Dwa brzegi. (1)

Dłuższe utwory prozatorskie publikowane w odcinkach

Moderatorzy: skaranie boskie, Gorgiasz

ODPOWIEDZ
Wiadomość
Autor
Awatar użytkownika
Bożena
Posty: 1338
Rejestracja: 01 lis 2011, 18:32

Dwa brzegi. (1)

#1 Post autor: Bożena » 04 cze 2013, 22:59

po poprawce

Rozdział pierwszy. Dzieciństwo.
-1-



Przyszłam na świat jako pierwsze i jedyne dziecko moich rodziców. Mama była młodą dziewczyną, gdy poznała mojego ojca - miała dziewiętnaście lat i już od co najmniej dwóch wodziła oczami za chłopakami - z wzajemnością. Miała to coś w sobie, co sprawiało, że przyciągała ich wzrok na odrobinę dłużej, niż jej koleżanki. Była niezbyt wysoka, miała czarne błyszczące włosy i szczuplutką sylwetkę - jak większość dziewcząt w tamtych czasach. Wtedy nie widziało się panienek w rozmiarze XXL - nie to co dzisiaj. A czasy wtedy były trudne, dopiero co skończyła się wojna, o żywność nie było łatwo, coś tam trzeba było uchować, coś w ogródku posiać – by jako tako dało się wyżyć. Ojciec mojej mamy wykonywał różne prace na rzecz śląskich kopalń - między innymi montował liny w szybach górniczych - produkowanych w swoim miniprzedsiębiorstwie. Własna działalność w czasach tuż po wojnie - to było nie lada wyzwanie - trąciło kapitalizmem. A kapitalizm w Ludowej Polsce - cóż to zaraza, którą trzeba było zwalczać wszelkimi środkami. Między innymi napiętnowaniem dzieci takich, co to wyłamywali się "jedynemu słusznemu porządkowi" - nacjonalizmowi, gdzie większość lub całość własności kapitału firm sfery przemysłowej jest w posiadaniu państwa. Stąd moja mama przez dwa lata jako nastolatka uczęszczała do prywatnej szkoły z internatem w Warszawie - prowadzonej przez Zgromadzenie Sióstr Felicjanek. Szkoła i internat prowadzone przez Zgromadzenie były "solą w oku" ówczesnych władz i w końcu w sierpniu 1961r. dokonano upaństwowienia szkoły podstawowej, a 24 lipca 1962r. – pozostałych szkół, internatu i przedszkola. Dzień ten nazwany został „sądnym dniem w Wawrze”. O całym zdarzeniu został powiadomiony Ks. Prymas Stefan Wyszyński, który na akcję upaństwowienia szkoły Sióstr Felicjanek, dokonanej w "huraganie bezprawia", odpowiedział listem do wiernych całej Warszawy. Cóż - takie to były czasy.

Ale w 1948 roku Szkoła przygarnęła młodą trzynastoletnią dziewczynę w swoje "ramiona".
W Prywatnym Gimnazjum Żeńskim Rozwojowym w Wawrze (dzisiaj dzielnica Warszawy) panował rygor iście klasztorny. Rano obowiązkowo msza, później śniadanie - bułka z marmoladą (stąd do końca życia mama nie wzięła do ust tego "przysmaku"), następnie zajęcia szkolne, wieczorem nauka. Jedyną rozrywką na jaką sobie pozwalała, to wyjście w sobotnie poranki do ciotki i wujka, z którymi spędzała czas aż do niedzieli wieczór. Była im za to bardzo wdzięczna - dawało jej to namiastkę domu. To co zapamiętała najbardziej – to poranne kakao, którym budziła ją ciocia Basia.
Wspomnienia z pobytu „u sióstr” wyciskały jej łzy z oczu zawsze, gdy wracała pamięcią do tamtych lat.

