Epitafium dla Jana i Marii

Apelujemy o umiar, jeśli chodzi o długość publikowanych tekstów.

Moderatorzy: Gorgiasz, Lucile

ODPOWIEDZ
Wiadomość
Autor
Awatar użytkownika
Ania Ostrowska
Posty: 503
Rejestracja: 25 lut 2012, 17:21

Epitafium dla Jana i Marii

#1 Post autor: Ania Ostrowska » 08 gru 2013, 10:36

W małym miasteczku nad Bugiem żyła sobie zwyczajna rodzina. Jan przywędrował z dalekiej Wielkopolski, uciekając z rodzinnej wsi przed wcieleniem do Wehrmachtu. Maria była jedyną córką miejscowego kaletnika. Jej piękne piwne oczy, ciemne połyskliwe włosy, regularne rysy twarzy zapadały w pamięć. Tylko za bardzo przypominała Żydówkę. Rodzice zdecydowali, że dla bezpieczeństwa "wyjedzie" do dalekich krewnych pod Lublinem. W rzeczywistości, w ciągu dnia, kiedy po obejściu kręcili się klienci ojca, była ukryta w małym, zamaskowanym składziku na zapleczu warsztatu. Jan, który został przyjęty "do terminu" i zamieszkał w ich domu, starczał jej za całe towarzystwo. Niedługo trwało nim się pokochali.

Skromny ślub we wrześniu czterdziestego czwartego roku był pierwszym w miasteczku zarejestrowanym w USC Ludowej Polski. W pierwszych latach po wyzwoleniu świat polityki w prowincjonalnej, sennej mieścinie wydawał się bardzo odległy, zarówno dla osiemnastoletniej Marii, onieśmielonej nowym statusem statecznej mężatki, jak i dla Jana, który z czeladnika szybko wyrósł na mistrza i z całą energią zaangażował się w odbudowę Cechu Rzemiosł Różnych. Przeżyli wojnę, byli młodzi, oboje nie bali się pracy, chcieli stworzyć własny dom - to było dla nich najważniejsze. Wkrótce okazało się jednak, że owszem, skoro z Partią nie po drodze, to można, ale łatwo nie będzie. I nie było.

Choć Jan całkowicie wycofał się ze struktur zarządu Cechu i wrócił do małego warsztatu teścia, gdy z wrodzoną żyłką do interesów próbował rozwinąć zakład na większą skalę, dziwnym trafem to właśnie jego omijały korzystne zamówienia, akurat dla niego brakowało przydziałów skór, narzędzi, materiałów, jego odwołania gdzieś się zapodziewały, a podania nie mogły być rozpatrzone pozytywnie - zawsze z przyczyn obiektywnych. Ale powtarzające się kontrole Urzędu Skarbowego nie mogły pochwalić się sukcesem. Prowokacje też nie odnosiły spodziewanego skutku. Ocierając się o granice rentowności, nękany częstymi domiarami finansowymi, zakład jednak prosperował.

Tymczasem potrzeby rosły. Po trzech latach małżeństwa urodziło się pierwsze, wytęsknione i wymodlone dziecko - Janeczka. Kiedy na dobre zaczęła już chodzić, na świat przyszła Helenka, a po niej jeszcze Magdusia. Maria, ze ślicznej, smukłej, zawsze skorej do żartów dziewczyny, zmieniła się w stale zatroskaną, pochłoniętą domową krzątaniną, zażywną gospodynię i najczulszą matkę. A i Jan, umęczony niekończącymi się potyczkami z biurokracją, nie bardzo przypominał już tego przystojnego, zadzierzystego młodzieńca z obcych stron, owianego romantyczną tajemnicą, który tak bardzo różnił się od miejscowych kawalerów.

Mimo to, a może właśnie dlatego, przez kolejne lata trwali przy sobie mocno i twardo, zmęczeni nieraz do kresu wytrzymałości, a przecież czujni na każdy ból, wrażliwi bez czułostkowości i demonstracyjnego okazywania uczuć, jakby przeciwności losu wiązały ich silniej niż słowa małżeńskiej przysięgi. Praca, dom, obowiązki, praca, rzadkie chwile odpoczynku, jeszcze rzadsze przyjemności, takiej dla siebie, po prostu, zwyczajnie, jak to inni. Cała ich radość i duma, cała nadzieja i miłość największa, to były one: Janeczka, Helenka, Magdusia.

