"Bajki dla mojego przyjaciela" - "Zasłuchana w kłosy zbóż"

Wiersze i opowiadania dla najmłodszych czytelników, historyjki, bajki, baśnie.

Moderatorzy: skaranie boskie, eka

ODPOWIEDZ
Wiadomość
Autor
Awatar użytkownika
Alicja Jonasz
Posty: 1044
Rejestracja: 24 kwie 2012, 9:01
Płeć:

"Bajki dla mojego przyjaciela" - "Zasłuchana w kłosy zbóż"

#1 Post autor: Alicja Jonasz » 04 kwie 2016, 20:11

Sylwia mieszka w malowniczo położonej wsi, wśród pól obsianych zbożem. Ludzie powiadają, że podczas kilku dni w roku dorodne kłosy szumią tak pięknie, że ktokolwiek zanurzy się wtedy w łany żyta, pszenicy bądź jęczmienia, melodia uwiedzie go i nie wypuści już nigdy z gąszczu. Człowiek upojony cudnymi dźwiękami stanie się na zawsze więźniem władcy zbóż.
Moja bohaterka uwielbiała polne kwiaty, szczególnie te rosnące w zbożu, bławatki i rumianki. Mama wielokrotnie ją upominała, by nigdy nie wchodziła między łany żyta. Delikatne łodyżki łatwo połamać, a przecież podczas żniw każdy kłos jest na wagę złota. Jesienią pan Bonifac, ojciec dziewczynki, młócił pękate kłosy, zawoził ziarno do młyna, gdzie olbrzymie żarna zgniatały je na mąkę, z której babcia piekła chrupiący, smaczny chleb.
Kiedy inne dzieci bawiły się w ogrodzie, dziewczynka spacerowała wśród pól i marzyła, że pewnego dnia spotka przyjaciółkę, której będzie mogła ofiarować bukiecik polnych kwiatów i kolekcję żołędzi pieczołowicie przechowywaną w dziupli starego dębu rosnącego nieopodal domu. Czuła się trochę samotna i pragnęła poznać kogoś, komu będzie mogła powierzyć sekrety.
Tego dnia, o którym chcę opowiedzieć, Sylwia nie mogła usiedzieć w domu.
- Kochanie, dlaczego nie bawisz się z siostrami? - zapytał pan Bonifac, widząc, jak córeczka zaraz po obiedzie pakuje do płóciennej torebki drożdżową bułeczkę i zamierza wymknąć się z domu w tajemnicy przed siostrami, które właśnie po głośnej kłótni o rower pochowały się do pokojów z postanowieniem, że nie odezwą się do siebie do końca życia.
- Tatusiu, nie zamierzam ich znowu godzić! Wystarczy, że oddałam im swój rower, a one i tak nie potrafią tego docenić, tylko wiecznie się kłócą - odpowiedziała poirytowana Sylwia i pomachawszy ojcu na pożegnanie, wybiegła z kuchni.
Pan Bonifac patrzył przez okno, jak drobna sylwetka córki oddala się w kierunku wielkiego dębu rosnącego na skraju ogrodu i ginie wśród zieleni drzew. Dziewczynka uwielbiała to miejsce i nikt z domowników nie śmiał jej przeszkadzać, gdy zaszywała się w kryjówce. Spędzała tam długie godziny. Czasem pan Bonifac, pracując w sadzie, słyszał jej cienki głosik. Sylwia z kimś rozmawiała. Kiedyś, kierowany ciekawością, podkradł się do ogromnego dębu i wychyliwszy zza pnia głowę, zerknął, z kim to jego córeczka tak rozprawia. Okazało się, że towarzyszami dziewczynki są ludziki zrobione z żołędzi i kasztanów. Pan Bonifac uśmiechnął się tylko i wycofał w bezpieczne miejsce, by Sylwia nie odkryła, że ktoś poznał jej sekret.
Było już późne popołudnie, kiedy Sylwia wyruszyła ścieżką między pszenicą a żytem na poszukiwanie kwiatów. Zamierzała upleść dwa wianki, jeden z rumianków dla siebie, drugi z bławatków, by zdobił krucze włosy lalki Oli, którą dziewczynka dostała od rodziców na szóste urodziny. Słońce było już nisko nad horyzontem, gdy Sylwia ukończyła swoje dzieło i założywszy rumiankowe cudo na głowę, z radosnym okrzykiem wyrzuciła w górę wianek z bławatków. Zawiał silny wiatr. Chabry poszybowały wysoko, a potem opadły wśród łanów zboża. Dziewczynka nie czekając, wbiegła za wiankiem w gęstwinę. Żyto zaszumiało, zaszeleściło i otoczyło małego przybysza murem wysmukłych łodyżek. Kłosy zaszeptały między sobą, potem roztańczyły się w rytm jakiejś niezwykłej melodii, która zawładnęła również wątłym ciałem dziecka. Sylwia uniosła ramiona i zaczęła kołysać się wraz z kłosami zboża, czując jednocześnie, że jej nogi wrastają w ziemię, a cała postać wydłuża się, przekształcając w wiotką łodyżkę. Wkrótce siostry kłosy powitały ją w swym gronie.
- Witaj, siostro... - zaszumiały, a Sylwia uświadomiła sobie, że rozumie ich mowę.
