W Oleandrach /11/ - Marnotrawstwo
Moderatorzy: skaranie boskie, Gorgiasz
- zdzichu
- Posty: 565
- Rejestracja: 06 lip 2013, 0:06
- Lokalizacja: parking pod supermarketem
W Oleandrach /11/ - Marnotrawstwo
od początku
w poprzednim odcinku
Zima rozłożyła całe życie towarzyskie na łopatki.
Bite trzy tygodnie byczyłem się w wyrku, powalony – wstyd się przyznać – świnką. W moim wieku! Ba, żeby tylko świnka, to pewnie nie byłoby co wspominać, ale jak poszedłem do konowała z takim zapuchniętym podgardlem, to mnie migiem do wyra pogonił.
- To nie żarty, panie Zdzisławie – powiedział. – W pana wieku zawsze są powikłania. Może to zabrzmi nieciekawie, ale życzę panu, żeby to było tylko zapalenie jąder.
No i wykrakał. Podobno mogło być opon mózgowych, ale miałem fart. Mocno powiedziane, kurwa mać. Niby fart, a wycieczka do kibla zajmowała mi godzinę. Każdy mężczyzna zrozumie, co to za paskudna dolegliwość, bo człowiek tak się czuje, jakby go ktoś bez przerwy kopał w jaja. I do tego gorączka taka, że bierz i smołę gotuj. Nie pamiętam, ale podobno każdego dnia, w majakach, dyktowałem testament. Zabawne, kurwa. Jakbym miał co dzielić.
Ale mniejsza o chorobę. Była, minęła, a życie toczy się dalej. Zwłaszcza w naszych Oleandrach. Dziś słonko przygrzewało całkiem wiosennie, więc odważyłem się wyprowadzić swoje ledwo ozdrowiałe członki na naszą ławeczkę. Kilka łyków zbawiennej wisienki dokonało cudu. Jestem już zdrów, jak całkiem duża ryba. Nawet trochę sobie popracowałem na parkingu. Po trzech tygodniach leżakowania, ruch mi dobrze robi.
Od chłopaków dowiedziałem się, że już drugi tydzień nie ma pani Janeczki. Ma zwolnienie na dzieciaka. Jego, dla odmiany, dopadła grypa. Poza tym cały świat pozostaje na swoim miejscu.
- A jak wam minął ten smutny okres? – zagadnąłem kolegów.
- Nie nudzilim się – odparł Krzywy. – Kujawiak tu był ze cztery razy. Żebyś widział, jaką scenę odpierdolił Grażynie…
- O! A co tu się działo?
- Bankier niech ci opowie, bo mie zara chuj strzeli. Jak dorwę tego palanta, to go chyba na pal wbiję żywcem. Takiego zboka to się, kurwa, powinno wieszać jeszcze przed urodzeniem.
- Co racja, to racja – wtrącił Bankier. – On powinien stanowić wyjątek od ustawy antyaborcyjnej.
- Powiecie wreszcie, co nawywijał?
- A co miał, kurwa, nawywijać? – kontynuował. – To chyba w tamtą sobotę było, albo w niedzielę. Nie pamiętam dokładnie. Siedziały sobie kobiety spokojnie przy stoliku, piły kawę i plotkowały. Jak to baby. Ruch był niewielki, czasem Janeczka odeszła, żeby obsłużyć klienta. Było miło i spokojnie, póki, zupełnie nie wiadomo skąd, nie pojawiła się ta żywa menda. Stanął przy nich i zaczął swoje teksty.
- Co takiego nagadał, że aż was obu nosi?
- Co nagadał? Połowy już nie pamiętam. Ale tej drugiej wystarczy, żeby go za jaja powiesić. Najpierw zaczął od wyzywania Grażyny od szmat, kurew, suk i tym podobnych panienek. Janeczce też się dostało. Na szczęście pan Janek przerwał mu słowotok. Powiedział mu coś do słuchu, ale poskutkowało tylko na krótką chwilę. Potem wyskoczył z jakimiś obrazkami. Nie wiedzieliśmy skąd to miał, ale wyciągnął zza pazuchy plik zmiętych kartek z jakimiś obrazkami. Potem zaczął krzyczeć, że tej suce odbierze dziecko, że jest zboczona i nie może wychowywać małolata i takie tam pierdoły.