Dwa lata na "zesłaniu" w Warszawie szybko minęły. Z drobnego kieszonkowego jakie dostawała z domu - zaoszczędziła sporą sumkę i szczęśliwa, po powrocie, wręczyła ją ojcu. Oszczędności te przeznaczono na zakup garnituru - no to było coś!, duma przepełniała młode serduszko. A tak łatwo byłoby wydać te pieniążki choćby na łakocie, lecz Lila nigdy nie żałowała, że wyrzekła się tych przyjemności, bo to co zobaczyła w oczach ukochanego ojca - wynagrodziło cały trud odmawiania sobie tych smakołyków. Powrót nie przyniósł samych radości - jak to w życiu, zawsze trochę dziegciu - dla równowagi. Otóż jej powrotu z Warszawy nie doczekał ukochany pies.

Amor był typowym kundlem o biało-czarnej sierści, taki włóczęga podmiejski co to musiał odwiedzić wszystkie suczki w okolicy - oczywiście we właściwym terminie "dopuszczenia do stołu". Często wracał do domu poobijany i umorusany pomyjami - tak w tamtych czasach gospodynie traktowały niechcianych zalotników swoich suczek. Jednak serce młodej Lili zaskarbił na zawsze. Tylko jej słuchał, gdy go zawołała, tańczył na polecenie - na dwóch tylnych łapkach, ale najbardziej kochał chodzić ze swoją panią nad pobliską rzekę, skoki do wody i wyścigi - kto pierwszy dopłynie do drugiego brzegu. Rzeka była piękna, czysta i leniwa - z mnóstwem zakoli, miejscami porośniętymi wysoką trawą, w której gniazdowało ptactwo. Przyciągała latem miejscową ludność na - dziś powiedzielibyśmy - pikniki. Po obu stronach brzegów rozciągały się piaszczyste plaże, a w niewielkim oddaleniu pachniał sosnowy lasek. Młodzi chłopcy popisywali się przed dziewczynami swoją sprawnością - skacząc do wody i doskonaląc swoje umiejętności pływackie. Starsi grali w karty lub śpiewali, a dźwięk harmoszki niósł się po wodzie. Lato jednak szybko minęło i gdy Lila wyjechała, Amor cierpiał z tęsknoty. Cierpiał tak bardzo, że zapomniał na jakiś czas o swoim przeznaczeniu - zostania ojcem wielkiej gromadki nowych piesków. Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie nowinka jaka w tamtym okresie robiła wielką furorę - otóż wymyślono DDT - środek na wszystko to, co niechciane - na pchły i wszy, na chwasty i karaluchy, słowem - jeśli chciałeś się szybko pozbyć pasożyta - użyj DDT. Wykorzystywany był powszechnie od początku lat 40-tych do początku lat 60-tych XX wieku. Na większą skalę zastosowano go w czasie II wojny światowej, do ochrony wojsk sprzymierzonych przed tyfusem plamistym, roznoszonym przez wszy. Wydawał się wprost idealnym środkiem do ochrony roślin, w latach 60-tych XX w. stosowany na całym świecie w potężnych ilościach. Dopóki nie okazało się, że nie jest "taki" bezpieczny dla ludzi. Jednak Amor miał sam się przekonać o jego działaniu i to w raczej straszny sposób.

Pchły "zamieszkiwały" wtedy większość piesków, zwłaszcza tych gospodarskich - o kanapowcach wtedy nie słyszano, więc i Amor często stawał się ich "domem". Dlatego w jeden z wiosennych piątków babcia, czyli mama Lili, postanowiła przed niedzielą "posprzątać" Amora - wysypała go starannie owym specyfikiem i na jego nieszczęście o tym zapomniała. Może to był akurat jeden z tych piątków, w których mąż nie wracał do domu trzeźwy i awantura zakłóciła bieg sprawy? Jednym słowem Amor nie wykąpany zaczął cierpieć straszliwe męki. Najpierw drapał się niemiłosiernie, później zaczął wyć z bólu - po oglądnięciu go przez ówczesnych "znawców" (kto wtedy zaprowadzał psy do weterynarza?) zapadł wyrok: parchy; nic mu nie pomoże, trzeba utopić. I tak skończył się krótki żywot psa, o którym Lila nie zapomniała do końca swojego życia, a żaden inny zwierzak nie zaskarbił sobie jej serca tak, jak właśnie Amor.


cdn.
Ostatnio zmieniony 10 cze 2013, 13:42 przez Bożena, łącznie zmieniany 14 razy.

