Testament

Apelujemy o umiar, jeśli chodzi o długość publikowanych tekstów.

Moderatorzy: Gorgiasz, Lucile

ODPOWIEDZ
Wiadomość
Autor
Edward Horsztyński
Posty: 77
Rejestracja: 29 sty 2014, 14:03

Testament

#1 Post autor: Edward Horsztyński » 26 maja 2014, 21:11

Paweł Ostaszewski był bardzo zdziwiony, kiedy dowiedział się, że stryj przepisał na niego swój dom. Dziwaczny krewny nie utrzymywał kontaktów z rodziną, która i tak nie chciała mieć z nim nic wspólnego. Mimo to, mógł wybrać innego spadkobierce niż Pawła, który owego stryja widział na oczy tylko raz lub dwa i to kiedy był mały. Paweł choć był zaskoczony, nie narzekał. Ceny nieruchomości idą cały czas w górę, a dostać w spadku dom, to jak wygrać z rakiem. Po spełnieniu wszystkich formalności wziął w pracy parę dni wolnego i postanowił pojechać obadać swoją nową posiadłość. W ciągu paru godzin jazdy, znalazł się na pograniczu polsko – białoruskim. Dalej jednak nie wiedział co czynić, gdyż GPS nie potrafił znaleźć wsi Szeptuchowo. Błądził tak przez niemal godzinę, aż spotkał jakąś starą babuchnę, która wskazała mu kierunek. Wieś rzeczywiście była trudna do znalezienia, gdyż prowadziła do niej jedynie wąska, leśna droga. Nie było też żadnego kierunkowskazu. Gdy wyjechał z lasu, ukazała mu się wieś ukryta w puszczy. Jadąc główną drogą, nikt by nie pomyślał, że za tą ścianą lasu znajduje sie normalna wieś, razem z pastwiskami i polami uprawnymi.
Paweł przejechał całą osadę, ale nigdzie nie znalazł domu o numerze 16. W końcu podjechał do mężczyzny idącego drogą.
- Dzień dobry. Przepraszam, może mi pan powiedzieć jak trafić do domu Eryka Ostaszewskiego?
- A po co to panu?
- Siostrzeńcem jego jestem.
- Moje kondolencje.
- A tam. Nawet go nie znałem.
- Minie pan jeszcze dwa domy i skręci w lewo, tam ujrzy pan brązowy dom z zielonymi okiennicami.
- Dziękuję!
Dom był w niezbyt zadbanym stanie, a podwórze zaś zarośnięte. Paweł zajrzał w okna, lecz przez brudne szyby nic nie było widać. Wszedł na ganek, wsadził klucz do drzwi i... coś powstrzymywało go przed przekręceniem klucza. Jakiś szósty zmysł, instynkt samozachowawczy. Spojrzał na jedno z okien. Mógłby przysiąc, że na szybie był czyjś zaparowany oddech, a firanka się ruszała, jakby ktoś właśnie odszedł od okna. Paweł odsunął się od drzwi.
- Klucz nie wchodzi?
Za nim stał facet spotkany wcześniej. Paweł nawet nie słyszał, jak zaszedł go od tyłu.
- Nie. Wszystko w porządku - odpowiedział, otrząsnąwszy się z irracjonalnego strachu.
- Przepraszam za moją wcześniejszą nieufność. Po prostu pana stryj, to był dziwny typ i nikt go nie odwiedzał oprócz innych dziwnych typów. Przyjechał pan tu po jakieś rzeczy?
- Nie. Żeby obejrzeć dom. Stryj przypisał mi go w testamencie.
- No to witam w sąsiedztwie. Witek jestem.
Mężczyźni najpierw przeszli na ty, a potem przeszli przez próg drzwi. W domu panował nieład, a do tego, wszystko było zakurzone i pokryte pajęczyną. Wyglądało to, jakby Eryk Ostaszewski umarł nie miesiąc, a sto lat temu.
- Powiedz coś o moim stryju. Dlaczego był z niego dziwny typ? Wstyd przyznać, ale z pewnością znałeś go lepiej niż ja.
- A co tu dużo mówić. Odludek był z niego straszny i dziwak. Parał się magią i zbierał dziwne rzeczy.
