Z cyklu "Opowieści niezdiagnozowane" - Cool Zenek
Moderatorzy: skaranie boskie, Gorgiasz
-
- Posty: 3258
- Rejestracja: 27 sty 2013, 23:52
- Lokalizacja: Dębica
Z cyklu "Opowieści niezdiagnozowane" - Cool Zenek
Cool Zenek
Znudzony do granic możliwości, już po czwartym z kolei dniu wolnym od pracy, Zenek myślał nad tym, jakby zagospodarować sobie czas. Wczoraj był na Teneryfie, przedwczoraj w Brazylii, a w środę zwiedzał księżyc z grupą znajomych gwiazd Hoollywood.
Obserwując ludzi biegających ulicami tam i z powrotem, z niezliczoną ilością wypchanych zakupami reklamówek, przypomniał sobie, o co chodzi w tym ich całym ganianiu.
Pieniądze gromadzone przez statystycznego Euforystanina rosły w siłę w takim tempie, że gdzieś trzeba było je wydawać, zanim zaczęłyby zaśmiecać domy. To fakt, ludzie pozbywali się ich bardzo szybko, bo zaraz na kontach i w portfelach pojawiały się kolejne, duże kwoty. Wszak w idealnym państwie wszystko jest idealne.
Ktoś powiedział kiedyś, że „będziemy mieć tu drugą Irlandię” i tak się chłopina zapędził w spełnianiu swoich obietnic, że w rankingu najszczęśliwszych narodów Euforystan wyprzedził nowo odkryte cztery obce cywilizacje i osiem starych, odkrytych już dawno temu.
Ale był jeszcze drugi powód bieganiny, przy którym systematyczny przypływ dużych pieniędzy to pikuś.
Moda.
Społeczeństwo doskonałe, zwanie potocznie skupiskiem ludzi odartym ze zmartwień, żyło według pewnych schematów, mających na celu uatrakcyjnić życie. Dyktatorzy mody, stanowiący grono kilkunastu, prawie bogów dla społeczeństwa bogami byli anonimowi celebryci z okładek gazet, oraz „bogowie właściwi”, ale o tych już nikt nie dbał na serio. Poza fanatykami, którzy mordowali się w ich intencji, ale to już inna historia, tworzyli teatr zwany „Bądź cool albo zdychaj”. Wymyślali najróżniejsze kreacje, narzucali trendy w modzie, ogłaszali, co jest ”na czasie” oraz do kiedy, a czego absolutnie nie wolno zakładać, jeśli nie chce się zrobić z siebie błazna. Rządzili niepodzielnie we wszystkich dziedzinach, w których pojawiało się słowo „moda”.
Odzież, meble domowe i ogrodowe, motoryzacja, przybory łazienkowe (szczoteczka, kubek, maszynki do golenia, gąbki, deski klozetowe itp. itd., wyposażenie kuchenne, wszelkiej maści dodatki jak: dywany, tapety, fototapety, fotocyfrotapety, fotocyfro8Dtapety. Nawet wykałaczki musiały być modne, żeby można było ich używać bez obawy, że spadnie się na dno zwane obciachem. Wszystko, czemu można nadać odpowiedni styl, kolor, krój, kształt – było modą. A że moda ma to do siebie, iż jest krótkotrwała i obowiązkowa, bieganiny za wciąż nowymi, trendy ubraniami, sprzętami, samochodami, wersalkami itp. właściwie nie ustawały. Dodatkowym utrudnieniem w byciu zawsze cool był fakt, że modne towary występowały tylko w pewnych ilościach. Kto nie zdążył się w nie zaopatrzyć, musiał czekać na nowy trend i wtedy, niczym wściekły byk, pędzić do świątyni, zanim ktoś szybszy go uprzedzi.
Zenek był jednym z nielicznych antybohaterów modowego teatru. Uwielbiał swoje dżinsy i flanelowe koszule tudzież t-schirty z logo ulubionej kapeli. Do tego trampki, na ręce ozdoba w postaci kolczastej pieszczochy. Kilka tatuaży na ciele. Dzięki nim przez większość arcytolerancyjnych rodaków był okrzyknięty poczwórnym mordercą i kanibalem, który na pewno kiedyś zabije wszystkich. Wszystkich.
Dlatego też rzadko wychodził na ulicę, by pospacerować. Przeważnie jeździł swoim klasycznym, stareńkim, ale świetnie zachowanym Jaguarem. Kiedy jednak musiał już wyjść na ulicę, bywało różnie.
Przeważnie ludzie byli tak zabiegani, że nie zauważali „anarchisty” Zenka, a i on, nawet gdyby chciał się im przyjrzeć, nie dostrzegłby nic poza smugą w kolorze ubrania przebiegających z dużą prędkością postaci. Ale czasem ktoś biegł trochę wolniej. Wtedy dostrzegał Zenka. Jedni żegnali się machinalnie, widząc jego tatuaże, inni opluwali go z pogardą za tę „flanelową szmatę i obrzydliwe trampy”, a jeszcze inni próbowali linczować wyrwanymi z chodników słupami latarń. Jednak Zenek, muskularny, dopiero osiemdziesięcioletni facet, tupał trampkiem w ziemię i zawsze pomagało. Ziemia trzęsła się, jakby Godzilla odwiedziła kraj i oburzeni cool ludzie uciekali w popłochu.
