czym tak naprawdę jest lojalność i gdzie są jej granice?

Odpowiedz


To pytanie jest elementem zabezpieczającym przed automatycznym zamieszczaniem postów.
Emotikony
:) :myśli: :( :jez: :cha: :crach: :be: :no: :ok: :smoker: :(( :tan: :down: :kofe: :rosa: :kwiat: :beer: :sorry: ;) :wstyd: :vino: :bee: :bravo:
Wyświetl więcej emotikon

BBCode włączony
[Img] wyłączony
[Flash] wyłączony
[URL] włączony
Emotikony włączone

Przegląd tematu
   

Rozwiń widok Przegląd tematu: czym tak naprawdę jest lojalność i gdzie są jej granice?

Re: czym tak naprawdę jest lojalność i gdzie są jej granice?

autor: iskierka » 28 paź 2012, 9:26

Lojalność to przede wszystkim szanowanie drugiej osoby, pomaganie sobie nawzajem
nie wyzywając jej przy tym i nie obrażając

Re: czym tak naprawdę jest lojalność i gdzie są jej granice?

autor: Gloinnen » 28 paź 2012, 9:13

Dla mnie temat lojalności to również temat rzeka.
Mam w związku z nim bardzo dużo przemyśleń.

Po pierwsze - kwestia relatywizmu: wydaje mi się, że lojalność, to cecha, której niejednokrotnie oczekujemy od innych. Wychodzimy z założenia, że się nam należy. Chcielibyśmy mieć lojalnych przyjaciół, lojalnych kolegów w pracy, lojalnych krewnych. Z naszą własną lojalnością zaś bardzo różnie bywa. Często postępujemy nie tak, jak powinniśmy, ale tak, jak nam dyktują: egoizm, emocje, wygodnictwo, strach (przed konsekwencjami), własny interes. Z tym, że wobec siebie jesteśmy pobłażliwi i łatwo się usprawiedliwiamy - najczęściej brakiem wyboru, bądź też zwyczajnie bagatelizując, natomiast w stosunku do innych jesteśmy bardziej wymagający ("no jak on/ona mógł/mogła coś takiego mi zrobić!?").

Sama lojalność: hmmm... Wiąże się z uczciwością, na pewno. Wobec kogo nas obowiązuje? Wobec osób, którym nie powinniśmy szkodzić - przyjaciele, najbliższa rodzina. Co to oznacza? Że - nie będziemy działać na ich niekorzyść. Kolokwialnie mówiąc - nie podłożymy im nigdy świni, nawet, jeżeli mielibyśmy sami na tym ucierpieć - ponieść jakąś stratę, czy wyrzec się ewentualnej korzyści, osiągniętej ich kosztem. To chyba najważniejsze. Inna sprawa - prawdomówność. Nie będziemy ich okłamywać w żadnej sprawie i zawsze będziemy szczerzy. Nie wprowadzimy ich nigdy w błąd, nie "wpuścimy w maliny"... Również wtedy, gdy powiedzenie prawdy w jakiś sposób może się obrócić przeciwko nam... Lojalność wiąże się głęboko z zaufaniem - osób, wobec których powinniśmy być lojalni, nie powinniśmy w żaden sposób zawieść. To temat rzeka - no bo tu już wchodzi w grę cały wachlarz postaw: nie obmawiamy, pomagamy, gdy trzeba, wspieramy w trudnych chwilach. To ważne - ktoś lojalny jest w stanie bardzo wiele zrobić, aby nie sprawić komuś zawodu swoimi słowami, swoją postawą, swoimi działaniami - w mojej ocenie rzecz chyba kluczowa.

