W Oleandrach /5/ - Ach te baby
Moderatorzy: skaranie boskie, Gorgiasz
- zdzichu
- Posty: 565
- Rejestracja: 06 lip 2013, 0:06
- Lokalizacja: parking pod supermarketem
W Oleandrach /5/ - Ach te baby
od początku
w poprzednim odcinku
Minęło kilka dni, w czasie których jedyną sensacją był niemal nieustający deszcz, który zmuszał nas do szukania schronienia pod wszelakimi dachami, daszkami i parasolami. Sezon nawet nie ogórkowy, bo owoce tak staniały, że zastąpiły ogórki w supermarketowym telewizorze. Po prostu zwyczajna, wakacyjna nuda.
Nawet sprawa komóry Kujawiaka umarła własną śmiercią wraz z baterią w telefonie. Biedny Kujawiak zapomniał znaleźć ładowarki razem z urządzeniem. Próbował ją potem komuś opchnąć na parkingu, ale kilkakrotnie pogoniony, dał sobie spokój. Nosi ją teraz, jak jakiś talizman w kieszeni i w kółko powtarza jakąś mantrę o ładowarce, którą mu, ponoć, ukradli. Odnoszę wrażenie, że ten facet wierzy we wszystko, co wymyśli. Wkręca sobie jakiś film i nim żyje. Szkoda mi go czasami, ale w końcu nie ja jestem winien jego upadkowi. A swoją drogą, chętnie bym się dowiedział, jak to się stało, że on trafił na ulicę. Może go zwyczajnie zapytam? Tylko tak, on zaraz zacznie opowiadać nam jakiś sensacyjny film, a Bankier nie wytrzyma i awantura gotowa. Lepiej już ja wyślę tego Bankiera po flaszkę.
Tak sobie myśląc, wyszperałem z kieszeni cztery złote. Wręczyłem je Bankierowi i krótko powiedziałem:
- Zdałoby się coś wypić.
- Ale brakuje pół zeta – odpowiedział, licząc monety w dłoni.
- Nie mam więcej. Dołóż i zapinaj po jabola.
- Po jabola? Pogięło cię, Literat? Wisienkę pijem, co nie? – wtrącił Krzywy.
- Jabola! – odparłem nieznoszącym sprzeciwu głosem. – Widzieliście w telewizorze, co się dzieje? Ruscy embargo nałożyli. Polskie sadownictwo upada. Każdy patriota powinien dziś pić jabola.
- No ale przecież z wiśniami też jest problem – zaoponował Bankier.
Wszystkim nie w smak była taka odmiana, ale ja uparcie trwałem przy swoim.
- Jabola wypijemy, chyba, że wolicie żreć jabłka, jak zwierzęta jakieś…
- Zlituj się, Literat. Jak ja do chałupy wrócę? Przecież jak pierdnę w nocy to sam z wyra ucieknę od własnego smrodu. A co z moją starą?
Argument Krzywego był z gatunku tych nie do odparcia, szybko więc przystałem na propozycję Bankiera, ratowanie tej części polskich sadowników, którzy zainwestowali w wiśnie. Teraz pozostało dozbierać brakującą kwotę i dokonać zakupu w supermarkecie. Wkrótce okazało się, że Bankier miał w kieszeni ponad dwa złote, co widząc Krzywy przekopał swoje, równie głębokie, co puste kieszenie. Coś tam w nich znalazł, jednak do dwóch flaszek brakowało czterdzieści siedem groszy. Pech!
- Poczekajcie – rzekłem krótko i poszedłem do pana Janka po pożyczkę.
- Oj, Literat – uśmiechnął się pan Janek, – zbankrutuję z wami.
Ale wyciągnął z kieszeni piątaka i kazał wypić za jego zdrowie. Przy okazji spytał, czy może na nas liczyć w niedzielę, bo planuje trochę większe porządki na koniec sezonu.
Wróciłem do chłopaków z kasą. Bankier natychmiast pognał do sklepu, a my z Krzywym, oniemiali, patrzyliśmy na zbliżającą się szybko, znajomą sylwetkę Kujawiaka.