Dziś Zenek miał ochotę na coś szalonego, co wygoniłoby nudę z jego życia. Postanowił też spróbować być cool. Jednak jak wyjść do świątyni w swoich ciuchach? Przecież nawet go nie wpuszczą do „Raju dla modnych”. Rozglądnął się po pokoju. Nic. Poszedł na strych, by tam poszukać pomysłu na bezpiecznie wyjście na ulicę. Znalazłszy kilka starych przedmiotów, zrobił z nich kreację odpowiadającą mniej więcej zjawiskom biegającym po ulicach.
Był gotowy do wyjścia.
Mijające go gepardy z wielką konsternacją zatrzymywały się w swoim pędzie. Niektóre nie były w stanie wyhamować przed Zenkiem z prędkości jaką rozwijały w pośpiechu do bycia cool i rozbijały się o ściany, latarnie, zaparkowane samochody, rozrzucając nowiutkie towary po chodniku.
Działa!
Zenek ucieszył się z efektów swojej strategii, choć nie była ona wygodna. Abażur z wielkiej lampy uwierał go w głowę, worek po ziemniakach założony zamiast spodni, z wyciętymi dziurami na nogi, krępował ruchy. Zderzak od starego fiata, obwiązany wokół gołego torsu powrozem, był strasznie ciężki, a powróz wrzynał się w ciało. Stringi z łańcucha od piły motorowej już całkowicie skazywały Zenka na cierpienie, a buty zrobione z kaloryferów żeberkowych, pomiędzy to które żeberka Zenek wcisnął stopy, nie pozwalały rozpędzić się nawet do prędkości trzydziestu świątyń na godzinę, by Zenek mógł wmieszać się w tłum.
Ale działa! Ha!
– Panie… co to za kreacja? Ile ma ważności wskaźnika cool?
– Jeju, facet! Gdzie to kupiłeś? Są jeszcze takie wdzianka? Jak wskaźnik?
– O matko! Jaki szykowny samiec! Na pewno jest dobry w łóżku!
Krzyki zachwytu, zdziwienia, czy pytania o dizajnerski strój Zenka nie ustawały. Po kilkuset metrach, przebytych w butach zrobionych z kaloryferów i ze zderzakiem zawieszonym pod szyją, Zenek żałował, że wpadł na ten kretyński pomysł bycia „na czasie”. Jednak cóż, trzeba dokończyć, co się zaczęło.
Nie zważając na zatrzymujące się gepardy, wykrzykujące kolejne pytania, kroczył dzielnie do świątyni.
Marzył tylko, by jak najszybciej ściągnąć z siebie ten cholerny złom własnego projektu, pod pretekstem założenia czegokolwiek. Najlepiej samej bielizny.
Taaak. Cool bielizna nie może być ciężka. Choć….
Znów poczuł swoje łańcuchowe stringi i zmienił zdanie.
Ubiorę wszystko, co mi nie zrobi krzywdy, i wracam do swoich szaf pełnych dżinsów i t-shirtów. Pieprzę Cool.
– Dzień dobry! – seksowna pani sprzedawczyni przywitała Zenka ciepłym głosem.
Naga. Naguteńka.
– Dzień dobry… Czy ktoś pani ukradł ubranie? – zapytał Zenek lekko zbity z tropu.
– Och nie! – Rozbawiona sprzedawczyni wybuchnęła śmiechem.– Po prostu faceci to idioci – kontynuowała, nie przestając się uśmiechać. – Kiedy zobaczą nagą kobietę, kupiliby nawet stringi z łańcucha od piły, gdyby im powiedziała, że to się teraz nosi… – Wtem zobaczyła bieliznę Zenka i ugryzła się w język. – Yyy… no dobrze. Czym mogę panu służyć? – Zawstydziwszy się, przeszła do profesjonalnej obsługi klienta.
– Cóż. Chcę być cool. A ta kreacja już mi się… znudziła. Tak. Znudziła mi się – odparł Zenek, z trudem próbując zatrzymać łzy bólu spływające z oczu.
– Jaki indeks ważności?
Indeks ważności miał każdy towar cool. Było to proroctwo dyktatora na temat tego, jak szybko dany towar wyjdzie z mody i trzeba będzie go natychmiast wyrzucić. Bez względu na to, czy pokochaliśmy ten ciuch (na przykład) czy nie, należy go zutylizować.
– A jakie macie?
– Od tygodniówki na półkach z hitami po dwugodzinówki. Do dwugodzinówek dodajemy
gratis zabawkę dla dziecka. Dziś piesek rasy sznaucer.
Zenek pokojarzył fakty. Z tego, co się orientował, dwugodzinówka oznaczała, że od momentu zakupu towaru, towar przestanie być modny po dwóch godzinach (Każdy towar miał elektroniczną metkę, na której przy wyprodukowaniu pracownik wpisywał ilość godzin, przez które towar według dyktatora będzie modny. Zegar na metce był cały
czas aktywny i dany produkt tracił na wartości z każdą sekundą).
– A te tygodniówki? Co pani proponuje dla mnie?