Awatar użytkownika
411
Posty: 1778
Rejestracja: 31 paź 2011, 8:56
Lokalizacja: .de

Re: Dwa brzegi.

#2 Post autor: 411 » 05 cze 2013, 18:07

Witaj Bozenko. :)
Zaczynamy.
Bożena pisze:Była niezbyt wysoka- ok. 164 centymetrów, włosy czarne, chudziutka jak większość dziewcząt w tamtych czasach.
Byla niezbyt wysoka/miala ok. stu szescdziesieciu centymetrów wzrostu - albo, albo. I cyferki zapisujemy literkami. Ja bym zapisala to zdanie tak: byla niezbyt wysoka, miala czarne wlosy i szczuplutka sylwetke, jak wiekszosc dziewczat w tamtych czasach.
Co do dokladnej liczby, jaka podajesz - "ok" mija sie juz z celem. Bo albo dokladnie wiesz, albo przypuszczasz. Jeszcze moznaby to tak zapisac: byla niezbyt wysoka, pomiedzy sto piecdziesiat, a sto szescdziesiat centymetrów wzrostu...
Bożena pisze:Ojciec mojej mamy był robotnikiem na kopalni- montował liny w szybach górniczych, próbował też prowadzić własną działalność- czyli produkować te liny i siatki.
Jezyk bardzo potoczny nam sie tu wkradl. Napisalabym: byl robotnikiem kopalnianym/pracowal w kopalni jako zwykly robotnik... Z drugiej strony - jakie liny i siatki? Slówko wyjasnienia nie byloby zle. Ja tam jestem ciekawa.
Bożena pisze: Z tego powodu moja mama od 13 do 15 roku życia chodziła do prywatnej szkoły z internatem w Warszawie.
...przez dwa lata, jako nastolatka, uczeszczala do prywatnej szkoly z internatem. Swoja droga - byly wtedy prywatne szkoly?! Ja nie pamietam takiego luksusu.
Bożena pisze: Oczywiście rząd robił wszystko by takim utrudnić życie więc interes trzeba było zamknąć i mama wróciła do domu. Z czego się ucieszyła. Chociaż wspomnienia z pobytu „u sióstr” wyciskały jej łzy z oczu.
A! Wyjasnilo sie. Szkola przyzakonna? (hm, w czasach glebokiego socjalizmu...)
A co do dwóch pierwszych zdan - dramat w kropki. Polacz je, albo zupelnie przeredaguj.
Bożena pisze:Szkoła w Wawrze była prowadzona przez zakonnice i panował tam rygor klasztorny. Rano- obowiązkowo msza, później śniadanie- bułka z marmoladą (stąd do końca życia mama nie wzięła do ust tego przysmaku), później zajęcia szkolne, wieczorem nauka.
O, juz calkiem sie wyjasnilo. Ale i tak nie wierze.
A co to jest Wawra? Tzn wiem, ale uzyj przynajmniej cudzyslowia.
Bożena pisze:Dwa lata na zesłaniu w Warszawie szybko minęły lecz powrót nie był zbyt radosny za sprawą śmierci jej ulubionego psa Amora.
Karkolomna konstrukcja. I wydzwiek, zamiast smutnego, przygnebiajacego - u mnie akurat wywolalo to zdanie przeciwny. Cos, jak: uprzejmie donosze...
Bożena pisze:Tylko jej słuchał gdy go zawołała, tańczył na polecenie- na dwóch tylnych łapkach, ale najbardziej kochał chodzić ze swoją panią nad pobliską rzekę, nad którą spędzali mnóstwo wolnego czasu.
A juz myslalam, ze na przednich. Szkoda.
Natomiast wyjasnienie, ze spedzali nad rzeka wolny czas - zbytek. Nawet jesli wagarowali oboje, to byl to wolny czas. Lepiej gdybys opisala ich rozrywki.
Bożena pisze:Wszystko byłoby dobrze gdyby nie nowinka jaka w tamtym okresie robiła wielką furorę- otóż wymyślono DDT- środek na wszystko to co niechciane- na pchły i wszy , na chwasty i karaluchy, słowem jeśli chciałeś się szybko pozbyć pasożyta- użyj DDT. Wykorzystywany był powszechnie od początku lat 40-tych do początku lat 60-tych XX wieku. Na większą skalę zastosowano go w czasie II wojny światowej do ochrony wojsk sprzymierzonych przed tyfusem plamistym, roznoszonym przez wszy. Wydawał się wprost idealnym środkiem do ochrony roślin, w latach 60-tych XX w. stosowany na całym świecie w potężnych ilościach. Dopóki nie okazało się, że nie jest taki bezpieczny dla ludzi.
Powaznie? W zyciu nie slyszalam, musze zapytac mamy - nie, by weryfikowac te poniekad przedziwna "reklame", ale by sie dowiedziec wiecej. Lubie wiedziec.
Bożena pisze:Dlatego w jeden z wiosennych piątków babcia – czyli mama Lili- postanowiła przed niedzielą posprzątać Amora- wysypała go starannie owym specyfikiem i na jego nieszczęście zapomniała..
Posprzatac Amora? Zabrzmialo, jakby zamierzala pozbyc sie jego ciala. Malo szczesliwie, albo znów zabraklo cydzyslowia.

