autor: skaranie boskie » 31 lip 2015, 20:45
Jednym z krajów o najrozsądniejszych przepisach są Niemcy.
Tam na wieść o obowiązku włączania świateł w piękny, słoneczny dzień, pukają się w czoło.
I mają rację. Jazda z włączonymi światłami jest droższa, i bardziej szkodliwa dla środowiska. Wytworzenie energii potrzebnej światłom mijania wymaga dodatkowego zużycia pewnej ilości paliwa, a co za tym idzie również emisji spalin. Dwie żarówki mijania to 110 W, dodać trzeba jeszcze dwie tylne, bo i tak się świecą, więc kolejne 10. Razem 120 W. Godzina jazdy to 0,12 kWh energii, na którą potrzeba określonej ilości paliwa. W przypadku świateł do jazdy dziennej, to 2x21=42 W. Zawsze coś. W skali jednego auta to może drobiazg, ale w skali kraju...
I tu właśnie leży pies pogrzebany. Przepis stanowiący o obowiązku włączania świateł przez całą dobą jest uzasadniony... ekonomicznie. Nie chodzi tu o żadne bezpieczeństwo, tylko o wpływy z akcyzy. Jazda z włączonymi światłami powoduje, w skali kraju, zwiększenie zużycia o setki tysięcy litrów dziennie, a każdy litr to wymierna kasa z akcyzy.
A jeszcze dochodzi spora kwota z mandatów dla zapominalskich...
Zapytałem, kiedy to zostanie zniesione. Niby powód się niebawem znajdzie, bo większość producentów wyposaża auta w LED-owe światła do jazdy dziennej, które zużywają tak mało energii, że cały przekręt przestaje się władzom opłacać. Ale i tu jest haczyk. Takie światła zwiększają cenę auta, a przecież ono też jest objęte akcyzą. Stąd wniosek, że tego obowiązku nie zniosą nigdy.
Jednym z krajów o najrozsądniejszych przepisach są Niemcy.
Tam na wieść o obowiązku włączania świateł w piękny, słoneczny dzień, pukają się w czoło.
I mają rację. Jazda z włączonymi światłami jest droższa, i bardziej szkodliwa dla środowiska. Wytworzenie energii potrzebnej światłom mijania wymaga dodatkowego zużycia pewnej ilości paliwa, a co za tym idzie również emisji spalin. Dwie żarówki mijania to 110 W, dodać trzeba jeszcze dwie tylne, bo i tak się świecą, więc kolejne 10. Razem 120 W. Godzina jazdy to 0,12 kWh energii, na którą potrzeba określonej ilości paliwa. W przypadku świateł do jazdy dziennej, to 2x21=42 W. Zawsze coś. W skali jednego auta to może drobiazg, ale w skali kraju...
I tu właśnie leży pies pogrzebany. Przepis stanowiący o obowiązku włączania świateł przez całą dobą jest uzasadniony... ekonomicznie. Nie chodzi tu o żadne bezpieczeństwo, tylko o wpływy z akcyzy. Jazda z włączonymi światłami powoduje, w skali kraju, zwiększenie zużycia o setki tysięcy litrów dziennie, a każdy litr to wymierna kasa z akcyzy.
A jeszcze dochodzi spora kwota z mandatów dla zapominalskich...
Zapytałem, kiedy to zostanie zniesione. Niby powód się niebawem znajdzie, bo większość producentów wyposaża auta w LED-owe światła do jazdy dziennej, które zużywają tak mało energii, że cały przekręt przestaje się władzom opłacać. Ale i tu jest haczyk. Takie światła zwiększają cenę auta, a przecież ono też jest objęte akcyzą. Stąd wniosek, że tego obowiązku nie zniosą nigdy.