Była w stanie rozmawiać z każdym stworzeniem żyjącym na polu. Rozumiała świergot wróbli naigrywających się ze stracha ubranego w starą pstrokatą sukienkę i podziurawiony słomkowy kapelusz. Ptaki furkotały przed nosem przebierańca, ignorując jego gniewną minę i sterczące spod kapelusza włosy zrobione z czarnej wełny. Chmury sarkały na wiatr, że za szybko goni je po niebie, groziły ulewą z przegrzania. Polne myszy plotkowały o jastrzębiu, któremu żona podczas kłótni wyrwała pióro z ogona, wystawiając go na pośmiewisko wszystkich zwierząt. Rosnące w zbożu czerwone maki pragnęły być żółte jak słońce, pasikonika bolał brzuch po wypiciu kropli nieświeżej rosy, a polna pieczarka skarżyła się na zająca, który skoczył tak niefortunnie, że utrącił łapką fragment jej grzybowego kapelusza. W zbożu było gwarno i tłocznie. Każdy miał coś do powiedzenia. Jedynie delikatna łodyga żyta, która jeszcze do niedawna była radosną dziewczynką, milczała. Uwiedziona czarem melodii kołysała się wraz z innymi roślinami, jednak w głębi duszy bała się każdej kolejnej chwili przeżytej na polu pośród obcych istot i całym sercem pragnęła wrócić do domu, do rodziny.
Mijały dni. Kłosy ciężkie od dojrzewających nasion pochyliły się ku ziemi i wraz z łodyżkami przebarwiły na złoty kolor. Wkrótce na pola wyjdą mężczyźni w płóciennych koszulach i rozpoczną żniwa. Pan Bonifac dobrze wyklepaną kosą skosi pierwsze źdźbła zboża i jak tradycja każe, ułoży je na miedzy w znak krzyża. Potem ruszą pozostali, zachowując odpowiedni odstęp. Pójdą równym szykiem ze wschodu na zachód, zgodnie z ruchem słońca po niebie. Kobiety zbiorą zżęte łany, zwiążą powrósłami w snopy, później ustawią je w kucki, jedną obok drugiej. A kiedy zboże obeschnie, gospodarz zajedzie na pole drabiniastym wozem zaprzężonym w konie i ułoży snopy w zgrabny stosik. Stodoła zapełni się po brzegi. Sylwia wiedziała, co wydarzy się potem. Sama pomagała rodzicom przy żniwach. Mama uczyła ją, jak robić powrósła, stawiać kucki ze snopów, by podmuch wiatru ich nie przewrócił, a deszcz nie zmoczył. To była ciężka praca, ale dająca dużo zadowolenia. Bywało, że tata pozwalał jej deptać wyschnięte snopy zboża, by w ten sposób wykruszyć ziarno z kłosów. Potem oczyszczali zboże z plew i wsypywali je do worka. Część ziarna szła na ospę, druga na mąkę, inna prosto dla zwierząt.
Czas płynął. Sylwia straciła nadzieję, że kiedykolwiek wróci do domu. Czar trwał, a ona nie znała sposobu, by znów stać się człowiekiem. Poznała wszystkie stworzenia żyjące w polu, z niektórymi zaprzyjaźniła się. Stara mrówka mieszkająca w pobliskim mrowisku pocieszała dziewczynkę, zapewniając, że pewnego dnia wszystko się odmieni i pozwoli wrócić do domu istocie o tak czystym sercu. W istocie los zlitował się nad dzieckiem i zesłał mu anioła pocieszyciela. Pewnego lipcowego dnia Sylwia ujrzała na ścieżce wiodącej do wsi dziewczynkę. Mała szła między złotymi łanami zbóż, zrywając kwiaty do bukietu. Dziecko ubrane w białą sukienkę, słomkowy kapelusz ozdobiony niebieską tasiemką, błękitne podkolanówki i niebieskie buciki wyglądało tak ślicznie, że łodyżka żyta dźwignęła swój kłos i dotknęła nim szyi małej wędrowniczki.
- Ach, łaskoczesz mnie! - zakrzyknęła radośnie dziewczynka, biorąc źdźbło w rączkę i przyglądając mu się z ciekawością. - Mam na imię Alicja, a ty?
Sylwia aż zadrżała ze wzruszenia. Dziewczynka była taka piękna. Miała brązowe oczy, małe różowe usta i czarne jak węgiel włosy. Od dawna nikt nie przemawiał do Sylwii tak serdecznie, nie głaskał jej tak czule.
- Ta urocza istota mogłaby zostać moją przyjaciółką - pomyślało źdźbło zboża i powtórnie zadrżało, gdy Alicja pogłaskała pękaty kłos.
- Tatuś mówił, że pan piekarz piecze chleb z mąki, która powstaje z ziaren zbóż. Kocham cię... - szepnęła dziewczynka i delikatnie pocałowała złoty kłos.
Świat zawirował przed oczami Sylwii. Zamknęła oczy, a kiedy je na nowo otworzyła, ujrzała nad sobą grube konary dębu. A więc to był sen? Zasnęła i to wszystko jej się śniło? Tak, to sen! Zerwała się na nogi i z radosnym piskiem pobiegła do domu.
- Nigdy cię nie zapomnę, Alicjo... - pomyślała, gdy wtulona w ramiona mamy patrzyła przez okno na falujące w oddali łany zbóż.
Ostatnio zmieniony 27 mar 2017, 21:04 przez Alicja Jonasz, łącznie zmieniany 1 raz.
Alicja Jonasz