Tyle dlubania. Przecinki, ich braki, entery i tez ich braki sobie odpuscilam - za duzo tego, moge ewentualnie poprawic caly tekst na raz i wstawic pod Twoim.
Skladnia nieco kuleje, jezyk jest "zbyt zwyczajny", jak dla mnie oczywiscie.
Historia Amora jakas taka ucieta - tu go nie zapomni do konca zycia, a tu jej, cholernik jeden, zmykal na lewizne. Ok, potrafil tanczyc i kochal ja calym swym psim serduszkiem. Ale dlaczego akurat ja? Moze warto byloby rozwinac ten watek - czytelnicy lubia takie historie. Skad sie wzial, jak zdobyl jej sympatie, moze poza sztuczkami choreograficznymi potrafil cos jeszcze?

Ok, starczy, bo mnie znielubisz. Zmykam na dzis, zajrze do nastepnej czesci.
Pozdrawiam cieplo, J.
:)
Nie będę cytować innych. Poczekam aż inni będą cytować mnie.

Awatar użytkownika
Bożena
Posty: 1338
Rejestracja: 01 lis 2011, 18:32

Re: Dwa brzegi.

#3 Post autor: Bożena » 05 cze 2013, 22:08

411- :buq: ode mnie- spróbuję poprawić- wdzieczna za pomoc- pozdrawiam- Bożena :rosa:

Awatar użytkownika
Gloinnen
Administrator
Posty: 12091
Rejestracja: 29 paź 2011, 0:58
Lokalizacja: Lothlórien

Re: Dwa brzegi.

#4 Post autor: Gloinnen » 05 cze 2013, 22:58

411 pisze:A co to jest Wawra? Tzn wiem, ale uzyj przynajmniej cudzyslowia.
Skoro mowa o Warszawie - Wawer to jedna ze stołecznych dzielnic - może o to chodziło?
Niechaj inny wiatr dzisiaj twe włosy rozwiewa
Niechaj na niebo inne twoje oczy patrzą
Niechaj inne twym stopom cień rzucają drzewa
Niechaj noc mnie pogodzi z jawą i rozpaczą

/B. Zadura
_________________
E-mail:
glo@osme-pietro.pl

Awatar użytkownika
Bożena
Posty: 1338
Rejestracja: 01 lis 2011, 18:32

Re: Dwa brzegi.

