Sztab zdrady, czy zwykła frustracja?

Uwaga! Tu wchodzisz na własne ryzyko i odpowiedzialność.
ODPOWIEDZ
Wiadomość
Autor
Awatar użytkownika
skaranie boskie
Administrator
Posty: 13037
Rejestracja: 29 paź 2011, 0:50
Lokalizacja: wieś

Sztab zdrady, czy zwykła frustracja?

#1 Post autor: skaranie boskie » 31 maja 2015, 23:03

Ponieważ kilka dni temu Ryszard Sziler wstawił w dziale z prozą dokumentalną tekst zatytułowany "Sztab zdrady", który poniżej cytuję, a który wzbudził sporo kontrowersji, postanowiłem zadać pytanie, czy zawarte w nim tezy rzeczywiście świadczą o lichej kondycji całego otaczającego nas świata, czy bardziej są przejawem frustracji autora.
Oczywiście przedstawię również swoje zdanie, ale zacznijmy od cytatu:
Ryszard Sziler pisze:To nie tylko „resortowe dzieci”, ale większość ( na co wskazuje wyborcza histeria ) tak zwanej „ nowej inteligencji”.
Aktorzy, naukowcy, malarze,rzeźbiarze,pisarze, pismaki, i oczywiście wszelkiego płazu „celebryci”, "biznesmeni", "politycy"...
Ci, którzy mają powody aby popierać „układy”, bo boją się utraty swego statusu.
Zdobytego „zasługami” rodziców, własną służalczością, albo oportunizmem wobec systemów ( prl 1 i prl 2 ), bądź „błogosławionym przypadkiem” dalekim od ich rzeczywistych możliwości.
Oni nie tylko mogą utracić swoją „małą stabilizację”, ale mogą zostać rozliczeni z dotychczasowego łatwego życia. A tego boją się szczególnie.
Inni, głównie ci mocno niedokształceni, obawiają się z kolei powrotu „ciemnoty średniowiecza” , mówiąc zrozumialej - odwiecznych świętości : Boga, Honoru i Patriotyzmu.
Które dla nich są obciachem i wstecznictwem, bo bez reszty ulegli manipulacjom, głównie antyklerykalnym i teraz grzejąc ręce przy grilach widzą wokół stosy, na których płonie ich pokrzywiona wyobraźnia.
Postęp i nowoczesność streszcza się u nich w hasłach typu: ”Pierdolę nie rodzę”, albo " Jak zapładniam, to tylko w szklance" i przede wszystkim w przenajświętszym dla nich : „Róbta co chceta” !
Taki lewacki - ład pozorowany. W rzeczywistości libertyńsko-anarchistyczny bełkot sankcjonujący istnienie życia bez zasad i praw ; tworzący tak zwaną "mętną wodę" , w której wybrańcy układu mogą żyć syto a bezkarnie.
Nowoczesność w ich pojęciu, to w istocie : pusto, cicho i bez sensu, ale WYGODNIE, bo z kasą , władzą i poważaniem, jak im się wydaje.
A że Polska w potrzebie ? Że ludzie cierpią ? Że coś trzeba zmienić ?
- A niby po co ?
Oni żyją "w tym kraju” od dawna... Było i jest im dobrze.
Dla tej leniwej wygody, zwanej przez nich życiem, gotowi są zdradzić każdego i z każdym...
- No bo o co chodzi ? Ma się jedno życie, no nie, to - trzeba go użyć...
Zacznijmy od słynnego "róbta, co chceta".
Czy rzeczywiście to takie złe? Przecież każdemu się podoba możliwość dowolnych zachowań. Autorowi też, co wykazałem w cytowanym dziale. Nas, Polaków, właśnie ze względu na zaszłości historyczne, charakteryzuje wyjątkowe umiłowanie wolności. Czy miałoby się ono przejawiać w uleganiu zniewoleniom, choćby ich źródło nawet z najwyższych półek pochodziło?
Czy hasła Bóg, Honor, Ojczyzna, mają w dzisiejszym świecie taki sam wydźwięk, jaki miały w okresie zaborów? A czy w tamtych czasach rzeczywiście były treścią życia, czy może jedynie nadzieją na azyl, ucieczką od zniewolonej świadomości? Rzecz dyskusyjna.
