rówieśniczko rozmawiającego
z ptakami
dla którego róże zrezygnowały
z kolców
Weridiano - tak odmienna od
antycznej Diany i
słowiańskiej Dziewanny
pątniczko i rekluzo
dobrowolnie zamurowana
trzydzieści lat
czy nigdy nie chciałaś zejść z tej
ścieżki
viridis
-
- Posty: 5630
- Rejestracja: 01 lis 2011, 23:09
Re: viridis
tego się akurat już nie dowiemy...Lucile pisze:czy nigdy nie chciałaś zejść z tej
ścieżki
Widziałem te róże, mają jednak kolce, chociaż
rzeczywiście dość rachityczne, mi ten wiersz,
szczerze mówiąc, bardziej przywołał na myśl
Dzwonnika z Notre Dame...
Pozdrawiam
- Lucile
- Moderator
- Posty: 2484
- Rejestracja: 23 wrz 2014, 0:12
- Płeć:
Re: viridis
Dobry wieczór Alku,
a to ładne skojarzenie z Dzwonnikiem z Notre Dame. Istotnie i tam mamy postać rekluzy - pustelnicy Guduli, matki Esmeraldy, która po jej uprowadzeniu kazała się zamurować w piwnicy domu przy placu Greve, skąd zresztą jej złorzeczyła, nie wiedząc, że przeklina swoją córkę. Wiktor Hugo przedstawił w swojej powieści Paryż w XV wieku, a ja jednak odnoszę się do znacznie wcześniejszych wydarzeń (historycznych) z przełomu XII/XIII wieku i to we Włoszech. Tak to już mam, że lubię sobie "buszować" po historii, a ponieważ interesują mnie "różniaste" wydarzenia i postaci, to tworzy mi się coś w rodzaju wierszowanego cyklu o tym i owym, a raczej o postaciach, które aktualnie robią na mnie wrażenie. W tym wierszu padło na Weridianę, bowiem od dawna zafascynowana jestem niezwykłymi kobietami - na przestrzeni wieków. Zazwyczaj te moje bohaterki są, dobrze urodzone, jednak to nie ja je dobieram według tego klucza, czy w nich przebieram, ale źródła historyczne nic, albo niezwykle rzadko mówią nam o osobach niskiej konduity. Chociaż, jak nas naucza Biblia Starego i Nowego Testamentu, maluczcy będą wywyższeni, a ostatni pierwszymi. Tak więc, "moja" Wiridiana (łacińskie viridis - świeża, zielona) przyszła na świat w Toskanii, w zamożnej arystokratycznej rodzinie. Ten jej status społeczny zapewne pozwolił jej na realizację swoich planów i marzeń. Odbyła pielgrzymkę (co i dzisiaj jest wyczynem) do sanktuarium św. Jakuba w hiszpańskiej Compostelli i prawdopodobnie tam, u grobu świętego postanowiła zostać nie tylko pątniczką, ale na resztę swojego życia pustelnicą. Po powrocie w rodzinnym Castelflorentino (jak piękna nazwa) kazała się zamurować w wybudowanym w tym celu pomieszczeniu. zgodnie z jej wskazówkami pozostawiono tylko maleńkie okienko, przez które podawano jej chleb i wodę. Ta jej dobrowolna izolacja nie była równoznaczna w odcięciem się od innych ludzi. Tłumnie przychodzili do niej ludzie prosząc o modlitwę i duchowe wsparcie. w 1221 roku odwiedził ją także św. Franciszek z Asyżu. Po przeszło 30 latach zamknięcia, zmarła w aurze świętości.
No cóż średniowiecze, więc nie zająknę się nawet o kwestiach higieny itp. Pozostanę w tej wzniosłej sferze duchowej.
Rozmyślając o tak dziwnym sposobie życia (jeszcze raz - średniowiecze - wiec znowu nie tak dziwnym) przyszła mi do głowy taka analogia; otrzymała imię Weridiana - jakby złożone z dwóch członów, viridis, o czym już wspomniałam i Diana - rzymska bogini łowów i świata przyrody; gór, lasów, gajów, źródeł leczniczych itp. Potem przypomniałam sobie, że nasz znakomity kronikarz Długosz tę rzymską Dianę utożsamił z naszą słowiańską Dziewanną - związaną również ściśle z życiem i roślinnością. Do dzisiaj przecież, w niektórych regionach naszego kraju, przetrwał obrzęd maika. Odnalazłam w tym imieniu Weridiana taki dualizm i od razu pomyślałam o "oboczności" Kora - Persefona, a więc jakby dwa oblicza - życie i śmierć. I to właśnie mnie zainspirowało.
Przepraszam, wiem, przydługie są te moje wyjaśnienia, ale skoro wstąpiłeś na moją "półeczkę" - to masz
Serdecznie pozdrawiam
Lucile
a to ładne skojarzenie z Dzwonnikiem z Notre Dame. Istotnie i tam mamy postać rekluzy - pustelnicy Guduli, matki Esmeraldy, która po jej uprowadzeniu kazała się zamurować w piwnicy domu przy placu Greve, skąd zresztą jej złorzeczyła, nie wiedząc, że przeklina swoją córkę. Wiktor Hugo przedstawił w swojej powieści Paryż w XV wieku, a ja jednak odnoszę się do znacznie wcześniejszych wydarzeń (historycznych) z przełomu XII/XIII wieku i to we Włoszech. Tak to już mam, że lubię sobie "buszować" po historii, a ponieważ interesują mnie "różniaste" wydarzenia i postaci, to tworzy mi się coś w rodzaju wierszowanego cyklu o tym i owym, a raczej o postaciach, które aktualnie robią na mnie wrażenie. W tym wierszu padło na Weridianę, bowiem od dawna zafascynowana jestem niezwykłymi kobietami - na przestrzeni wieków. Zazwyczaj te moje bohaterki są, dobrze urodzone, jednak to nie ja je dobieram według tego klucza, czy w nich przebieram, ale źródła historyczne nic, albo niezwykle rzadko mówią nam o osobach niskiej konduity. Chociaż, jak nas naucza Biblia Starego i Nowego Testamentu, maluczcy będą wywyższeni, a ostatni pierwszymi. Tak więc, "moja" Wiridiana (łacińskie viridis - świeża, zielona) przyszła na świat w Toskanii, w zamożnej arystokratycznej rodzinie. Ten jej status społeczny zapewne pozwolił jej na realizację swoich planów i marzeń. Odbyła pielgrzymkę (co i dzisiaj jest wyczynem) do sanktuarium św. Jakuba w hiszpańskiej Compostelli i prawdopodobnie tam, u grobu świętego postanowiła zostać nie tylko pątniczką, ale na resztę swojego życia pustelnicą. Po powrocie w rodzinnym Castelflorentino (jak piękna nazwa) kazała się zamurować w wybudowanym w tym celu pomieszczeniu. zgodnie z jej wskazówkami pozostawiono tylko maleńkie okienko, przez które podawano jej chleb i wodę. Ta jej dobrowolna izolacja nie była równoznaczna w odcięciem się od innych ludzi. Tłumnie przychodzili do niej ludzie prosząc o modlitwę i duchowe wsparcie. w 1221 roku odwiedził ją także św. Franciszek z Asyżu. Po przeszło 30 latach zamknięcia, zmarła w aurze świętości.
No cóż średniowiecze, więc nie zająknę się nawet o kwestiach higieny itp. Pozostanę w tej wzniosłej sferze duchowej.
Rozmyślając o tak dziwnym sposobie życia (jeszcze raz - średniowiecze - wiec znowu nie tak dziwnym) przyszła mi do głowy taka analogia; otrzymała imię Weridiana - jakby złożone z dwóch członów, viridis, o czym już wspomniałam i Diana - rzymska bogini łowów i świata przyrody; gór, lasów, gajów, źródeł leczniczych itp. Potem przypomniałam sobie, że nasz znakomity kronikarz Długosz tę rzymską Dianę utożsamił z naszą słowiańską Dziewanną - związaną również ściśle z życiem i roślinnością. Do dzisiaj przecież, w niektórych regionach naszego kraju, przetrwał obrzęd maika. Odnalazłam w tym imieniu Weridiana taki dualizm i od razu pomyślałam o "oboczności" Kora - Persefona, a więc jakby dwa oblicza - życie i śmierć. I to właśnie mnie zainspirowało.
Przepraszam, wiem, przydługie są te moje wyjaśnienia, ale skoro wstąpiłeś na moją "półeczkę" - to masz