– Dziś proponuję panu spodnie z żelbetonu, do tego pantofle z materiału imitującego blachę aluminiową oraz koszulę – hit! Cała wykonana z obierek ziemniaków pozszywanych ścięgnami kozy afrykańskiej.
– Yyyy… Czy to na pewno jest cool? – zapytał Zenek lekko wystraszony
– Proszę pana, zegar pokazuje jasno. Przez następny tydzień to będzie w grupie najmodniejszych ciuchów. Sam dyktator Paolo Śpikolo Sraolo firmuje zestaw swoim nazwiskiem.
Zenek zrzucił z siebie z trudem cały złom, który miał na sobie.
Rozglądnął się po sklepie w poszukiwaniu ratunku z tej beznadziejnej sytuacji, w którą sam się wplątał. Nagle zobaczył szklaną gablotę, a w niej…
– Pani! Co to jest?! Jeju! – krzyknął, po czym podbiegł do gabloty.
– To?!– Zniesmaczona naga sprzedawczyni podeszła za Zenkiem do gabloty. – To taka pokazówka. Żart na rozluźnienie atmosfery przy ciężkim zajęciu, jakim jest przymierzanie i kupowanie rzeczy cool. Ubranie znalezione na jakimś śmietniku, pokazujące jak obrzydliwie, żałośnie i śmiesznie ubierali się kiedyś ludzie, gdy moda nie była wyznacznikiem poprawności i doskonałej harmonii z istotą życia.
Zenek z zachwytem i niedowierzaniem spoglądał w gabloty.
Sukienka z lekkiego materiału, kolorowa, cała w motywy kwiatowe. Odkryte plecy i głęboki dekolt dodawały jej wdzięku. Obok piękna suknia wieczorowa w kolorze mieniącego się granatu, który momentami wydawał się być lśniącą czernią. Szykowny garnitur w kolorze subtelnego marengo, skrojony tak, jak dobrze napisany wiersz o miłości. Ale ostatni strój zachwycił Zenka do ostatecznych granic.
– Pani, biorę to! Słyszy pani, ja to biorę! – krzyknął przejęty.
– Co pan! To szmaty, a poza tym nie są na sprzedaż. Co będzie bawiło klientów, kiedy zapragną rozrywek?
Zenek nie miał ochoty na kłótnie, chciał załatwić sprawę jak najszybciej.
– Może twój cellulit, paniusiu, i sztuczne cycki.
Paniusia otwarła buzię, żeby obrzucić Zenka wyzwiskami, jednak nie zdążyła.
– Widzisz te tatuaże, lala? Wiesz, ile musiałem pożreć dzieci i zabić rodziców, żeby je sobie wydziergać? Dawaj mi te ciuchy!
Sprzedawczyni przerażona tak, że jej silikonowe szczęście skurczyło się o dwa rozmiary, a napięte powieki opadły na policzki, szybko sięgnęła do gabloty po ubranie.
Idąc przez miasto, Zenek nie mógł uwierzyć, że nawet tak kretyńsko zaczynający się dzień może skończyć się dobrze. Wokół niego ludzie usilnie próbowali wyrywać latarnie, by zabić Zenka za zbrodnie przeciw cool, inni pluli mu w twarz, ale Zenek szedł
sobie uśmiechnięty, jak nigdy dotąd.
Glany Martensa stukały o chodnik, wytarte dżinsy w stylu „delikatny dzwon” leżały na Zenku tak wygodnie, że nie mógł się nimi nacieszyć, a czarny t-shirt z napisem „AC/DC” sam mówił za siebie. Pieszczochy z kolców otulały nadgarstki Zenka, a głowę uraczyła czerwona bandanka.
Krzyki ludzi zaczęły trochę irytować Zenka.
– Ty matole! Ty kretynie! Chamie!...
– Ignorant! Bluźnierca! Morderca!
Zenek założył na uszy dołączone do „zestawu” słuchawki walkmana z kasetą w środku i nacisnął „Play”.
„One heart angel
One cool devil
Your mind on the fantasy
Livin on the ecstasy
Give it all, give it,
Give it what you got”…
Znudzony do granic możliwości, już po czwartym z kolei dniu wolnym od pracy, Zenek myślał nad tym, jakby zagospodarować sobie czas. Wczoraj był na Teneryfie, przedwczoraj w Brazylii, a w środę zwiedzał księżyc z grupą znajomych gwiazd Hoollywood.
Obserwując ludzi biegających ulicami tam i z powrotem, z niezliczoną ilością wypchanych zakupami reklamówek, przypomniał sobie, o co chodzi w tym ich całym ganianiu.
Pieniądze gromadzone przez statystycznego Euforystanina rosły w siłę w takim tempie, że gdzieś trzeba było je wydawać, zanim zaczęłyby zaśmiecać domy. To fakt, ludzie pozbywali się ich bardzo szybko, bo zaraz na kontach i w portfelach pojawiały się kolejne, duże kwoty. Wszak w idealnym państwie wszystko jest idealne.
Ktoś powiedział kiedyś, że „będziemy mieć tu drugą Irlandię” i tak się chłopina zapędził w spełnianiu swoich obietnic, że w rankingu najszczęśliwszych narodów Euforystan wyprzedził nowo odkryte cztery obce cywilizacje i osiem starych, odkrytych już dawno temu.