Autor emanuje tzw. wartościami chrześcijańskimi, które zapewne stanowią pewną, ogólnoludzką koncepcję, jednak nie zawsze są właściwie utożsamiane. Wartości bowiem, same w sobie, nie próbują uzależniać ani państwa, ani pojedynczego człowieka od władz obcego mocarstwa. To raczej międzypaństwowe układy, podpisane przez czołobitnych polityków, powodują niechęć części społeczeństwa do tychże wartości.
Wracając do umiłowania wolności, opowiem o czymś, co mnie zbulwersowało w czasie ostatniej kampanii wyborczej. Jakiś głos z radia otóż, nawoływał (m.in.) mnie do spełnienia obywatelskiego obowiązku, czyli wzięcia udziału w wyborach. Nie wiem, jaki idiota socjologiczny wymyślił coś takiego. Akurat wciskanie nam, Polakom, kitu o obywatelskim obowiązku może przynieść wyłącznie odwrotny skutek. Przecież my kochamy wolność, a więc i wolny wybór, a udział wyborach nie jest obowiązkiem, tylko prawem obywatela. Podobnie, jak jego prawem jest od tych wyborów odstąpienie.
Czyli mamy wolny wybór.
Dokładnie taki sam, jaki gwarantuje nam Bóg, niezależnie od tego, czy w niego wierzymy, czy nie.
Tymczasem opcja polityczna, którą reprezentuje autor cytatu, do egzekwowania swoich nakazów, najchętniej zaganiałaby, i często zagania, państwowy aparat ścigania. Jakże więc ja, Polak, miłośnik wolności, mam się stosować do nakazów, które mi są narzucane?
Mamy tu jeszcze odniesienia do poczęć in vitro, do podjęcia, bądź zaniechania rodzenia, do wszystkich innych wreszcie spraw wyłącznie ideologicznych. Oczywiście Autor ma prawo być nastawiony do nich negatywnie, ale czy ma prawo narzucać swoje nastawienie innym?
Czy według zasady "Kto nie jest z nami, jest przeciw nam", ma uważać każdego inaczej myślącego za wroga nie tylko swojego, ale za wroga Polski. Czy według niego osoby mające inne przekonania nie są Polakami? To za wyklinanej przez niego komuny istniał podział na komunistę i Polaka-katolika. Zresztą podział sztuczny, którego źródłem była jedyna alternatywa dla władzy - inna władza, wówczas jeszcze ukryta pod sutanną.
Poza tym w naszym kraju nie ma obowiązku poczynania in vitro, nie ma obowiązku usuwania ciąży, podobnie jak nie ma obowiązku składania ofiar przeróżnym bogom, czy bóstwom. Nie ma również obowiązku pracy w tym kraju. Każdy może z niego wyjechać za chlebem i - kiedy zechce - do niego wrócić. To, że w Polsce płaci się tak skandalicznie mało za pracę jest wyłącznie winą tych, którzy się na taką płacę godzą, bo przecież nie mają obowiązku. I od razu uprzedzę tu głosy mówiące o pracy dla kraju, o wywożeniu talentów za granicę. Nie zgadzam się. łatwo można udowodnić, że odsetek pracujących za granicą, choć zdecydowanie niższy od tego pozostałego w kraju, utrzymuje na jako takim poziomie polską gospodarkę, regularnie zasilając ją milionami przywiezionych euro, funtów, czy koron. Bez tego dofinansowania, słynna "zielona wyspa" utonęłaby nie tylko w oceanie, ale nawet w mule, a sfrustrowani nauczyciele nie tyko, że nie dostaliby swojej żałosnej pensji, ale musieliby pójść na zasiłek. Ów okrzyczany zbawieniem dla gospodarki popyt wewnętrzny nie istniałby, gdyby nie dostarczane regularnie środki walutowe od pracujących za granicą "złych, zdradzieckich" Polaków.
Kloszard to nie zawód...
To pasja, styl życia, realizacja marzeń z dzieciństwa.