- Czy on ma jakiś szósty zmysł? – zapytał Krzywy.
- Musi tak. Zawsze łajza wie, kiedy przyjść.
- Siema chłopaki! – zakrzyknął radośnie.
- Chłopaki to u szewca, kurwa. Drewniane gwoździe w zębach prostują – odburknąłem.
- No i czego się sierdzisz, Zdzichu? – odparł. – Tak ino na chwilę wdepnąłem, zobaczyć co u was, czyście się jeszcze nie zapili na śmierć.
- Przy tobie się nie da – odparł Krzywy. – Nie ma takiej opcji, żebyś nam połowy nie wychlał i to na krzywy ryj.
- Jak na krzywy? Dorzucę się.
- Znowu coś znalazłeś? Może ładowarkę do komórki?
- Nie, zarobiłem.
- Ty zarobiłeś? – zapytałem drwiąco. – Cuda się nie zdarzają.
W tej chwili wrócił Bankier. Niósł trzy butelki wisienki i chyba nie zauważył Kujawiaka, bo nawet ich nie schował. Kujawiak zaś, zupełnie, jakby go nie widział, ciągnął:
- Pomogłem jednej staruszce zaprowadzić wózek do samochodu i dała mi piątaka.
- Pewnie jakaś bogata staruszka była – udałem niby to zainteresowanie.
- Chyba nie – odparł. – Całą drogę narzekała, jak to jej ciężko z tą renciną i wnuczkiem na utrzymaniu.
- Może nie było tak źle, jak jeździła samochodem?
- Nie, tak naprawdę to ja jej te zakupy do tramwaju…
- Ty pierdolona gnido! – nie wytrzymał Bankier. – Ty, kurwa, łajzo wenecka! Ty żeś wziął kasę od staruszki rencistki za podniesienie zakupów? Wypierdalaj stąd gnoju, zanim ci ryja skopię!
- Ale…
- Ale to, kurwa, górale na skale! Wypierdalaj, pókim dobry!
- Zostaw go – wtrącił się Krzywy, – staruszki już i tak nie znajdziesz, a skoro mu sama dała, to i wziął. Trochę głupio, ale już się stało. Niech lepiej kupi flaszkę za tego piątaka, to za pomyślność staruszki wypijem. Co będzie tu się gapił, jak sami się wisienko raczym? A na krzywego ryja to on już ode mnie nawet kopa w dupę nie dostanie.
Kujawiak poszedł po wisienkę, my zaś szybko rozpiliśmy pierwszą kolejkę, żeby choć trochę uspokoić roztrzęsionego Bankiera. Przy drugiej był już całkiem wyluzowany, nawet zaczął żartować.
- Jak żyję nie widziałem takiego skurwysyna, ale trza przyznać, że umie sobie kutas radzić.
- Ano umie – odrzekłem, po czym zapadła dłuższa cisza, którą przerwał dopiero powrót Kujawiaka ze sklepu. Kubek z wisienką obszedł kolejkę. Otarłszy usta wierzchem dłoni, spytałem:
- Słuchaj no, Kujawiak, jak to się właściwie stało, że Ty tu, kurwa, na ulicy urzędujesz? Przecież tyś całkiem dobrze prosperował.
- To długa historia jest – odpowiedział. – Bardzo długa. Wszystko przez tę kurew.
Przerwał na chwilę, żeby wychylić kolejny kubek, po czym ciągnął:
- Dziecko mi, suka, zabrała, z domu wygoniła.
- Jak wygoniła? Przecież twój był, nie? – wtrącił Bankier.
- Nie całkiem mój. To jej starzy wyłożyli kasę na kupno. Ja to ino za remont płaciłem.
- No ale przecież jesteście rodziną, to chyba ma jakieś obowiązki, skoro ty nie masz z czego żyć…
- Byliśmy. Jest po sprawie. Najpierw się wyprowadziłem do swoich rodziców, potem założyłem jej sprawę o rozwód z jej winy.
