Tydzień/miesiąc/rok pierwszy:
zaczyna się od życzeń,
niepokalanych a jednak poczętych,
pod wieczór;
cicho - sza – za drzwiami czai się sprzedawca
lepszego. Co prawda można mu dać
po pysku, ale ciemno,
że nie wpuściłbyś psa.
Więc milczenie z zapadłym brzuchem,
w łachmanach, przeczesujemy portfele
w poszukiwaniu grosza
na ofiarę.
Bo panu Bogu i Diabłu ogarek
oraz cała reszta.
Już niepotrzebny nad ranem. Podobnie
jak wcześniej.
Kroniki skazanych. Na zagładę /Tryptyk/
-
- Posty: 3587
- Rejestracja: 21 lis 2011, 12:02
- eka
- Moderator
- Posty: 10470
- Rejestracja: 30 mar 2014, 10:59
Re: Kroniki skazanych. Na zagładę /Tryptyk/
Jeśli tryptyk to poczekam.
I
Kroniki skazanych. Na zagładę
Tydzień/miesiąc/rok pierwszy:
zaczyna się od życzeń,
niepokalanych a jednak poczętych,
pod wieczór;
cicho - sza – za drzwiami czai się sprzedawca
lepszego. Co prawda można mu dać
po pysku, ale ciemno,
że nie wpuściłbyś psa.
Więc milczenie z zapadłym brzuchem,
w łachmanach, przeczesujemy portfele
w poszukiwaniu grosza
na ofiarę.
Bo panu Bogu i Diabłu ogarek
oraz cała reszta.
Już niepotrzebny nad ranem. Podobnie
jak wcześniej.
II
Kroniki skazanych. Na przeżycie.
Rok/wiek/tysiąclecie pierwsze:
od kiedy bogowie spacerują tuż
po deszczu ubłoceni jak świnie
wątpimy. W ostateczność.
Jakąkolwiek, nawet po zgaszeniu
światła. Zamknięcie na ostatni
guzik oczekujemy odkryć.
W każdej skali.
Przecież człowiek miarką wszelkich
wątpliwości rodzaju
ludzkiego.
Hosanna i tak dalej.
III
?/Na niezaistnienie/?

Nie, skazanych na abolicje:
Być może drugie/trzecie/kolejne:
na początku rozdwojenie jaźni, z mocno
zadzierzgniętą pętlą śpiewamy pieśni
pochwalne.
Ostatni posiłek na porcelanie, jednak sztućce
z ołowiu – trucizna.
Więc piszemy skargę, tylko adresat nieznany,
ale pieczęć ważna:
Dzień ostatni roku pańskiego.
I zamaszysty podpis: Homo sapiens
lub podobny nonsens.
-----------------------------
Życie gatunku i chyba jednocześnie pojedynczego człowieka(peela) od zaistnienia skazanych na przeżycie, zagładę i abolicję - hmm...
Wiara jak trucizna, a abolicją wyimaginowany koniec świata?
Generalnie błędy i błędy, natury i ludzkich celów. Nawet apokalipsy nie będzie. Nie jesteśmy dla nikogo ważni.
Brr...

I
Kroniki skazanych. Na zagładę
Tydzień/miesiąc/rok pierwszy:
zaczyna się od życzeń,
niepokalanych a jednak poczętych,
pod wieczór;
cicho - sza – za drzwiami czai się sprzedawca
lepszego. Co prawda można mu dać
po pysku, ale ciemno,
że nie wpuściłbyś psa.
Więc milczenie z zapadłym brzuchem,
w łachmanach, przeczesujemy portfele
w poszukiwaniu grosza
na ofiarę.
Bo panu Bogu i Diabłu ogarek
oraz cała reszta.
Już niepotrzebny nad ranem. Podobnie
jak wcześniej.
II
Kroniki skazanych. Na przeżycie.
Rok/wiek/tysiąclecie pierwsze:
od kiedy bogowie spacerują tuż
po deszczu ubłoceni jak świnie
wątpimy. W ostateczność.
Jakąkolwiek, nawet po zgaszeniu
światła. Zamknięcie na ostatni
guzik oczekujemy odkryć.
W każdej skali.
Przecież człowiek miarką wszelkich
wątpliwości rodzaju
ludzkiego.
Hosanna i tak dalej.
III
?/Na niezaistnienie/?

Nie, skazanych na abolicje:
Być może drugie/trzecie/kolejne:
na początku rozdwojenie jaźni, z mocno
zadzierzgniętą pętlą śpiewamy pieśni
pochwalne.
Ostatni posiłek na porcelanie, jednak sztućce
z ołowiu – trucizna.
Więc piszemy skargę, tylko adresat nieznany,
ale pieczęć ważna:
Dzień ostatni roku pańskiego.
I zamaszysty podpis: Homo sapiens
lub podobny nonsens.
-----------------------------
Życie gatunku i chyba jednocześnie pojedynczego człowieka(peela) od zaistnienia skazanych na przeżycie, zagładę i abolicję - hmm...
Wiara jak trucizna, a abolicją wyimaginowany koniec świata?
Generalnie błędy i błędy, natury i ludzkich celów. Nawet apokalipsy nie będzie. Nie jesteśmy dla nikogo ważni.
Brr...