W tym wszystkim niezwykle istotna jest gotowość do tego, aby zrezygnować ze swoich "interesów". W imię lojalności zachowujemy się nie tak, jak nam łatwiej, wygodniej, lecz tak, aby ktoś czuł, że jesteśmy "z nim". Przykładowo: dostajemy propozycję awansu. Stanowisko jest wolne dlatego, że ktoś "wrobił" naszego przyjaciela. Lojalnie odmawiamy, jak zwykło się mawiać - "dla zasady", dla idei.
Albo - rezygnujemy z jakiegoś stanowiska (nawet intratnego), jeżeli pozostanie na nim wiąże się np. z krzywdzeniem kogoś, wobec kogo powinniśmy być lojalni.
Pięknym dowodem lojalności - posuniętym wręcz do bohaterstwa - było "niesypanie" kolegów podczas przesłuchań w czasie wojny, prowadzonych przez gestapo. Bo bohaterstwo to lojalność w sytuacjach ekstremalnych, bolesnych, gdy poniesiona w jej imię ofiara nie jest zwykłym dyskomfortem, lecz jest poświęceniem najwyższej wagi. Dlatego tak bardzo naganne było działanie odwrotne (również w czasie wojny) - kolaboracja z wrogiem, donosicielstwo.
Inny przykład: uważamy się za czyjegoś dobrego przyjaciela, kolegę. Jesteśmy z nim w bliskiej zażyłości, podkreślamy na każdym kroku - "lubię cię", "fajny jesteś" itd. Lojalność nakazywałaby raczej zachowanie dystansu wobec kogoś, kto naszego przyjaciela krzywdzi, kto mu robi "pod górkę", nawet, jeśli byłoby to kuszące. Szczytem nielojalności byłoby np. porzucenie go, odwrócenie się, dlatego, że z innej znajomości mielibyśmy jakieś wymierne profity. Np. jego kosztem. Takie w sumie subtelności, niuanse relacji międzyludzkich, bardzo trudne do naświetlenia, bo pewne rzeczy się czuje, wie, kwituje krótkim stwierdzeniem: "tak się po prostu nie robi".

Należy też wspomnieć o tzw. konflikcie lojalności. To jedna z najtrudniejszych sytuacji, gdy musimy określić się po jakiejś stronie, a nikomu nie chcemy zaszkodzić, nikogo zawieść. Tymczasem podjęcie decyzji (do którego jesteśmy zmuszeni przez okoliczności) zawsze nas usytuuje w opozycji do kogoś. Takie sytuacje zdarzają się np. w pracy, choć nie tylko. Wyobraźmy sobie sytuację - małżeństwo prowadzi wspólnie biznes. Zatrudniają najlepszą przyjaciółkę żony. Tymczasem nagle mąż stwierdza, że musi zatrudnić swoją siostrę, w związku z czym przyjaciółka musi zostać zwolniona. Absolutnie nie ma możliwości utrzymania dwóch miejsc pracy. I żona wtedy jest w konflikcie lojalności - bo przecież z mężem i jego rodziną łączą ją bliskie relacje. Ale i wobec przyjaciółki ma zobowiązania. Podobne przykłady można mnożyć, sama zresztą z autopsji wiem, jak to jest, bo byłam kilkakrotnie w podobne uwikłana. W takich sytuacjach nie ma właściwie dobrego rozwiązania, zawsze ktoś poczuje się oszukany/skrzywdzony/zawiedziony/rozgoryczony. Osoba uwikłana w konflikt lojalności musi na siebie wziąć za to odpowiedzialność, chociaż właściwie nie jest winna. A może trochę jest? Ciężar do udźwignięcia bywa spory. Nigdy nie wiadomo wówczas, jak postąpić...
Na konflikcie lojalności zresztą grała bezpieka, która werbowała ludzi, zastraszając ich, zmuszając do donoszenia na żonę, sąsiadów, przyjaciół... Bazowali na przykład na innych związkach między ludźmi - np. "wiemy, że Twój ojciec popełnił jakieś nadużycia w pracy, jeśli nie podpiszesz lojalki, to pójdzie siedzieć..."

Wreszcie pod koniec - słów kilka o tzw. "fałszywej lojalności", źle pojmowanej. Chodzi o przymykanie oczy w jej imieniu na zjawiska karygodne, niewłaściwe. Tu znowu najlepiej kwestię zilustruje przykład: nie donosimy na sąsiada (lojalność!!!), w związku z czym pozwalamy mu bezkarnie znęcać się nad rodziną. Nie interweniujemy, gdy chce po pijanemu prowadzić samochód ("a gdzieżby, przecież to mój kumpel od lufy!"). W imię lojalności kryjemy kogoś, pomimo, że postąpił źle. Itd. itp.

W sumie rozpisałam się, ale są to dla mnie zagadnienia niezwykle ważne. Nie ma wprawdzie ludzi kryształowo uczciwych (albo - jeżeli już - to bardzo rzadko można ich spotkać). Natomiast przy okazji dyskusji o lojalności - można w ogóle porozmawiać o systemie wartości, o postawach, o dylematach, przed jakimi stajemy. Nie wiem, wydaje mi się, że temat porusza sprawy niezwykle istotne. Dziękuję, że został poruszony. Ciekawe, czy ktoś jeszcze się dopisze.

Pozdrawiam,
:kwiat:

Glo.