- No i co?
- No i ta głupia sędzina to chyba jakąś kasę wzięła. Rozwód był, a jakże. Z mojej winy, kurwa! Z mojej, rozumiesz? I ograniczyła mi prawa rodzicielskie. Znaczy tak: płać, chuju, alimenty, a do dzieciaka ci wara. Możesz go widywać dwa razy w miesiącu po dwie godziny u niej w domu i w jej obecności. To co ja miałem robić, jak mi komornik zaczął zabierać kasę? Jebłem robotę i… No to już wiecie.
- A ta noga? – spytałem wskazując na lewą nogę, którą chyba miał sztywną i bardzo wyraźnie na nią utykał.
- To taki wypadek miałem – odpowiedział. - Napadli mnie jacyś gnoje i trochę mi się dostało.
- Jacyś? Nie znałeś ich?
- Niby znałem, ale nie jestem pewien, czy to oni. Była policja, nawet chyba prokurator, ale umorzyli. To stare dzieje…
Najwyraźniej coś kręcił, albo może nie chciał o tym rozmawiać, nie pytałem więc dalej.
Zapadło takie niezręczne milczenie, przerywane tylko odgłosem napełnianego co i raz kubka.
Wreszcie Krzywy podsumował krótką opowieść Kujawiaka:
- Tak, baby to są chuje!
cdn.
w poprzednim odcinku
Minęło kilka dni, w czasie których jedyną sensacją był niemal nieustający deszcz, który zmuszał nas do szukania schronienia pod wszelakimi dachami, daszkami i parasolami. Sezon nawet nie ogórkowy, bo owoce tak staniały, że zastąpiły ogórki w supermarketowym telewizorze. Po prostu zwyczajna, wakacyjna nuda.
Nawet sprawa komóry Kujawiaka umarła własną śmiercią wraz z baterią w telefonie. Biedny Kujawiak zapomniał znaleźć ładowarki razem z urządzeniem. Próbował ją potem komuś opchnąć na parkingu, ale kilkakrotnie pogoniony, dał sobie spokój. Nosi ją teraz, jak jakiś talizman w kieszeni i w kółko powtarza jakąś mantrę o ładowarce, którą mu, ponoć, ukradli. Odnoszę wrażenie, że ten facet wierzy we wszystko, co wymyśli. Wkręca sobie jakiś film i nim żyje. Szkoda mi go czasami, ale w końcu nie ja jestem winien jego upadkowi. A swoją drogą, chętnie bym się dowiedział, jak to się stało, że on trafił na ulicę. Może go zwyczajnie zapytam? Tylko tak, on zaraz zacznie opowiadać nam jakiś sensacyjny film, a Bankier nie wytrzyma i awantura gotowa. Lepiej już ja wyślę tego Bankiera po flaszkę.
Tak sobie myśląc, wyszperałem z kieszeni cztery złote. Wręczyłem je Bankierowi i krótko powiedziałem:
- Zdałoby się coś wypić.
- Ale brakuje pół zeta – odpowiedział, licząc monety w dłoni.
- Nie mam więcej. Dołóż i zapinaj po jabola.
- Po jabola? Pogięło cię, Literat? Wisienkę pijem, co nie? – wtrącił Krzywy.
- Jabola! – odparłem nieznoszącym sprzeciwu głosem. – Widzieliście w telewizorze, co się dzieje? Ruscy embargo nałożyli. Polskie sadownictwo upada. Każdy patriota powinien dziś pić jabola.
- No ale przecież z wiśniami też jest problem – zaoponował Bankier.
Wszystkim nie w smak była taka odmiana, ale ja uparcie trwałem przy swoim.
- Jabola wypijemy, chyba, że wolicie żreć jabłka, jak zwierzęta jakieś…
- Zlituj się, Literat. Jak ja do chałupy wrócę? Przecież jak pierdnę w nocy to sam z wyra ucieknę od własnego smrodu. A co z moją starą?
