Witaj Józefino. Również bardzo mi miło. I ciszę się, że zajrzałaś.
Dziękuję za opinię. Co do zakończenia – no cóż; nie brałem pod uwagę (może należało) innego wariantu, co prawda wystarczyłoby wyrzucić ostatnie zdania. Aczkolwiek wydaje mi się, że ten happy end jest połowiczny. Jeśli nawet koci los nie dopełnił się w tej inkarnacji, to dopełni w następnej, tak czy inaczej odejście jest nieuchronne i nie da się go odwlekać w nieskończoność. Również świadomość, że jednak istnieją granice każdego świata, których przekroczyć nie wolno, a które mogą się znajdować blisko nas, choć nie potrafimy ich dostrzec, nie jest specjalnie optymistyczna. A takie granice, wokół nas, ludzi, w naszym świecie, istnieją - Ktoś czy Coś je ustanowiło. I najmniejsze ich przekroczenie (o ile jest możliwe) najczęściej nie podlega żądnym negocjacjom i skutkuje śmiercią, a inaczej mówiąc, wyrzuceniem z tego świata. Koty są w nieco lepszej sytuacji, założywszy, jak w tym opku, iż są świadome swoich siedmiu żyć, choć oczywiście, niektórzy spośród nas również mają świadomość istnienia cyklu kolejnych wcieleń.