Oszczędzali każdy grosz, aby dziewczynki mogły wyjechać latem na kolonie nad morze albo w góry, jak ich rówieśnice z rodzicami na państwowych posadach, choć pełna odpłatność za takie wyjazdy stanowiła głęboką wyrwę w domowym budżecie. Później, żeby mogły zdobyć wykształcenie, poznać większy kawałek świata, założyć rodziny. Własne potrzeby, własne zdrowie zawsze były na drugim planie, zawsze były odkładane na potem, na "zaś", bo przecież jeszcze to trzeba i tamto konieczne. Odpoczną na starość, jak już wszystko będzie uładzone. Nie było im dane dożyć starości. Najpierw znienacka uderzył rak i w ciągu niespełna roku odszedł Jan. Maria, dyskretna i taktowna, nie obnosiła się z nieszczęściem, ale po tej stracie nigdy nie doszła do siebie. Głucha na perswazje nie chciała się przenieść do córek, do miasta. Po kilku latach dołączyła do męża.

Siostry sprzedały dom i warsztat ojca. Trzy razy w roku zapalają znicze pod krzyżem, na którym widnieje napis: "Kiedy człowiek umiera, zostaje po nim dobro, które innym czynił".

Dodano -- 08 gru 2013, 10:39 --

umieściłam tekst w dziale opowiadań, a nie prozy dokumentalnej, bo jakkolwiek zawiera elementy rzeczywistych wydarzeń z mojej rodziny, przekaz nie jest ścisły. Również niektóre okoliczności i imiona bohaterów zostały zmienione.

Awatar użytkownika
411
Posty: 1778
Rejestracja: 31 paź 2011, 8:56
Lokalizacja: .de

Re: Epitafium dla Jana i Marii

#2 Post autor: 411 » 08 gru 2013, 11:48

Witaj Aniu.
:)

Przeczytalam szybko i pozostalam z uczuciem niedosytu.
Bo... za szybko to przeczytalam, za szybko przetoczyly sie te male zycia malych ludzi...
Zabraklo mi tez wiecej uczucia w tym tekscie. Kawalka serca, empatii.
Przedstawilas historie jak zlepek faktów - beznamietnie, chlodno. Szkoda.
Widzialabym to jako dlugie, rozbudowane opowiadanie, niekoniecznie z jednostkowo rozrysowanymi postaciami, ale pelniejsze, barwniejsze.

Wspomnialas o
Ania Ostrowska pisze:zawiera elementy rzeczywistych wydarzeń z mojej rodziny, przekaz nie jest ścisły. Również niektóre okoliczności i imiona bohaterów zostały zmienione.
I mam wrazenie, ze tak strasznie chcialas sie "odciac" od wspomnien i wzruszen, ze zabralas temu tekstowi cos najwazniejszego. Powtórze: szkoda.

Warsztatowo sie nie czepiam, nic nie wpadlo w oko, nic nie zaklulo.

Klaniam sie nisko,
J.
Nie będę cytować innych. Poczekam aż inni będą cytować mnie.

Awatar użytkownika
Ania Ostrowska
Posty: 503
Rejestracja: 25 lut 2012, 17:21

Re: Epitafium dla Jana i Marii

#3 Post autor: Ania Ostrowska » 08 gru 2013, 12:41

Witaj, nieprzypadkowo w tytule umieściłam "epitafium". Epitafium to utwór zwięzły i krótki, zawiera jedynie wybrane informacje - te, które uznaje się za najważniejsze, wybrane do upamiętnienia. W tym wypadku zwykłe, uczciwe życie, prostych, ciężko pracujących ludzi, oddanych rodzinie. To portret oczywiście jednostronny, ale epitafia takie są, oszczędzają obrazów zwątpień i lęków, które w ciężkich momentach życia dopadają chyba każdego z nas.
Być może masz rację, że tekst mógłby być zaczynem czegoś większego, bardziej rozbudowanego, ale warsztatowo nie czuję się na siłach, by się z takim wyzwaniem zmierzyć.
Dlatego celowo wybrałam formę zwięzłej relacji. Istotnie, może sprawiać wrażenie surowej, ale czy rzeczywiście aż chłodnej i beznamiętnej? Postanowiłam nie epatować czytających uczuciami, bo przeraźliwie boję się posądzenia o egzaltację. Może przesadziłam, skoro mówisz "zabrakło mi też więcej uczucia w tym tekście. Kawałka serca, empatii."?
Dziękuję za czytanie podzielenie się wrażeniem :rosa: - pozdrawiam serdecznie - Ania

