Myślę, po przeczytania komentarzy pod wierszem, że szukasz etyk i estetyk, które pozwolą afirmować człowieka zmuszonego do walki o siebie.
Zjadać albo być zjadanym – metaforycznie i konkretnie.
Zjada nas niemal wszystko, a najbardziej anihilacja każdej odchodzącej w niebyt mikrosekundy. Więc ratujemy przyszłość, projektując ją swoimi wyobrażeniami. Przeszłość jest nieodwołalnie nie do powrotu. Oczywiście to, że zła przeszłość odchodzi, jest dobre. Relatywizacja na pocieszenie.
Kreujemy się, tak, dana jest nam ta możliwość, ale w jakich sytuacjach? Najsilniej przecież kreuje nas instynkt przetrwania, czyli działania zaspokajające głód, pragnienie, w tym rozrodcze. One są niezwykle odporne, bo przez czas naszego życia muszą walczyć nie tylko z entropią teraźniejszości, ale i wewnętrzną, od początku wpisaną w rozpad każdego życia.
Na osłodę mamy piękno kształtu, ruchu natury i uczucie zaspokojenia po jedzeniu, piciu, seksie... a ludzka kultura w czasie dołożyła jeszcze parę innych satysfakcjonujących mniej lub bardziej porządków (naukę, etykę, muzykę, sztukę, literaturę).
I od zawsze mamy również wpisany błogostan po wygranej walce z innym Ja.
Nasze podstawy zostały zaprojektowane bez naszego udziału.
Inteligencja to dodatkowe narzędzie tortur, uświadamia bowiem powyższe sznurki, na których wisimy.
Gdzie więc jest możliwa ta nasza kreacja siebie? Do czego możemy się odnieść, aby inaczej, niż zakłada to projekt ewolucji – uciec poza fundament zjadania i bycia zjadanym?
Z upływem czasu nie wygramy, za wysokie progi. Możemy na tym polu jedynie jak np. Herostrates dać się zapamiętać albo utrwalić w pamięci pokoleniowej inaczej.
Czego można się uchwycić, aby przestać się bać skutków konstrukcji, która stworzyła nasze śmiertelne ciało i świadomość?
Prawda jest sobie po prostu, fakt nieocenny, ale jeśli np. będziemy lękać się przemijania, stanie się ona (prawda) destrukcyjna w naszej świadomości.
Dobro. A czymże ono jest? Działaniem przynoszącym pożytek sobie i innym jednocześnie?
Czyli, gdy toniemy, ratując innego – dobra nie ma.
Gdy zabijamy, ratując się przed bezwzględnym agresorem – dobra nie ma.
Gdy przekonamy innego, że nie warto pływać, bo ratując go, możemy utonąć i agresora, że nie warto nas atakować, bo zginie - dobro jest.
Bo trudno mówić o dobru, kiedy czynimy zło.
Piękno.
Zależy w czym je zobaczymy.
Co nam i światu przynosi.
Piękno w nas to wybór – nasza wśród zastanych opcji - niesznurkowa kreacja, skromna, jednostkowa wolność.
Co jednak wyborem poza nami kieruje? Wolność ograniczona – to przecież tylko wybór opcji wpisanych przez rzeczywistość.
Miłość nie jest destrukcyjna, choć de facto niszczy, ograniczając nasze ego. Jeżeli kogoś/coś jesteśmy w stanie uznać za ważniejsze od nas, malejemy.
Ale co daje nam więcej szczęścia: świadomość, że nas ktoś kocha, czy upojenie własnym stanem kochania innego?
Szukamy szczęścia. Takie obezwładniające jest w naszej miłości do kogoś/czegoś innego.
A najpełniejsze w miłości odwzajemnionej.
Piękno - wśród najgorszych nawet warunków bytu, piękno na przekór wszystkiemu.
