krawędź
- Gloinnen
- Administrator
- Posty: 12091
- Rejestracja: 29 paź 2011, 0:58
- Lokalizacja: Lothlórien
Re: krawędź
Znów natknęłam się na jeden z lepszych (moim bardzo subiektywnym zdaniem) Twoich wierszy. Po prostu wydaje mi się, że go rozumiem, a jeżeli moja interpretacja okaże się choć trochę trafiona, to wówczas mogę także powiedzieć, że treść bliska mi jak jasna cholera.
W którymś momencie jednak dochodzi już nie do konfrontacji z anonimowym światem zewnętrznym, lecz z drugą osobą. Być może opowiadasz tu historię jakiegoś trudnego związku? Trudnej miłości? Niemożliwej do spełnienia, zgaszonej, zanim się narodziła? Bo przecież utwór posiada adresatkę...
Istota tej konfrontacji, jej historia, zamyka się we fragmentach zaznaczonych kursywą, które mogą stanowić rodzaj dialogu peela z samym sobą.
Może dlatego potem wyznaje:
O ukrywaniu się, za mroczną fasadą - przed życiem, ludźmi, światem... Przed miłością. Przed którą zresztą uciec się nie da, do czego jeszcze powrócę ja w tej interpretacji i Ty w poincie.
A tak naprawdę jego winą jest jałowość egzystencji. Wczoraj - jak niezapisana kartka. Przeszłość, gdy nic się nie wydarzyło, nieskażona, niczym niewypełniona. Tak naprawdę strach przed życiem został tu bardzo ostro oceniony.
Obszczane spodnie - właśnie ze strachu? ze śmiechu? Peel chce pokazać się z jak najgorszej strony, patrzcie, jaki jestem żałosny, jaki jestem beznadziejny, i co? Krzyczy do wszystkich tą swoją obrzydliwością, żeby czasem nikt nie podszedł bliżej... I podobnie chyba postąpił w swoim życiu z miłością.
Cała jego strategia obliczona na odepchnięcie uczucia, na zniszczenie go, na zadanie ostatecznych uderzeń - okazała się funta kłaków warta. Ona go jednak kochała. Pomimo. I to jest chyba największa i najważniejsza prawda o miłości - kocha się nie za coś. Kocha się pomimo.
Tę miłość jednak peel stracił i to sam na własne życzenie. Nie wiem, czy opisywana przez Ciebie śmierć jest prawdziwa, czy symboliczna. Raczej obstawiam to drugie. Śmierć, krzywda, rozstanie... W każdym razie na pewno nieodwołalna rozłąka. Bo on się wyrzekł.
Chyba do końca nie ufał, nie potrafił pozbyć się swoich wątpliwości, swojego "chujowego" kamuflażu. Na zewnątrz nie wydostała się ani odrobina uczucia w odpowiedzi na to, które dziewczyna była gotowa mu dać...
Teraz pozostaje już tylko reszta życia, jak ten sąd. Wspominanie, utwierdzanie się w przekonaniu własnej klęski. W sumie zakończenie wiersza porażające okrucieństwem. I to jakimś takim przewrotnym, bo niezawinionym przez nikogo.
Nie wiem, nie mam pomysłu dalej na podsumowanie interpretacji... Może na tym zakończę... Może coś mi jeszcze przyjdzie do głowy...
Jak zwykle u Ciebie, peel jest osobą wyjątkowo skonfliktowaną ze światem. Swoje życie traktuje jak walkę, a ta walka stanowi swoisty imperatyw. Wymianę ciosów peel uważa za niezbędną do tego, aby przetrwać, a przede wszystkim, aby ochronić swoją własną wrażliwość. Od razu na wstępie zaznacza - nie zbliżajcie się do mnie, bo uderzę. Inaczej nie potrafię. Boli mnie każda sekunda życia, muszę się tego bólu pozbyć, przez zadanie go Wam.Arti pisze:oddać
by nie bolało
mocniej niż czuję
W którymś momencie jednak dochodzi już nie do konfrontacji z anonimowym światem zewnętrznym, lecz z drugą osobą. Być może opowiadasz tu historię jakiegoś trudnego związku? Trudnej miłości? Niemożliwej do spełnienia, zgaszonej, zanim się narodziła? Bo przecież utwór posiada adresatkę...
