Śluby (nie) panieńskie

Odpowiedz


To pytanie jest elementem zabezpieczającym przed automatycznym zamieszczaniem postów.
Emotikony
:) :myśli: :( :jez: :cha: :crach: :be: :no: :ok: :smoker: :(( :tan: :down: :kofe: :rosa: :kwiat: :beer: :sorry: ;) :wstyd: :vino: :bee: :bravo:
Wyświetl więcej emotikon

BBCode włączony
[Img] wyłączony
[Flash] wyłączony
[URL] włączony
Emotikony włączone

Przegląd tematu
   

Rozwiń widok Przegląd tematu: Śluby (nie) panieńskie

Re: Śluby (nie) panieńskie

autor: lczerwosz » 29 cze 2014, 0:48

skaranie boskie pisze:Proponuję rekonesans po dowolnie wybranym oddziale kardiologicznym.
Kawalerów tam nie uświadczysz, rozwodników spotkasz rzadko (chyba, że wśród personelu), gro pacjentów natomiast, to szczęśliwi małżonkowie. I to burzy powyższą teorię.
Wiesz, większość ludzi umiera w łóżku. Z tego prosty wniosek, że łóżko to najniebezpieczniejsze miejsce a ziemi. To dopiero wniosek.
A jaka teoria.
Zapomniałem. :crach:

Re: Śluby (nie) panieńskie

autor: Gloinnen » 28 cze 2014, 19:41

@psik pisze:natomiast życie w związku bez małżeństwa ma jednak zbyt dużo minusów, szczególnie gdy pojawią się dzieci.
Ale to chyba przez zbiurokratyzowanie wszystkiego, co możliwe.

Re: Śluby (nie) panieńskie

autor: @psik » 28 cze 2014, 7:09

myślę, że nie dostrzegacie genezy problemu. małżeństwo to prywatna sprawa ludzi i ani państwo ani kościół nie powinien się w to mieszać ani tym bardziej prowadzić jakichkolwiek kartotek. jak chcę wziąć ślub kościelny to umawiam się z księdzem i tyle - tak powinno być. w przypadku ślubu cywilnego wypełniam najwyżej druczek w urzędzie i koniec. cała reszta powinna być prywatną sprawą dwojga ludzi.

wiem wiem - niektórym w głowach się nie mieści, że nie ma do tego dziesiątków pieczątek i teczki dokumentów.
przecież przysięga się współmałżonkowi, a nie urzędnikowi czy księdzu.
i w takiej lub podobnej formie wyobrażam sobie "małżeństwo" .

natomiast życie w związku bez małżeństwa ma jednak zbyt dużo minusów, szczególnie gdy pojawią się dzieci.

Re: Śluby (nie) panieńskie

autor: Stanczyk » 19 cze 2014, 0:21

...

Re: Śluby (nie) panieńskie

autor: skaranie boskie » 14 cze 2014, 21:59

lczerwosz pisze:Mężowie mają wielokrotnie mniejsze ryzyko zapadnięcia na choroby sercowo-naczyniowe.
Proponuję rekonesans po dowolnie wybranym oddziale kardiologicznym.
Kawalerów tam nie uświadczysz, rozwodników spotkasz rzadko (chyba, że wśród personelu), gro pacjentów natomiast, to szczęśliwi małżonkowie. I to burzy powyższą teorię.
A wśród ludzi rzeczywiście dobrze zarabiających jest zdecydowanie wyższy odsetek rozwiedzionych, niż "szczęśliwych" w małżeństwie. Oczywiście tych trwających w kolejnych związkach zaliczam do grupy rozwiedzionych, w głównym nurcie tego wątku bowiem jest mowa o przysiędze, która traktuje o nieopuszczaniu aż do śmierci.
Jak to się ma do wspomnianych badań?
Patka pisze: Dla mnie to za wcześnie. Nie mówię, że nie można już wtedy znaleźć prawdziwej miłości na całe życie, no ale po co się spieszyć?
Prawdziwa miłość, choćby była na całe życie, może istnieć niezależnie od guseł odprawianych przez pana księdza, czy też zapisu w USC. Ten wątek jednak nie o miłości traktuje, jeno o wyższości świąt... sorry, przysięgi cywilnej nad kościelną, bądź odwrotnie (niepotrzebne skreślić).

