Rozszczepienie (tytuł roboczy) cz.1.
-
- Posty: 833
- Rejestracja: 11 mar 2012, 12:41
Rozszczepienie (tytuł roboczy) cz.1.
- Co to za dźwięk?
- Buchnęło z pieca, jest w drugim pomieszczeniu – opowiedziała, poprawiając czarną mini.
- Na pewno? Pokaż mi ten piec – zażądał stanowczym tonem, szukając zrozumienia w oczach Magdy. Stała obok niego, w czarnym płaszczu, zapięta po sama szyję. – Skontroluję to – powiedział, kiedy rozpinała guziki.
Marek i około pięćdziesięcioletnia, dosyć zadbana Cyganka, zniknęli w wąskim korytarzu. Magda usiadła na krześle. W piwnicy wyścielonej tandetnymi dywanami panował półmrok. Buraczkowe zasłony ozdabiały dwa miniaturowe okna, a światła czerwonych lamp padały na grube łańcuchy umocowane do sufitu i półki z wibratorami rozmaitych rozmiarów. Spojrzała na szklaną popielniczkę wypełnioną po brzegi niedopałkami. Stary, wiszący zegar wybijał trzynastą. Przed godziną dowiedziała się, gdzie Marek ją zabierze i zgodziła się. Nie do końca wiedziała, dlaczego. Z ciekawości? Bo go kochała? Chciała widzieć jeszcze mniejsze i bardziej bezbronne zwierzątko, niż to, które znała, kiedy związywała je w domu, polewała woskiem i gryzła? Nie chciała się nad tym zastanawiać. Odkąd Marek pojawił się w jej życiu, świat zaczął nabierać kolorów, nie składał się tylko z nudnej pracy w szkole. Nie była już tylko panią profesor historii, członkinią szachowego klubu i starą panna, którą kilka miesięcy przed ślubem opuścił narzeczony. Stała się kochanką jednego z najbardziej poważanych przedsiębiorców w regionie, z którym zaczęła podróżować, wychodzić na koncerty lub na obiady do restauracji.
Kiedy była dzieckiem, marzyła by zostać aktorką - zmieniać twarz, udawać i bawić się. Niestety była zbyt słaba psychicznie, aby przeciwstawić się rodzinie z nauczycielskimi korzeniami. W domu jej rodziców panował intelektualny nastrój. Dyskutowano o historii, polityce, filozofii. Owszem, chodzono nie tylko do szachowego klubu, ale również do teatru. Jednak ojciec Magdy uważał aktorki za lafiryndy i nie przeżyłby ani jednego dnia ze świadomością, ze jego jedyna córka została jedną z nich. Nie została, jak również nie wyszła za mąż za Piotra, przystojnego doktoranta i jeszcze długo po jego odejściu czuła wyśmiewaczy wzrok sąsiadek na swoich plecach. Wszystko było do dupy i nie bała się sama tego powiedzieć, kiedy spoglądała w lustrze na zmęczoną niespełnieniem twarz. Pragnęła miłości, ot zwyczajnie, jak pragnie miłości rozumna i delikatna kobieta, spędzająca wieczory przy otwartej butelce wina.
Marek z Cyganką usiedli naprzeciwko niej. Wszystko wskazywało na to, ze piec nie był żadnym wymysłem i buchał, co jakiś czas.
- Czego chcecie się napić?- doświadczona matrona zapaliła papierosa.
- Piwa – Magda niezręcznie zakaszlała, kiedy Cyganka otwierała lodówkę. Marek zaciągnął się jointem, a następnie podał go swojej dziewczynie, szepcząc.
- Jeśli zapyta się gdzie pracujesz, wymyśl sobie coś. Ja jestem fotografem i mam na imię Marcin.
Spojrzała mu głęboko w oczy. Jeszcze przez chwilę poznawała ukochanego, który pewnego październikowego popołudnia szarmancko zaczepił ją w parku i oczarował, ale gdy tylko zaczęła ubierać się w gorset, na deskach sceny leżał obcy mężczyzna w masce, przykuty do łańcuchów.
Otrzymywała instrukcje. Założyć rękawiczki, podać mężczyźnie proszek do nosa. Ostrożnie. Do jednej dziurki, potem do drugiej. I kolejny raz do pierwszej dziurki, a następnie wsadzić mu do tyłka palec, po rozluźnieniu odbytu, dwa. Użyć wibratora, a na koniec założyć sobie sztucznego penisa i gwałcić.
