Miś Tomek i sowa Berta

Wiersze i opowiadania dla najmłodszych czytelników, historyjki, bajki, baśnie.

Moderatorzy: skaranie boskie, eka

ODPOWIEDZ
Wiadomość
Autor
Awatar użytkownika
Alicja Jonasz
Posty: 1044
Rejestracja: 24 kwie 2012, 9:01
Płeć:

Miś Tomek i sowa Berta

#1 Post autor: Alicja Jonasz » 11 lis 2017, 17:28

Dzień był pochmurny. Wiał zimny, północny wiatr, a to przecież nie lada psotnik, który potrafi popsuć humor każdemu. Rankiem, kiedy dzieci szły do przedszkola, rozrzucił po trawniku liście dopiero co zgrabione przez pana woźnego, potem przewrócił kosz ze śmieciami i sypnął piaskiem w oczy pani kucharce. Wciskał się wszędzie, dzieciom w rękawki kurtek i za kołnierze, pani dyrektor strącił czapkę z głowy, a pani Kasi... ech, aż strach mówić! pani Kasi ten wytrwały psotnik potargał włosy, aż się zmierzwiły i popłakały! Słoneczko, mimo że dzieci bardzo za nim tęskniły, z każdym dniem coraz bardziej i coraz mocniej, nie miało siły, aby wychylić promyki zza czarnych chmur i przepędzić nicponia gdzie pieprz rośnie. Trzęsło się z zimna i co chwilę kichało. Męczył je kaszelek, a z noska bez przerwy lał mu się katarek. Przyszedł pan doktor, obsłuchał słoneczko, zajrzał mu do gardła i do uszu, obejrzał każdy promyk z osobna, pokręcił głową, a potem powiedział:
- Zalecam leżenie w łóżku, picie ciepłego mleczka z miodem i grzanie się pod puchową kołderką obłoków!
Misiowi zrobiło się żal i słoneczka i przedszkolaków. Przecież dzieci już od dłuższego czasu nie wychodziły na spacerek, ani do lasu, ani na plac zabaw. Miś też siedział w domku i czytał książki. I choć uwielbiał czytać, coraz częściej spoglądał tęsknie w okno - chętnie wystawiłby pyszczek na słoneczko, aby ciepłe promyki mogły go połaskotać. Ach, co tu zrobić? Jak rozweselić dzieci? Wreszcie coś przyszło mu do głowy! Postanowił zaprosić do przedszkola sowę Bertę, która od lat mieszka w bibliotece, opiekuje się książkami i zna mnóstwo ciekawych opowieści. Te niesamowite historie na pewno rozweselą dzieci, pomyślał, wchodząc do przedszkola z sową Bertą na ramieniu.
Przedszkolaki serdecznie przyjęły gości i usadowiły ich na honorowym miejscu w kółeczku. Sówka Berta, ponieważ była bardzo nieśmiała, pohukiwała tylko cichutko. Co prawda w bibliotece często widywała dzieci, które przychodziły tam wypożyczać książki, ale jeszcze nigdy nie spotkała ich tak wiele naraz. Ojej, jakie milutkie te przedszkolaki, a jakie grzeczne, pomyślała, przyglądając się zarumienionym policzkom, delikatnym noskom, oczkom błyszczącym jak iskierki, ruchliwym rączkom i nóżkom.
- Sowa Berta pracuje w bibliotece - przedstawiła ją pani Kasia.
- Jest bibliotekarką? - zapytał Alanek, który lubił od razu wiedzieć wszystko.
- Poniekąd - uśmiechnęła się pani. - Sowa Berta opiekuje się książkami.
- Jest ich mamusią? - zapytała Gabrysia, głaszcząc pierzastego gościa po skrzydełkach.
- Mamusią nie, ale serdeczną przyjaciółką. - Uśmiechnęła się pani. - Kiedy jakaś książka zachoruje, sówka spieszy jej na pomoc.
- Podaje jej lekarstwa jak pani pielęgniarka? - zdziwił się Szymonek.
- Coś w tym rodzaju - przytaknęła pani. - Książeczki chorują wtedy, kiedy o nie nie dbamy. Niektóre wracają do biblioteki w naprawdę ciężkim stanie. Mają powyrywane, pomazane kartki, pozaginane rogi...
Dzieci posmutniały.
- Ach, to bardzo nieładnie! - oburzył się Kacperek. - Kto tak źle traktuje książki, ten będzie miał ze mną do czynienia! Już ja mu dam!
Sowie Bercie bardzo się spodobał ten dzielny rycerz, który stanął w obronie książek. Najpierw przytuliła się do Kacperka, pogłaskała go czule po nosku, dała buziaka w rumiany policzek, a potem rzekła:
- Wiem, że jesteście przyjaciółmi książek i każda z nich zawsze może liczyć na waszą pomoc. Dziś opowiem wam historię o pewnej książce, którą spotkało coś dziwnego.
Wydarzyło się to w czasach, kiedy byłam małą sówką i jeszcze niewiele wiedziałam o świecie. W bibliotece, w której pracowałam, było mnóstwo książek, pięknych, kolorowych i ciekawych, aż uśmiechały się do nich oczy. Każda z niecierpliwością czekała na moment, kiedy czytelnik, przeglądając biblioteczne zbiory, to właśnie ją wybierze spośród innych książek stojących na półce i zabierze ze sobą do domu. Wracały przeczytane, szeleszczące wspomnieniami, szczęśliwe. Kiedyś jednak wydarzyło się coś strasznego. Jednej z książeczek po powrocie do biblioteki wypadły wszystkie kartki. Tak, wszystkie! W jednej chwili rozsypały się po podłodze, jakby rozrzucił je wiatr, ten psotnik! Chyba jakieś czary, pomyślałam, ruszając biedaczce na ratunek.
- Kto ci to zrobił, książeczko? - Pogłaskałam ją po okładce. - Co za niedobry czytelnik!
Szybko pozbierałam karteczki, poukładałam je według numerów stron i dopiero wtedy spostrzegłam z przerażeniem, że w tekście bajki brakuje niektórych literek. Uważnie rozejrzałam się po podłodze, nigdzie ich nie było.
- I co teraz będzie? - jęknęła żałośnie książeczka. - Bez literek już nigdy nikt nie zechce mnie przeczytać!
Rozumiałam jej rozpacz. Jak wiecie, w książce wszystkie literki stoją w równiutkich rzędach, tworząc wyrazy - jeśli którejś literki brakuje, totalna katastrofa - nikt nic nie rozumie!
- Nie martw się - próbowałam ją pocieszyć. - Znajdziemy je na pewno! Gdzieś tutaj muszą być!
Zaczęliśmy szukać - ja, pani bibliotekarka i książeczki.
Pani Małgosia zajrzała do katalogu alfabetycznego w nadziei, że ujrzy tam literki. Niestety, nie znalazła żadnej. Ja zaś szukałam w biurku. Zajrzałam w każdy zakamarek, najpierw do szuflady, w której było pudełko na spinacze, piórnik pełen długopisów, kolorowe zakładki do książek i rulonik szarego papieru. Książeczki rozbiegły się po całej bibliotece i szeleszcząc kartkami, zaczęły zaglądać za półki, pod dywan i stoliki w czytelni. Ach, literek nigdzie nie było! Zgubiły się chyba całkiem! Książeczka pogrążała się w coraz większej rozpaczy, a my nie wiedzieliśmy, jak ją pocieszyć. Nagle rozległo się pukanie do drzwi. Czyżby jakiś skruszony czytelnik przyszedł przeprosić za zniszczenie książeczki?
- Puk puk... - Cicho i niewyraźnie. - Puk puk! - Coraz głośniej.
- Proszę... - powiedziała z rezygnacją w głosie pani Małgosia.
I wtedy stało się coś niezwykłego. Najpierw ktoś delikatnie nacisnął klamkę, potem usłyszeliśmy głośne pacnięcie o podłogę, jakieś jęki, przekomarzanie, aż w końcu drzwi otworzyły się i w progu ujrzeliśmy nikogo innego jak... literki! Stały w równiutkim rzędzie, trochę poobijane, ale całe i zdrowe, uśmiechnięte.
- Dzień dobry - powiedziały grzecznie, wycierając buzie z czekolady. - Chyba troszkę spóźniłyśmy się, co? No bo my... my uciekłyśmy od niegrzecznego czytelnika - szeptały, czerwieniąc się coraz bardziej. - Zamierzałyśmy od razu wrócić do biblioteki, ale po drodze... po drodze była kawiarenka, a w niej gorąca czekolada. Jest taka pyszna! Nie mogłyśmy się oprzeć...
- O wy, nicponie! - zawołała książeczka, ocierając łzy. - A ja się o was tak martwiłam!
Co było potem? Potem wszyscy byli szczęśliwi, a najbardziej książeczka, która bezustannie uśmiechała się do swoich literek, nawet wtedy, gdy pani Małgosia sklejała ją taśmą.
Wkrótce znów została wypożyczona, ale tym razem przez kogoś, kto jest prawdziwym przyjacielem książek i nigdy ich nie niszczy.
- Mniam mniam, pyszna czekolada! - szepnął miś Tomek. - Też bym zjadł!
- Tak, misiu, czekolada jest pyszna! - Uśmiechnęła się sówka. - Ale o wiele pyszniejsze jest to, o czym opowiadają książeczki.
- No to przeczytajmy coś dzieciom - zawołał miś, z ciekawością zerkając na przedszkolną biblioteczkę.
Alicja Jonasz

