Adela - potrojona
Moderatorzy: lczerwosz, Lucile
- Lucile
- Moderator
- Posty: 2484
- Rejestracja: 23 wrz 2014, 0:12
- Płeć:
Adela - potrojona
Trzy odsłony Adeli
cienkopis, akryl na płótnie, 30 x 63
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
- Gorgiasz
- Moderator
- Posty: 1608
- Rejestracja: 16 kwie 2015, 14:51
Re: Adela - potrojona
Pierwsze wrażenie jak najbardziej pozytywne. Ale wydaje się, że można było uzyskać nieco głębszy efekt. Tytuł dzieła, to "Adela potrojona", czyli trzy wizje/spojrzenia/warianty tej samej osoby. Nie jest ona identyczna, to rzuca się w oczy, ale te różnice nie wydają się przemyślane i mające określony sens; są przypadkowe. Przede wszystkim rysy twarzy - podobne, ale to podobieństwo przynajmniej po części wynika z innego potraktowania detali( na przykład nos u postaci z prawej strony, zaznaczony inaczej, ale schematycznie, umownie), włosy - kształt prawie identyczny, ale przedziałki różne; kwiaty - postać z prawej ma taki sam, ale jakby zwiędnięty, a można było zróżnicować (albo zachować ten sam); spiralne elementy w jasnych kręgach wokół głowy - na lewej i środkowej postaci nigdy nie zachodzą za głowę (żaden nie jest ukazany we fragmencie), a powinny (podobne zastrzeżenie można mieć do większości podobnych elementów poniżej). Bransolety na ręku - niby inne, ale bardzo podobne, nie bardzo wiadomo, jakimi miały być. Brak zdecydowania, konsekwencji, a co za tym idzie koncepcji. To są drobiazgi, ale stwarzają wrażenie przypadkowego chaosu (czyli po prostu bałaganu), a u Klimta jest on przemyślany, świadomy i zorganizowany (o ile jest w danym dziele czy jego fragmencie).
Kolorystyka - zdecydowanie nie w tonacji Klimta, u niego jest ona najczęściej wyważona i oszczędna. Tutaj: niebieski - czerwony - zielony. Hm... Sądzę, że byłoby o wiele lepiej, gdyby ograniczyć się do jednej, ewentualnie dwóch barw i nadać im różne odcienie, walory, intensywność.
Poszukać ciekawej relacji między nimi, zależności, harmonii.
Wydaje się, że można z tego zrobić świetny, dekoracyjny obraz, choć oczywiście i tak może się podobać.
Kolorystyka - zdecydowanie nie w tonacji Klimta, u niego jest ona najczęściej wyważona i oszczędna. Tutaj: niebieski - czerwony - zielony. Hm... Sądzę, że byłoby o wiele lepiej, gdyby ograniczyć się do jednej, ewentualnie dwóch barw i nadać im różne odcienie, walory, intensywność.
Poszukać ciekawej relacji między nimi, zależności, harmonii.
Wydaje się, że można z tego zrobić świetny, dekoracyjny obraz, choć oczywiście i tak może się podobać.
- Liliana
- Posty: 1424
- Rejestracja: 11 lis 2011, 20:07
Re: Adela - potrojona
w oczach się troi Lucile
podziwiam talent i styl
Podoba mi się ta potrojona Adela. To jest Twoja wariacja na temat i jako taką biorę w całości.
Serdeczne pozdrowienia ślę, Liliana
podziwiam talent i styl
Podoba mi się ta potrojona Adela. To jest Twoja wariacja na temat i jako taką biorę w całości.
Serdeczne pozdrowienia ślę, Liliana
- Lucile
- Moderator
- Posty: 2484
- Rejestracja: 23 wrz 2014, 0:12
- Płeć:
Re: Adela - potrojona
Liliano,
Dziękuję za wizytę, dobre słowo i serdeczności ślę
Gorgiaszu,
wiesz, bo niejednokrotnie o tym pisałam, że bardzo sobie cenię Twoje opinie i zawsze pilnie i z uwagą wczytuję się w każde Twoje słowo.