Argument Krzywego był z gatunku tych nie do odparcia, szybko więc przystałem na propozycję Bankiera, ratowanie tej części polskich sadowników, którzy zainwestowali w wiśnie. Teraz pozostało dozbierać brakującą kwotę i dokonać zakupu w supermarkecie. Wkrótce okazało się, że Bankier miał w kieszeni ponad dwa złote, co widząc Krzywy przekopał swoje, równie głębokie, co puste kieszenie. Coś tam w nich znalazł, jednak do dwóch flaszek brakowało czterdzieści siedem groszy. Pech!
- Poczekajcie – rzekłem krótko i poszedłem do pana Janka po pożyczkę.
- Oj, Literat – uśmiechnął się pan Janek, – zbankrutuję z wami.
Ale wyciągnął z kieszeni piątaka i kazał wypić za jego zdrowie. Przy okazji spytał, czy może na nas liczyć w niedzielę, bo planuje trochę większe porządki na koniec sezonu.
Wróciłem do chłopaków z kasą. Bankier natychmiast pognał do sklepu, a my z Krzywym, oniemiali, patrzyliśmy na zbliżającą się szybko, znajomą sylwetkę Kujawiaka.
- Czy on ma jakiś szósty zmysł? – zapytał Krzywy.
- Musi tak. Zawsze łajza wie, kiedy przyjść.
- Siema chłopaki! – zakrzyknął radośnie.
- Chłopaki to u szewca, kurwa. Drewniane gwoździe w zębach prostują – odburknąłem.
- No i czego się sierdzisz, Zdzichu? – odparł. – Tak ino na chwilę wdepnąłem, zobaczyć co u was, czyście się jeszcze nie zapili na śmierć.
- Przy tobie się nie da – odparł Krzywy. – Nie ma takiej opcji, żebyś nam połowy nie wychlał i to na krzywy ryj.
- Jak na krzywy? Dorzucę się.
- Znowu coś znalazłeś? Może ładowarkę do komórki?
- Nie, zarobiłem.
- Ty zarobiłeś? – zapytałem drwiąco. – Cuda się nie zdarzają.
W tej chwili wrócił Bankier. Niósł trzy butelki wisienki i chyba nie zauważył Kujawiaka, bo nawet ich nie schował. Kujawiak zaś, zupełnie, jakby go nie widział, ciągnął:
- Pomogłem jednej staruszce zaprowadzić wózek do samochodu i dała mi piątaka.
- Pewnie jakaś bogata staruszka była – udałem niby to zainteresowanie.
- Chyba nie – odparł. – Całą drogę narzekała, jak to jej ciężko z tą renciną i wnuczkiem na utrzymaniu.
- Może nie było tak źle, jak jeździła samochodem?
- Nie, tak naprawdę to ja jej te zakupy do tramwaju…
- Ty pierdolona gnido! – nie wytrzymał Bankier. – Ty, kurwa, łajzo wenecka! Ty żeś wziął kasę od staruszki rencistki za podniesienie zakupów? Wypierdalaj stąd gnoju, zanim ci ryja skopię!
- Ale…
- Ale to, kurwa, górale na skale! Wypierdalaj, pókim dobry!
- Zostaw go – wtrącił się Krzywy, – staruszki już i tak nie znajdziesz, a skoro mu sama dała, to i wziął. Trochę głupio, ale już się stało. Niech lepiej kupi flaszkę za tego piątaka, to za pomyślność staruszki wypijem. Co będzie tu się gapił, jak sami się wisienko raczym? A na krzywego ryja to on już ode mnie nawet kopa w dupę nie dostanie.
Kujawiak poszedł po wisienkę, my zaś szybko rozpiliśmy pierwszą kolejkę, żeby choć trochę uspokoić roztrzęsionego Bankiera. Przy drugiej był już całkiem wyluzowany, nawet zaczął żartować.
- Jak żyję nie widziałem takiego skurwysyna, ale trza przyznać, że umie sobie kutas radzić.