"A kiedy przyjdzie także po mnie
Zegarmistrz światła purpurowy
By mi zabełtać błękit w głowie
To będę jasny i gotowy"
Tadeusz Woźniak

Awatar użytkownika
eka
Moderator
Posty: 10469
Rejestracja: 30 mar 2014, 10:59

Miś Tomek i sowa Berta

#2 Post autor: eka » 13 lis 2017, 19:12

Alicja Jonasz pisze:
11 lis 2017, 17:28
Chyba troszkę spóźniłyśmy się, co? No bo my... my uciekłyśmy od niegrzecznego czytelnika - szeptały, czerwieniąc się coraz bardziej.
:)
Śliczności po prostu.
:ok:

Awatar użytkownika
Alicja Jonasz
Posty: 1044
Rejestracja: 24 kwie 2012, 9:01
Płeć:

Miś Tomek i sowa Berta

#3 Post autor: Alicja Jonasz » 13 lis 2017, 20:57

Śliczności? :) No to piszę dalej :)
Alicja Jonasz

"A kiedy przyjdzie także po mnie
Zegarmistrz światła purpurowy
By mi zabełtać błękit w głowie
To będę jasny i gotowy"
Tadeusz Woźniak

ODPOWIEDZ

Wróć do „UTWORY DLA DZIECI”