#5 Post autor: Bożena » 06 cze 2013, 11:44

Gloinnen pisze:Wawer to jedna ze stołecznych dzielnic
- tak Glo- zaraz siądę i porawię- bedę wdzieczna za wytykanie błędów gdyż to moje "pierwsze kroki"- i nauka przede mą :rosa:

Dodano -- 06 cze 2013, 11:37 --

Dodano -- 06 cze 2013, 12:18 --

Już po poprawkach- mam nadzieję , że ciut lepiej-

:myśli: :myśli: :myśli: :rosa:

Awatar użytkownika
411
Posty: 1778
Rejestracja: 31 paź 2011, 8:56
Lokalizacja: .de

Re: Dwa brzegi.

#6 Post autor: 411 » 06 cze 2013, 13:54

Brawo. Jest duzo-duzo-duzo lepiej, prawie calkiem dobrze. :)
Najbardziej sie ciesze z tego, ze dokladnie "wylapalas" o co mi chodzi - historia nabrala rumienców i stala sie taka swojska, ciepla. Automatycznie "zmuszasz" czytelnika, by swoja sympatie ulokowal po stronie Lili i Amora.
Na Twoja pochwale - holubiec!

Milego wszystkiego i dziekuje za kwiatki, choc nie zasluzylam. Ale co tam, wezme, jeszcze wyschna, szkoda by bylo...
:)

PS Jak znajde chwilke zrobie porzadek z tymi rozbrykanymi przecinkami i enterkami.
Albo ich brakiem.
;)
Nie będę cytować innych. Poczekam aż inni będą cytować mnie.

Awatar użytkownika
Bożena
Posty: 1338
Rejestracja: 01 lis 2011, 18:32

Re: Dwa brzegi.

#7 Post autor: Bożena » 06 cze 2013, 14:21

411 pisze:Jak znajde chwilke zrobie porzadek z tymi rozbrykanymi przecinkami i enterkami.
Albo ich brakiem.
:) bardzo proszę :) :rosa: :vino:

Awatar użytkownika
411
Posty: 1778
Rejestracja: 31 paź 2011, 8:56
Lokalizacja: .de

Re: Dwa brzegi.

#8 Post autor: 411 » 06 cze 2013, 15:53

Bozenko - poprawilam. Pozwolilam sobie tez usunac gdzie niegdzie myslniki - ewidentnie je kochasz i uzywasz w nadmiarze.
Acha, i zmienilam ze dwa slowa, oraz dopisalam jakies jedno malutkie.
Jesli to zbyt wielka ingerencja w tekst - daj znac - wrócimy do Twojej, nienaruszonej wersji.

A przy okazji - jesli potrzebujesz "bety" - sluze uprzejmie. Zajmiemy sie tymi drobiazgami przed publikacja. Nie obiecuje tylko huraganowego pospiechu, bo u mnie z czasem róznie...

Mam nadzieje, ze wybaczysz mi ten miejscowy terror,
J.
:smoker:
Nie będę cytować innych. Poczekam aż inni będą cytować mnie.

Awatar użytkownika
Bożena
Posty: 1338
Rejestracja: 01 lis 2011, 18:32

Re: Dwa brzegi.

#9 Post autor: Bożena » 06 cze 2013, 16:19

411 pisze:Bozenko - poprawilam
:beer:
411 pisze:A przy okazji - jesli potrzebujesz "bety" - sluze uprzejmie
:jez:

Bardzo, bardzo dziekuję- teraz moge zacząć -2- podrozdział- :buq:

uśmiechy przesyłam :) :) :)

Awatar użytkownika
411
Posty: 1778
Rejestracja: 31 paź 2011, 8:56
Lokalizacja: .de

Re: Dwa brzegi.

#10 Post autor: 411 » 06 cze 2013, 16:25

Hm.
Jak tak patrze i czytam, i znowu sie przygladam - mozna by jeszcze podpolerowac (tu jakis srednik, tam dwukropek, jeszcze gdzie indziej przydaloby sie rozbic zdanie)...
Ale to juz zalatwimy przy drugim rozdziale - ok? (I nie bedzie zmiluj!)

Uklony i smacznego!
:beer:
Nie będę cytować innych. Poczekam aż inni będą cytować mnie.

ODPOWIEDZ

Wróć do „CIĄG DALSZY NASTĄPI”