Awatar użytkownika
anastazja
Posty: 6176
Rejestracja: 02 lis 2011, 16:37
Lokalizacja: Bieszczady
Płeć:

Re: Epitafium dla Jana i Marii

#4 Post autor: anastazja » 09 gru 2013, 15:33

Tak bywa w życiu, mówi się: - potem, musimy to, potem tamto, albo: - po co nam itd.
Przeczytałam szybko, (choć opowiadanie nie jest króciutkie) zamyśliłaś mnie, bowiem taka jest prawda. Całe życie budujemy coś, zbieramy, dajemy innym, po śmierci rodzina pozbywa się tego lekką ręką. Ale można powiedzieć, że postarały się o dobry napis na nagrobku. Dużo by pisać.

Pozdrawiam Aniu :rosa:
A ludzie tłoczą się wokół poety i mówią mu: zaśpiewaj znowu, a to znaczy: niech nowe cierpienia umęczą twą duszę."
(S. Kierkegaard, "Albo,albo"

Awatar użytkownika
skaranie boskie
Administrator
Posty: 13037
Rejestracja: 29 paź 2011, 0:50
Lokalizacja: wieś

Re: Epitafium dla Jana i Marii

#5 Post autor: skaranie boskie » 10 gru 2013, 22:38

Poprę tu 411.
Za krótkie to i zbyt nagle zakończone.
Nawet, jeśli to ma być epitafium, to można było się postarać o więcej uczucia włożonego w tekst. Tymczasem to spis wydarzeń. A szkoda...
Co do warsztatu - trochę zbyt oszczędnie gospodarujesz przecinkami w złożonych zdaniach.
Reszta ok.
:kwiat: :kwiat: :kwiat:
Kloszard to nie zawód...
To pasja, styl życia, realizacja marzeń z dzieciństwa.


_____________________________________________________________________________

E-mail
skaranieboskie@osme-pietro.pl

Awatar użytkownika
Ania Ostrowska
Posty: 503
Rejestracja: 25 lut 2012, 17:21

Re: Epitafium dla Jana i Marii

#6 Post autor: Ania Ostrowska » 11 gru 2013, 17:34

anastazjo, skaranie boskie, bardzo dziękuję za Wasze komentarze. Zastanowię się nad doprawieniem i ociepleniem tekstu. Pozdrawiam serdecznie- Ania :rosa:

Awatar użytkownika
zdzichu
Posty: 565
Rejestracja: 06 lip 2013, 0:06
Lokalizacja: parking pod supermarketem

Re: Epitafium dla Jana i Marii

#7 Post autor: zdzichu » 11 gru 2013, 23:24

Ładnie pani piszesz, pani Aniu.
Ale czy jakość utworu polega wyłącznie na ładności? Piszesz pani - epitafium. A co to jest takiego epitafium? Po mojemu to napis na krypcie dotyczący jej lokatora. Ot, choćby taki dwuwiersz na nagrobku kurtyzany:

Tu leży dama
pierwszy raz sama.

Krótko, zwięźle i na temat. Pani zaczęłaś pisać sagę rodzinną. Dobrze zaczęłaś, ale czy po to, żeby ją zupełnie znienacka urwać? Żyli, poznali się, pobrali, mieli dzieci, warsztat i permanentny konflikt z władzą ludową. Saga, jakich wiele i w dodatku niedokończona. To za mało, jak dla Zdzicha.
kurna po piersze
chcem pisać wiersze
po kurna drugie
zawsze mam w czubie

Awatar użytkownika
Ania Ostrowska
Posty: 503
Rejestracja: 25 lut 2012, 17:21

Re: Epitafium dla Jana i Marii

#8 Post autor: Ania Ostrowska » 12 gru 2013, 21:59

Zdzichu, obawiam się, że to nie miała być saga rodzinna. I nie miało być oryginalnie. Miało być o zwyczajnym życiu, o zwyczajnej rodzinie. zwróć uwagę, że informuje o tym już pierwsze zdanie. :)
Rozumiem, że dla czytelników przyzwyczajonych do innego typu opowieści, to może być za mało. Mam jednak nadzieję, że kiedyś się uda :rosa: Dziękuję za czytanie i że zechciałeś napisać, pozdrawiam Cię serdecznie i zapraszam do następnych prób - Ania

ODPOWIEDZ

Wróć do „OPOWIADANIA”