Istota tej konfrontacji, jej historia, zamyka się we fragmentach zaznaczonych kursywą, które mogą stanowić rodzaj dialogu peela z samym sobą.
Sam sobie nakazuje odtrącenie tej miłości? Jakby podświadomie dążył do autodestrukcji? Prawdę mówiąc, ta fraza jest wieloznaczna. Bo może on chce ocalić przed cierpieniem siebie i tę drugą osobę? Może się boi rozczarować, zawieść? Może chce wymierzyć sobie karę? Może uważa, że nie zasługuje na tę bliskość? Wiele pytań bez odpowiedzi.Arti pisze:wróć skąd przyszedłeś
W nawiązaniu do poprzedniego fragmentu - odczytuję tę strofę jak pewnego rodzaju szyderstwo z wszelkiego rodzaju mądrości. Słowniki mogą być metaforą gotowych pomysłów na życie, wytycznych, zasad, regułek. Zapisany jest w nich uporządkowany świat, zamknięty w definicjach. I to jest śmieszne, bo co z tego, skoro każdy człowiek nosi w sobie swój wewnętrzny świat? Który go przerasta, i nie pasuje do tej klarownej, jasnej wizji. Sprowadza się to wszystko do braku pomysłu na życie. Peel nawet już nie pyta - jak żyć? On pogrąża się w rzeczywistości niestabilnej, wrogiej, płynnej, pochłaniającej...Arti pisze:zabawne
jak półki pełne słowników
z których nic nie wynika
Może dlatego potem wyznaje:
Ten wulgaryzm jest według mnie tutaj w pełni uzasadniony, jako kolejny przejaw autoironii, ale takiej bardzo wykrzywionej. Przypomniał mi się teraz "Człowiek śmiechu" (powieść V. Hugo), o człowieku, który po operacji plastycznej musiał całe życie nosić na twarzy uśmiech. Wyrzeźbioną skalpelem wesołość. Tutaj chyba jest podobnie. Coś naznaczyło peela w przeszłości i teraz nie potrafi on już zdjać tej maski chuja... Postępuje, działa, mówi jak chuj i nie potrafi inaczej o sobie myśleć. Chociaż to nie jest tożsame z "byciem chujem"... Ale o tym później. W każdym razie reperkusje tego samodołowania prowadza peela właśnie do poczucia rozdarcia między tym, czego rzeczywiście, pragnie, a tym, na co sobie sam pozwala.Arti pisze:byłeś chujem
Kamuflaż, pozorowanie - otóż to. Właśnie przed chwilą pisałam o tej masce.Arti pisze:mój mały kamuflaż
aż wzeszła noc
czar prysnął na ścianie
O ukrywaniu się, za mroczną fasadą - przed życiem, ludźmi, światem... Przed miłością. Przed którą zresztą uciec się nie da, do czego jeszcze powrócę ja w tej interpretacji i Ty w poincie.
Sąd? Tutaj mnie to trochę zaskoczyło. Czy jest to rodzaj wewnętrznego rozrachunku? Chyba tak to będę odbierała, zwłaszcza, że właśnie takiego sądu dokonuje peel sam nad sobą, pisząc... "byłeś chujem"...Arti pisze:zaciągnięty przed sąd
w obszczanych spodniach
i pustą kartką wczoraj
A tak naprawdę jego winą jest jałowość egzystencji. Wczoraj - jak niezapisana kartka. Przeszłość, gdy nic się nie wydarzyło, nieskażona, niczym niewypełniona. Tak naprawdę strach przed życiem został tu bardzo ostro oceniony.
