autor: skaranie boskie » 08 lis 2014, 18:40
Tak mi się przy okazji nasunęło...
Na Węgrzech, od 2010 roku, rządzi partia Fidesz kierowana przez zdeklarowanego prawicowca Victora Orbana w koalicji z Węgierskim Forum Demokratycznym. Oni to wprowdzili w życie zasady, jakie uważasz za panaceum na wszystkie bolączki polskiej gospodarki. Pozwól, że zacytuję mały fragment z notki o tym właśnie polityku:
"(...)z inicjatywy jego rządu wprowadzono podatek liniowy PIT na poziomie 16% oraz obniżono podatek CIT dla małych i średnich przedsiębiorców. Od 2011 na Węgrzech zaczął pogłębiać się kryzys gospodarczy, agencja ratingowa Standard & Poor's obniżyła poziom wiarygodności ratingowej do tzw. poziomu śmieciowego, zaś negocjacje rządu Viktora Orbána z Międzynarodowym Funduszem Walutowym nie przyniosły sukcesów. Rząd Viktora Orbána przeforsował wówczas m.in. podwyższenie podstawowej stawki podatku VAT do 27% (najwyższa stawka w krajach Unii Europejskiej)".
(źródło: Wikipedia, wytłuszczenia moje)
Warto jeszcze przypomnieć ostatni pomysł Orbanowskiej koalicji - podatek od internetu na poziomie ok. 0,50 € od gigabajta transferu. Wyobraź sobie taki pomysł w Polsce...
(A tak na marginesie - ostatnią, bezpośrednią przyczyną wybuchu rewolucji francuskiej było wprowadzenie podatku od... płotów!)
Jak widać każda demagogia jest dobra, kiedy chodzi o dopchanie się do rządowego koryta, gorzej, kiedy przy tym korycie zaczyna brakować obroku. Wówczas zapomina się o niskich podatkach, wprowadza nawet najwyższe, byle nie zabrakło na apanaże dla tegoż koryta okupantów.
Niestety, we współczesnym świecie nie unikniemy konieczności utrzymywania zgrai cwaniaków, którzy umiejętnie nas wymanewrowują przy okazji wszelkich wyborów, jedyne, czego powinniśmy unikać, to reprezentantów wszelkich skrajnych opcji, te bowiem zawsze prowadzą na manowce. A doskonale świadczy o tym historia.
Ktoś mądry powiedział, a ja powtórzę po raz już nie wiem który, że, gdyby wybory mogły coś zmienić, dawno by ich zakazano. Dlatego sukcesywnie olewam wszystkie. Szkoda mojego czasu, i tak niczego nie zmienię, ktokolwiek bowiem dorwie się do koryta, zawsze będzie miał na względzie własne dobro, lub tych, którzy o jego dostęp do żłobu zadbali.
I to jest niezmienne i niezależne od ustroju, kraju, a chyba nawet planety.
Tak mi się przy okazji nasunęło...
Na Węgrzech, od 2010 roku, rządzi partia Fidesz kierowana przez zdeklarowanego prawicowca [b]Victora Orbana[/b] w koalicji z Węgierskim Forum Demokratycznym. Oni to wprowdzili w życie zasady, jakie uważasz za panaceum na wszystkie bolączki polskiej gospodarki. Pozwól, że zacytuję mały fragment z notki o tym właśnie polityku:
"(...)z inicjatywy jego rządu wprowadzono podatek liniowy PIT na poziomie 16% oraz obniżono podatek CIT dla małych i średnich przedsiębiorców. Od 2011 na Węgrzech [b]zaczął pogłębiać się kryzys gospodarczy[/b], agencja ratingowa [i]Standard & Poor's[/i] obniżyła poziom wiarygodności ratingowej do tzw. [b]poziomu śmieciowego[/b], zaś negocjacje rządu Viktora Orbána z Międzynarodowym Funduszem Walutowym nie przyniosły sukcesów. Rząd Viktora Orbána przeforsował wówczas m.in. [b]podwyższenie podstawowej stawki podatku VAT do 27%[/b] (najwyższa stawka w krajach Unii Europejskiej)".
(źródło: Wikipedia, wytłuszczenia moje)
Warto jeszcze przypomnieć ostatni pomysł Orbanowskiej koalicji - podatek od internetu na poziomie ok. 0,50 € od gigabajta transferu. Wyobraź sobie taki pomysł w Polsce...
(A tak na marginesie - ostatnią, bezpośrednią przyczyną wybuchu rewolucji francuskiej było wprowadzenie podatku od... płotów!)
Jak widać każda demagogia jest dobra, kiedy chodzi o dopchanie się do rządowego koryta, gorzej, kiedy przy tym korycie zaczyna brakować obroku. Wówczas zapomina się o niskich podatkach, wprowadza nawet najwyższe, byle nie zabrakło na apanaże dla tegoż koryta okupantów.
Niestety, we współczesnym świecie nie unikniemy konieczności utrzymywania zgrai cwaniaków, którzy umiejętnie nas wymanewrowują przy okazji wszelkich wyborów, jedyne, czego powinniśmy unikać, to reprezentantów wszelkich skrajnych opcji, te bowiem zawsze prowadzą na manowce. A doskonale świadczy o tym historia.
Ktoś mądry powiedział, a ja powtórzę po raz już nie wiem który, że, gdyby wybory mogły coś zmienić, dawno by ich zakazano. Dlatego sukcesywnie olewam wszystkie. Szkoda mojego czasu, i tak niczego nie zmienię, ktokolwiek bowiem dorwie się do koryta, zawsze będzie miał na względzie własne dobro, lub tych, którzy o jego dostęp do żłobu zadbali.
I to jest niezmienne i niezależne od ustroju, kraju, a chyba nawet planety.