Cicho mi już.
Głos I : Cii…

- Sporo tam tego – powiedział Amadeusz
Szałaputek, który leżał dotąd na brzuchu i zaglądał pod kamień, wstał właśnie i także zobaczył kolację. Pytania i kurz wieków zakręciły mu w nosie i kichnął.
- Dziwne – powiedział pociągając nosem.
- Tak, kolacje w ogóle są dziwne – zamyślił się Amadeusz
- Szczególnie kiedy pojawiają się w opuszczonych wiatrakach w dodatku stojących na uboczu – zaśmiał się zbieracz.
- Was to nie dziwi? – zainteresował się krasnal.
- I owszem, dziwi, ale nie odbiera apetytu – oblizał się zbieracz.
- Zdecydowanie nie odbiera – przytaknął Amadeusz.

Głos II : Taś, taś, taś…
Głos III / złośliwie / Może by : cip, cip, cip ?

- Coś słyszałem – zaczął Szałaputek
- Tak? – bez zainteresowania powiedział zbieracz
- Różności można usłyszeć kiedy jest się głodnym – stwierdził Amadeusz.
- No to może byśmy jednak coś przekąsili? – zaproponował Michał Gabriel
- A po co się pchać w niepewne historie ? – odparł krasnal.
- No pewnie, że się nie musi, tyle tylko, że będzie się aż do jutra głodnym – mruknął szczur.
- Albo i dłużej – dodał zbieracz. – A ta historia smakowicie pachnie. Och, jakże smakowicie!
- O tak– potwierdził Amadeusz.
- Więc jedzmy, więc jedzmy… zanucił Michał Gabriel
- A róbcie sobie co tam chcecie, bo mnie to całkiem nie dotyczy – wzruszył ramionami Szałaputek.
- I problem się niejako sam z siebie rozwiązał – podsumował Michał Gabriel zabierając się do kosztowania smakowitości.

Duch młynarza / całkiem w tle / - No i co to da u licha?
Głos III – To się okaże
Głos I – Da albo nie da, takie jest pytanie.
Duch młynarza - Jakie tam znowu pytanie? Ja mam konkretnie moją mąkę na myśli. I się pytam : co mi ta moja mąka przyniesie jeśli krasnal jej nie je choć była dla niego?
Głos III – Odpowiadam : to się okaże.
Duch młynarza : Czyli jak zawsze nic nie wiecie. A mąkę jak i wszystko dotąd diabli mi wezmą.
Głos I – Jakby i wzięli to oddadzą.
Duch młynarza : Że co? Oddadzą? A co mi niby oddali?
Głos III – Już nie bądź taki drobiazgowy
Duch młynarza – Jaki drobiazgowy? Jaki drobiazgowy ? Nie mam życia, nie mam wiatraka, nie mam mąki…Mam was. I to jest ten drobiazg. No cholery można od tego dostać…

A potem nadszedł wieczór i rozgarniając go smyczkami, drogą pod wiatrakiem szli muzykanci. Wieczór był pienisty od księżycowej mgły i mokry był jak atrament. Tak, taki właśnie był wieczór. A kiedy przeszli muzykanci, po niewielkiej chwili nadbiegło za nimi na obolałych nogach Szczęście. Bezradnie stanęło w rozwidleniu drogi i zaczęło pochlipywać. Noc schowała muzykantów; to było oczywiste. Ale, która noc? Ta z nad lasu, czy ta z nad łąk?
Obciągnęło Szczęście przykrótką sukienkę, wyjęło oset z pięty i stało rozmazując łzy piąstkami.
- Muszę ich przecież odnaleźć przed spaniem – powiedziało sobie.
I wtedy właśnie jedna malutka, tegoroczna gwiazdka oglądnęła się w stawie za lasem, a potem zawirowała w zachwycie w rozlewisku pod mostem. Zakręciło się jej w głowie i poleciała na przełaj przez noc. Szczęście dostrzegło to, klasnęło w dłonie i pobiegło za nią.
A w wiatraku ni stąd ni zowąd zapaliła się lampa naftowa stojąca na krokwi. Odtąd przez knot , który moczył się w szklanej bańce noc zaczęła kropla po kropli wysączać złotawy płyn, w który lampa była zaopatrzona.
Dość niespodziewanie także wzeszedł księżyc z narzuconą na siebie fantazyjną kąpielową chmurką, parującą zielonkawo- złotą mgłą. Otrząsnął się z wody południowych mórz, w których przed chwilą się chlapał i westchnął : no to do roboty…
A wiatr poderwał właśnie do lotu ciężkie od wiosennej nocy gałęzie lasu i roztrącił nimi poziewujące nad doliną nuty, aż zawirowaŁY…ZawiROowały…ZAWiRRowaŁY!...
- O la la, to coś jakby czardasz – zastanowił się głośno księżyc.
- To czardasz! – zawołał Amadeusz.
- Czardasz – przytaknął zbieracz odstawiając niechętnie jedzenie.
Głos III – Och Ludwisiu! Ludwisiu! Czardasz. Czardasz! Czardasz!
- I co z tego, że czardasz? – sarknął Szalaputek myśląc zresztą całkiem o czym innym.
Głos II – No właśnie. Co z tego?
Buty Amadeusza wystawiły nosy za próg wiatraka i zaczęły węszyć w mroku.
- Ach tak…Taak…muzyka…jakie to w gruncie rzeczy prostackie, smutne właściwie, bo niepotrzebne. Co to właściwie jest – muzyka? – zadumał się Szałaputek.