_____________________________________________________________________________

E-mail
skaranieboskie@osme-pietro.pl

@psik
Posty: 506
Rejestracja: 30 paź 2011, 22:56

Re: Sztab zdrady, czy zwykła frustracja?

#2 Post autor: @psik » 10 lip 2015, 14:51

Najwiekszym wrogiem zmian, sa ci ktorzy wczesniej dobrze sie ustawili.
"zlodziej zawsze bedzie krzyczal najglosniej - lapac zlodzieja"

To w zasadzie tlumaczy wiekszosc hasel typu "robta co chceta" - bedzie mozna was lepiej pilnowac i nie bedziecie zdolni do jakigokolwiek zorganizowania sie,
Bo nie mozna zorganizowac ludzi bez celu i bez idei. Zawsze bedziecie slabi i bedziemy was z latwoscia okradac. Mozemy sie do was usmiechac, a jak wyjdzie na jaw, ze cos tam kradniemy to was wtedy przeprosimy i znowu mozemy krasc od nowa. 'Robca co chceta" to wspaniale haslo dla baranow, ktorymi jestescie. Jak my lubimy strzyc welne, nasze kochane owieczki i baranki.
Socjalizm świetnie nadaje się do fałszowania świadomości zbiorowej, gdyż jest intelektualną pokusą ćwierćinteligenta. - Stefan Kisielewski

Awatar użytkownika
skaranie boskie
Administrator
Posty: 13037
Rejestracja: 29 paź 2011, 0:50
Lokalizacja: wieś

Re: Sztab zdrady, czy zwykła frustracja?

#3 Post autor: skaranie boskie » 15 lip 2015, 19:27

A ja nie wiem, czy hasło "róbta, co cheta" akurat spowoduje bierność i brak organizacji.
Moim zdaniem wręcz przeciwnie. To hasła typu "módl się pracuj", nota bene rodem ze średniowiecza, są absolutnym hamulcem wszelkiego postępu, organizacji, walki. Również zmian. To właśnie wszelkie bogoojczyźniane środowiska walczą o tzw. tradycję, o utrzymanie status quo, pomimo, że nie ich to utrzymanie, a ich mocodawców dotyczy. Podnoszenie larum na temat rozkradania, niszczenia, wynaradawiania i tym podobnych bzdetów zyskują łatwy poklask wśród nieudaczników, ludzi, którzy właśnie nie potrafili się, jak to piszesz, @psiku, ustawić. Jedynie ci ustawieni, czyli zaradni życiowo, umiejętnie wykorzystują ich frustracje, kanalizując je we wspomnianych hasłach.
I ci, biedni i wyzyskani, z największą gorliwością będą się jednoczyć wokół Boga, Honoru i Ojczyzny.
Jak zawsze - Bóg z prawej, Ojczyzna z lewej, Honor z przodu, a z tyłu Goła Dupa!
Kloszard to nie zawód...
To pasja, styl życia, realizacja marzeń z dzieciństwa.


_____________________________________________________________________________

E-mail
skaranieboskie@osme-pietro.pl

Sede Vacante
Posty: 3258
Rejestracja: 27 sty 2013, 23:52
Lokalizacja: Dębica

Re: Sztab zdrady, czy zwykła frustracja?

#4 Post autor: Sede Vacante » 15 lip 2015, 22:50

Dla mnie, powiedzenie "róbta co chceta" jest dla ludzi mądrych. Nie powinno być traktowane, jako powiedzenie "wszystko, dla wszystkich".
Wiadome, niby oczywiste, ale obserwuję zastraszająco postępującą liberalizację obyczajów, pod płaszczykiem tolerancji.
Chce nam się wmówić, że zasady moralne powinny ulegać ewolucji. Że to co kiedyś złe, dziś jest do przyjęcia.
Mam na myśli kwestię aborcji, adopcji dzieci przez pary homoseksualne, całe to "genderowanie", nauki seksualne dla przedszkolaków itp.
Zdecydowanie uważam, że to absolutna degrradacja człowieczeństwa.
Moralność ma to do siebie, moim zdaniem, że jest niezmienna.
Powinna być kręgosłupem, jeśli nie szyją, głową i całą resztą, człowieka.
Nie uważam, by tekst był tekstem frustrata. A jeśli nawet - żaden wstyd się frustrować, gdy owa liberalizacja, złagodzenie obyczajów, jak wirus atakuje nasze umysły, przestrzeń życia itp.

Bo najlepiej nie rodzić, a jak już rodzić to zabijać, a jak nie zabijać to oddawać, jak kaprys, osobom homoseksualnym. I można wszystko i wszędzie, a kto się odezwie, że beee, to zacofany gbur.

Wartości zdecydowanie upadają. Starają nam się poniektórzy wmówić, że czas idzie tylko do przodu i człowiek postępuje, staje się lepszy, czy jakoś tak.