- Ano umie – odrzekłem, po czym zapadła dłuższa cisza, którą przerwał dopiero powrót Kujawiaka ze sklepu. Kubek z wisienką obszedł kolejkę. Otarłszy usta wierzchem dłoni, spytałem:
- Słuchaj no, Kujawiak, jak to się właściwie stało, że Ty tu, kurwa, na ulicy urzędujesz? Przecież tyś całkiem dobrze prosperował.
- To długa historia jest – odpowiedział. – Bardzo długa. Wszystko przez tę kurew.
Przerwał na chwilę, żeby wychylić kolejny kubek, po czym ciągnął:
- Dziecko mi, suka, zabrała, z domu wygoniła.
- Jak wygoniła? Przecież twój był, nie? – wtrącił Bankier.
- Nie całkiem mój. To jej starzy wyłożyli kasę na kupno. Ja to ino za remont płaciłem.
- No ale przecież jesteście rodziną, to chyba ma jakieś obowiązki, skoro ty nie masz z czego żyć…
- Byliśmy. Jest po sprawie. Najpierw się wyprowadziłem do swoich rodziców, potem założyłem jej sprawę o rozwód z jej winy.
- No i co?
- No i ta głupia sędzina to chyba jakąś kasę wzięła. Rozwód był, a jakże. Z mojej winy, kurwa! Z mojej, rozumiesz? I ograniczyła mi prawa rodzicielskie. Znaczy tak: płać, chuju, alimenty, a do dzieciaka ci wara. Możesz go widywać dwa razy w miesiącu po dwie godziny u niej w domu i w jej obecności. To co ja miałem robić, jak mi komornik zaczął zabierać kasę? Jebłem robotę i… No to już wiecie.
- A ta noga? – spytałem wskazując na lewą nogę, którą chyba miał sztywną i bardzo wyraźnie na nią utykał.
- To taki wypadek miałem – odpowiedział. - Napadli mnie jacyś gnoje i trochę mi się dostało.
- Jacyś? Nie znałeś ich?
- Niby znałem, ale nie jestem pewien, czy to oni. Była policja, nawet chyba prokurator, ale umorzyli. To stare dzieje…
Najwyraźniej coś kręcił, albo może nie chciał o tym rozmawiać, nie pytałem więc dalej.
Zapadło takie niezręczne milczenie, przerywane tylko odgłosem napełnianego co i raz kubka.
Wreszcie Krzywy podsumował krótką opowieść Kujawiaka:
- Tak, baby to są chuje!
cdn.
Ostatnio zmieniony 03 paź 2014, 22:23 przez zdzichu, łącznie zmieniany 1 raz.
kurna po piersze
chcem pisać wiersze
po kurna drugie
zawsze mam w czubie
chcem pisać wiersze
po kurna drugie
zawsze mam w czubie
Re: W Oleandrach /5/ - Ach te baby
.
Ostatnio zmieniony 25 lis 2016, 17:57 przez karolek, łącznie zmieniany 1 raz.
- skaranie boskie
- Administrator
- Posty: 13037
- Rejestracja: 29 paź 2011, 0:50
- Lokalizacja: wieś
Re: W Oleandrach /5/ - Ach te baby
Rzeczywiście, panie Zdzichu, mocny akcent na koniec.
Rozumiem, że to tylko cytat ze złotych myśli Krzywego, ale odbija się echem po całym ósmym piętrze, nie pozwalając dojść do głosu rzeczowym komentarzom. To trochę taki zatykacz mord.
Skoro jednak chujowe echa przebrzmią, warto się zagłębić w pański tekst.
Jak zawsze piszesz pan otwarcie i dobitnie o trudnych sprawach.
Tu mamy fragment wzbudzający, jeśli nie sympatię, to choćby iskrę współczucia dla pana Kujawiaka.
Czy słuszne to współczucie? Mam nadzieję, że czas, a zwłaszcza kolejne odcinki, pokażą.
Pokuszę się o zgadywanie, bo wciągnąłeś mnie pan w tę historię rodem z oleandrów. Myślę, że Kujawiak trochę buja, jeśli nie Was, to przynajmniej w obłokach, ale poczekam na więcej wiedzy.