Ale był jeszcze drugi powód bieganiny, przy którym systematyczny przypływ dużych pieniędzy to pikuś.
Moda.
Społeczeństwo doskonałe, zwanie potocznie skupiskiem ludzi odartym ze zmartwień, żyło według pewnych schematów, mających na celu uatrakcyjnić życie. Dyktatorzy mody, stanowiący grono kilkunastu, prawie bogów dla społeczeństwa bogami byli anonimowi celebryci z okładek gazet, oraz „bogowie właściwi”, ale o tych już nikt nie dbał na serio. Poza fanatykami, którzy mordowali się w ich intencji, ale to już inna historia, tworzyli teatr zwany „Bądź cool albo zdychaj”. Wymyślali najróżniejsze kreacje, narzucali trendy w modzie, ogłaszali, co jest ”na czasie” oraz do kiedy, a czego absolutnie nie wolno zakładać, jeśli nie chce się zrobić z siebie błazna. Rządzili niepodzielnie we wszystkich dziedzinach, w których pojawiało się słowo „moda”.
Odzież, meble domowe i ogrodowe, motoryzacja, przybory łazienkowe (szczoteczka, kubek, maszynki do golenia, gąbki, deski klozetowe itp. itd., wyposażenie kuchenne, wszelkiej maści dodatki jak: dywany, tapety, fototapety, fotocyfrotapety, fotocyfro8Dtapety. Nawet wykałaczki musiały być modne, żeby można było ich używać bez obawy, że spadnie się na dno zwane obciachem. Wszystko, czemu można nadać odpowiedni styl, kolor, krój, kształt – było modą. A że moda ma to do siebie, iż jest krótkotrwała i obowiązkowa, bieganiny za wciąż nowymi, trendy ubraniami, sprzętami, samochodami, wersalkami itp. właściwie nie ustawały. Dodatkowym utrudnieniem w byciu zawsze cool był fakt, że modne towary występowały tylko w pewnych ilościach. Kto nie zdążył się w nie zaopatrzyć, musiał czekać na nowy trend i wtedy, niczym wściekły byk, pędzić do świątyni, zanim ktoś szybszy go uprzedzi.
Zenek był jednym z nielicznych antybohaterów modowego teatru. Uwielbiał swoje dżinsy i flanelowe koszule tudzież t-schirty z logo ulubionej kapeli. Do tego trampki, na ręce ozdoba w postaci kolczastej pieszczochy. Kilka tatuaży na ciele. Dzięki nim przez większość arcytolerancyjnych rodaków był okrzyknięty poczwórnym mordercą i kanibalem, który na pewno kiedyś zabije wszystkich. Wszystkich.
Dlatego też rzadko wychodził na ulicę, by pospacerować. Przeważnie jeździł swoim klasycznym, stareńkim, ale świetnie zachowanym Jaguarem. Kiedy jednak musiał już wyjść na ulicę, bywało różnie.
Przeważnie ludzie byli tak zabiegani, że nie zauważali „anarchisty” Zenka, a i on, nawet gdyby chciał się im przyjrzeć, nie dostrzegłby nic poza smugą w kolorze ubrania przebiegających z dużą prędkością postaci. Ale czasem ktoś biegł trochę wolniej. Wtedy dostrzegał Zenka. Jedni żegnali się machinalnie, widząc jego tatuaże, inni opluwali go z pogardą za tę „flanelową szmatę i obrzydliwe trampy”, a jeszcze inni próbowali linczować wyrwanymi z chodników słupami latarń. Jednak Zenek, muskularny, dopiero osiemdziesięcioletni facet, tupał trampkiem w ziemię i zawsze pomagało. Ziemia trzęsła się, jakby Godzilla odwiedziła kraj i oburzeni cool ludzie uciekali w popłochu.
Dziś Zenek miał ochotę na coś szalonego, co wygoniłoby nudę z jego życia. Postanowił też spróbować być cool. Jednak jak wyjść do świątyni w swoich ciuchach? Przecież nawet go nie wpuszczą do „Raju dla modnych”. Rozglądnął się po pokoju. Nic. Poszedł na strych, by tam poszukać pomysłu na bezpiecznie wyjście na ulicę. Znalazłszy kilka starych przedmiotów, zrobił z nich kreację odpowiadającą mniej więcej zjawiskom biegającym po ulicach.
Był gotowy do wyjścia.
Mijające go gepardy z wielką konsternacją zatrzymywały się w swoim pędzie. Niektóre nie były w stanie wyhamować przed Zenkiem z prędkości jaką rozwijały w pośpiechu do bycia cool i rozbijały się o ściany, latarnie, zaparkowane samochody, rozrzucając nowiutkie towary po chodniku.
Działa!
Zenek ucieszył się z efektów swojej strategii, choć nie była ona wygodna. Abażur z wielkiej lampy uwierał go w głowę, worek po ziemniakach założony zamiast spodni, z wyciętymi dziurami na nogi, krępował ruchy. Zderzak od starego fiata, obwiązany wokół gołego torsu powrozem, był strasznie ciężki, a powróz wrzynał się w ciało. Stringi z łańcucha od piły motorowej już całkowicie skazywały Zenka na cierpienie, a buty zrobione z kaloryferów żeberkowych, pomiędzy to które żeberka Zenek wcisnął stopy, nie pozwalały rozpędzić się nawet do prędkości trzydziestu świątyń na godzinę, by Zenek mógł wmieszać się w tłum.
