Napisy na słońcu /1/ - superpełnia
- skaranie boskie
- Administrator
- Posty: 13037
- Rejestracja: 29 paź 2011, 0:50
- Lokalizacja: wieś
Napisy na słońcu /1/ - superpełnia
I Superpełnia
Wieczór nęci gwiazdami i na miesiąc czeka –
wzejdzie pewnie niebawem, jeszcze chwila nie ta;
ciemność mocą ogarnia, rozkrada kolory,
a przechery tu nie ma, mimo późnej pory.
Czekam społem z kurkami, w czerń nieba wpatrzony,
kiedy wreszcie wychynie nad las i zagony,
kiedy srebrem okrasi, porozrzuca cienie
i rzecz każdą pozwoli nazwać jej imieniem.
Oto jest! Powstał z cicha, nie wadząc nikomu –
czerwień zda się go barwić u nieba załomu;
jasny blask, który dotąd nieodłączny gwiazdom,
z lekka zaczął przygasać, rzekłbyś z wolna zasnął.
Taką nocą, wśród ciszy, każdemu się zdarzy
świat zapomnieć i zasnąć, lubo się rozmarzyć;
taką nocą, gdy zjawy igrają z wizjami,
kiedy nie wiesz, co prawda, co tylko omamy.
Miesiąc już niebem płynie i nabiera blasku,
myśli zasię ktoś jakby złudnym cieniem zasnuł.
Taką wreszcie poświatą, co srebrem po świecie
sypie, można i siebie w innym ujrzeć świetle.
Wieczór nęci gwiazdami, już je miesiąc ściemnia –
wkrótce wszystkie ukryje ciemność nieodmienna,
tylko twarz, jakże pełna, bielą oniemiała,
wolno w niebo się wznosi, cicha i nieśmiała.
Patrzę prosto w jej oczy, uśmiecham się tkliwie,
magia nocy podsuwa mi myśli złośliwe.
Tysiąc pytań się kłębi na ustach i w głowie –
chcę je zadać, lecz nie wiem, czy na nie odpowie.
Twarz ogromna, twarz jasna, malowana w oczach,
każe patrzyć na siebie, wciąga, niczym w potrzask.
Oto noc, jakich mało, jaka jedna ino –
chciałoby się w noc taką zaszaleć z dziewczyną,
lubo wina wychylić dzban, aż po dno samo,
w pląsach się zapomniawszy, otrzeźwieć aż rano.
A tu nic, tylko myśli, jak ten miesiąc jasne –
to poważne, to smutne, to płoche i przaśne;
myśli, co przed się gonią w odwieczną głąb nocy
i nie boją się onej swą śmiałością spłoszyć.
Hej, Księżycu! Opowiedz, coś widział w te noce,
co od wieka za tobą, już w dziejów pomroce.
Tyś był świadkiem i zabaw, i ślubów, i wojen –
otwórz kurzem pokryte pamięci podwoje
i o dawnych praw dziejach rzetelną legendę.
Ja posłucham, niech jeno godnie się rozsiędę.
Stanął księżyc w swej drodze, spojrzał ze zdziwieniem –
nie wiem, może chciał sprawdzić, czy się zarumienię –
nie dostrzegłszy zaś twarzy okrytej purpurą,
sam się zaczął rozglądać za jakowąś chmurą.
Widać skryć się chciał za nią, bo nie wiedzieć czemu,
nagle lico swe blade znacząco odmienił.
Mrok się zachwiał nad światem, blask się w czerni schował
i wprost, zda się, z księżyca popłynęły słowa.
Długo trwała opowieść, wiodła poprzez dzieje
kraju, nad nim od dawna ten świetlik jaśnieje.
Ja, com słyszał i pomnę, co mi prawił nocą,
wam do słuchu podaję najwierniejszą kopią.
cdn.
Wieczór nęci gwiazdami i na miesiąc czeka –
wzejdzie pewnie niebawem, jeszcze chwila nie ta;
ciemność mocą ogarnia, rozkrada kolory,
a przechery tu nie ma, mimo późnej pory.
Czekam społem z kurkami, w czerń nieba wpatrzony,
kiedy wreszcie wychynie nad las i zagony,
kiedy srebrem okrasi, porozrzuca cienie
i rzecz każdą pozwoli nazwać jej imieniem.
Oto jest! Powstał z cicha, nie wadząc nikomu –
czerwień zda się go barwić u nieba załomu;
jasny blask, który dotąd nieodłączny gwiazdom,
z lekka zaczął przygasać, rzekłbyś z wolna zasnął.
Taką nocą, wśród ciszy, każdemu się zdarzy
świat zapomnieć i zasnąć, lubo się rozmarzyć;
taką nocą, gdy zjawy igrają z wizjami,
kiedy nie wiesz, co prawda, co tylko omamy.
Miesiąc już niebem płynie i nabiera blasku,
myśli zasię ktoś jakby złudnym cieniem zasnuł.
Taką wreszcie poświatą, co srebrem po świecie
sypie, można i siebie w innym ujrzeć świetle.
Wieczór nęci gwiazdami, już je miesiąc ściemnia –
wkrótce wszystkie ukryje ciemność nieodmienna,
tylko twarz, jakże pełna, bielą oniemiała,
wolno w niebo się wznosi, cicha i nieśmiała.
Patrzę prosto w jej oczy, uśmiecham się tkliwie,
magia nocy podsuwa mi myśli złośliwe.
Tysiąc pytań się kłębi na ustach i w głowie –
chcę je zadać, lecz nie wiem, czy na nie odpowie.
Twarz ogromna, twarz jasna, malowana w oczach,
każe patrzyć na siebie, wciąga, niczym w potrzask.
Oto noc, jakich mało, jaka jedna ino –
chciałoby się w noc taką zaszaleć z dziewczyną,
lubo wina wychylić dzban, aż po dno samo,
w pląsach się zapomniawszy, otrzeźwieć aż rano.
A tu nic, tylko myśli, jak ten miesiąc jasne –
to poważne, to smutne, to płoche i przaśne;
myśli, co przed się gonią w odwieczną głąb nocy
i nie boją się onej swą śmiałością spłoszyć.
Hej, Księżycu! Opowiedz, coś widział w te noce,
co od wieka za tobą, już w dziejów pomroce.
Tyś był świadkiem i zabaw, i ślubów, i wojen –
otwórz kurzem pokryte pamięci podwoje
i o dawnych praw dziejach rzetelną legendę.
Ja posłucham, niech jeno godnie się rozsiędę.
Stanął księżyc w swej drodze, spojrzał ze zdziwieniem –
nie wiem, może chciał sprawdzić, czy się zarumienię –
nie dostrzegłszy zaś twarzy okrytej purpurą,
sam się zaczął rozglądać za jakowąś chmurą.
Widać skryć się chciał za nią, bo nie wiedzieć czemu,
nagle lico swe blade znacząco odmienił.
Mrok się zachwiał nad światem, blask się w czerni schował
i wprost, zda się, z księżyca popłynęły słowa.
Długo trwała opowieść, wiodła poprzez dzieje
kraju, nad nim od dawna ten świetlik jaśnieje.
Ja, com słyszał i pomnę, co mi prawił nocą,
wam do słuchu podaję najwierniejszą kopią.
cdn.
Kloszard to nie zawód...
To pasja, styl życia, realizacja marzeń z dzieciństwa.
_____________________________________________________________________________
E-mail
skaranieboskie@osme-pietro.pl
To pasja, styl życia, realizacja marzeń z dzieciństwa.
_____________________________________________________________________________
skaranieboskie@osme-pietro.pl