Re: czym tak naprawdę jest lojalność i gdzie są jej granice?

autor: iskierka » 27 paź 2012, 23:26

Przepraszam i obiecuje, że to się nie powtórzy :wstyd:

Re: czym tak naprawdę jest lojalność i gdzie są jej granice?

autor: Sede Vacante » 27 paź 2012, 23:14

Temat ciekawy. Tak bardzo szeroki, że aż nie chcę się na razie rozpisywać.
Ale tak na razie, na marginesie, lojalność jest dobra, pod warunkiem, że nie mylimy jej ze ślepym oddaniem komuś.
Jednak dziś nie mam zwyczajnie czasu na to, by porozmawiać, wybaczcie :(


Iskierko, moim zdaniem idziesz na łatwiznę zakładając temat poprzez wrzucenie przekopiowanego linka, bez zajęcia własnego stanowiska. Oczekujesz odpowiedzi od ludzi, natomiast sama nie wypowiadasz się, tylko wklejasz "gotowca" i oczekujesz pewnie długiej, pochłaniającej rozmowy. Z grzecznością, bez atakowania - ale zwyczajnie, szczerze, nie podoba mi się taka metoda nawiązywania rozmowy. Wolałbym coś "od siebie" w stronę użytkowników.
To moja luźna uwaga.

Re: czym tak naprawdę jest lojalność i gdzie są jej granice?

autor: Gloinnen » 27 paź 2012, 22:20

Iskierko,
jeżeli powołujesz się w postach na teksty, które nie są Twojego autorstwa, to podawaj ich autora, bądź przynajmniej link, pod którym można znaleźć cytowane przez Ciebie wypowiedzi. Same zaś cytaty zaznaczaj kursywą albo ujmuj w cudzysłów.
Tym razem poprzestaniemy na udzieleniu Ci upomnienia, natomiast kolejne Twoje, podobne dzisiejszemu wykroczenie pociągnie za sobą poważniejsze konsekwencje.

Gloinnen.

Re: czym tak naprawdę jest lojalność i gdzie są jej granice?

autor: iskierka » 27 paź 2012, 21:47

Może tak być, czy mam podać autora?

Re: czym tak naprawdę jest lojalność i gdzie są jej granice?

autor: e_14scie » 27 paź 2012, 21:43

http://www.netkobiety.pl/t13879.html

http://pl.toluna.com/opinions/1326320/C ... RECENT&p=3


Nawiasem temat, jakby trochę nomen omen w kontekście faktu

Re: czym tak naprawdę jest lojalność i gdzie są jej granice?

autor: skaranie boskie » 27 paź 2012, 21:39

Iskierko, twoja wypowiedź, zacytowana przez E_14scie, od pewnego czasu krąży po necie. Czy jest ona twojego autorstwa? Jeśli nie, to powinnaś podać jej źródło.
Zrób to możliwie szybko. Co najmniej tak szybko, żebyśmy nie zrobili tego przed Tobą.

Re: czym tak naprawdę jest lojalność i gdzie są jej granice?

autor: e_14scie » 27 paź 2012, 21:05

[...]uczciwość wobec innych, tzn. mówienie innym prawdy, wierność tej prawdzie oraz uczciwe postępowanie. Wbrew pozorom lojalność zawsze się opłaca, choć czasem wydaje się nierealna. W niektórych sytuacjach mamy poczucie, że jesteśmy zmuszeni, by coś tam przekręcić, nagiąć, skoloryzować. Można by uznać, że póki nikt nie ucierpi, to nic takiego. Ale nikt mi nie powie, że kłamstwo nie ma krótkich nóg. Lojalność jest złotą cechą i ośmielę się stwierdzić, że rzadko spotykaną w czystej postaci. Jeśli chodzi o lojalność wobec bliskich nam osób[...]

weź to Iskra w kursywę i podaj źródło

Re: czym tak naprawdę jest lojalność i gdzie są jej granice?

autor: emelly » 21 paź 2012, 23:47

Właśnie, zrozumiałam Twój post w taki sposób: "Granicą lojalności jest uczciwość wobec innych, tzn. mówienie innym prawdy, wierność tej prawdzie oraz uczciwe postępowanie." Bo lojalność to także stanięcie w sporze po stronie przyjaciela, nawet gdy nie ma on racji. Dla mnie "lojalność" oznacza właśnie wierność, niezachwiane stanie po czyjejś stronie, "niezmienianie obozu". A co, jeśli "twój obóz" ewidentnie kręci, zachowuje się nieuczciwie, nie ma racji? Wtedy zaczynają się dylematy - oczywiście najpierw należy dyskutować ze "swoimi", mówić im prawdę prosto w oczy, ale bez świadków. Co jednak, jeśli "swoi" dalej obstają przy kłamstwie i nieuczciwości? W takich wypadkach można IMO rozważać "granice lojalności".

Na górę