Serdecznie pozdrawiam

Lucile

-
- Posty: 5630
- Rejestracja: 01 lis 2011, 23:09
Re: viridis
Obiło mi się trochę o uszy, ale niektóre rzeczy to dla mnie nowość,
bardzo ciekawe relacje wyłapałaś...
Dzięki za szczegółowe wyjaśnienia Lucile,
Pozdrawiam
bardzo ciekawe relacje wyłapałaś...
Dzięki za szczegółowe wyjaśnienia Lucile,
Pozdrawiam

- eka
- Moderator
- Posty: 10470
- Rejestracja: 30 mar 2014, 10:59
Re: viridis
Pewnie też rozmawiała z ptakami przez mur. Świeża, zielona dusza.
Taka epoka skrajności. Uniesienia, mistycyzm, umartwienia.
A Szymon Słupnik? Jak oni to znosili.
Buszuj, buszuj w gęstwie historii Lucile, sobie i nam na wielki pożytek.

Taka epoka skrajności. Uniesienia, mistycyzm, umartwienia.
A Szymon Słupnik? Jak oni to znosili.
Buszuj, buszuj w gęstwie historii Lucile, sobie i nam na wielki pożytek.

- Lucile
- Moderator
- Posty: 2484
- Rejestracja: 23 wrz 2014, 0:12
- Płeć:
Re: viridis
Eka, bardzo dziękuję za tak miłe słowa
Tym bardziej zobowiązują do dogłębnego "buszowania"
Chodzi mi po głowie taki cykl wierszy; swoisty, refleksyjny komentarz do rożnych - raczej mniej znanych - historycznych postaci.
Alku, Tobie również dziękuję, że zechciałeś pochylić się nad tym tekstem
Serdeczności slę
Lucile



Tym bardziej zobowiązują do dogłębnego "buszowania"

Chodzi mi po głowie taki cykl wierszy; swoisty, refleksyjny komentarz do rożnych - raczej mniej znanych - historycznych postaci.
Alku, Tobie również dziękuję, że zechciałeś pochylić się nad tym tekstem



Serdeczności slę
Lucile