Wszystko działo się powoli. Przyduszone światła rzucały blask na jej gładkie uda, ocierające się o kolana mężczyzny.
- Jak to czujesz? Tak samo jak ja, kiedy we mnie wchodzisz? – zapytała podniecona. Maska przytaknęła, a Cyganka, przyglądająca się wszystkiemu z bliska, wyszła z pomieszczenia, zasuwając za sobą parawan.
***
- Kocham cię myszko, byłaś cudowna – Marek wrzucił czwarty bieg. Spieszyli się. Była niedziela, rodzice Magdy czekali na młodych z podwieczorkiem.
- Nie wiem czy jestem w stanie ich odwiedzić, jestem jeszcze upalona, ty zresztą też, nie powinieneś w ogóle prowadzić.
- A ty mnie gwałcić.
- Świnia! Zawieź mnie do domu, muszę pozbierać myśli.
- Mogłaś powiedzieć, ze tego nie chcesz.
- Chciałam. Coś ty we mnie obudził? – podniosła glos.
- Madziu, kociaku, uspokój się, nie musimy tego nigdy powtarzać, nie będę cię do niczego zmuszać.
- Dobrze.
cdn. jesli nie zostane zlinczowana;)
- Buchnęło z pieca, jest w drugim pomieszczeniu – opowiedziała, poprawiając czarną mini.
- Na pewno? Pokaż mi ten piec – zażądał stanowczym tonem, szukając zrozumienia w oczach Magdy. Stała obok niego, w czarnym płaszczu, zapięta po sama szyję. – Skontroluję to – powiedział, kiedy rozpinała guziki.
Marek i około pięćdziesięcioletnia, dosyć zadbana Cyganka, zniknęli w wąskim korytarzu. Magda usiadła na krześle. W piwnicy wyścielonej tandetnymi dywanami panował półmrok. Buraczkowe zasłony ozdabiały dwa miniaturowe okna, a światła czerwonych lamp padały na grube łańcuchy umocowane do sufitu i półki z wibratorami rozmaitych rozmiarów. Spojrzała na szklaną popielniczkę wypełnioną po brzegi niedopałkami. Stary, wiszący zegar wybijał trzynastą. Przed godziną dowiedziała się, gdzie Marek ją zabierze i zgodziła się. Nie do końca wiedziała, dlaczego. Z ciekawości? Bo go kochała? Chciała widzieć jeszcze mniejsze i bardziej bezbronne zwierzątko, niż to, które znała, kiedy związywała je w domu, polewała woskiem i gryzła? Nie chciała się nad tym zastanawiać. Odkąd Marek pojawił się w jej życiu, świat zaczął nabierać kolorów, nie składał się tylko z nudnej pracy w szkole. Nie była już tylko panią profesor historii, członkinią szachowego klubu i starą panna, którą kilka miesięcy przed ślubem opuścił narzeczony. Stała się kochanką jednego z najbardziej poważanych przedsiębiorców w regionie, z którym zaczęła podróżować, wychodzić na koncerty lub na obiady do restauracji.
Kiedy była dzieckiem, marzyła by zostać aktorką - zmieniać twarz, udawać i bawić się. Niestety była zbyt słaba psychicznie, aby przeciwstawić się rodzinie z nauczycielskimi korzeniami. W domu jej rodziców panował intelektualny nastrój. Dyskutowano o historii, polityce, filozofii. Owszem, chodzono nie tylko do szachowego klubu, ale również do teatru. Jednak ojciec Magdy uważał aktorki za lafiryndy i nie przeżyłby ani jednego dnia ze świadomością, ze jego jedyna córka została jedną z nich. Nie została, jak również nie wyszła za mąż za Piotra, przystojnego doktoranta i jeszcze długo po jego odejściu czuła wyśmiewaczy wzrok sąsiadek na swoich plecach. Wszystko było do dupy i nie bała się sama tego powiedzieć, kiedy spoglądała w lustrze na zmęczoną niespełnieniem twarz. Pragnęła miłości, ot zwyczajnie, jak pragnie miłości rozumna i delikatna kobieta, spędzająca wieczory przy otwartej butelce wina.