Ale działa! Ha!
– Panie… co to za kreacja? Ile ma ważności wskaźnika cool?
– Jeju, facet! Gdzie to kupiłeś? Są jeszcze takie wdzianka? Jak wskaźnik?
– O matko! Jaki szykowny samiec! Na pewno jest dobry w łóżku!
Krzyki zachwytu, zdziwienia, czy pytania o dizajnerski strój Zenka nie ustawały. Po kilkuset metrach, przebytych w butach zrobionych z kaloryferów i ze zderzakiem zawieszonym pod szyją, Zenek żałował, że wpadł na ten kretyński pomysł bycia „na czasie”. Jednak cóż, trzeba dokończyć, co się zaczęło.
Nie zważając na zatrzymujące się gepardy, wykrzykujące kolejne pytania, kroczył dzielnie do świątyni.
Marzył tylko, by jak najszybciej ściągnąć z siebie ten cholerny złom własnego projektu, pod pretekstem założenia czegokolwiek. Najlepiej samej bielizny.
Taaak. Cool bielizna nie może być ciężka. Choć….
Znów poczuł swoje łańcuchowe stringi i zmienił zdanie.
Ubiorę wszystko, co mi nie zrobi krzywdy, i wracam do swoich szaf pełnych dżinsów i t-shirtów. Pieprzę Cool.
– Dzień dobry! – seksowna pani sprzedawczyni przywitała Zenka ciepłym głosem.
Naga. Naguteńka.
– Dzień dobry… Czy ktoś pani ukradł ubranie? – zapytał Zenek lekko zbity z tropu.
– Och nie! – Rozbawiona sprzedawczyni wybuchnęła śmiechem.– Po prostu faceci to idioci – kontynuowała, nie przestając się uśmiechać. – Kiedy zobaczą nagą kobietę, kupiliby nawet stringi z łańcucha od piły, gdyby im powiedziała, że to się teraz nosi… – Wtem zobaczyła bieliznę Zenka i ugryzła się w język. – Yyy… no dobrze. Czym mogę panu służyć? – Zawstydziwszy się, przeszła do profesjonalnej obsługi klienta.
– Cóż. Chcę być cool. A ta kreacja już mi się… znudziła. Tak. Znudziła mi się – odparł Zenek, z trudem próbując zatrzymać łzy bólu spływające z oczu.
– Jaki indeks ważności?
Indeks ważności miał każdy towar cool. Było to proroctwo dyktatora na temat tego, jak szybko dany towar wyjdzie z mody i trzeba będzie go natychmiast wyrzucić. Bez względu na to, czy pokochaliśmy ten ciuch (na przykład) czy nie, należy go zutylizować.
– A jakie macie?
– Od tygodniówki na półkach z hitami po dwugodzinówki. Do dwugodzinówek dodajemy
gratis zabawkę dla dziecka. Dziś piesek rasy sznaucer.
Zenek pokojarzył fakty. Z tego, co się orientował, dwugodzinówka oznaczała, że od momentu zakupu towaru, towar przestanie być modny po dwóch godzinach (Każdy towar miał elektroniczną metkę, na której przy wyprodukowaniu pracownik wpisywał ilość godzin, przez które towar według dyktatora będzie modny. Zegar na metce był cały
czas aktywny i dany produkt tracił na wartości z każdą sekundą).
– A te tygodniówki? Co pani proponuje dla mnie?
– Dziś proponuję panu spodnie z żelbetonu, do tego pantofle z materiału imitującego blachę aluminiową oraz koszulę – hit! Cała wykonana z obierek ziemniaków pozszywanych ścięgnami kozy afrykańskiej.
– Yyyy… Czy to na pewno jest cool? – zapytał Zenek lekko wystraszony
– Proszę pana, zegar pokazuje jasno. Przez następny tydzień to będzie w grupie najmodniejszych ciuchów. Sam dyktator Paolo Śpikolo Sraolo firmuje zestaw swoim nazwiskiem.
Zenek zrzucił z siebie z trudem cały złom, który miał na sobie.
Rozglądnął się po sklepie w poszukiwaniu ratunku z tej beznadziejnej sytuacji, w którą sam się wplątał. Nagle zobaczył szklaną gablotę, a w niej…
– Pani! Co to jest?! Jeju! – krzyknął, po czym podbiegł do gabloty.
– To?!– Zniesmaczona naga sprzedawczyni podeszła za Zenkiem do gabloty. – To taka pokazówka. Żart na rozluźnienie atmosfery przy ciężkim zajęciu, jakim jest przymierzanie i kupowanie rzeczy cool. Ubranie znalezione na jakimś śmietniku, pokazujące jak obrzydliwie, żałośnie i śmiesznie ubierali się kiedyś ludzie, gdy moda nie była wyznacznikiem poprawności i doskonałej harmonii z istotą życia.
Zenek z zachwytem i niedowierzaniem spoglądał w gabloty.