Dziękuję za wnikliwą, pogłębioną analizę
Pozwól, że choć częściowo, wytłumaczę co mną powodowało, malując tak, a nie inaczej, ten malarski pastisz, parafrazę, inspirację, wariacje, czy jakkolwiek nazwać - portretu Adeli Bloch - Bauer, mistrza Gustava Klimta, z 1907 roku.
Istne - prawie biżuteryjne - cudo!
Subtelna kobieca postać, o bladej cerze, z uduchowionym wyrazem półotwartych ust i nieco sennych, półprzymkniętych oczu, od pierwszego na nią spojrzenia, jawiła mi się, jak drogocenna inkluzja zatopiona w szlachetnym bursztynie.
Mnie chodziło o coś zupełnie innego.
Zresztą, nawet bym nie potrafiła, choć w przybliżeniu, namalować wierną kopię - za wysokie progi!
To miała by po części zabawa, po części żart. Zabawa ostrymi, kontrastowymi barwami, całkowitym odejściu od "klimtowskiej" kolorystyki - tej złocistej aury.
Taki eksperyment - nieodparta chęć przedstawienia "po mojemu" obrazu, który mnie zafascynował wiele, wiele lat temu.
Miałam szczęście podziwiać oryginał, kiedy jeszcze znajdował się w Austriackiej Galerii Narodowej w Belwederze we Wiedniu.
Nota bene: "Złota Adela", po wygraniu ośmioletniego procesu przez Marię Altmann, krewną portretowanej, znajduje się w Neue Gallery w Nowym Jorku i jest jednym z najdroższych obrazów świata. W belwederskie galerii widziałam też inne obrazy Klimta.
"Moja Adelę" w trzech odsłonach, namalowałam na trzech oddzielnych, o takich samych wymiarach, płótnach. I może być oglądana, jako niezależne obrazki, a może też - jak tu przedstawiłam - poprzez to, że starałam się ujednolicić, dopasować do siebie tło, jako coś w rodzaju barwnego ornamentu, fresku, bo przecież zawsze można domalować kolejną postać, o innej barwie.
Ale to żart.
Zabrałam sie teraz za "rozpracowywanie Pocałunku" - oczywiście także po mojemu.
Może to i amatorszczyzna, ale już sprawdziłam, ewentualne poprawki tylko niweczą i tak mizerne skutki mojej malarskiej przygody.
Jeszcze raz, bardzo dziękuję za komentarz. Biorę go sobie do serca i przy parafrazie "Pocałunku" będę pamiętała o Twoich uwagach.
Przesyłam serdeczności życząc miłego weekendu
Lu cile
to dobrze, tak miało być.Liliana pisze:w oczach się troi
Dziękuję za wizytę, dobre słowo i serdeczności ślę
Gorgiaszu,
wiesz, bo niejednokrotnie o tym pisałam, że bardzo sobie cenię Twoje opinie i zawsze pilnie i z uwagą wczytuję się w każde Twoje słowo.
Dziękuję za wnikliwą, pogłębioną analizę
Pozwól, że choć częściowo, wytłumaczę co mną powodowało, malując tak, a nie inaczej, ten malarski pastisz, parafrazę, inspirację, wariacje, czy jakkolwiek nazwać - portretu Adeli Bloch - Bauer, mistrza Gustava Klimta, z 1907 roku.
Ten portret, prawie od zawsze, nazwany został "Złotą Adelą". I słusznie, bo cały aż migoce złocisto - bursztynowymi barwami.Gorgiasz pisze:Kolorystyka - zdecydowanie nie w tonacji Klimta, u niego jest ona najczęściej wyważona i oszczędna. Tutaj: niebieski - czerwony - zielony. Hm... Sądzę, że byłoby o wiele lepiej, gdyby ograniczyć się do jednej, ewentualnie dwóch barw i nadać im różne odcienie, walory, intensywność.
