Nie mówię, że gdzieś w czymś musi być od razu jakiś problem. Po prostu zadaję pytanie, ponieważ ja akurat stoję na stanowisku, że nie ma w poezji tematyki czy też konwencji, którą należałoby w jakikolwiek sposób postponować. Niektórzy piszą utwory osobiste, autotematyczne, inni impresyjne, jeszcze inni odnoszą się do wielkich spraw tego świata, mamy utwory o różach w ogródku, o wojnie w Zatoce Perskiej, o nieszporach w kościele, o obrazach Dalego, o pisaniu wierszy, o niespełnionej miłości, o smażeniu frytek, o upijaniu się w barze i o klonowaniu owieczek. I tak można w nieskończoność. Czy podjęcie tematu, który wydaje się na pierwszy rzut oka "chwytliwy" już jest jakimś kryterium, podług którego oceniamy wiersz jako lepszy, gorszy, nudny, interesujący? Czy to zupełnie niezależny aspekt, nie podlegający wartościowaniu. Moim zdaniem to naprawdę nieistotne, o czym zdecydujemy się pisać, gdyż równie dużo, jak wierszy "o sobie", można znaleźć innego rodzaju tekstów - np. dziś dwa komentowałam, odnoszące się, ogólnie rzecz ujmując, do problemów globalizacyjnych, modna jest też tematyka religijna, wciąż powstaje też mnóstwo utworów poświęconych samemu pisaniu i tzw. ars poetica. Według mnie panuje w tej materii równowaga. Nie warto na siłę niektórych tematów trywializować, innych wynosić na piedestał. Niestety, ale właśnie problem jest w tym, żeby w zalewie tekstów niby o tym samym, zobaczyć te, które posiadają rzeczywistą wartość, tę zaś można ocenić niestety jedynie przy odrobinie wysiłku. Po pierwsze, należy wziąć pod uwagę technikę i estetykę tekstu, w tym właśnie umiejętność ciekawego obrazowania, nietuzinkowość metaforyki - no niestety... Po drugie - oceniamy dojrzałość myśli, oryginalność refleksji - zadajemy sobie pytanie, czy ktoś ma coś nowatorskiego do powiedzenia w danej materii. Trzeciorzędną sprawą jest to, czy ktoś pisze o sadzeniu kartofli czy o tęsknocie za ukochanym. Mało tego, wybieranie dziwnych tematów w pogoni za niebanalnością też nie gwarantuje sukcesu i bywa pójściem na skróty. Napisać dobry wiersz o miłości, w momencie, gdy dławi nas wysyp tandety - to większa sztuka i trudniejsze wyzwanie niż wybranie sobie przypadkowego tematu, w którym nikt nam nie zarzuci wtórności...Nilmo pisze:Więc w czym problem?
Oczywiście to tylko moje zdanie.
A lirykę osobistą lubię - podkreślam - nie każdą, ale na pewno taką, która odbiega od szablonowości, rzewności, patosu i miałkiej łzawości. Może dlatego, że w ogóle interesują mnie ludzie, lubię ich poznawać, a poprzez wiersze można wiele się o nich nauczyć; o mechanizmach, jakie rządzą emocjami, działaniami, myśleniem innych. Wewnętrzny świat człowieka jest dla mnie fascynującą tajemnicą, a osobiste, auto-tematyczne utwory, to jakby okienka, pozwalające tam zajrzeć. Inna sprawa, że przez niektóre widać więcej, przez inne mniej, to już właśnie zależy od kunsztu Autora. Nie odrzucam wszelako liryki osobistej z racji, jak wspomniałeś, "powszedniości", bo powszednie może być jedynie ujęcie, a nie sama treść.