Dziś Generała nie ma już wśród nas.
Pomimo zasady, że o umarłych dobrze albo wcale, na pewno w przestrzeni publicznej padnie wiele głosów krytyki, lub nawet nienawistnych oskarżeń pod jego adresem. Nie będę ich popierał, ale też - jeśli nerwy pozwolą - odpuszczę sobie polemikę. Chcę tu jedynie wyrazić umiarkowaną aprobatę dla postawy rządzących krajem, za decyzję o pogrzebie.
Pan prezydent oświadczył, że weźmie udział we mszy, jednak w pogrzebie już nie.
Pan premier powołał się na szacunek dla munduru i stwierdził, że kwatera żołnierzy I Armii Wojska Polskiego to właściwe miejsce spoczynku pierwszego prezydenta trzeciej RP.
Dobrze, że choć tyle.
Co prawda z tą mszą, to - jak to KRK ma we zwyczaju (że przypomnę tu choćby pogrzeb Stanisława Lema) - absolutne przegięcie. Generał Jaruzelski był zdeklarowanym komunistą i robienie mu katolickiego pogrzebu można wytłumaczyć jedynie pazernością klechów na państwową kasę, która za pokropek trumny skapnie. Ale to już temat na inną bajkę.
Na zakończenie pozwolę sobie - skoro nie jestem w stanie oddać salwy honorowej - wznieść toast za Generała.


