Mirku, jakie tortury? Ten kamień, to ja - to mnie tak rozmiękczaja i rozkładają na czynniki pierwsze, te moje trzy szkraby i jedna nastolatka. Masz chyba dzieci z tego co pamiętam, wiec wiesz jak to jest, kiedy pierwszy raz się do ciebie uśmiechną, tak świadomie - kiedy myślisz, że w życiu już nie zaznasz takiej euforii, jak w tej jednej chwili, a potem przezywasz to za każdym kolejnym uśmiechem. A potem ci mówią, że na świecie nie ma magii. A to przecież nie są nawet moje dzieci, tak na dobrą sprawę, a tak je traktuje.
Chce być częścią ich życia, w miarę możliwości jak największą, nie chce być jakimś tam wujkiem, którego widzą od święta - wiem, że z wiekiem to minie, ta więź osłabienie trochę, dlatego korzystam póki mogę. I chce, żeby kiedyś - jeśli tylko będą chciały - miały po mnie pamiątkę.
I oczywiście, że kogoś mi przypominają - mnie, małego Marcina. Sporo ze mnie mają
Ci do poziomu między stronami - to wiersz dla dzieci, nie będę budował piętrowych metafor, takich jak zwykle - bo nie skumaja, nawet jako dorośli, skoro tak często nawet wy nie wiecie o co mi chodzi. A chcę, żeby rozumialy jak bardzo je kocham
Parter to cokolwiek. To fundament, a nie najniższe piętro - a zwierciadło to wzajemnośc, która od nich czuje
Jeżu, jak ja je kocham!
Dzięki wszystkim za czytanie, literówki poprawie z kompa. Jak na coś nie odpowiedziałem, to upominać się