Poszukać ciekawej relacji między nimi, zależności, harmonii.
Istne - prawie biżuteryjne - cudo!
Subtelna kobieca postać, o bladej cerze, z uduchowionym wyrazem półotwartych ust i nieco sennych, półprzymkniętych oczu, od pierwszego na nią spojrzenia, jawiła mi się, jak drogocenna inkluzja zatopiona w szlachetnym bursztynie.
Mnie chodziło o coś zupełnie innego.
Zresztą, nawet bym nie potrafiła, choć w przybliżeniu, namalować wierną kopię - za wysokie progi!
To miała by po części zabawa, po części żart. Zabawa ostrymi, kontrastowymi barwami, całkowitym odejściu od "klimtowskiej" kolorystyki - tej złocistej aury.
Taki eksperyment - nieodparta chęć przedstawienia "po mojemu" obrazu, który mnie zafascynował wiele, wiele lat temu.
Miałam szczęście podziwiać oryginał, kiedy jeszcze znajdował się w Austriackiej Galerii Narodowej w Belwederze we Wiedniu.
Nota bene: "Złota Adela", po wygraniu ośmioletniego procesu przez Marię Altmann, krewną portretowanej, znajduje się w Neue Gallery w Nowym Jorku i jest jednym z najdroższych obrazów świata. W belwederskie galerii widziałam też inne obrazy Klimta.
"Moja Adelę" w trzech odsłonach, namalowałam na trzech oddzielnych, o takich samych wymiarach, płótnach. I może być oglądana, jako niezależne obrazki, a może też - jak tu przedstawiłam - poprzez to, że starałam się ujednolicić, dopasować do siebie tło, jako coś w rodzaju barwnego ornamentu, fresku, bo przecież zawsze można domalować kolejną postać, o innej barwie.
Ale to żart.
Zabrałam sie teraz za "rozpracowywanie Pocałunku" - oczywiście także po mojemu.
Masz rację Gorgiaszu, mogłam to zrobi staranniej, dokładniej, precyzyjniej, ale - jako nieuczona amatorka - maluję szybko, intuicyjnie, bez poprawek. Tak już mam, że obrazy narastają we mnie stopniowo, a kiedy już "dojrzeją" - po prostu uwalniam je... i tyle jest z tego całego procesu twórczego. Jeżeli stwierdzam, że mnie nie satysfakcjonuje - porzucam - i maluję de novo.Gorgiasz pisze:Pierwsze wrażenie jak najbardziej pozytywne. Ale wydaje się, że można było uzyskać nieco głębszy efekt. Tytuł dzieła, to "Adela potrojona", czyli trzy wizje/spojrzenia/warianty tej samej osoby. Nie jest ona identyczna, to rzuca się w oczy, ale te różnice nie wydają się przemyślane i mające określony sens; są przypadkowe.
Może to i amatorszczyzna, ale już sprawdziłam, ewentualne poprawki tylko niweczą i tak mizerne skutki mojej malarskiej przygody.
Jeszcze raz, bardzo dziękuję za komentarz. Biorę go sobie do serca i przy parafrazie "Pocałunku" będę pamiętała o Twoich uwagach.
Przesyłam serdeczności życząc miłego weekendu
Lu cile
Re: Adela - potrojona
Dawno tutaj nie zaglądałam, a tu cuda... potrójne.
Lucile, jeżeli chcesz znać moje zdanie, to niczego nie zmieniaj, bo każdą zmianę będzie widać... a przecież to malowane chwilą, która była jedyna i niepowtarzalna. Takie obrazy są najpiękniejsze.
Pozdrawiam.elka.
Lucile, jeżeli chcesz znać moje zdanie, to niczego nie zmieniaj, bo każdą zmianę będzie widać... a przecież to malowane chwilą, która była jedyna i niepowtarzalna. Takie obrazy są najpiękniejsze.
Pozdrawiam.elka.