Ależ czepiaj się, leszku, czepiaj, wiem, że to nie natręctwo, a zwykła czytelnicza dociekliwość. Wiersz powinien się bronić sam, ale co tam, zrobię wyjątek, postaram się ciut rozjaśnić, choć nie ręczę za skutek. Zanęta to coś, co ma przyciągnąć rybę (w tym przypadku - kobietę), a więc może to być samochód, willa, ubiór, pieniądze, czy „swoisty urok”, coś, czym mężczyzna chce zaimponować kobiecie. W moim wierszu peel mimo, że nie miał bogactwa (zarzucał bez zanęty), „zawrócił” peelce w głowie do tego stopnia, że dla niego gotowa była poświęcić wszystko (np. rzucić męża, karierę -„płynąć pod prąd”). Kolor zanęty nie miał żadnych ważnych zadań do spełnienia, był tylko słowem kluczem, które ze względów konkursowych musiało zaistnieć w tekście.
Ewuniu,
para -jakiż to nieraz ulotny status! A czasem - jest dwoje, a jak daleko im - do pary...Taka mi się refleksja nasunęła przy lekturze.
– Dokładnie tak.
bo kapitalnie "rozegrałaś" kolorami rozwój, hmmm - sytuacji...
dziękuję i pozdrawiam ciepło.
