Gorgiasz pisze:Mylisz się. Sugeruję zapoznać się z koncepcjami fizyki kwantowej ostatnich dziesięcioleci
Mylisz się. Sugeruję zapoznać się z rozwojem metodologii nauki ostatniego stulecia. Nie rozmawiajmy w ten sposób, Gorgi : )
Gorgiasz pisze:a w szczególności z funkcją falową wszechświata w teorii Hawkinga (nie mylić z funkcją falową Schrodingera) i podejściem do jej redukcji według Wheelera czy Wignera.
Dobrze, że w tym spisie autorytetów wymieniłeś nie wierzącego w boga agnostyka Hawkinga. Nikt nie opisze jego stanowiska w tej sprawie lepiej niż on sam:
We współpracy z Jimem Hartlem używając wprowadzonego przez Richarda Feynmana pojęcia tzw. czasu urojonego stworzył model czasoprzestrzeni pozbawionej krawędzi:”...jeżeli Wszechświat (...) nie ma żadnych granic ani brzegów, to nie ma też początku ani końca, po prostu istnieje.” – pisze w Krótkiej historii czasu, zastanawiając się jednocześnie nad wątpliwą rolą Boga: „Gdzież jest wtedy miejsce dla Stwórcy?”
Hawking jest agnostykiem, a słowa „Bóg” używa jako wygodnej przenośni. Jego pierwsza żona podczas sprawy rozwodowej wyraziła przekonanie, iż jest ateistą. Hawking podkreśla, że nie jest religijny w tradycyjnym tego słowa znaczeniu, Boga rozumie jako ucieleśnienie praw natury i wierzy, że Wszechświat rządzony jest przez prawa natury, które może zostały określone przez Boga, ale nie są przez niego łamane, uznając religijną koncepcję osobowego Boga za niemożliwą. Widzi fundamentalną różnicę pomiędzy opartą na autorytecie religią a nauką używającą doświadczenia i myślenia. Uważa, że w tym konflikcie dzięki skuteczności nauka zwycięży.
Ale mniejsza z opinią niewierzącego Hawkinga, którą podziela zdecydowana większość świata nauki.
Weźmy na warsztat cytowanego przez Ciebie profesora:
Jeżeli skłaniamy się ku wignerowskiej interpretacji kota Schrodingera, to musimy wszędzie dostrzegać rękę świadomości. Niekończący się łańcuch obserwatorów, z których każdy kolejny przygląda się poprzedniemu, doprowadza nas w końcu do kosmicznego obserwatora
Ale na owym kosmicznym obserwatorze "nieskończony łańcuch" się nie kończy, więc owy kosmiczny obserwator musi mieć nadrzędnego obserwatora i tak w nieskończoność. Zgodnie z tym rozumowaniem nie ma żadnego ostatecznego obserwatora, zatem z automatu wyklucza ono istnienie jakiegokolwiek boga pojmowanego religijnie, i zarazem odbiera sens mówieniu o jakiejkolwiek kosmicznej najwyższej świadomości itp.
Wniosek - proponowana przez profesora hipoteza, gdyby została udowodniona, wykluczyłaby istnienie chrześcijańskiego boga Jahwe i jego kolegów z innych religii. Innymi słowy - taka teoria potwierdziłaby nieskończony łańcuch obserwatorów i tym samym "zabiłaby" chrześcijaństwo i mu podobne.
Oczywiście należałoby to wszystko udowodnić, tymczasem to jedna z wielu hipotez, zbudowanych na jednej z wielu interpretacji właściwości pomiaru, czego autor książki, profesor i znawca tematu jest w pełni świadomy, dlatego charakter jego wypowiedzi jest czysto spekulatywny, niczego w zasadzie nie stwierdza, a tylko dopuszcza pewne możliwości, a ze snucia spekulacji na granicy nauki przed nikim tłumaczyć się nie musi. Tak samo jak Hawking i Einstein nie musieli się tłumaczyć z używania religijnch metafor, ale mimo tego uczynili to, żeby nie wykorzystywano ich naukowego dorobku do argumentowania religijnych bredni w sposób, w jaki aktualnie to czynisz, Gorgiaszu. : )
A teraz deser - nieszczęsna ostatnia część zdania, czyli fail logiczny lub językowy profesora:
Niekończący się łańcuch obserwatorów, z których każdy kolejny przygląda się poprzedniemu, doprowadza nas w końcu do kosmicznego obserwatora, być może do samego Boga.
