punkt zero

Moderatorzy: Gloinnen, eka

Wiadomość
Autor
Marcin Sztelak
Posty: 3587
Rejestracja: 21 lis 2011, 12:02

Re: punkt zero

#11 Post autor: Marcin Sztelak » 17 kwie 2012, 14:56

Wiersz na wskroś prawdziwy, wystarczy rozejrzeć się dookoła, ilu ludzi tkwi w takiej pustce we dwoje, bo papierek podpisany, kredyt zaciągnięty, dziecko na wychowaniu, za starzy na odchodzenie i samotność. I jeszcze przyzwyczajenie choćby i do domowego piekiełka...
Pozdrawiam.

Awatar użytkownika
anastazja
Posty: 6176
Rejestracja: 02 lis 2011, 16:37
Lokalizacja: Bieszczady
Płeć:

Re: punkt zero

#12 Post autor: anastazja » 17 kwie 2012, 15:03

...za starzy na odchodzenie i samotność. I jeszcze przyzwyczajenie choćby i do domowego piekiełka...


Właśnie tak Marcinku, najpierw są dzieci, trzeba je wychować, potem zauważasz...już za późno, samotność też nie jest dobra.
Ech...życie. :(
A ludzie tłoczą się wokół poety i mówią mu: zaśpiewaj znowu, a to znaczy: niech nowe cierpienia umęczą twą duszę."
(S. Kierkegaard, "Albo,albo"

Awatar użytkownika
Gloinnen
Administrator
Posty: 12091
Rejestracja: 29 paź 2011, 0:58
Lokalizacja: Lothlórien

Re: punkt zero

#13 Post autor: Gloinnen » 17 kwie 2012, 15:13

anastazja pisze:samotność też nie jest dobra.
Zależy od punktu siedzenia. Myślę, że bywa lepsza, niż toksyczne układy ciągnięte "na siłę". Niepotrzebnie się jej obawiamy. W nieudanym, krzywdzącym nas związku jesteśmy często bardziej samotni. Wolność to duża szansa. I nie gadam tak sobie a muzom, bo coś na ten temat wiem.
Najgorzej, gdy rzeczywiście ludzi trzymają ze sobą jakieś układy finansowe, kredyty, itd. Sądzę jednak, że czekanie w nieskończoność z ostateczną decyzją, aż się pewne sprawy zakończą, jest trochę marnowaniem czasu i odsuwaniem od siebie problemu. Wydaje mi się, że rozwiązania najtrudniejszych spraw przychodzą nieraz same, w momencie, gdy wyjdziemy z inercji i zaczniemy cokolwiek robić w kierunku pozytywnych zmian. Wówczas pomagają nam nieraz inni ludzie, przypadek okazuje się przychylny, odnajdujemy w sobie ogromny potencjał, wolę walki... Wymaga to, przyznaję, pewnego wysiłku, ale on się w ostatecznym rozrachunku opłaca, a przy okazji sami możemy udowodnić innym i sobie swoją siłę. Poczyniwszy pierwszy krok, uruchamiamy pewną machinę i dalej już po prostu "dzieje się"... Jak mówi przysłowie - los sprzyja odważnym.

:)

Glo.
Niechaj inny wiatr dzisiaj twe włosy rozwiewa
Niechaj na niebo inne twoje oczy patrzą
Niechaj inne twym stopom cień rzucają drzewa
Niechaj noc mnie pogodzi z jawą i rozpaczą

/B. Zadura
_________________
E-mail:
glo@osme-pietro.pl

Sede Vacante
Posty: 3258
Rejestracja: 27 sty 2013, 23:52
Lokalizacja: Dębica

Re: punkt zero

#14 Post autor: Sede Vacante » 17 kwie 2012, 16:20

Inna sprawa, jeśli - nie mówię tu o sobie, ale ogólnie oczywiście - trzymają nas wspólne dzieci. Wtedy odchodząc krzywdzimy nie tylko partnera (co jest musem - albo w tą, albo w tą stronę, jeśli trwamy w toksycznym związku)ale niczemu niewinne dzieci.
Do pewnego stopnia trzeba, można opuścić takie związki toksyczne. Ale jeśli zwlekamy zbyt długo, a w międzyczasie pojawiają się dzieci, myślę, że wtedy pozostaje dźwigać bagaż swojego wyboru, aby nie krzywdzić niewinnych istot. One by na pewno nie zrozumiały (mówię o małych dzieciach) cierpiałyby, a co winne,że ojciec, czy mama nie dojrzał wcześniej do życia.
Inna sprawa, że dopóki nie ma dzieci, myślę, że pozostawanie w związkach toksycznych jest dalece nierozsądne, ale to chyba oczywiste, więc nie zwlekajmy, w razie czego, bo czas nie zwleka, pędzi na oslep.
"Nie głaskało mnie życie po głowie,
nie pijałem ptasiego mleka -
no i dobrze, no i na zdrowie:
tak wyrasta się na człowieka..."


