Kolorystyka uzasadnia po części tytuł, ale trudno nie dopatrzeć twarzy w turbanie. Jest coś bardzo niepokojącego w tym przedstawieniu oblicza na wpół ludzkiego i końskiego. Inwazja hord.
już widzę zmultiplikowane, milionowe głowy, równomiernie odwracają się powoli na zachód, mrużą skośne oczy, zupełnie niecyfrowo, ale synchronicznie. Czerwień by nie było znać plam.