Jeśli "Boga" rozumie tutaj jako "kosmicznego obserwatora", to zdanie to jest
pleonazmem.
Z kolei jeśli pojmuje go religijnie, czyli gdydy podstawić tu np. Jahwe, to proponowana przez niego hipoteza wyklucza istnienie takiego boga, bo jego istnienie byłoby uzależnione od istnienia nadrzędnego obserwarora i tak w nieskończoność, o czym pisałem wyżej, a na coś takiego nie zgodziłby się żaden teolog.
W terminologii szachowej oznacza to mat, jeżeli chodzi o ten argument.
Jeśli nadal uważasz, że istnieją jakiekolwiek dobre powody, aby wierzyć w istnienie boga, chętnie się z nimi zapoznam.
Gorgiasz pisze:Jeśli nie odpowiada Ci określenie bóg czy Bóg, to można użyć „uniwersalna świadomość kosmiczna”
Między "UŚK" a "Jahwe", jest mniej więcej taka różnica, jak między słowami "życie" a "Jamnik szorstkowłosy". Jeśli kiedyś udowodnimy istnienie pozaziemskiego życia, to nie będzie to jeszcze żaden argument za istnieniem pozaziemskich Jamników szorstkowłosych.
Mogę rozmawiać o istnieniu boga w każdym znaczeniu słowa bóg, ale definicje należy dookreślać. Tymczasem szafujesz znaczeniami w miejcach dla Ciebie niewygodnych, albo ograniczasz się do nonsensownego "nie zrozumiałeś mnie", dlatego z góry wziąłem już na to poprawkę i zinterpretowałem wypowiedź profesora na dwa sposoby.
Gorgiasz pisze:Transcendentne Delicje Szampańskie morelowe.
Nie bardzo wiem o Co/o Kogo Ci chodzi, ale każdy może wierzyć w co chce, bądź uznawać to za prawdę.
O każdy byt, na którego istnienie mamy identyczną liczbę walentnych argumentów - Jahwe, Mbongo, Tata Muminka, Transcendentne Delicje Szampańskie, Inteligentna siła stwarzająca świat, itd.. Używam ich zamiennie, bo zindoktrynowanemu teiście zazwyczaj łatwiej dostrzec absurd swojego rozumowania, kiedy w zdaniu zamiast jego ulubionego boga użyje się np. Papy Smerfa.
Gorgiasz pisze:religijni magowie” to raczej oksymoron.
Wierzących w Jahwe, wierzących w magię i wierzących w krasnoludki łączy jedna zasadnicza sprawa - zasadność swoich wierzeń, a konkretnie ich całkowita bezzasadność.
Gorgiasz pisze:dlatego ważne jest zwracnie uwagi na wyraźną granicę między nauką a pseudonauką i wierzeniami pastuchów z epoki brązu.
Nader często się przenikają. Jest to oczywiste dla każdego, zajmującego się tymi tematami.
Dla każdego teologa co najwyżej. Hipoteza boga jest niefalsyfikowalna, a więc nienaukowa - nauka nie zajmuje się hipotezami nie spełniającymi podstawowych warunków naukowości. Może jedynie wykazać ich nienaukowość, co konsekwentnie robi.
Gorgiasz pisze:A tak dla ścisłości, to o wierzeniach pastuchów z epoki brązu, to za dużo nie wiemy.
Rzeczywiście, Stary Testament to ulotka.