W. Broniewski - "Mannlicher"

e_14scie
Posty: 3303
Rejestracja: 31 paź 2011, 17:35
Lokalizacja: Warszawa

Re: punkt zero

#15 Post autor: e_14scie » 17 kwie 2012, 16:41

Odbieram Twój wiersz, Nastuś.
Znaczy mam z nim porozumienie i daję Ci :rosa: :rosa:


A do dyskutantów nt tkwienia w związku bo dzieci, mam jedną prawdę:
dzieci szybciej niż się wydaje, dostrzegają relacje między rodzicami. Wyłapują ich stany, tzw dobrą minę i zapewniam, że lepiej zdecydować się na pojedyncze wychowywanie, niż starać się ukryć fakty. Dzieci nie lubią i obawiają się nieszczęśliwych rodziców, którzy w wieku późniejszym, mają paskudną tendencję do wypominania, swojej decyzji. Rodzi się wtedy bunt i poczucie winy.
Każdy świt jest prowokacją do nowych nadziei. Skreślić świty!

Stanisław Jerzy Lec

_______________________
e_14scie@osme-pietro.pl

Sede Vacante
Posty: 3258
Rejestracja: 27 sty 2013, 23:52
Lokalizacja: Dębica

Re: punkt zero

#16 Post autor: Sede Vacante » 17 kwie 2012, 17:10

Tak, ale najlepiej w ogóle rozstać się, zanim dzieci się pojawią. Później z deszczu pod rynnę - dzieci wychowywane bez ojca/matki (tzw."dochodzący" rodzic) albo w toksycznym związku. I tak i tak niedobrze.
aleee, może nie będę już robił offtopu może.
"Nie głaskało mnie życie po głowie,
nie pijałem ptasiego mleka -
no i dobrze, no i na zdrowie:
tak wyrasta się na człowieka..."


W. Broniewski - "Mannlicher"

Awatar użytkownika
Gloinnen
Administrator
Posty: 12091
Rejestracja: 29 paź 2011, 0:58
Lokalizacja: Lothlórien

Re: punkt zero

#17 Post autor: Gloinnen » 17 kwie 2012, 19:03

Sede, jeżeli ludzie pozostają ze sobą w związkach wyniszczających, patologicznych, nie są szczęśliwi, a dzieci mają być świadkami awantur, dręczenia się nawzajem rodziców - to też niedobrze. Uczą się chorobliwych relacji, uznają je za coś na porządku dziennym. Poza tym wyczuwają te napięcia, dom nie jest dla nich miejscem bezpiecznym, ale niepokojącym...
Nieszczęśliwi rodzice nie nauczą ich optymizmu, wiary w ludzi, zaufania. Wręcz przeciwnie, wychowane w takim środowisku dzieci przesiąkną złośliwością, agresją, kłamstwem, ukrywaniem uczuć, bylejakością, zniechęceniem.
Dzieci, to ogromna odpowiedzialność, zanim się pojawią, trzeba myśleć, czy nasz partner sprosta temu wyzwaniu i czy oboje tworzymy wspólnotę gotową na ich przyjęcie, wychowanie, nauczenie ich życia.
Trudne sprawy do jednoznacznego osądu, ciężkie brzemię (gdy się rozstajesz, a cierpią dzieci, będziesz zawsze płacił bardzo wysoką cenę za swoje błędy, sumienie nie odpuści), ale nie wypowiadałabym się autorytarnie... Nie chcę zresztą już więcej na ten temat pisać. Ale bycie z kimś na siłę dla dobra dzieci to według mnie krzywdzenie wszystkich.
Niechaj inny wiatr dzisiaj twe włosy rozwiewa
Niechaj na niebo inne twoje oczy patrzą
Niechaj inne twym stopom cień rzucają drzewa
Niechaj noc mnie pogodzi z jawą i rozpaczą

/B. Zadura
_________________
E-mail:
glo@osme-pietro.pl

ODPOWIEDZ

Wróć do „WIERSZE BIAŁE I WOLNE”