"A kiedy przyjdzie także po mnie
Zegarmistrz światła purpurowy
By mi zabełtać błękit w głowie
To będę jasny i gotowy"
Tadeusz Woźniak

Awatar użytkownika
Gorgiasz
Moderator
Posty: 1608
Rejestracja: 16 kwie 2015, 14:51

Re: "Bajki dla mojego przyjaciela" - "Zasłuchana w kłosy zbó

#2 Post autor: Gorgiasz » 05 kwie 2016, 20:54

Zaczynasz od czasu teraźniejszego, ale szybciutko przeskakujesz na przeszły. Próbowałem dalej czytać w teraźniejszym – ciekawiej brzmi.
- Kochanie, dlaczego nie bawisz się z siostrami? - zapytał pan Bonifac,
Ma pewne wątpliwości i durne skojarzenia związane z tym imieniem. Mamy imię Bonifacy. Czytane przez „c”. Jeśli jest Bonifac, to instynktownie „fac” kojarzę z łaciną (zrobić) i machinalnie czytam przez „k” (tak się przyjęło, choć do końca nie wiadomo, z czasów rzymskich nie mamy zbyt wiele nagrań z wymową). Ale po angielsku (w wymowie) – to znaczy zupełnie coś innego. Wiemy chyba wszyscy co. A „boni” znaczy dobry, podobnie po włosku – jest to dość znane słowo. No i razem nam wychodzi... trochę niezbyt pedagogicznie.
nieświeżej rosy,
Co to się na tym świecie porobiło...