Nie wiem, czy wstrzeliłem się w główną myśl autora, ale w kwestii wspomnianego "róbta, co chceta" - nie.
To tylko hasło, ale nie powinno się go traktować dosłownie, jako pretekst do zaorania wszelkich wartości określających człowieka.
Jakoś tak.
"Nie głaskało mnie życie po głowie,
nie pijałem ptasiego mleka -
no i dobrze, no i na zdrowie:
tak wyrasta się na człowieka..."


W. Broniewski - "Mannlicher"

Awatar użytkownika
skaranie boskie
Administrator
Posty: 13037
Rejestracja: 29 paź 2011, 0:50
Lokalizacja: wieś

Re: Sztab zdrady, czy zwykła frustracja?

#5 Post autor: skaranie boskie » 15 lip 2015, 23:27

Hasło to jedno, a moralność to inna rzecz.
Piszesz, Sede, że jest ona niezmienna i tu się z tobą nie zgadzam. Ona ewoluowała przez wieki i ewoluuje, jak wszystko. Kiedyś rzeczą niemoralną było - dziś nas to śmieszy - noszenie spódnic odsłaniających kostki, dziś bikini na plaży (i nie tylko) nikogo nie szokuje i nie gorszy. Może z wyjątkiem fundamentalistów islamskich, ale oni - w opinii ludzi negujących wszystko, czego nie aprobuje religia katolicka - są jeszcze gorsi od wszelkich aborcji, eutanazji i innych genderów.
Obserwuję wszelkie, sterowane fobiami klechów, kampanie moralności, od początku lat dziewięćdziesiątych i dochodzę do wniosku, że na ich temat najwięcej do powiedzenia mają ci, których one nie dotyczą. Przeciw aborcji - staruszkowie, przeciw eutanazji - ludzie zdrowi, których nikt przecież eksterminować nie zamierza, przeciw zapłodnieniu in vitro - osoby cieszące się doskonałą płodnością, a przeciw trzepaniu kapucyna wreszcie - kobiety, istoty narządu tego pozbawione.
A cały problem tkwi w tym, że żadna z wymienionych, objętych fobią, czynności nie jest obowiązkowa.
Aborcja nie oznacza nakazu usuwania ciąż wszelakich, eutanazja nie prowadzi do obowiązkowego przedawkowania środka nasennego w miejsce emerytury, a filozofia gender nie jest - w przeciwieństwie do religii rzymsko-katolickiej, jedynie słuszną, obwarowaną prawnymi nakazami i zakazami, strzeżoną przez państwowy aparat ścigania, ideologią. To raczej ludzie myślący niezależnie powinni w naszym kraju podnosić głosy protestu, bo ci od tzw. moralności dostają wszystko, czego tylko ich, przebrani w babskie fatałaszki, guru zażądają.
Taką moralność opisał kiedyś nasz noblista, choć akurat on sam do dziś najgłośniej krzyczącej grupy przynależał, a nazwał ją moralnością Kalego.
Kloszard to nie zawód...
To pasja, styl życia, realizacja marzeń z dzieciństwa.


_____________________________________________________________________________

E-mail
skaranieboskie@osme-pietro.pl

Sede Vacante
Posty: 3258
Rejestracja: 27 sty 2013, 23:52
Lokalizacja: Dębica

Re: Sztab zdrady, czy zwykła frustracja?

#6 Post autor: Sede Vacante » 15 lip 2015, 23:31

No tak, ale mi chodzi bardziej o podstawy podstaw moralności. Coś jak przykazania:
Nie zabijaj, nie kradnij itp.
To dla mnie powinno przynajmniej, być niezmienne.
Tymczasem dochodzi już moim zdaniem to kuriozów - jak wspomniana aborcja, czy zbiorowe akceptacje "wszystkiego", w myśl wolności absolutnej.
"Nie głaskało mnie życie po głowie,
nie pijałem ptasiego mleka -
no i dobrze, no i na zdrowie:
tak wyrasta się na człowieka..."


W. Broniewski - "Mannlicher"

Awatar użytkownika
skaranie boskie
Administrator
Posty: 13037
Rejestracja: 29 paź 2011, 0:50
Lokalizacja: wieś

Re: Sztab zdrady, czy zwykła frustracja?

