"(...) czy wiersz współczesny może być rymowany? Czy dzisiaj obowiązuje już tylko wiersz nieregularny, niesylabotoniczny, biały? (...) Przyznaję: to trudny dylemat. Wszystkie regularne miary wiersza zostały tak wyeksploatowane, że są jak bieda-szyby, w których trudno już znaleźć coś nowego. Poza tym w epoce wiersza „postnorwidowskiego” czy „postróżewiczowskiego” trudno wracać do konwencji wiersza „tetmajerowskiego” czy „tuwimowskiego”. A jednak zdarzają się bez przerwy tomiki, które udowadniają wielkość rymu. Dla mnie dwa klasyczne przykłady z niedawnych lat to „Mapa pogody” Iwaszkiewicza i „Zachód słońca w Milanówku” Jarosława Marka Rymkiewicza. Poezja Wielkich Rymów. Uważam jednak, że to już tylko realizacje wyjątkowe. Współczesna poezja ewoluuje – wraz z rytmem współczesnego życia i współczesnej sztuki – w model „antydekoracyjny” (chciałoby się powiedzieć: anty-secesyjny), i wszelkie „tradycyjne zdobnictwo” (np. rym i rytm) odchodzi do lamusa. Język poezji stał się bardziej kolokwialny, prosty, zbliżony do języka prozy oraz „zwyczajnego życia” i na tych obszarach jest więcej „do odkrycia” niż poprzez „mowę wiązaną”.
Wolę poetę który mniej doskonale pisze „dzisiejszym językiem” poezji niż „językiem starych mistrzów”. Nowatorstwo to oderwanie się od zastanych standardów. To zawsze było w sztuce trudne. Ale i najcenniejsze.
I jeszcze jeden negatywny aspekt „mowy wiązanej”, a w szczególności rymu: tak trudno osiągnąć jego maestrię i nie popaść w naśladownictwo tradycji, że dzisiejsze „rymowanki” najczęściej zdradzają... grafomana. Grafoman utożsamia rym z poezją. Coś, co się rymuje – automatycznie jest wierszem. Otóż nic bardziej mylnego. Rymowany wiersz sylabotoniczny rzeczywiście przez całe epoki królował, w żywej pamięci obecnych pokoleń przetrwał w postaci modelu „wiersza postskamandryckiego”, jednak minęło dostatecznie wiele lat i powstało dostatecznie wiele wybitnych wierszy, które udowadniają, że poezja nie tylko znakomicie obchodzi się bez rymu, ale właśnie bez niego weszła w swój współczesny etap. "
Czy zgadzacie się z tym dictum?
Bo ja absolutnie NIE!
No, może trochę.

1) Nie zgadzam się z tym, że wiersze rymowane zdradzają grafomana. Grafomanii jest mnóstwo także i pośród wierszy wolnych. Powiedziałabym nawet, że więcej, wystarczy poczytać sobie tzw. twórczość blogową. Niektórzy grafomani utożsamiają rym z poezją, fakt, ale nie zawsze. Wydaje mi się nawet, że jest więcej lichoty wśród wierszy wolnych, ponieważ wyprodukowanie emocjonalnych bądź pseudofilozoficznych i pseudonatchnionych gniotków, bez zatroszczenia się o minimum warsztatowe, jest niezwykle proste. Nawet nie trzeba się wysilać, żeby do rymu, bo po co, skoro współcześnie można byle jak.
Ewentualnie dorzucić jakąś kurwę i będzie miodzio.
2) W dziedzinie poezji rymowanej nowatorstwo według mnie jest jak najbardziej możliwe. I to nawet w obrębie form tradycyjnych. Pierwszym polem do popisu są rymy: niedokładne, asonanse/konsonanse, oryginalne, w żadnym wypadku - gramatyczne. Poza tym nowatorska może być tematyka. Wiersz powinien sytuować rozważania we współczesnych czasach, podejmować zagadnienia, które są nam bliskie i osadzać je w swojskim otoczeniu. Generalnie chodzi o to, aby unikać słodzenia o kwiatkach, motylkach, różach, aniołkach itd. (posługuję się teraz wielkim skrótem myślowym). Poezja musi wyrastać z tego, co nas dotyka na co dzień, wykorzystywać współczesne rekwizyty, przedstawiać dzisiejszy świat i jego specyfikę. Dobrym, nośnym tematem jest na przykład zagubienie ludzi w wielkomiejskim universum, cyberprzestrzeń, globalizacja, współczesne formy odrzucenia społecznego, komunikacja. Ważny jest dobór obrazów: daleki od anachronizmów, wychodzący poza przebrzmiałe stylistyki i konwencje. Ewentualnie można sięgać po inspiracje romantyzmem, modernizmem, Skamandrytami - ale tak, aby podjąć z nimi grę, wpleść w nie coś z dzisiejszej epoki, zestawić, skontrastować z nowoczesnością, a sedno powinno iskrzyć właśnie w miejscu konfrontacji.
3) Dobrym sposobem na nowatorstwo formalne jest zabawa z wersyfikacją. Ja tak często robię, ściągając na siebie dość ostrą krytykę tradycjonalistów, dla których wiersz rymowany musi mieć równe wersy ułożone w klasyczne strofy. Jedyne tolerowane odstępstwo od konserwatywnych reguł dotyczy ewentualnie zabaw z metryką. Ale czemu nie uwolnić wersów z tego gorsetu strof, dystychów, tercyn, tetrastychów? Zapis może być bardziej ekspresyjny, delimitacja wersyfikacyjna zaś odzwierciedlać lepiej, precyzyjniej bieg i zapis myśli.
4) Według mnie istotą wszelkiego nowatorstwa jest przede wszystkim - gra i przeinaczenie. Materiał, który może dostarczyć inspiracji jest przebogaty. Gatunków poezji rymowanej mamy mnóstwo - sonety, villanelle, ronda, fraszki, limeryki i jeszcze sporo innych. Podobnie istnieje wiele trendów, a także pojedyncze ewenementy, które naznaczyły historię polskiej (i nie tylko poezji) - jak choćby właśnie Norwid, Leśmian... Poeta, który chce iść z duchem czasu, nie kopiuje (chyba, że w ramach ćwiczenia warsztatu), nie powiela cudzej poetyki, cudzego idiolektu, cudzej wrażliwości, lecz dokonuje całościowej parafrazy. Parafrazy nałożonej na mentalność, sposób widzenia świata.
5) Podobnie jak w poezji wolnej, nie ma według mnie w poezji rymowanej ograniczeń co do tego, aby bawić się językiem, znaczeniami słów, grać frazeologizmami, wykorzystywać niedomówienia, wyrzutnie, skróty myślowe, kolokwializmy, słownictwo zgoła niepoetyckie (techniczne chociażby), wulgaryzmy (w uzasadnionych przypadkach). Przy opanowaniu warsztatu nie powinno to stanowić dla poety problemu, należy jedynie uwolnić się od stereotypu, wedle którego w rymowanych pisze się o "sercu co w rozterce", itp. Albo o liściach opadających z drzew jesienią, bo to rzeczywiście wtórne...
Ciekawa jestem Waszych opinii na ten temat...