Sukienka z lekkiego materiału, kolorowa, cała w motywy kwiatowe. Odkryte plecy i głęboki dekolt dodawały jej wdzięku. Obok piękna suknia wieczorowa w kolorze mieniącego się granatu, który momentami wydawał się być lśniącą czernią. Szykowny garnitur w kolorze subtelnego marengo, skrojony tak, jak dobrze napisany wiersz o miłości. Ale ostatni strój zachwycił Zenka do ostatecznych granic.
– Pani, biorę to! Słyszy pani, ja to biorę! – krzyknął przejęty.
– Co pan! To szmaty, a poza tym nie są na sprzedaż. Co będzie bawiło klientów, kiedy zapragną rozrywek?
Zenek nie miał ochoty na kłótnie, chciał załatwić sprawę jak najszybciej.
– Może twój cellulit, paniusiu, i sztuczne cycki.
Paniusia otwarła buzię, żeby obrzucić Zenka wyzwiskami, jednak nie zdążyła.
– Widzisz te tatuaże, lala? Wiesz, ile musiałem pożreć dzieci i zabić rodziców, żeby je sobie wydziergać? Dawaj mi te ciuchy!
Sprzedawczyni przerażona tak, że jej silikonowe szczęście skurczyło się o dwa rozmiary, a napięte powieki opadły na policzki, szybko sięgnęła do gabloty po ubranie.
Idąc przez miasto, Zenek nie mógł uwierzyć, że nawet tak kretyńsko zaczynający się dzień może skończyć się dobrze. Wokół niego ludzie usilnie próbowali wyrywać latarnie, by zabić Zenka za zbrodnie przeciw cool, inni pluli mu w twarz, ale Zenek szedł
sobie uśmiechnięty, jak nigdy dotąd.
Glany Martensa stukały o chodnik, wytarte dżinsy w stylu „delikatny dzwon” leżały na Zenku tak wygodnie, że nie mógł się nimi nacieszyć, a czarny t-shirt z napisem „AC/DC” sam mówił za siebie. Pieszczochy z kolców otulały nadgarstki Zenka, a głowę uraczyła czerwona bandanka.
Krzyki ludzi zaczęły trochę irytować Zenka.
– Ty matole! Ty kretynie! Chamie!...
– Ignorant! Bluźnierca! Morderca!
Zenek założył na uszy dołączone do „zestawu” słuchawki walkmana z kasetą w środku i nacisnął „Play”.
„One heart angel
One cool devil
Your mind on the fantasy
Livin on the ecstasy
Give it all, give it,
Give it what you got”…
Ostatnio zmieniony 14 maja 2012, 10:56 przez Anonymous, łącznie zmieniany 2 razy.
"Nie głaskało mnie życie po głowie,
nie pijałem ptasiego mleka -
no i dobrze, no i na zdrowie:
tak wyrasta się na człowieka..."
W. Broniewski - "Mannlicher"
nie pijałem ptasiego mleka -
no i dobrze, no i na zdrowie:
tak wyrasta się na człowieka..."
W. Broniewski - "Mannlicher"
- iTuiTam
- Posty: 2280
- Rejestracja: 18 lut 2012, 5:35
Re: Z cyklu "Opowieści niezdiagnozowane" - Cool Zenek
No i cool a nawet I dig it
Gdybym miała czas, a akurat mój jest na deficycie, to bym Ci zilustrowała ubranko Zenka, łącznie z bucikami kaloryferowymi. Jednak co się odwlecze, to... może po deficycie spróbuję.
Gratuluję rozpędzonej wyobraźni i Weny, która najwyraźniej polubiła Zenka. Pytanie w związku z imieniem bohatera: czy to Zenobiusz, czy po prostu Zenon?
Uwaga merytoryczna: silikonowe biusty są silikonowe, celulit przychodzi z wiekiem lub genetyką, więc panią ekspedientkę Zenon powinien był obrazić tylko silikonem, jeśli chciał być cool i szarmancki nieco.
serdecznie
iTuiTam

Gdybym miała czas, a akurat mój jest na deficycie, to bym Ci zilustrowała ubranko Zenka, łącznie z bucikami kaloryferowymi. Jednak co się odwlecze, to... może po deficycie spróbuję.
Gratuluję rozpędzonej wyobraźni i Weny, która najwyraźniej polubiła Zenka. Pytanie w związku z imieniem bohatera: czy to Zenobiusz, czy po prostu Zenon?
Uwaga merytoryczna: silikonowe biusty są silikonowe, celulit przychodzi z wiekiem lub genetyką, więc panią ekspedientkę Zenon powinien był obrazić tylko silikonem, jeśli chciał być cool i szarmancki nieco.
serdecznie
iTuiTam
-
- Posty: 3258
- Rejestracja: 27 sty 2013, 23:52
- Lokalizacja: Dębica
Re: Z cyklu "Opowieści niezdiagnozowane" - Cool Zenek
Dziękuję za poświęconą uwagę;)
Rzeczywiście, Zenek nie chce być po prostu chamem;) Więc zmieniłem, zostawiłem tylko cycki.
Zenek jest po prostu Zenkiem, pewnie to to samo, co Zenon, ale Zenek jest zbyt luźny, by używać tak poważnej formy swego imienia;)
Raz jeszcze dziękuję za poświęcona uwagę i zgłaszaj, zgłaszaj wszelkie uwagi, bo inaczej nie będę się rozwijał, a Zenek razem ze mną;)
Rzeczywiście, Zenek nie chce być po prostu chamem;) Więc zmieniłem, zostawiłem tylko cycki.