- Magią? - Paweł spojrzał na swego rozmówce z niedowierzaniem.
- Możesz sobie kpić, ale tutaj ludzie wierzą w różne rzeczy. Różne rzeczy też widzieli. Twój stryj jednak robił coś innego niż to, co robią zwykłe wiejskie szeptuchy. Z domu często dochodziły różne dźwięki. Czasem był to hałas, jakby ktoś niszczył meble, czasem jakieś nieludzkie wrzaski. Pamiętam, że kiedyś nawet zabił wszystkie okna deskami. Co do dźwięków to... niektórzy słyszeli coś dobiegającego z domu nawet ostatnio, po jego śmierci.
- Ty chcesz mnie nastraszyć, żebym tu nie zamieszkał co? - spytał Paweł żartobliwym tonem. Być może zrobił to, by uspokoić samego siebie i nie pokazać, że to miejsce zaczęło go przerażać.
- Dobra, może zajrzę do ciebie potem, żeby sprawdzić czy niczego ci nie trzeba, okej?
- Okej.
Paweł chodził po domu i robił listę rzeczy, które trzeba będzie wyremontować. Szykowało się sporo wydatków, ale czuł, że warto. Będzie miał wymarzony dom na wsi, gdzie będzie mógł odpoczywać na wakacjach. Tak się rozmarzył, że aż zapomniał o strachu, który czuł wcześniej. Marzenia jednak się rozwiały i pojawił się niepokój. Niczym nieuzasadniony wszechogarniający niepokój. Na początku był mały, ledwo wyczuwalny. Powiększał się wraz z nadchodzącym zmierzchem.
Obchodząc wcześniej teren posesji, znalazł miejsce na ognisko. Udał się teraz tam, biorąc z samochodu czteropak piwa. Choć wiedział, że prędzej, lub później będzie musiał wrócić do starego domu, wolał to odwlec. Początkowo czas mijał miło. Ogień wesoło tańczył, słońce pięknie zachodziło, barwiąc na pomarańczowo bezchmurne niebo, a piwo... piwo było dobre. Czas mijał tak szybko, że Paweł nawet się nie zorientował, kiedy nadeszła noc. Ku jego zaskoczeniu, ta noc była... kompletna i totalna. Choć wcześniej niebo było bezchmurne, teraz nie było widać żadnych gwiazd ani księżyca. Mrok był tak gęsty, że nie widział nic poza ogniskiem. Takiej absolutnej czerni powinna towarzyszyć cisza, jednak mrok wypełniało wiele różnych dźwięków. Wszystkie zwierzęta we wsi podzielały pawłowy niepokój. Krowy muczały jak zarzynane, psy szczekały i wyły. Paweł co chwilę obracał się nerwowo, słysząc, jak coś przebiegało po trawie. Miał teraz okropny dylemat. Zostać przy ognisku, czy pójść do domu. W żadnym z tych miejsc nie czuł się bezpiecznie.
Siedział jeszcze chwilę, aż dojrzał coś, czego nie potrafił zrozumieć. Choć panował totalny mrok, widział różne cienie i tylko dlatego mógł je zobaczyć, bo były utkane jakby z jeszcze głębszej czerni. Były różnych kształtów. Niektóre przypominały człowieka, a niektóre były mniejsze.
Nie wiedział, czy widzi coś nienazwanego, czy zaczął odchodzić od zmysłów. Pojawiły się też białe smugi o podobnych kształtach. Momentami myślał, że ma jakieś mroczki przed oczami. Bo jakby mógł je widzieć, skoro nie widział nic na metr od ogniska. Mężczyzna chciał teraz uciec stąd, uciec gdziekolwiek. Wziął swoją latarkę i ruszył pospiesznie w stronę domu, nawet nie kłopocząc się gaszeniem ogniska.
