przed wzrokiem mętnym niby logarytm
wytrzepię z dłoni kredowy pyłek
i chociaż w błocie ugrzęzły buty
nogi tak biegną jak nie do pary
lekko bez strzemion i bez wodzy
wysokim brzegiem gdzie dawne ślady
wyryły w ścieżce znak papilarny
a szałas lasu spokojem wabi
suche polana ułożę w stożek
sprawdzę czy żyją jeszcze chachary
i tanim winem toasty wzniosę
a kiedy zmierzch się trawom pokłoni
głosem Cesarii zadrży dąb stary
pogładzę mądrość spękanej kory
pójdę na wagary
jeśli ktoś zechce się pobawić niech napisze swoje wagary