Re: Śluby (nie) panieńskie

autor: Patka » 06 cze 2014, 21:31

Nic mądrego i odkrywczego nie napiszę (jak zwykle), ale mi nie przeszkadzają ludzie biorący ślub, nie denerwują, nie irytują ani nic. Czasem się tylko dziwię, dlaczego robią to bardzo młode osoby, które ledwie wyszły z etapu nastoletności (znam dwie dziewczyny w moim wieku już po sformalizowaniu związków: a mam 20 lat). Dla mnie to za wcześnie. Nie mówię, że nie można już wtedy znaleźć prawdziwej miłości na całe życie, no ale po co się spieszyć?
Mnie się na razie nie spieszy (zresztą, nie mam z kim wziąć ślubu :be: ), a jeśli już, wezmę pewnie tylko ślub cywilny. Do kościoła od lat nie chodzę i nie mam zamiaru na ten jeden dzień udawać świętoszki.

Re: Śluby (nie) panieńskie

autor: lczerwosz » 06 cze 2014, 0:35

http://kobieta.wp.pl/kat,26325,title,Ma ... omosc.html

"Małżeństwo cieszy tak, jak wysokie zarobki
Czy w ogóle warto brać ślub? Często opowiadamy dowcipy o znudzonych sobą małżonkach, a wśród nastolatków panuje przekonanie, że małżeństwo jest nieatrakcyjne i zwyczajnie nudne. Ile w tym prawdy? Okazuje się, że wejście w związek małżeński jest co najmniej tak atrakcyjne, jak otrzymanie bardzo wysokiej pensji!
Badania przeprowadzone przez brytyjskie Biuro Statystyki Narodowej (Office for National Statistics) pokazują tę niezwykłą zależność. Okazało się, że istnieje olbrzymia dysproporcja między ludźmi zarabiającymi dużo i mało oraz między osobami w związku małżeńskim i stanu wolnego.
Ludzie po ślubie są mniej więcej tak szczęśliwi jak ci, którzy są w 1/5 najlepiej zarabiających osób w kraju. Osoby, które nie są w żadnym związku, odczuwają zdecydowanie mniejszą satysfakcję z życia.

To zresztą nie pierwsze badanie, które pokazuje tę zależność. Okazuje się, że osoby w małżeństwie są zdrowsze, szczęśliwsze i bardziej zrelaksowane od singli. W tej kwestii wyjątkowymi szczęściarzami są mężczyźni. Mężowie mają wielokrotnie mniejsze ryzyko zapadnięcia na choroby sercowo-naczyniowe.

Co zrobić, żeby jak najdłużej cieszyć się szczęściem małżeńskim? Ilu ludzi, tyle opinii na ten temat. A co na to nauka? Badacze z Uniwersytetu Illinois stwierdzili, że kluczowa jest tutaj wiara w równy podział obowiązków. Nie chodzi nawet o to, żeby faktycznie robić tyle samo. Ważne, żeby małżonkowie mieli po prostu takie poczucie.

Jednak cały czar pryska, kiedy partner nie wywiązuje się z powierzonych mu obowiązków. Jeśli więc chcesz uniknąć kłótni i rozczarowań, od czasu do czasu weź się w garść i poodkurzaj lub umyj podłogę. To samo dotyczy również panów.

Pamiętajcie też o tym, żeby z czasem nie popaść w rutynę i zawsze okazywać sobie czułość. Z badań wynika, że jakość małżeństwa w znacznym stopniu poprawia całowanie się. Powinniśmy to robić co najmniej 10 razy w tygodniu.

Badacze zalecają też wyznania miłości kilka razy dziennie, 7 przytulań w ciągu dnia i seks co najmniej 3 razy w tygodniu. Cóż, nie da się ukryć, ze to bardzo przyjemna forma dbania o związek! "