A bajeczka piękna.
:)

Awatar użytkownika
pallas
Posty: 1554
Rejestracja: 22 lip 2015, 19:33

Re: "Bajki dla mojego przyjaciela" - "Zasłuchana w kłosy zbó

#3 Post autor: pallas » 06 kwie 2016, 17:28

Czytam tą krótką acz piękną bajkę i przypomina mi się Sierotka Marysia- Mari Konopnickiej.
Piękne opisy przyrody, choć jak dla mnie ciut za krótkie. Pokazują one, że człowiek jest i będzie częściom przyrody ona naszą przyjaciółką. A ta nieświeża rosa ciekawa, choć nie wiem, jak może być zepsuta, trochę tu bym pokombinował, bo się trochę uśmiechnąłem i trudno mi było sobie wyobrazić ową rosę. A samotność to trudny temat lecz każdy jest samotny i chce mieć przyjaciela oni zazwyczaj pojawiają się niespodziewanie. Opis pracy też interesujący, pokazujący, że wyzwala. Pokusiłbym się o większy opis sióstr Sylwii, bo takie charakterki w bajkach też potrzebne. Tyle ode mnie, choć pewnie wiele nie pomogłem.

Piotr :)
Porzućcie wszelką nadzieję, którzy tu wchodzicie.
/Dante Alighieri - Boska Komedia/

Awatar użytkownika
Alicja Jonasz
Posty: 1044
Rejestracja: 24 kwie 2012, 9:01
Płeć:

Re: "Bajki dla mojego przyjaciela" - "Zasłuchana w kłosy zbó

#4 Post autor: Alicja Jonasz » 06 kwie 2016, 17:38

Panowie, dziękuję za opinię:) "Nieświeża rosa"? Ja tak napisałam? :myśli: Zupełnie nie wiem, co ja miałam wtedy na myśli:) Koniecznie muszę tę bajkę dopracować:) Ale fajnie, że da się czytać w takiej szkicowej formie. Muszę nad nią posiedzieć. Pozdrawiam :kwiat:
Już wiem, chodziło o brudną, zanieczyszczoną kroplę rosy, taką, która na przykład osiada na roślinach, gdy wywiozło się na pole szlam z oczyszczalni ścieków.
Alicja Jonasz

"A kiedy przyjdzie także po mnie
Zegarmistrz światła purpurowy
By mi zabełtać błękit w głowie
To będę jasny i gotowy"
Tadeusz Woźniak

Awatar użytkownika
barteczekm
Posty: 478
Rejestracja: 08 kwie 2016, 22:55
Kontakt:

Re: "Bajki dla mojego przyjaciela" - "Zasłuchana w kłosy zbó

#5 Post autor: barteczekm » 23 kwie 2016, 22:14

Alicjo staję się powoli wielkim sympatykiem Twoich "bajek dla mojego przyjaciela". Pisząc bajki trzeba mieć w sobie wielką wrażliwość, ciepło i przede wszystkim mądrość. Cóż mam powiedzieć - ta bajka i cały cykl zdecydowanie powinien zostać doceniony na arenie zdecydowanie większej niż forum internetowe. Pozdrawiam :ok:
" a Gniew twój bezsilny niech będzie jak morze
ilekroć usłyszysz głos poniżonych i bitych

niech nie opuszcza ciebie twoja siostra Pogarda
dla szpiclów katów tchórzy - oni wygrają
pójdą na twój pogrzeb i z ulgą rzucą grudę"

Z. Herbert

Awatar użytkownika
Alicja Jonasz
Posty: 1044
Rejestracja: 24 kwie 2012, 9:01
Płeć:

Re: "Bajki dla mojego przyjaciela" - "Zasłuchana w kłosy zbó

#6 Post autor: Alicja Jonasz » 24 kwie 2016, 9:20

Dziękuję za opinię:) Te opowieści wymagają dopracowania, szczególnie fachowej redakcji. Mam nadzieję, że im kiedyś to zapewnię:)
Alicja Jonasz

"A kiedy przyjdzie także po mnie
Zegarmistrz światła purpurowy
By mi zabełtać błękit w głowie
To będę jasny i gotowy"
Tadeusz Woźniak

ODPOWIEDZ

Wróć do „UTWORY DLA DZIECI”