- wyrzucając nadmiar słów, które nic nie wnoszą i bez których utwór mógłby się doskonale obejść, nie tracąc na znaczeniu;
- poprawiając błędy (składnia, powtórzenia);
- pozbywając się nadmiaru ozdobników, słownych świecidełek, które stwarzają wrażenie kiczu;
- szukając odpowiednich, ciekawych, niebanalnych obrazów, aby za ich pomocą opowiedzieć o swoich przemyśleniach, emocjach;
- zadbać o układ typograficzny tekstu (wersyfikacja, podział na strofy), gdyż on też ma, wbrew pozorom, znaczenie.
W mojej opinii praca nad tekstem nie jest zabijaniem jego "ducha", czy też nie musi wcale stać w opozycji do "pisania sercem". Jednakże dobre pisanie powinno być, według mnie, przemyślane. W końcu - tak jak przy pieczeniu ciasta - należy jednak mimo wszystko trzymać się przepisu, a na szaleństwo pozwolić sobie w pewnych granicach. Chociaż nie każdemu wypiek się udaje, pomimo ścisłego przestrzegania receptury i tutaj właśnie tkwi tajemnica oddziaływania tej magicznej siły, w kontekście sztuk wszelakich nazywanej natchnieniem.
Jeżeli coś mogę o samym wierszu... Jego głównymi mankamentami są banał i wtórność. Oczywiście nie twierdzę, że banalne są Twoje emocje czy myśli. Są ludzkie i na pewno prawdziwe. Poeta jednak powinien starać się o nich opowiedzieć w sposób świeży, tak, jak jeszcze nikt przed nim tego nie zrobił.
Przeczytałam w sieci naprawdę mnóstwo najrozmaitszych wierszy, wierszydeł, wierszyków, wierszonów i wierszysk (fora, blogi). Gdy po raz kolejny natrafiam na "dno rozpaczy", "tonę w beznadziei", "konam z bólu", "ocierać łzy" - to mam ochotę walić głową w stół.
Problemem wyżej wspomnianych - jest też dosłowność i patos. Wyjątkowo duży ładunek patosu - i tego patosu w najgorszym wydaniu. Chcesz nadać temu, o czym opowiadasz, wyjątkowo wzniosłe brzmienie, tak, aby nikt nie miał wątpliwości co i jak mocno przeżywasz, jak intensywnie czujesz. Nie pozwalasz czytelnikowi na własny odbiór. Nie pozostawiasz już mu żadnej wolności interpretacji.
Ad deliberandum,

Glo.