Zenek jest po prostu Zenkiem, pewnie to to samo, co Zenon, ale Zenek jest zbyt luźny, by używać tak poważnej formy swego imienia;)
Raz jeszcze dziękuję za poświęcona uwagę i zgłaszaj, zgłaszaj wszelkie uwagi, bo inaczej nie będę się rozwijał, a Zenek razem ze mną;)
"Nie głaskało mnie życie po głowie,
nie pijałem ptasiego mleka -
no i dobrze, no i na zdrowie:
tak wyrasta się na człowieka..."
W. Broniewski - "Mannlicher"
nie pijałem ptasiego mleka -
no i dobrze, no i na zdrowie:
tak wyrasta się na człowieka..."
W. Broniewski - "Mannlicher"
- djmikada
- Posty: 58
- Rejestracja: 03 kwie 2012, 1:25
- Lokalizacja: Czeladź
- Kontakt:
Re: Z cyklu "Opowieści niezdiagnozowane" - Cool Zenek



"...miej serce i patrzaj w serce..." Adam Mickiewicz
-
- Posty: 3258
- Rejestracja: 27 sty 2013, 23:52
- Lokalizacja: Dębica
Re: Z cyklu "Opowieści niezdiagnozowane" - Cool Zenek
Na portalu jest siedem opowiadań o Zenku. Na razie jeszcze nie mam pomysłu na kolejne, więc zapraszam do zapoznania się z poprzednimi;)
Dziękuję za przeczytanie;)
Dziękuję za przeczytanie;)
"Nie głaskało mnie życie po głowie,
nie pijałem ptasiego mleka -
no i dobrze, no i na zdrowie:
tak wyrasta się na człowieka..."
W. Broniewski - "Mannlicher"
nie pijałem ptasiego mleka -
no i dobrze, no i na zdrowie:
tak wyrasta się na człowieka..."
W. Broniewski - "Mannlicher"
- djmikada
- Posty: 58
- Rejestracja: 03 kwie 2012, 1:25
- Lokalizacja: Czeladź
- Kontakt:
Re: Z cyklu "Opowieści niezdiagnozowane" - Cool Zenek
dziękuję pięknie, jestem przekonana, że zarówno Zenek jak i jego narrator biograficzny długo siedzieć bezczynnie nie będą bo nie potrafią
- pozdrawiam serdecznie mikada:)




"...miej serce i patrzaj w serce..." Adam Mickiewicz
- Miladora
- Posty: 5496
- Rejestracja: 01 lis 2011, 18:20
- Lokalizacja: Kraków
- Płeć:
Re: Z cyklu "Opowieści niezdiagnozowane" - Cool Zenek
To jest prześliczne, Sede. 
Zapisuję się natychmiast do kolejki po książkę z autografem.
Pisz, pisz, spróbujemy to wydać.
A korektę dostaniesz gratis.
Na razie przelecę z mopkiem po tych wszystkich częściach, tylko nie znalazłam jeszcze czasu.
Ale pamiętam.
Zdrowie Zenka i Twoje
A gdyby tak ilustracje wykonała TuiTamka, to byłoby świetnie.

Zapisuję się natychmiast do kolejki po książkę z autografem.
Pisz, pisz, spróbujemy to wydać.

A korektę dostaniesz gratis.
Na razie przelecę z mopkiem po tych wszystkich częściach, tylko nie znalazłam jeszcze czasu.
Ale pamiętam.
Zdrowie Zenka i Twoje

A gdyby tak ilustracje wykonała TuiTamka, to byłoby świetnie.

Zawsze tkwi we mnie coś,
co nie przestaje się uśmiechać.
(Romain Gary - Obietnica poranka)
co nie przestaje się uśmiechać.
(Romain Gary - Obietnica poranka)
-
- Posty: 3258
- Rejestracja: 27 sty 2013, 23:52
- Lokalizacja: Dębica
Re: Z cyklu "Opowieści niezdiagnozowane" - Cool Zenek
Wydać?
Byłbym zaszczycony!!
Niestety nie stać mnie na to, ale może z czasem uda się coś zebrać w swoim skromnym budżecie.
Chcę teraz nabrać myśli, spokojnie, żeby nie przekombinować kolejnego opowiadania, napisać coś tez ciekawego.
To może chwile potrwać, ale spokojnie - Zenek nie da tak łatwo wyrzucić się z mojej głowy.
"Z niczyjej głowy panie autor".
;PP
Tak więc, za jakiś czas pewnie coś wykombinuję.
Zresztą tez po cichu myślałem o wydaniu i myślę, że 15 opowiadań wystarczyłoby na wydanie.
Oczywiście nie trzymam za słowo, to byłoby nie na miejscu z mojej strony, po prostu wierzę, że w jakiś sposób, kiedyś będzie dane Zenkowi wkroczyć do domów ludzi " w papierze". A jeśli ktoś pomoże, cóż, żyć, nie umierać;)
Raz jeszcze dziękuje wszystkim, którzy przeczytali Zenka za poświęcony czas i wszystkie opinie.