#7 Post autor: skaranie boskie » 16 lip 2015, 22:49

Ale przecież nikt nie neguje przykazań.
One są podstawą wszystkich systemów prawnych w naszym kręgu kulturowym.
Przynajmniej te najważniejsze, dotyczące stosunków międzyludzkich. Oczywiście dziś nikt nie jest w stanie (czy aby na pewno?) narzucić mi kultu "jedynego, prawdziwego" Boga, zabraniając przy tym czczenia innych, jeśli taka moja wola. Tego bym jednak pod moralność nie podciągał, bo wówczas musiałbym ją odrzucić w całości. Podobnie rzecz ma się z wieloma wynalazkami medycznymi, które dla jednych są moralne, dla innych już niekoniecznie.
Masz więc rację, twierdząc, że podstawy podstaw powinny być nienaruszalne, jednak z zastrzeżeniem, że nie można wszystkich, poruszanych w dekalogu spraw wrzucać do jednego worka z napisem "moralność". Moralność to proces, to coś, co kształtuje się w kręgu kulturowym przez wieki i na ich przestrzeni ewoluuje. Już pisałem, że jeszcze sto lat temu za niemoralne uchodziło noszenie przez kobiety sukni, których rąbek zaledwie kilka centymetrów ponad ziemię się wznosił. Dziś mini nie ma nic wspólnego z moralnością.
Jako młody chłopak, zapewne wiesz z autopsji, jak przyjemne jest spontaniczne całowanie się z dziewczyną na środku ulicy. Dziś to nikomu nie przeszkadza, ale jeszcze w czasach małpiej młodości było uważane za wyjątkowo niemoralne postępowanie. Sam widzisz więc, że z tym procesem coś na rzeczy jest.
Dlatego z całą stanowczością powtarzam, że nie ma nic niemoralnego w stwierdzeniu "róbta, co chceta". W przemycaniu zaś do świadomości ewentualnego czytelnika tez, że aborcja, eutanazja, tudzież jaranie marychy jest obowiązkiem, przed którym autor wypowiedzi, rejtanowskim gestem próbuje tegoż czytelnika i wielu jemu podobnych osłonić, zakrawa mi, jeżeli nie na uwiecznioną w literaturze moralność pewnej krakowskiej mieszczki, to na wielce do niej zbliżoną obłudę. I z taką pseudomoralnością walczę, nie zaś z tą, która powstrzymuje przed czynieniem innym tego, co mnie samemu niemiłe.
Uff!
Muszę się napić... :beer: :beer: :beer:
Kloszard to nie zawód...
To pasja, styl życia, realizacja marzeń z dzieciństwa.


_____________________________________________________________________________

E-mail
skaranieboskie@osme-pietro.pl

Awatar użytkownika
alchemik
Posty: 7009
Rejestracja: 18 wrz 2014, 17:46
Lokalizacja: Trójmiasto i przyległe światy

Re: Sztab zdrady, czy zwykła frustracja?

#8 Post autor: alchemik » 17 lip 2015, 16:44

Róbta co chceta - zaiste przenajświętsze to słowa.
Wszak nie są niczym innym, jak sparafrazowaniem słów samego Boga,
obdarowuję cię wolną wolą, które wypowiedział przy akcie Tworzenia i które powtarzał nie raz jeszcze.
Jednym słowem zostaliśmy obdarowani wolnością.
Czym jest ta wolność, jaki ma zakres i czy za wybory trzeba płacić?
A jeżeli tak, to w jakiej walucie to czynimy?

Cały problem sprowadza się więc do tego pojęcia wolności i do wyborów, które w kontekście zmiany władz decyzyjnych, były pretekstem do napisania dyskusyjnego artykułu.

A przecież definicja wolności jest jedną z najtrudniejszych. Niekiedy stawia sprawy na głowie.
Bowiem uwolnienie to też wolność. A jeżeli zostanę uwolniony od samodecydowania poprzez narzucenie mi zewnętrznych decyzji? Przecież to najgorszy rodzaj zniewolenia.

Pozostaje oczywiście kwestia moralności.
Czy moralność to constans niezmienna od czasu gdy pierwsze hominidy zaczęły chodzić w pozycji wyprostowanej? Od czasu, skorzystania z opcji wolnego wyboru pod jabłonką?
Proszę zwrócić uwagę, że ten test ze strony Stwórcy, nie był ani wygraną ani przegraną człowieka.
Zapłacił za zaśmiecenie raju ogryzkami, wygnaniem z tegoż. Niech sobie zbuduje własny śmietnik. A doskonale nada się do tego planeta Ziemia.
Czyli za wybory się płaci.
Nieokiełznana ciekawość i wolna wola. Oto przepis na historię ludzkości.
Zwyciężyła ciekawość.
Ale czy kusiło nas zło?