Przyspieszył kroku, gdy coś koło niego przebiegło. Zaczął biec, gdy coś dotknęło jego ramienia. Już niemal będąc przy domu zatrzymał się, ponieważ usłyszał głos jakiejś kobiety. Nie potrafił wychwycić żadnych słów, ale nawijała ciągle, jak radio. W nadziei na znalezienie towarzystwa, poszedł w stronę głosu. Zatrzymał się i poświecił latarką. Głos dochodził z krzaków przy płocie. Nie miał zamiaru tego sprawdzać.
Otworzył po omacku drzwi, a potem namacał włącznik. Następnie chodził po wszystkich pokojach zapalając wszędzie światła. Kolejną czynnością było zasłonięcie wszystkich okien. Po uczynieniu wszystkich tego wszystkiego, nie wiedział co robić dalej. Wziął pogrzebacz, jakby mógł mu w czymś pomóc i krzątał się po domu bez celu. Wszędzie widział przedmioty, których znaczenia mógł się tylko domyślać i książki w językach, o których nigdy nie słyszał.
Usiadł na bujanych fotelu i czekał. Jednak nie wiedział dokładnie na co. O śnie, w każdym razie nie mogło być mowy. Wkrótce pojawił się ból głowy, który z czasem zaczął się nasilać. Czuł jakby ktoś mu stukał młotkiem w głowę, chcąc rozbić czaszkę i dostać się do środka. Paweł był teraz bliżej szaleństwa, niż kiedykolwiek wcześniej. W głowie rozbrzmiało mu okropne brzęczenie. Po dwóch sekundach dotarło do niego, że to dzwonek do drzwi.
- Kto tam? - krzyknął, nie ośmielając się otworzyć drzwi.
- To ja, Witek.
Paweł otworzył, a tubylec nie czekając na zaproszenie wszedł i szybko zamknął drzwi.
- Szalona noc, co? Masz pecha chłopie. Przyjechać akurat dzisiaj...
- Ale o co właściwie chodzi?
- Zrób nam kawy. To będzie długa noc...
Po niedługim czasie mężczyźni już siedzieli pijąc, jak to się mówi, kawę czarną jak noc. Jednak dzisiejsza noc była jeszcze czarniejsza.
- Nie martwię się o to, czy mi uwierzysz czy nie, bo pewnie sam zauważyłeś, że coś się dzieje. Chciałbym ci opowiedzieć tę historię od początku, jednak nawet najstarsi ludzie już jej nie pamiętają. W każdym razie, las otaczający wieś, żyje. Żyje jakąś własną świadomością, a w nim żyje mnóstwo różnych, nienazwanych bytów. Wieki temu była jakaś wojna, nikt już nie pamięta jaka, możliwe że jakiś najazd Tatarów, czy innych Moskali. Wraz z pochodem wojsk wszystkie wsie i miasta były palone, a ludzie razem z nimi. Wtedy ludzie ze wsi zawarli z leśnymi duchami pakt. Wieś zostanie ukryta, póki niebezpieczeństwo nie minie, ale za to raz w roku ta osada będzie należeć do lasu. Jedna noc w roku, kiedy duchy mogą harcować po niej.
- Czy mogą nas skrzywdzić? - spytał Paweł, który cały czas słuchał Witka, z szeroko otwartymi oczami i tak samo otwartą buzią.
- A różnie to bywa. Czasem po prostu hulają po wsi, czasem coś narozrabiają, powysysają krew z krów, porozwalają meble i tym podobne. Czasem kogoś porwą. Moja prababcia opowiadała, że kiedyś, podczas takiej nocy, jeden z duchów opętał jej koleżankę i został w niej już na zawsze. Wieś jednak trochę na tym skorzystała, ponieważ leczył ludzi lepiej, niż jakakolwiek szeptucha.
- Jeżeli mój stryj zajmował się magią, to nic dziwnego, że wybrał to miejsce.
- Wiesz... – Witek ściszył głos. - Czasem ludzie bardziej bali się twojego stryja niż duchów z lasu.
Na te słowa, Pawła rozbolała go głowa jeszcze bardziej. Natarczywy ból nabierał na sile. Paweł obawiał się o swoje zmysły. Czuł jakby ktoś chciał wejść do jego głowy. Widać było, że toczy jakąś wewnętrzną walkę, więc postanowił opisać Witkowi swoje uczucia.