Co do ilustracji TUiTamki, jeśli marzenie stałoby się realne, byłbym bardzo zadowolony.
Prawda jest taka, że historie Zenka tworzycie razem ze mną. Miladorka jest "prowodyrką" tego, że w ogóle zacząłem pisać "Opowieści niezdiagnozowane", bez jej listu nawet bym o tym nie pomyślał.
Inni czytający pozostawiają bardzo miłe opinie, więc za każdym razem jest to motywacja do dalszych części "Opowieści...".
Djmikada pewnie nieświadomie "rzuciła mi wyzwanie", bym napisał coś następnego w niedługim czasie swoim komplementem, że "Zenek jak i jego narrator biograficzny długo siedzieć bezczynnie nie będą bo nie potrafią" i właśnie już rysuje mi się kolejna część, choć jeszcze jakby zamglona.
Ale bez was (nie słodzę, taka prawda) Zenek nie miałby racji bytu w mojej głowie. Więc chciałbym, jeśli kiedyś dałoby się go wydać, aby tworzyli go nadal ludzie z ósmegopietra. Rysunki Tuitamki idealnie by się komponowały, takie nasze wspólne"ósmopiętrowe" dziełko.
Swoją drogą ciekaw jestem jak Zenek wyglądałby oczami Tuitamki;))
Ok, nie przedłużam. do zobaczenia w Zenkowym świecie nieabsurdu.
Byłbym zaszczycony!!
Niestety nie stać mnie na to, ale może z czasem uda się coś zebrać w swoim skromnym budżecie.
Chcę teraz nabrać myśli, spokojnie, żeby nie przekombinować kolejnego opowiadania, napisać coś tez ciekawego.
To może chwile potrwać, ale spokojnie - Zenek nie da tak łatwo wyrzucić się z mojej głowy.
"Z niczyjej głowy panie autor".
;PP
Tak więc, za jakiś czas pewnie coś wykombinuję.
Zresztą tez po cichu myślałem o wydaniu i myślę, że 15 opowiadań wystarczyłoby na wydanie.
Oczywiście nie trzymam za słowo, to byłoby nie na miejscu z mojej strony, po prostu wierzę, że w jakiś sposób, kiedyś będzie dane Zenkowi wkroczyć do domów ludzi " w papierze". A jeśli ktoś pomoże, cóż, żyć, nie umierać;)
Raz jeszcze dziękuje wszystkim, którzy przeczytali Zenka za poświęcony czas i wszystkie opinie.
Co do ilustracji TUiTamki, jeśli marzenie stałoby się realne, byłbym bardzo zadowolony.
Prawda jest taka, że historie Zenka tworzycie razem ze mną. Miladorka jest "prowodyrką" tego, że w ogóle zacząłem pisać "Opowieści niezdiagnozowane", bez jej listu nawet bym o tym nie pomyślał.
Inni czytający pozostawiają bardzo miłe opinie, więc za każdym razem jest to motywacja do dalszych części "Opowieści...".
Djmikada pewnie nieświadomie "rzuciła mi wyzwanie", bym napisał coś następnego w niedługim czasie swoim komplementem, że "Zenek jak i jego narrator biograficzny długo siedzieć bezczynnie nie będą bo nie potrafią" i właśnie już rysuje mi się kolejna część, choć jeszcze jakby zamglona.
Ale bez was (nie słodzę, taka prawda) Zenek nie miałby racji bytu w mojej głowie. Więc chciałbym, jeśli kiedyś dałoby się go wydać, aby tworzyli go nadal ludzie z ósmegopietra. Rysunki Tuitamki idealnie by się komponowały, takie nasze wspólne"ósmopiętrowe" dziełko.
Swoją drogą ciekaw jestem jak Zenek wyglądałby oczami Tuitamki;))
Ok, nie przedłużam. do zobaczenia w Zenkowym świecie nieabsurdu.
"Nie głaskało mnie życie po głowie,
nie pijałem ptasiego mleka -
no i dobrze, no i na zdrowie:
tak wyrasta się na człowieka..."
W. Broniewski - "Mannlicher"
nie pijałem ptasiego mleka -
no i dobrze, no i na zdrowie:
tak wyrasta się na człowieka..."
W. Broniewski - "Mannlicher"
- Miladora
- Posty: 5496
- Rejestracja: 01 lis 2011, 18:20
- Lokalizacja: Kraków
- Płeć:
Re: Z cyklu "Opowieści niezdiagnozowane" - Cool Zenek
Aleś się uparł na to "nie stać mnie".Sede Vacante pisze:Niestety nie stać mnie na to, ale może z czasem uda się coś zebrać w swoim skromnym budżecie.

Trzeba więc będzie poszukać wydawnictwa, które na to stać.


PS. A na razie poprawiaj to, co już zostało wypunktowane, bo ja wrednie lubię sprawdzać takie rzeczy.

Zawsze tkwi we mnie coś,
co nie przestaje się uśmiechać.
(Romain Gary - Obietnica poranka)
co nie przestaje się uśmiechać.
(Romain Gary - Obietnica poranka)
Re: Z cyklu "Opowieści niezdiagnozowane" - Cool Zenek
Bardzo dobre, humor piersza klasa!
Pozdrawiam

Pozdrawiam