W religiach monoteistycznych dobro i zło są oddzielane jak w w wirówkach sedymentacyjnych, uosabiane.
Następuje podział na Wielkich Adwersarzy.
Bardzo wygodna dialektyka, tylko że strasznie myląca, cholera.

To Sede napisał, że róbta co chceta, to słowa skierowane do ludzi mądrych.
Sede, to ważne słowa, ale mądrze interpretowane są przez ludzi mądrych, a idiotycznie przez idiotów.

A skaranie ma u mnie punkt, choć boskie, to jednak bardzo ludzkie. :ok:

Sądząc z konterfektu avatarowego, to jest on tym pierwszym hominidem, który poczuł miecz archanioła Gabryjela w dupie.
Zapomniał osłonić tyły. A wszystko przez krótkowzroczność i wydedukowaną przeze mnie dysleksję, stan, przy którym poczucie kierunku w przestrzeni jest prozaicznie zaburzone neurologicznymi, a więc hardwarowymi łączami biologicznego komputera. Na przykład przez ciężki poród i mikrostrukturalne zmiany w sieci synaptycznej.
Boga miał z tyłu, ojczyznę daleko przed sobą, honor w piersi, a Einstein ze swoją teorią względności, jeszcze się nie narodził. :((

Proszę mnie nie oceniać przez lekkość i sposób w jaki podchodzę do tematu.
Zapewniam, że gdzieś tam pomiędzy wierszami kryje się głębia.
Uprzedzam uśmiechem śmiech ewentualnych czytelników. :bee:
Ostatnio zmieniony 18 lip 2015, 17:30 przez alchemik, łącznie zmieniany 3 razy.
* * * * * * * * *
Jak być mądrym.. .?
Ukrywać swoją głupotę!

G.B. Shaw
Lub okazywać ją w niewielkich dawkach, kiedy się tego po tobie spodziewają.
J.E.S.

* * * * * * * * *
alchemik@osme-pietro.pl

Awatar użytkownika
skaranie boskie
Administrator
Posty: 13037
Rejestracja: 29 paź 2011, 0:50
Lokalizacja: wieś

Re: Sztab zdrady, czy zwykła frustracja?

#9 Post autor: skaranie boskie » 17 lip 2015, 20:30

Dostrzegam tę głębię, Alchemiku.
Podobnie, jak głębię odczuwał miecz archanioła Gabryjela w dupie.
Za uśmiech i za wolność, którą pewien chybiony mędrzec nazwał uświadomioną koniecznością.
:beer: :beer: :beer:
Kloszard to nie zawód...
To pasja, styl życia, realizacja marzeń z dzieciństwa.


_____________________________________________________________________________

E-mail
skaranieboskie@osme-pietro.pl

Awatar użytkownika
alchemik
Posty: 7009
Rejestracja: 18 wrz 2014, 17:46
Lokalizacja: Trójmiasto i przyległe światy

Re: Sztab zdrady, czy zwykła frustracja?

#10 Post autor: alchemik » 18 lip 2015, 18:03

To musimy się napić za dialektykę, skaranie.
:beer: :beer: :beer: :beer: :beer: :vino: :vino: :kofe: :beer:
Idąc dalej, musimy tylko sobie tę konieczność uświadomić.
I jeżeli uzależnieni jesteśmy od napitków, co oznacza nic innego jak psycho-biologiczną niewolę homeostatu organizmu, wystarczy, że sobie ten fakt zinternalizujemy, zaakceptujemy, włączymy do świadomości w pakiecie uświadomionych konieczności.
I nie musimy się już szarpać.Odzyskujemy wolność i nie musimy rezygnować z miłego nam picia.

Marks wiedział co robi przejmując schedę dialektyki po Heglu.
I tworząc z niej główny mechanizm rzeczywistości.
W ten sposób mógł usprawiedliwić co chciał, wyjasśnić cokolwiek.
Bravo Marx!
Viva! In vino veritas!
In cervisia veritas!
In spiritus veritas!
* * * * * * * * *
Jak być mądrym.. .?
Ukrywać swoją głupotę!

G.B. Shaw
Lub okazywać ją w niewielkich dawkach, kiedy się tego po tobie spodziewają.
J.E.S.

* * * * * * * * *
alchemik@osme-pietro.pl

ODPOWIEDZ

Wróć do „MOIM SKROMNYM ZDANIEM”