- Naprawdę nie wiem jak ci pomóc. Musisz wytrzymać do świtu, wtedy to się skończy. Mów do mnie coś. Byle co.
Wtedy Paweł mówił co mu tylko przyszło do głowy. O tym jak w barze poderwał jakąś laskę, czy też o tym jaki wielki kutas jest z jego szefa. Ból jakby ustawał, znowu poczuł się lepiej.
- Witek, a czy ludzie nie mogliby akurat raz w roku na jedną noc opuścić wsi?
- Nie. W tym jest cały problem, że to nie dzieje się regularnie. Raz w roku, ale jakiego dnia to nie wiadomo. Teraz mamy wrzesień, ale rok temu to było to trzeciego lutego. Było naprawdę strasznie biorąc pod uwagę, że tego dnia nie było prądu we wsi z powodu jakiejś awarii.
- A gdyby spróbować stąd uciec?
- Jak? Nie zauważyłeś, że droga ze wsi prowadzi przez las?
- I nikt nigdy nie próbował?
- Ktoś tam kiedyś próbował. I nie wrócił. Był też kiedyś jakiś przyjezdny. Jechał przez las wiele godzin, dopiero o świcie udało mu się wyjechać na główną drogę. Do tego całkowicie oszalał. Myślał, że będzie jechał przez ten las w nieskończoność. Przez okno w samochodzie widział stojące przy drodze postacie, których nie umiał nawet opisać.
Witek mówiłby dalej gdyby światło nie zaczęło migotać. Obaj zerwali się na nogi wyczuwając niebezpieczeństwo i... czyjąś obecność. Paweł aż krzyknął, widząc postać w rogu pokoju. Dużą, brodatą i posępną. Stryj.
- Bij go! - krzyknął Witek do Pawła, który nie rozstawał się z pogrzebaczem.
Paweł jednak stał sparaliżowany. Dopiero, gdy stryj zrobił kilka kroków w przód, wyciągając swoją rękę w stronę siostrzeńca, ten ocknął się krzycząc z przerażeniem i uderzył swojego zmarłego stryja. Widmo zniknęło. Światło wróciły do normy.
- Co...? Jak...? Zabiłem go? - dukał nie mogąc się otrząsnąć.
- Nie możesz zabić ducha. - Witek też był trochę przestraszony, ale zachował zimną krew. - Ale nie lubią one żelaza, osłabia ich. Przepędziłeś go. Tymczasowo.
Paweł nagle złapał się za głowę. Stryj atakował jego umysł z podwójną siłą. Momentami czuł, jakby przebił mu czaszkę, włożył do środka rękę i zaczął mieszać w jego umyśle, jak zupę w garnku. W głowie pojawiały mu się losowe myśli, przed oczami widział przypadkowe obrazy.
- Ej, Paweł! Mów do mnie! - potrząsał nim Witek, widząc, że jest gorzej niż wcześniej.
- Zapomniałem schować truskawek do lodówki, pewnie już zgniły. Maryśka załóż szalik bo jest zimno i się przeziębisz, a wtedy będę musiał zmienić tapicerkę w samochodzie. Legia chuj. Co?
- Mów do mnie, ale z sensem – Witek potrząsał Pawłem, który zaczął przytomnieć.
I tak mijały następne godziny. Rozmawiali o czymkolwiek, żeby tylko czymś zająć pawłowy umysł. Czasem było całkiem w porządku. Czasem Paweł tylko czuł, jak ktoś się dobija do jego głowy. A momentami było tak jak przed chwilą.
Witek odsłonił firankę i się uśmiechnął. Świtało już. Najczarniejsza noc w roku się skończyła.
- Paweł, patrz. Świta. Już po wszystkim - zaśmiał się radośnie. - Chcesz iść spać, czy może czegoś się napijemy?
Paweł który dotychczas się wpatrywał w podłogę, podniósł teraz głowę.
- Witek, Witek. Kiedy w końcu oddasz mi siekierę, którą pożyczyłeś tyle czasu temu?