Byłoby miło spotkać w tekście panią Kujawiakową, pewnie rzuciłaby trochę światła na całość.
Ale i panią Zdzichową też chętnie bym poznał...
Rozumiem, że to tylko cytat ze złotych myśli Krzywego, ale odbija się echem po całym ósmym piętrze, nie pozwalając dojść do głosu rzeczowym komentarzom. To trochę taki zatykacz mord.
Skoro jednak chujowe echa przebrzmią, warto się zagłębić w pański tekst.
Jak zawsze piszesz pan otwarcie i dobitnie o trudnych sprawach.
Tu mamy fragment wzbudzający, jeśli nie sympatię, to choćby iskrę współczucia dla pana Kujawiaka.
Czy słuszne to współczucie? Mam nadzieję, że czas, a zwłaszcza kolejne odcinki, pokażą.
Pokuszę się o zgadywanie, bo wciągnąłeś mnie pan w tę historię rodem z oleandrów. Myślę, że Kujawiak trochę buja, jeśli nie Was, to przynajmniej w obłokach, ale poczekam na więcej wiedzy.
Byłoby miło spotkać w tekście panią Kujawiakową, pewnie rzuciłaby trochę światła na całość.
Ale i panią Zdzichową też chętnie bym poznał...
Kloszard to nie zawód...
To pasja, styl życia, realizacja marzeń z dzieciństwa.
_____________________________________________________________________________
E-mail
skaranieboskie@osme-pietro.pl
To pasja, styl życia, realizacja marzeń z dzieciństwa.
_____________________________________________________________________________
skaranieboskie@osme-pietro.pl
- 411
- Posty: 1778
- Rejestracja: 31 paź 2011, 8:56
- Lokalizacja: .de
Re: W Oleandrach /5/ - Ach te baby
Opowiadasz pan zycie, panie Zdzichu. Kolorowo, z pazurem punktujesz zalety i "nalety" polskiego spoleczenstwa - wyjátkowo, jak zawsze, celnie.
Klaniam sie,
J.
Ja równiez.skaranie boskie pisze:Byłoby miło spotkać w tekście panią Kujawiakową, pewnie rzuciłaby trochę światła na całość.
Ale i panią Zdzichową też chętnie bym poznał...
Klaniam sie,
J.
Nie będę cytować innych. Poczekam aż inni będą cytować mnie.
- iTuiTam
- Posty: 2280
- Rejestracja: 18 lut 2012, 5:35
Re: W Oleandrach /5/ - Ach te baby
no i się swojsko-polsko-warszawsko zrobiło, panie Zdzichu.jak sami się wisienko raczym?
Kujawiak jakiś taki, że tak powiem taneczny, pląsa na boki i nie wiadomo, jaka to muzyczka mu przygrywała czy przygrywa.
Interesująca puenta, obrazowa.
Chłody idą, ciekawe, czy w oleandrach jakiś grzejniczek się pojawi?
Sadownicy w Polsce powinni się przebranżować i dodatkowo prokurować owocowe trunki.
- zdzichu
- Posty: 565
- Rejestracja: 06 lip 2013, 0:06
- Lokalizacja: parking pod supermarketem
Re: W Oleandrach /5/ - Ach te baby
Dziękuję wszystkim państwu za miłe słowa.
Czy uda się spotkać panią Zdzichową? Wątpię, ona jakoś nie lubi się udzielać towarzysko, ale podsunęliście mi pewien pomysł. Czy ktoś pamięta porucznika Columbo? O jego żonie słychać było w każdym odcinku, a nikt jej przecież nie widział. Co się tyczy pani Kujawiakowej, to już wyłącznie od niej zależy, czy się w okolicy naszych oleandrów pojawi. Powiem, że byłoby fajnie, bo to bardzo sympatyczna i kulturalna osoba jest. Wyjątkowo wrażliwa i... piękna.