- A co to były za obrazki?
- Pomału, Literat. Dojdziemy i do obrazków.
- Gołych facetów namalowanych ołówkiem przyniósł. Chyba z dziesięć sztuk – przerwał Krzywy. – O zobacz! – Wyjął z kieszeni pomiętą kartkę. Rzeczywiście przedstawiała męski akt.
- A skąd on to wziął i jaki to ma związek z Grażyną? – spytałem zaskoczony.
Obaj spojrzeli po sobie, po czym Bankier podjął opowieść.
- Widać, żeś długo chorował, bo ci się myślenie spowolniło, Zdzichu. On to wyszperał w necie.
- A skąd on miał dostęp do neta?
- Okazuje się, że przytęp pierdolony u mamusi mieszka. Mamusia rencistka. Biedna, ale…
- A to skurwiel! Przed nami gra menela, a wyzyskuje starą matkę – moje zdumienie nieuchronnie osiągało zenit. – Ale dalej nie jarzę, co do tego miały męskie akty i Grażyna.
- Wyobraź sobie, ona maluje. A oprócz tego, że maluje, prowadzi jakąś szkółkę malarską, czy graficzną. Mają swoją stronkę w sieci i sporo prac tam zamieszczają. Znaczy nie wiem co to jest tak do końca, ale Grażyna obiecała przyjść w weekend i opowiedzieć, więc jeszcze wszystko przed nami. No i wyobraź sobie, ten chuj na kaczych łapach wykrzykiwał na cały parking, że taka zboczona baba nie może wychowywać dziecka, że on z tym pójdzie do sądu, że do prokuratury zapoda tę całą szkółkę za deprawację nieletnich. Masakra! Ona tylko patrzyła z politowaniem, jakby miała zamiar powiedzieć – spójrz na siebie niedojdo, kto zechce z tobą poważnie rozmawiać?
- Ale to bez sensu. Przecież każdy prokurator, czy sędzia wyrzuci go za drzwi z takimi rewelacjami, jeśli przy okazji nie wyśmieje.
- Też tak myślałem, ale okazuje się, że on już przetestował swoje rewelacje na jakiejś pojebanej babie, która się mieni psychologiem rodzinnym. Ty wiesz, co ona powiedziała?
Zrobiłem głupią minę, bo skąd niby miałbym wiedzieć.
- No pomyśl. Taka nawiedzona, stara flądra z jakiegoś ośrodka pomocy rodzinie, czy coś w tym stylu, stwierdziła, że nikt normalny nie rysuje takich obrazków. A stąd już tylko krok do odebrania praw do dziecka, że nie wspomnę o jakiejś obrazie uczuć, czy innej pornografii. Pamiętaj, że żyjemy w nawiedzonym kraju.
- Nawiedzonym tak, ale bez przesady, do kurwy nędzy – próbowałem oponować.
- Tak? A niejaką Nieznalską pamiętasz? Dostała wyrok za jednego kutasa.
- Bo wy ni chuj nie rozumiecie – przerwał Krzywy. – Krzyżować to można całego faceta. To się nazywa spełnianiem proroctwa. A jak ukrzyżujesz ino kawałek, to obraza uczuć. I nic dziwnego. Jakby kto pizdę ukrzyżował, to ja, moje uczucia znaczy, też by się obraziły. Przecież to marnotrawstwo.
- Święte słowa, Krzywy. Marnotrawstwo – dodałem z uśmiechem. - Co innego, jakby wbić taką na pal… A w ogóle to na pohybel wszelkim oprawcom! – dodałem napełniając kubek. – I oszołomom też.