Awatar użytkownika
411
Posty: 1778
Rejestracja: 31 paź 2011, 8:56
Lokalizacja: .de

Re: Testament

#2 Post autor: 411 » 26 maja 2014, 22:02

:smoker:

Bardzo dobre opowiadanie.
Byloby, gdyby nie bledy.

Tym razem jednak nie zamierzam robic za "murzyna", tym bardziej, ze nie uslyszalam chocby marnego podziekowania, o poprawieniu tekstu (tekstów) nie wspominajác. Zebysmy sie dobrze zrozumieli: nie czekam na slowa wdziecznosci, to co robie, robie z radosciá i sympatiá wzgledem autora/ki. Ale skoro tworzymy grupe, spoleczenstwo, to obowiázujá pewne niepisane reguly (poza tymi juz spisanymi).
A ja nadal nie zauwazylam ani jednego, nawet skromnego jednozdaniowego komentarza pod utworem innego uzytkownika - nieladnie.

Wybacz, ale tym razem poczekam, moze ktos inny wysunie sie przed szereg.
Pozdrawiam wciáz serdecznie,
J.
Nie będę cytować innych. Poczekam aż inni będą cytować mnie.

Edward Horsztyński
Posty: 77
Rejestracja: 29 sty 2014, 14:03

Re: Testament

#3 Post autor: Edward Horsztyński » 27 maja 2014, 14:21

Bardzo dobre opowiadanie.
O widzisz, a mi się wydaje przeciętne ;).
tym bardziej, ze nie uslyszalam chocby marnego podziekowania
Prabacz. Dzjakuj wialikie.

Awatar użytkownika
skaranie boskie
Administrator
Posty: 13037
Rejestracja: 29 paź 2011, 0:50
Lokalizacja: wieś

Re: Testament

#4 Post autor: skaranie boskie » 14 cze 2014, 7:46

Ja się jeszcze raz wychylę przed szereg, bo uważam, że opowiadanie jest tego warte.
I to wcale nie ze względu na jego wartość artystyczną, a raczej jako wzór, z którego można się uczyć, jak nie należy pisać, jakich błędów się wystrzegać.
Przychylę się przy okazji do zdania 411, że Autor trochę samolubnie podchodzi do obcowania ze społecznością. Wystawia swoje utwory na widok publiczny, zapewne czekając na opinie czytających, sam zaś wyjątkowo skąpi słów pochwały, czy też przygany innym tekstom. Zastanawiam się czasem, czy je w ogóle czyta. Choćby te najkrótsze.
Ale do rzeczy.
Edward Horsztyński pisze:W ciągu paru godzin jazdy, znalazł się na pograniczu polsko – białoruskim
Edwardzie, w ciągu paru godzin jazdy, to on mógł flaszkę obalić, ewentualnie przelecieć panienkę, lub - jeśli woli - odmówić litanię do kogokolwiek. Znaleźć się gdzieś mógł jedynie po kilku godzinach jazdy. Prędzej też mógł, zależy to jedynie od szybkości i odległości. Jakby nie patrzył, znalezienie się gdzieś nie jest procesem ciągłym, tylko zdarzeniem przypisanym danej chwili, stąd niemożność znalezienia się gdzieś w ciągu czegoś innego.
Edward Horsztyński pisze:Nie było też żadnego kierunkowskazu.
I nic dziwnego.
Kierunkowskazy montuje się w pojazdach mechanicznych, nie zaś na leśnych drogach.
Edward Horsztyński pisze:Gdy wyjechał z lasu, ukazała mu się wieś ukryta w puszczy
Rozumiem, że puszcza to nie las, skoro ukrytą w niej wioskę zobaczył dopiero, gdy z lasu wyjechał.
Edward Horsztyński pisze:Jadąc główną drogą, nikt by nie pomyślał, że za tą ścianą lasu znajduje sie normalna wieś, razem z pastwiskami i polami uprawnymi.
Skoro jest główna droga, muszą być i inne, boczne. Przed chwilą czytałem, że była tylko wąska, leśna droga. Jak więc było? A skoro wieś z pastwiskami i polami uprawnymi, to chyba trochę przekoloryzowałeś z tą "ukrytą w puszczy".
Edward Horsztyński pisze: a podwórze zaś zarośnięte.
Masło maślane.
Albo używasz "a", albo "zaś", np.
Przed chatą rosły brzozy, a za nią dęby.
lub:
Przed chatą rosły brzozy, za nią zaś dęby.
Przy czym należy pamiętać, że "zaś" zmienia szyk w zdaniu.
OK, już się dalej nie będę znęcał...
Ale powyższe to nie koniec błędów.
Jak w większości twoich tekstów, popełniasz ich sporo, właściwie tylko gramatycznych, lub logicznych. Ortografów się nie dopatrzyłem, choć nie gwarantuję, że ich nie ma. Po prostu dalej czytałem już mniej selektywnie, skupiając uwagę na treści, co jawi się rzeczą wyjątkowo trudną, kiedy nadmiar niedociągnięć tę uwagę usilnie rozprasza.
Mimo rozproszenia przyznaję, że zawartość merytoryczna utworu jest warta zwrócenia uwagi.
:beer: :beer: :beer:
Kloszard to nie zawód...
To pasja, styl życia, realizacja marzeń z dzieciństwa.


