- chociaż zwyczajny to grajdoł
i rozciągnęłam ciało, jak strunę
- pozbyłam się szpetnych fałdek.
Leżę tak sobie, jak truposz jaki
i nie poruszam broń Boże,
bo ruch mi szkodzi, a przede wszystkim
brzuch znów pomarszczyć się może.
No i tak leżę; plaża, laseczki,
stringi, bezwstydne jędrności ...
Cholera! słońce brzuch mi spaliło
- obrót? - nie, nie mam śmiałości.
Teraz! - nikt w moją stronę nie patrzy,
na brzuchu wygodnie leżę,
pupą do słońca. O kurczę, pupa!
Te dwa półpłaskie talerze?
Napinam mięśnie, ściągam "policzki",
zerkam na efekt ukradkiem.
Nie, niemożliwe! Czy to, co widzę
teraz jest moim pośladkiem?
Nic nie pomoże - mięśnie w zaniku,
a skóry jakby przybyło,
a jeszcze jakieś parę lat temu
taaaką blondynką się było...
No - baaardzo śmieszne! Z czego się cieszysz
ruda, brunetko, szatynko?
Przypomnij sobie - nie bywasz czasem
podobną do mnie blondynką?