- Na pohybel! – potwierdzali ochoczo, kolejno spełniając toast.
cdn.
w poprzednim odcinku
Zima rozłożyła całe życie towarzyskie na łopatki.
Bite trzy tygodnie byczyłem się w wyrku, powalony – wstyd się przyznać – świnką. W moim wieku! Ba, żeby tylko świnka, to pewnie nie byłoby co wspominać, ale jak poszedłem do konowała z takim zapuchniętym podgardlem, to mnie migiem do wyra pogonił.
- To nie żarty, panie Zdzisławie – powiedział. – W pana wieku zawsze są powikłania. Może to zabrzmi nieciekawie, ale życzę panu, żeby to było tylko zapalenie jąder.
No i wykrakał. Podobno mogło być opon mózgowych, ale miałem fart. Mocno powiedziane, kurwa mać. Niby fart, a wycieczka do kibla zajmowała mi godzinę. Każdy mężczyzna zrozumie, co to za paskudna dolegliwość, bo człowiek tak się czuje, jakby go ktoś bez przerwy kopał w jaja. I do tego gorączka taka, że bierz i smołę gotuj. Nie pamiętam, ale podobno każdego dnia, w majakach, dyktowałem testament. Zabawne, kurwa. Jakbym miał co dzielić.
Ale mniejsza o chorobę. Była, minęła, a życie toczy się dalej. Zwłaszcza w naszych Oleandrach. Dziś słonko przygrzewało całkiem wiosennie, więc odważyłem się wyprowadzić swoje ledwo ozdrowiałe członki na naszą ławeczkę. Kilka łyków zbawiennej wisienki dokonało cudu. Jestem już zdrów, jak całkiem duża ryba. Nawet trochę sobie popracowałem na parkingu. Po trzech tygodniach leżakowania, ruch mi dobrze robi.
Od chłopaków dowiedziałem się, że już drugi tydzień nie ma pani Janeczki. Ma zwolnienie na dzieciaka. Jego, dla odmiany, dopadła grypa. Poza tym cały świat pozostaje na swoim miejscu.
- A jak wam minął ten smutny okres? – zagadnąłem kolegów.
- Nie nudzilim się – odparł Krzywy. – Kujawiak tu był ze cztery razy. Żebyś widział, jaką scenę odpierdolił Grażynie…
- O! A co tu się działo?
- Bankier niech ci opowie, bo mie zara chuj strzeli. Jak dorwę tego palanta, to go chyba na pal wbiję żywcem. Takiego zboka to się, kurwa, powinno wieszać jeszcze przed urodzeniem.
- Co racja, to racja – wtrącił Bankier. – On powinien stanowić wyjątek od ustawy antyaborcyjnej.
- Powiecie wreszcie, co nawywijał?
- A co miał, kurwa, nawywijać? – kontynuował. – To chyba w tamtą sobotę było, albo w niedzielę. Nie pamiętam dokładnie. Siedziały sobie kobiety spokojnie przy stoliku, piły kawę i plotkowały. Jak to baby. Ruch był niewielki, czasem Janeczka odeszła, żeby obsłużyć klienta. Było miło i spokojnie, póki, zupełnie nie wiadomo skąd, nie pojawiła się ta żywa menda. Stanął przy nich i zaczął swoje teksty.
- Co takiego nagadał, że aż was obu nosi?
- Co nagadał? Połowy już nie pamiętam. Ale tej drugiej wystarczy, żeby go za jaja powiesić. Najpierw zaczął od wyzywania Grażyny od szmat, kurew, suk i tym podobnych panienek. Janeczce też się dostało. Na szczęście pan Janek przerwał mu słowotok. Powiedział mu coś do słuchu, ale poskutkowało tylko na krótką chwilę. Potem wyskoczył z jakimiś obrazkami. Nie wiedzieliśmy skąd to miał, ale wyciągnął zza pazuchy plik zmiętych kartek z jakimiś obrazkami. Potem zaczął krzyczeć, że tej suce odbierze dziecko, że jest zboczona i nie może wychowywać małolata i takie tam pierdoły.
