Byłem bogiem,
pomniejszym, przez jakieś trzy minuty.
Później wszechmoc uderzyła do głowy,
między uszy.
Upadłem.
Niestety bez urody Lucyfera – żebrzę
o skrzydła. Jakiekolwiek,
choćby złamane.
Bezskutecznie czekając na odpoczynek
albo koniec tygodnia.
Czas ograniczeń. Dzień ósmy
-
- Posty: 5630
- Rejestracja: 01 lis 2011, 23:09
Re: Czas ograniczeń. Dzień ósmy
Fajny wiersz, chociaż "między uszy" wydaje mi się już zbędne,
"złamane skrzydła" też chyba do przemyślenia, chociaż wśród wykroczeń
przeciwko czasowi, to i tak wydaje się chyba
niewielkie
"złamane skrzydła" też chyba do przemyślenia, chociaż wśród wykroczeń
przeciwko czasowi, to i tak wydaje się chyba
niewielkie

-
- Posty: 833
- Rejestracja: 11 mar 2012, 12:41
Re: Czas ograniczeń. Dzień ósmy
Z oczekiwaniem na koniec tygodnia pozdrawiam i melduję, że przeczytałam.
Fajny wiersz, może ta uroda Lucyfera, skrzydła - trochę oklepany temat, ale ogólnie jest ok.
Pozdrawiam,
A.
Fajny wiersz, może ta uroda Lucyfera, skrzydła - trochę oklepany temat, ale ogólnie jest ok.
Pozdrawiam,
A.
-
- Posty: 704
- Rejestracja: 02 lip 2014, 21:00
Re: Czas ograniczeń. Dzień ósmy
Przypomniał mi się monolog ze "Sławy" (tej z 1980), mówiony przez tego chłopaka, który wchodził na krzesło i mówił, że jest bogiem.
Jednocześnie ten wiersz a tamta scena to dwa bieguny. Ten tutaj jest zbędny - bo cóż jest w tym wierszu ponad bełkot?
Jednocześnie ten wiersz a tamta scena to dwa bieguny. Ten tutaj jest zbędny - bo cóż jest w tym wierszu ponad bełkot?