Obszczane spodnie - właśnie ze strachu? ze śmiechu? Peel chce pokazać się z jak najgorszej strony, patrzcie, jaki jestem żałosny, jaki jestem beznadziejny, i co? Krzyczy do wszystkich tą swoją obrzydliwością, żeby czasem nikt nie podszedł bliżej... I podobnie chyba postąpił w swoim życiu z miłością.
Pointa jest zakończeniem tej historii. Czy jest to nagłe przebudzenie nad tą pustą kartką, którą nagle peel próbuje, w przebłysku świadomości, zapisać? A okazuje się - za późno?Arti pisze:piszę do ciebie
nie wiedząc że umarłaś
z moim imieniem na ustach
Cała jego strategia obliczona na odepchnięcie uczucia, na zniszczenie go, na zadanie ostatecznych uderzeń - okazała się funta kłaków warta. Ona go jednak kochała. Pomimo. I to jest chyba największa i najważniejsza prawda o miłości - kocha się nie za coś. Kocha się pomimo.
Tę miłość jednak peel stracił i to sam na własne życzenie. Nie wiem, czy opisywana przez Ciebie śmierć jest prawdziwa, czy symboliczna. Raczej obstawiam to drugie. Śmierć, krzywda, rozstanie... W każdym razie na pewno nieodwołalna rozłąka. Bo on się wyrzekł.
Chyba do końca nie ufał, nie potrafił pozbyć się swoich wątpliwości, swojego "chujowego" kamuflażu. Na zewnątrz nie wydostała się ani odrobina uczucia w odpowiedzi na to, które dziewczyna była gotowa mu dać...
Teraz pozostaje już tylko reszta życia, jak ten sąd. Wspominanie, utwierdzanie się w przekonaniu własnej klęski. W sumie zakończenie wiersza porażające okrucieństwem. I to jakimś takim przewrotnym, bo niezawinionym przez nikogo.
Nie wiem, nie mam pomysłu dalej na podsumowanie interpretacji... Może na tym zakończę... Może coś mi jeszcze przyjdzie do głowy...
Niechaj inny wiatr dzisiaj twe włosy rozwiewa
Niechaj na niebo inne twoje oczy patrzą
Niechaj inne twym stopom cień rzucają drzewa
Niechaj noc mnie pogodzi z jawą i rozpaczą
/B. Zadura
_________________
E-mail:
glo@osme-pietro.pl
Niechaj na niebo inne twoje oczy patrzą
Niechaj inne twym stopom cień rzucają drzewa
Niechaj noc mnie pogodzi z jawą i rozpaczą
/B. Zadura
_________________
E-mail:
glo@osme-pietro.pl
-
- Posty: 3587
- Rejestracja: 21 lis 2011, 12:02
Re: krawędź
po poprzednim komentarzu pozostało mało miejsca - tyle aby powiedzieć - bardzo dobry wiersz.
Pozdrawiam.
Pozdrawiam.
Re: krawędź
tak jeszcze trochę kminię nad tym...mój mały kamuflaż
aż wzeszła noc

Glo



Marcin - dzięki, bardzo liczę się z Twoim zdaniem

Pozdr.
- Ewa Włodek
- Posty: 5107
- Rejestracja: 03 lis 2011, 15:59
Re: krawędź
powiem krótko, Pawle - peel na krawędzi, i przed wyborem - skoczyć, czy się cofnąć, coś zmienić w swoim życiu? W sobie samym? Chyba każde z nas los kiedyś postawił nad krawędzia...I dał wybór...
Według mnie - bardzo dobry, jego sens jak najbardziej do mnie trafia...
Pozdrawiam serdecznie, z uśmiechem
ewa


Według mnie - bardzo dobry, jego sens jak najbardziej do mnie trafia...
Pozdrawiam serdecznie, z uśmiechem
ewa