Ulewa. Będzie ulewa! – zabzyczała wściekle osa budząc się w zagłębieniu nocy pod skrzydłem wiatraka – Za 115 minut będzie ulewa. Do licha, jak mnie łamie w nogach. To dopiero będzie ulewa.
Wychyliła się i wrzasnęła w noc : Wy tam! Ulewa będzie!
A noc nie spała. Noc się bawiła. I osa posłyszała rozbawioną noc.
- Taaak….- wykrztusiła – ale jest tak ciemno, że nawet nie potrafię dobrze użądlić…
Zmrużyła złe oczy i wpatrzyła się w księżyc: - Ech ty, rozmarzone światełko – zawarczała
W nogach czuła coraz pewniej nadchodzący deszcz, a muzyka…muzyka była coraz piękniejsza.
- Ciiiichoooo tam na dole! – wrzasnęła w końcu, wkładając w okrzyk całą swoją nienawiść do wody.
I muzyka umilkła. Być może przestraszyła się osy albo też wiatr powiał ją w zupełnie inną stronę, gdzieś pod okna domów, w których śpią dzieci.
Nooo. – sapnęła osa z ulgą – No – powtórzyła.

- Ale właściwie chyba można jej posłuchać, bo i w czym może zaszkodzić taka tam muzyka? – mruknął Szałaputek i zaczął wsłuchiwać się w ciszę.

- Toż, to był taniec, co?! – zaskrzypiał lewy but Amadeusza.
- No! – przytaknął prawy.

Głos III :- Moje odciski!…Ludwisiu! Moje odciski!....
Głos I : - Tak, te jego buty są okropne.
Głos III – Toż i czego stoicie?! Wyrzućcież jego razem z tymi butami! Drugiego takiego tańca nie przeżyję! Słyszycie?!Czy ty mnie słyszysz Ludwisiu? Moje odciski…O moje biedne odciski…

- Tu coś stale szeleści – stwierdził Szałaputek bez większego przekonania i zainteresowania.

Glos III : On nas słyszy Ludwisiu! Słyszy! Pamiętacie jak zawsze mówiłam, że krasnoludek to bardzo szlachetne stworzenie. Powiedzże ty mnie cóż on może mieć wspólnego ze szczurem?
Opowiedzcie mu koniecznie o Popielu.
Głos IV – Ależ Cecylio, toż to były myszy.
Głos III – Cóż to znowu za różnica mysz, czy szczur, tym bardziej nocą ?
Głos V – Ta przecież szczur jest dłuższy.
Głos II – A kiedyż to ona mówiła o krasnoludkach?
Głos : Albo może powiedzcie mu o tym nieszczęsnym Halin z Dolnej Saksonii. To go powinno zrazić, nie przypuszczasz Ludwisiu?
Głos II: W tym Halin to poszły szczury za fujarą i tyle.
Duch młynarza : Ja wam powiem co go zrazi. Pokażcie się mu, a wtedy sobie na pewno pójdzie.
Głos II : Proszę pani, zapytam, bo chce się już położyć : pieniędzy to dziś mam nie wysypywać?
Duch młynarza : Jakich pieniędzy? Jakich pieniędzy?! A zostawcież wy wreszcie moje pieniądze w spokoju! Dobrze wam radzę.
Głos I / z wyrzutem/ : Och Matyldo…

Głęboko w wiosennej nocy psy psom zaczęły opowiadać o minionym dniu.

cdn

-- 05 wrz 2013, 20:05 --

ODPOWIEDZ

Wróć do „UTWORY DLA DZIECI”