Marek z Cyganką usiedli naprzeciwko niej. Wszystko wskazywało na to, ze piec nie był żadnym wymysłem i buchał, co jakiś czas.
- Czego chcecie się napić?- doświadczona matrona zapaliła papierosa.
- Piwa – Magda niezręcznie zakaszlała, kiedy Cyganka otwierała lodówkę. Marek zaciągnął się jointem, a następnie podał go swojej dziewczynie, szepcząc.
- Jeśli zapyta się gdzie pracujesz, wymyśl sobie coś. Ja jestem fotografem i mam na imię Marcin.
Spojrzała mu głęboko w oczy. Jeszcze przez chwilę poznawała ukochanego, który pewnego październikowego popołudnia szarmancko zaczepił ją w parku i oczarował, ale gdy tylko zaczęła ubierać się w gorset, na deskach sceny leżał obcy mężczyzna w masce, przykuty do łańcuchów.
Otrzymywała instrukcje. Założyć rękawiczki, podać mężczyźnie proszek do nosa. Ostrożnie. Do jednej dziurki, potem do drugiej. I kolejny raz do pierwszej dziurki, a następnie wsadzić mu do tyłka palec, po rozluźnieniu odbytu, dwa. Użyć wibratora, a na koniec założyć sobie sztucznego penisa i gwałcić.
Wszystko działo się powoli. Przyduszone światła rzucały blask na jej gładkie uda, ocierające się o kolana mężczyzny.
- Jak to czujesz? Tak samo jak ja, kiedy we mnie wchodzisz? – zapytała podniecona. Maska przytaknęła, a Cyganka, przyglądająca się wszystkiemu z bliska, wyszła z pomieszczenia, zasuwając za sobą parawan.
***
- Kocham cię myszko, byłaś cudowna – Marek wrzucił czwarty bieg. Spieszyli się. Była niedziela, rodzice Magdy czekali na młodych z podwieczorkiem.
- Nie wiem czy jestem w stanie ich odwiedzić, jestem jeszcze upalona, ty zresztą też, nie powinieneś w ogóle prowadzić.
- A ty mnie gwałcić.
- Świnia! Zawieź mnie do domu, muszę pozbierać myśli.
- Mogłaś powiedzieć, ze tego nie chcesz.
- Chciałam. Coś ty we mnie obudził? – podniosła glos.
- Madziu, kociaku, uspokój się, nie musimy tego nigdy powtarzać, nie będę cię do niczego zmuszać.
- Dobrze.
cdn. jesli nie zostane zlinczowana;)
Re: Rozszczepienie (tytuł roboczy) cz.1.
.
Ostatnio zmieniony 25 lis 2016, 14:25 przez karolek, łącznie zmieniany 1 raz.
-
- Posty: 833
- Rejestracja: 11 mar 2012, 12:41
Re: Rozszczepienie (tytuł roboczy) cz.1.
Karolku, nie musisz sie obawiac, nie demoralizujesz mnie;)Tu bardziej potem chcialam psychologicznie pociagnac opowiadanie, ze szczypta jakiejs orgii:) Masz racje, moze warto jeszcze podrasowac opis pozadania, bedzie bardziej wiarygodnie.
Dziekuje za lekture.
Pozdrawiam,
A.
Dziekuje za lekture.
Pozdrawiam,
A.
- skaranie boskie
- Administrator
- Posty: 13037
- Rejestracja: 29 paź 2011, 0:50
- Lokalizacja: wieś
Re: Rozszczepienie (tytuł roboczy) cz.1.
Ki czort to?Adela pisze:czuła wyśmiewaczy wzrok sąsiadek
Chyba coś nie tak.Adela pisze:spoglądała w lustrze na zmęczoną niespełnieniem twarz.
Może spoglądała na zmęczoną niespełnieniem twarz w lustrze, albo w lustro, na zmęczoną niespełnieniem twarz?
Liczę na ciąg dalszy, niezależnie od podrasowania.Adela pisze:cdn. jesli nie zostane zlinczowana;)
A jeśli ma nastąpić, zapraszam do działu z prozą w odcinkach.



PS. Do linczu nie dopuścimy

Kloszard to nie zawód...
To pasja, styl życia, realizacja marzeń z dzieciństwa.