_____________________________________
skopiowałem, gdyby coś zmieniło się w linku.

Re: Śluby (nie) panieńskie

autor: skaranie boskie » 05 cze 2014, 22:06

Właściwie, to w pełni się zgadzam z Autorką.
Może jedynie te wolne związki... Czasami warto sformalizować.
Konkubent/ina nie ma prawa nawet dowiedzieć się o stan zdrowia partnera w szpitalu, bo formalnie nie jest rodziną, nie mówiąc już o wielu innych prawach, w tym spadkowych. Jedynym zaś obowiązkiem, jaki zostaje jej odpuszczony (a i tonie zawsze), jest pochówek zmarłego.
Oczywiście zgadzam się z wykładnią obu przysiąg i wyższością jednej nad drugą, choć czasami myślę, że o tej właśnie wyższości wykładał swego czasu profesor doktor Jan Tadeusz Stanisławski.
Pomysł Leszka o zawieraniu małżeństw na czas określony, opisał kiedyś redaktor Jerzy Urban w swoim tygodniku. Napisał był wówczas, że małżeństwo zawsze zawiera się z określonych przyczyn i kiedy te przyczyny ustają, powinno ulec rozwiązaniu z mocy prawa, bez konieczności przeprowadzania drogich postępowań sądowych. To rozsądny pogląd. I żaden guru, niezależnie, dla której części świata jest autorytetem, tego poglądu nie jest w stanie podważyć.
Reasumując, przychylam się do toastu.
Niech żyją wolne związki. Nawet małżeńskie.
:vino: :vino: :vino:

Re: Śluby (nie) panieńskie

autor: januszek » 05 cze 2014, 16:01

Gloinnen pisze:A w ogóle to niech żyją wolne związki, nawet w domach z betonu!
ależ to wbrew ... piosence

http://www.youtube.com/watch?v=2rOpJo-Lb74

Gloinnen
w sytuacji kiedy sprawiedliwość znajdziesz



w słowniku pod literą : " S "

Gwarantuję że na wszystko , jeśli tylko zechcesz, znajdziesz takie uzasadnienie, taką motywację aby wrzucić do worka z napisem ABSURD
a każdy absurd da się jakoś wytłumaczyć porządną, wzniosłą ideą
jeśli nie, spróbuj TYLKO uwierzyć, a uda Ci się

JPII, ups, jeszcze Karol Wojtyła dawał ślub [kościelny, komu (?) musiałbym poszperać, a piszę na gorąco] Formułę nie powtarzali za księdzem [ Karolem] lecz 'wykuli na pamięć', ale wcześniej [a przynajmniej on (pan młody) spędził wiele godzin przed tabernakulum na rozmowie z Bogiemi . Ślub był tylko kropką nad " i " i bardziej błogosławieństwem od "Samej Góry" niż wzajemną deklaracją . PS. - żyli długo i szczęśliwie.

to zaledwie 1 [ słownie : jeden ] przykład ale
jest tak : [stopniowanie absurdów]

kłamstwo; wierutne kłamstwo ; statystyka;

Pozdrawiam serdecznie :)

Re: Śluby (nie) panieńskie

autor: 411 » 05 cze 2014, 15:21

lczerwosz pisze:Mam takie życiowe pytanie. Jeśli kandydatka na żonę spyta swego kandydata, czy ślubujesz mi miłość, wierność i uczciwość małżeńską, a on powie, że nie. Że nie potwierdzi tego w kościele. Ona spyta - dlaczego.
Bo ona jest zakochana, a on rozsádny? (Na odwrót pytanie nie padnie, nie ma szans.)
Mysle, ze generalnie o to chodzi. Pomijajác calá szopke z przygotowaniami, "Panstwu Mlodym" wydaje sie, ze bedá razem, w szczesciu i radosci po kres swych dni. Nikt nie przyjmuje do wiadomosci ewentualnego nieszczescia, czy kamienistych drózek. I nikt nie jest w stanie im wmówic, ze zycie to nie tylko trzymanie za reke i glaskanie po policzku. Zdecydowanie "Panstwo Mlodzi" sá najczesciej zbyt mlodzi.
Swojá drogá, przypomnialo mi sie opowiadanie Glo: "Slub". Niby okolicznosci inne, ale pasuje jak ulal.
lczerwosz pisze:Albo on powie, że "przyrzekam, że nie zamierza wcale uczynić wszystkiego, aby ich małżeństwo było zgodne, szczęśliwe i trwałe, to co?
A tu juz mamy wyrachowanie i jednostronná spólke z o.o. Albo chore poczucie humoru.
Osobiscie pogonilabym takiego przyszlego-niedoszlego meza gdzie raki zimujá.

Ktos w koncu ustalil granice wiekowá, po osiágnieciu której cos nam wolno, przy calym inwentarzu zobowiázan.
Oczywiscie nie mówimy o maloletnich rodzicach i sádowych zezwoleniach na zawarcie zwíazku malzenskiego przed czasem.

Nie prowokuj, Leszku.

Na górę