Pani ItuiTam, swojsko-polsko-warszawsko, to ja mam z Krzywym na co dzień, ale dopiero od niedawna wpadłem na pomysł, żeby jego kwestie zapisywać w oryginalnym brzmieniu. Chyba się cofnę do początku opowieści i poprawię wszystkie, ale to będzie mrówcza praca.
Czy uda się spotkać panią Zdzichową? Wątpię, ona jakoś nie lubi się udzielać towarzysko, ale podsunęliście mi pewien pomysł. Czy ktoś pamięta porucznika Columbo? O jego żonie słychać było w każdym odcinku, a nikt jej przecież nie widział. Co się tyczy pani Kujawiakowej, to już wyłącznie od niej zależy, czy się w okolicy naszych oleandrów pojawi. Powiem, że byłoby fajnie, bo to bardzo sympatyczna i kulturalna osoba jest. Wyjątkowo wrażliwa i... piękna.
Pani ItuiTam, swojsko-polsko-warszawsko, to ja mam z Krzywym na co dzień, ale dopiero od niedawna wpadłem na pomysł, żeby jego kwestie zapisywać w oryginalnym brzmieniu. Chyba się cofnę do początku opowieści i poprawię wszystkie, ale to będzie mrówcza praca.
kurna po piersze
chcem pisać wiersze
po kurna drugie
zawsze mam w czubie
chcem pisać wiersze
po kurna drugie
zawsze mam w czubie
- anastazja
- Posty: 6176
- Rejestracja: 02 lis 2011, 16:37
- Lokalizacja: Bieszczady
- Płeć:
Re: W Oleandrach /5/ - Ach te baby
Ależ Pan potrafi pisać. Nie wszystko komentuję, ale czasem czytam. Pięknie! Pełna zachwytu biegnę do konkursu - tam Pan zawiśnie w nagrodę! A jakże! Pozdrawiam z zazdrością, ale w tę dobrą stronę.
A ludzie tłoczą się wokół poety i mówią mu: zaśpiewaj znowu, a to znaczy: niech nowe cierpienia umęczą twą duszę."
(S. Kierkegaard, "Albo,albo"
(S. Kierkegaard, "Albo,albo"
- zdzichu
- Posty: 565
- Rejestracja: 06 lip 2013, 0:06
- Lokalizacja: parking pod supermarketem
Re: W Oleandrach /5/ - Ach te baby
Pani Anastazjo! Proszę mnie nie zawstydzać, bo się zaczerwieniłem aż po czubek łysiny.
kurna po piersze
chcem pisać wiersze
po kurna drugie
zawsze mam w czubie
chcem pisać wiersze
po kurna drugie
zawsze mam w czubie
-
- Posty: 130
- Rejestracja: 19 cze 2014, 21:17
- Lokalizacja: Gród Kraka
Re: W Oleandrach /5/ - Ach te baby
Szczerze powiem, że jak nie lubię w tekstach wulgaryzmów, to nie wyobrażam sobie pana opowiadań bez nich, byle nie przesadzić
Po każdym dniu trzeba postawić kropkę, przewrócić kartkę i zacząć na nowo...
/Phil Bosmans/
/Phil Bosmans/
- zdzichu
- Posty: 565
- Rejestracja: 06 lip 2013, 0:06
- Lokalizacja: parking pod supermarketem
Re: W Oleandrach /5/ - Ach te baby
I tu się z panią zgadzam.grafomanka pisze:byle nie przesadzić
Na szczęście nie zajmuję się ogrodnictwem, ani inną działalnością związaną z uprawą roślin, więc przesadzanie jest mi absolutnie obce. Gdyby o przekładanie chodziło, to może mógłbym kasę z jednej kieszeni do drugiej, ale to też jest absolutnie niemożliwe. Po pierwsze nie mam kasy, po drugie zaś, gdybym ją miał, nie włożyłbym za nic do kieszeni. A to ze względu na dziury...
kurna po piersze
chcem pisać wiersze
po kurna drugie
zawsze mam w czubie
chcem pisać wiersze
po kurna drugie
zawsze mam w czubie