_____________________________________________________________________________
E-mail
skaranieboskie@osme-pietro.pl
To pasja, styl życia, realizacja marzeń z dzieciństwa.
_____________________________________________________________________________
skaranieboskie@osme-pietro.pl
-
- Posty: 833
- Rejestracja: 11 mar 2012, 12:41
Re: Rozszczepienie (tytuł roboczy) cz.1.
Skaranku, dziekuje za uwagi, skorzystam, jak tylko dostane sie do komputera ze sprawna klawiatura z polskimi znakami;)
Great, ze do linczu nie dojdzie;)
Pozdrawiam serdecznie,
A.
Great, ze do linczu nie dojdzie;)
Pozdrawiam serdecznie,
A.
- zdzichu
- Posty: 565
- Rejestracja: 06 lip 2013, 0:06
- Lokalizacja: parking pod supermarketem
Re: Rozszczepienie (tytuł roboczy) cz.1.
To bardzo rozwiązły tekst, pani Adelo. Czytałem go chłopakom i chyba pani nie uwierzy. Tak, podobało się i chcą więcej. Przyznam szczerze, że widziałem, jak się ślinili i widziałem też rozczarowanie w ich oczach, kiedy dobrnąłem do końca. A czytałem powoli, bo jakoś tak mi się dziwnie usta pociły...
kurna po piersze
chcem pisać wiersze
po kurna drugie
zawsze mam w czubie
chcem pisać wiersze
po kurna drugie
zawsze mam w czubie
-
- Posty: 833
- Rejestracja: 11 mar 2012, 12:41
Re: Rozszczepienie (tytuł roboczy) cz.1.
Zdzichu, bardzo mi milo, ze wstapiles/wstapiliscie w moje rozwiazle progi:)
Ano, trzeba czytac powoli;)
Pozdrawiam serdecznie,
A.
Ano, trzeba czytac powoli;)
Pozdrawiam serdecznie,
A.
- Miladora
- Posty: 5496
- Rejestracja: 01 lis 2011, 18:20
- Lokalizacja: Kraków
- Płeć:
Re: Rozszczepienie (tytuł roboczy) cz.1.
Jak dla mnie, Adelko, tekst do sporego dopracowania.
Bo i całe mnóstwo takich samych, rymujących się w dodatku form gramatycznych, sporo powtórzeń, niewłaściwie użyte słowa, no i braki interpunkcyjne.
A także niespójnie nakreślony obraz bohaterki.
Odnoszę wrażenie, że pisałaś to „jak leci” i bez sprawdzenia, co z tego wynikło.
Z tych względów tekst absolutnie mnie nie porwał.
Stać Cię na znacznie więcej.


Bo i całe mnóstwo takich samych, rymujących się w dodatku form gramatycznych, sporo powtórzeń, niewłaściwie użyte słowa, no i braki interpunkcyjne.
A także niespójnie nakreślony obraz bohaterki.
Odnoszę wrażenie, że pisałaś to „jak leci” i bez sprawdzenia, co z tego wynikło.
Z tych względów tekst absolutnie mnie nie porwał.
Stać Cię na znacznie więcej.


Zawsze tkwi we mnie coś,
co nie przestaje się uśmiechać.
(Romain Gary - Obietnica poranka)
co nie przestaje się uśmiechać.
(Romain Gary - Obietnica poranka)
-
- Posty: 833
- Rejestracja: 11 mar 2012, 12:41
Re: Rozszczepienie (tytuł roboczy) cz.1.
Miladoro, dziękuję za lekturę i krytykę. Z pewnością tekst wymaga poprawek, muszę pomyśleć.
Pozdrawiam,
A.
Pozdrawiam,
A.
- coobus
- Posty: 3982
- Rejestracja: 14 kwie 2012, 21:21
Re: Rozszczepienie (tytuł roboczy) cz.1.
Nie zostałaś zlinczowana, jak widać. Zaciekawiłaś. Pozostawię ocenę na potem, gdy poznam całość. Dla mnie jeszcze za wcześnie. Na razie uczucia mieszane. Ale nie jest źle. Jestem w stanie polubić Twoje pisanie 

” Intuicyjny umysł jest świętym darem, a racjonalny umysł - jego wiernym sługą." - Albert Einstein