Od początku imię skojarzyło mi się z "Tajemniczym ogrodem".
Trochę jednak źle zapamiętałeś treść - Colinem opiekował się jedynie ojciec, bo jego matka zginęła, przywalona konarem drzewa (właśnie w tytułowym Tajemniczym Ogrodzie).
Wcale nie był nadopiekuńczy. Wręcz przeciwnie. Ta relacja wydaje się dość skomplikowana. O ile dobrze pamiętam, to przez powieść przewijał się jakiś lekarz - członek rodziny, który starał się "leczyć, żeby nie wyleczyć", bo miał apetyt na spadek (przysługujący mu, gdyby chłopiec umarł). Na pewno Colin był neurotyczny. Owszem, miał zabawki, książki, ale zero ciepła, empatii, prawdziwej troski ze strony otoczenia.
A skąd ta astma? Colin miał ponoć "słaby kręgosłup", nie chodził i rzekomo groziła mu garbatość, ale o astmie sobie nie przypominam.
Pamiętam jeszcze ataki szału.
Nie wiem, czy służba szeptała coś o moralności. Raczej traktowali przypadek Colina jako rodzaj "pańskich fanaberii".
Tyle fakty. Oczywiście należy wziąć pod uwagę, ze "Tajemniczy ogród" to książka dla dzieci.
Toksyczny, duszny klimat, w jakim wychowywał się Colin i w ogóle sama sytuacja (opuszczenie, niechęć, pustka) - mogą faktycznie inspirować. Zwłaszcza, jeśli weźmiemy pod uwagę osamotnienie, dziwaczenie. Można pokusić się naprawdę o ukazanie tej historii z perspektywy niedziecięcej, może z odrobiną perwersji? W końcu Colin jest histerykiem, hipochondrykiem, na dodatek pozostawiony sam sobie - to naprawdę może wpływać na niego psychopatogennie. Choćby w zakresie płciowości - powędrowałabym tropem wskazanym przez Leszka Czerwosza.
Wydaje mi się jednak, że podszedłeś tym razem do tematu powierzchownie i go skopałeś. Powinieneś albo ściśle trzymać się książki i pogłębić to, co ona sugeruje, a jeżeli już pokusiłeś się o wykreowanie własnej wizji - zrobić to w sposób intrygujący, niebanalny, zaskakujący. Wydobyć z tej infantylnej w końcu (mam na myśli pierwowzór, ale nie zapominajmy, że mowa o literaturze dziecięcej) opowiastki drugie, mroczne dno.
Pozdrawiam,
Glo.