- A co to były za obrazki?
- Pomału, Literat. Dojdziemy i do obrazków.
- Gołych facetów namalowanych ołówkiem przyniósł. Chyba z dziesięć sztuk – przerwał Krzywy. – O zobacz! – Wyjął z kieszeni pomiętą kartkę. Rzeczywiście przedstawiała męski akt.
- A skąd on to wziął i jaki to ma związek z Grażyną? – spytałem zaskoczony.
Obaj spojrzeli po sobie, po czym Bankier podjął opowieść.
- Widać, żeś długo chorował, bo ci się myślenie spowolniło, Zdzichu. On to wyszperał w necie.
- A skąd on miał dostęp do neta?
- Okazuje się, że przytęp pierdolony u mamusi mieszka. Mamusia rencistka. Biedna, ale…
- A to skurwiel! Przed nami gra menela, a wyzyskuje starą matkę – moje zdumienie nieuchronnie osiągało zenit. – Ale dalej nie jarzę, co do tego miały męskie akty i Grażyna.
- Wyobraź sobie, ona maluje. A oprócz tego, że maluje, prowadzi jakąś szkółkę malarską, czy graficzną. Mają swoją stronkę w sieci i sporo prac tam zamieszczają. Znaczy nie wiem co to jest tak do końca, ale Grażyna obiecała przyjść w weekend i opowiedzieć, więc jeszcze wszystko przed nami. No i wyobraź sobie, ten chuj na kaczych łapach wykrzykiwał na cały parking, że taka zboczona baba nie może wychowywać dziecka, że on z tym pójdzie do sądu, że do prokuratury zapoda tę całą szkółkę za deprawację nieletnich. Masakra! Ona tylko patrzyła z politowaniem, jakby miała zamiar powiedzieć – spójrz na siebie niedojdo, kto zechce z tobą poważnie rozmawiać?
- Ale to bez sensu. Przecież każdy prokurator, czy sędzia wyrzuci go za drzwi z takimi rewelacjami, jeśli przy okazji nie wyśmieje.
- Też tak myślałem, ale okazuje się, że on już przetestował swoje rewelacje na jakiejś pojebanej babie, która się mieni psychologiem rodzinnym. Ty wiesz, co ona powiedziała?
Zrobiłem głupią minę, bo skąd niby miałbym wiedzieć.
- No pomyśl. Taka nawiedzona, stara flądra z jakiegoś ośrodka pomocy rodzinie, czy coś w tym stylu, stwierdziła, że nikt normalny nie rysuje takich obrazków. A stąd już tylko krok do odebrania praw do dziecka, że nie wspomnę o jakiejś obrazie uczuć, czy innej pornografii. Pamiętaj, że żyjemy w nawiedzonym kraju.
- Nawiedzonym tak, ale bez przesady, do kurwy nędzy – próbowałem oponować.
- Tak? A niejaką Nieznalską pamiętasz? Dostała wyrok za jednego kutasa.
- Bo wy ni chuj nie rozumiecie – przerwał Krzywy. – Krzyżować to można całego faceta. To się nazywa spełnianiem proroctwa. A jak ukrzyżujesz ino kawałek, to obraza uczuć. I nic dziwnego. Jakby kto pizdę ukrzyżował, to ja, moje uczucia znaczy, też by się obraziły. Przecież to marnotrawstwo.
- Święte słowa, Krzywy. Marnotrawstwo – dodałem z uśmiechem. - Co innego, jakby wbić taką na pal… A w ogóle to na pohybel wszelkim oprawcom! – dodałem napełniając kubek. – I oszołomom też.
- Na pohybel! – potwierdzali ochoczo, kolejno spełniając toast.
cdn.
Ostatnio zmieniony 19 maja 2015, 23:03 przez zdzichu, łącznie zmieniany 1 raz.
kurna po piersze
chcem pisać wiersze
po kurna drugie
zawsze mam w czubie
chcem pisać wiersze
po kurna drugie
zawsze mam w czubie