_____________________________________________________________________________

E-mail
skaranieboskie@osme-pietro.pl

Edward Horsztyński
Posty: 77
Rejestracja: 29 sty 2014, 14:03

Re: Testament

#5 Post autor: Edward Horsztyński » 14 cze 2014, 13:10

wystawia swoje utwory na widok publiczny, zapewne czekając na opinie czytających, sam zaś wyjątkowo skąpi słów pochwały, czy też przygany innym tekstom. Zastanawiam się czasem, czy je w ogóle czyta.
Czas, czas, czas, czas. Na dobrą książkę czasem go nie starcza, a co dopiero by poczytać sztoś na jednym z czternastu forum/portalu. To ja się może pożegnam, żeby nie drażnić...


edit.
Znaczy się wcześniej tu i ówdzie zaglądałem (np po dwa utwory na każdym forumie/portalu, a jestem obecny na wielu). Od 1,5 miesiąca jednakże albo się przygotowywałem (i dalej przygotowuje) do sesji, albo pracowałem nad książką (teoretycznie już gotowa by wysłać do wydawnictw), więc przepraszam. Może rzeczywiście nie ładnie to wyglądało z mojej strony, ale rzeczywiście nie bardzo u mnie z czasem, czy to ostatnio, czy ogółem. A jakby ktoś nie miał czasu, żeby przeczytać moje wypociny, to ja naprawdę rozumiem, przecież nie zmuszam nikogo do czytania i komentowania.
A że ja nawet jak coś przeczytałem i np nie skomentowałem tzn... że po prostu nie miałem nic do powiedzenia. W sumie mógłbym krótkie "podobało mi się" lub "niepodobało mi się". No i często tu czy na innych forach większość wierszy to wiersze, które po prostu nie są w moim guście (a jestem baaaardzo wybredny), no i wtedy nie powinienem oceniać czy dany wiersz jest dobry czy zły. No chyba, że jest naprawdę tragiczny. Co do opowiadań, to kiedyś czytywałem je na portalach/forach regularnie, ale już tyle razy w połowie jakiegoś opowiadania okazywało się, że jest do dupy i żałowałem zmarnowanego czasu. Toteż opki czytam jak widzę znajomy nick/nazwisko.
A może lepiej się nie tłumaczyć, tylko skoro nie mam za bardzo czasu na innych użytkowników (przepraszam bardzo bez sarkazmu) to może powinienem zaprzestać publikowania tu i podziękować za wszystko...

Awatar użytkownika
skaranie boskie
Administrator
Posty: 13037
Rejestracja: 29 paź 2011, 0:50
Lokalizacja: wieś

Re: Testament

#6 Post autor: skaranie boskie » 14 cze 2014, 22:32

Krygujesz się Waść, jak panienka przed randką.
Wyluzuj.
Na pewno nie padniemy na kolana w rejtanowskim geście, próbując Cię odwieść od zamiaru pożegnania, nie będziemy też jednak machać Ci chusteczką. Uważam, że lepiej, gdybyś pominął nasze uwagi milczeniem, niż udawał obrażoną baletnicę, co to jej nie tylko rąbek, ale i majtki w kroku. Nie masz czasu, trudno - nikt go nie ma za wiele. Jak nie znajdziesz go dzisiaj, no to może w niedzielę? Tylko jakoś w to nie wierzę. Masz czas spłodzić takie dzieła, a brak Ci go na czytanie i to się odbija czkawką właśnie przy tworzeniu.
Już tłumaczę, co mam na myśli.
Zanim przyszło mi do głowy samemu chwycić za pióro, przeczytałem więcej, niż przeciętna drukarnia jest w stanie wydrukować. A i tak moje pierwsze wypociny dziś zalegają kąty starych szaf, jako nienadające się nie tylko do publikacji, ale do czytania w ogóle. Wlaśnie czytanie uwag komentujących na portalach literackich, tudzież czytanie tego, co stworzyli inni, pokazało mi właściwą drogę. A ta jest prosta, jak dwa metry drutu w kieszeni u krasnoludka. Pisz tak, żeby nie było się czego przyczepić, albo nie pisz wcale. No i przestałem pisać wiersze, próbując swoich sił w prozie. Czy to dobry pomysł? Czas pokaże.
A dlaczego o tym piszę?
To Ty zacząłeś o czasie...
Kloszard to nie zawód...
To pasja, styl życia, realizacja marzeń z dzieciństwa.


_____________________________________________________________________________

E-mail
skaranieboskie@osme-pietro.pl

Awatar użytkownika
eka
Moderator
Posty: 10470
Rejestracja: 30 mar 2014, 10:59

Re: Testament

#7 Post autor: eka » 14 cze 2014, 22:36

Wyborów zawsze dokonujemy indywidualnie :)

A Testament oparłeś na naprawdę ciekawym pomyśle. Mnie opowiadanie wciągnęło. Pointa zmroziła.
Piszę krótko, bo czasu masz mało na czytanie.
;)

Edward Horsztyński
Posty: 77
Rejestracja: 29 sty 2014, 14:03

Re: Testament

#8 Post autor: Edward Horsztyński » 16 cze 2014, 23:36

Co?
Na pewno nie padniemy na kolana w rejtanowskim geście, próbując Cię odwieść od zamiaru pożegnania, nie będziemy też jednak machać Ci chusteczką.
Przecież to nie o to do cholery chodziło. W ogóle kompletnie nie.
Uważam, że lepiej, gdybyś pominął nasze uwagi milczeniem
A nie, bo to by znaczyło, że mam w nosie wasze uwagi.
niż udawał obrażoną baletnicę
Przecież nie udaję. Nawet nie jestem obrażony, bo nie mam za co. Skąd w ogóle takie przypuszczenie? Teraz też nie jestem obrażony, a wkurwiony i zdziwiony, że w taki dziwny sposób zrozumiałeś mojego jakże czytelnego posta.
Masz czas spłodzić takie dzieła, a brak Ci go na czytanie i to się odbija czkawką właśnie przy tworzeniu.
No jakbym czytał każde opowiadanie na każdym forum, to bym pisał jedno opowiadanie na rok.
Zanim przyszło mi do głowy samemu chwycić za pióro, przeczytałem więcej, niż przeciętna drukarnia jest w stanie wydrukować.
Ja też. W liceum po nawet 4 książki tygodniowo. Zamiast chodzić na lekcje, siedziałem w bibliotece.
Wlaśnie czytanie uwag komentujących na portalach literackich, tudzież czytanie tego, co stworzyli inni, pokazało mi właściwą drogę.
Mi też. Przecież nie siedzę na forach i portalach od wczoraj, tylko od paru lat.
Pisz tak, żeby nie było się czego przyczepić, albo nie pisz wcale.
Heheh. Zawsze, ale to zawsze jest się do czego przyczepić. Nawet do Sapkowskiego, Tolkiena, Kinga i całej plejady gwiazd. Nawet do najlepszego twórcy zawsze się ktoś o coś przyczepić.


Piszę krótko, bo czasu masz mało na czytanie.
Bez przesady ;)

Awatar użytkownika
skaranie boskie
Administrator
Posty: 13037
Rejestracja: 29 paź 2011, 0:50
Lokalizacja: wieś

Re: Testament

#9 Post autor: skaranie boskie » 18 cze 2014, 23:09

Edward Horsztyński pisze:No jakbym czytał każde opowiadanie na każdym forum, to bym pisał jedno opowiadanie na rok.
Mam to samo, a jednak czytam wszystko.
Fakt, tylko na ósmym piętrze, ale i tego jest czasem ponad możliwości ludzkiej percepcji...
Edward Horsztyński pisze:Bez przesady
Racja...
Edward Horsztyński pisze:nie jestem obrażony, a wkurwiony
I tak trzymaj!
Mam nadzieję, że wkurw podziała pozytywnie i dalej będziemy się czytać wzajemnie, czego nie tylko nam dwóm, ale i całemu portalowi życzę.
:beer: :beer: :beer:
Kloszard to nie zawód...
To pasja, styl życia, realizacja marzeń z dzieciństwa.


_____________________________________________________________________________

E-mail
skaranieboskie@osme-pietro.pl

ODPOWIEDZ

Wróć do „OPOWIADANIA”