Byłe i obecne
- Patka
- Posty: 4597
- Rejestracja: 25 maja 2012, 13:33
- Lokalizacja: Toruń
- Płeć:
- Kontakt:
Byłe i obecne
Nie dla nas był bal. Pół godziny chodzenia po dywanie jak z hollywoodu, by trafić na stolik z żółtym obrusem. Nikt nie powiedział Łomowi, że oranżady się nie rozlewa. Goście nie wiedzieli, co robić, ale im to nie przeszkadzało - mieli jedzenie, picie, muzykę, choć ta była jakaś taka bez sensu, jak wszystko pozostałe, włącznie z Durym, który dostał zaproszenie. Może jednak ukradł? Łom nierzadko mylił się w teoriach spiskowych.
Zawołał nas ręką zamoczoną w śledziach. On tak potrafił. Wołał, wołał, dopóki nie zauważyliśmy, jak na piękno-czystych sukniach piękno-uśmiechniętych kobiet pojawiły się tłuste plamy. Choć po co mówić tłuste, każdy wie, że olej ze śledzi jest tłusty, w ogóle każdy olej jest tłusty. Więc pojawiły się plamy i kreacje stały się piękno-brudne, a ich właścicielki ładno-wściekłe. Łom, nie czekając na reakcję, sam się oblał, sugerując, że i on stał się ofiarą olejnego brudziciela. Przy okazji wzniósł toast za wszystkie babcie świata.
- Panie i panowie! - wykrzyknął. - Jutro mija dziesięć lat, jak moja babcia nie żyje. Niech żyją babcie!
- Od matki? - zapytał ktoś z drugiego końca sali.
- Nie, od ojca.
- Niech żyją!
Nie było większej prędkości niż ta, z jaką Łom opróżniał kieliszek. Miał tupet rywalizować ze światłem i dźwiękiem. Również szybko odsunął krzesło i porwał do tańca pierwszą kobietę z lewej. Wypadło na Ańkę, jego byłą. Tylko wypadło, po prostu. A o nas zapomniał. Przynajmniej mogliśmy w spokoju coś zjeść i wypić. Same drożyzny, na które w normalnych sytuacjach na pewno nie byłoby nas stać. Kątem oka widzieliśmy, jak Dury chowa cukierki do kieszeni marynarki. My byśmy brali owoce. Zawsze ich sporo zostaje i potem się psują. Najlepsze banany. Zanim jednak zdążyliśmy jakikolwiek dar natury wziąć ze stołu, wrócił Łom.
- Tańczyłem - powiedział. - Tańczyłem z byłą. Moją drugą byłą. Widzieliście może gdzieś pierwszą?
- Agatę?
- Nie, to obecna. Magdę. Zresztą, zmęczyłem się. Nałóżcie mi tej sałatki.
Wskazał na miskę z zielono-białym czymś. Pewnie kapusta pekińska, jakże popularna ostatnio w daniach sałatkowych, zrobiona przez osobę chcącą być najlepszym kucharzem bądź najlepszą kucharką świata. Łom tymczasem chciał się tylko najeść po większym wysiłku i jednocześnie - między kęsami - opowiedzieć historię ostatniego tańca.
- Wszystkie byłe zawsze stoją najbliżej. Ańka to nawet się poruszała. Złapałem ją wpół kroku, gdy biegła za jakimś małym brzdącem. Została ciocią!
Pierwszy gryz i pierwsze mniam. Musiało mu smakować - już spojrzawszy na danie, wiedział, czy będzie dobre, czy nie.
- Wolnego puścili. A chciałem z nią powywijać, jak na studniówce! Ach... Pobrudziłem jej całą sukienkę olejem.
- Zdenerwowała się?
- Skąd! Zaśmiała. I uderzyła.
Zaczęliśmy przyglądać się jego twarzy, Łom jednak wskazał na brzuch, a potem na prawe ramię i jeszcze na szyję, i na plecy, na koniec zostawiając chwalenie się serdecznym palcem, na którym widniało rozcięcie.
- Prawie obrączkę zgubiłem.
Spojrzeliśmy na parkiet. Tańczono, bawiono się, jakby żadne bicie biednego mężczyzny nie zaszło. Nie, Łom nie był biedny, może więc dlatego zignorowano sprawę? Niech biją bogacza, dobrze mu tak! Tylko Ańka stała pod ścianą, próbując zakryć czymś plamy na sukience.
- Jeszcze ci podarła krawat - zauważyliśmy.
- To nie ona, to Agata. Obecne niestety stoją zaraz przy byłych.
Rozbrzmiała muzyka, jeszcze dziwniejsza i byle jaka niż poprzednia. Łom znów zapragnął wrócić na parkiet, ale go zatrzymaliśmy. Niech poczeka, ochłonie, nie plącze się pod nogami kobiet, które już od dłuższego czasu spoglądały na niego wściekłym wzrokiem. Chcieliśmy we trójkę dotrwać w spokoju do końca balu. A do końca było naprawdę jeszcze sporo czasu.
- Kto was przywiózł? - spytał Łom, dokańczając sałatkę. - Bo nie mówcie, że wam ten stary złom odpalił. I to jeszcze w taką pogodę! Wyobrażam sobie ludzi, którzy musieli przyjść na bal pieszo. Śniegu po kolana, a oni idą, idą, toczą się kroczek za kroczkiem, pewni, że zaraz dotrą do celu. A tu klops! - Zamyślił się na chwilę. - To już wiem, dlaczego nie ma Bożurów.
- A mieli być?
- Moment, moment. Najpierw odpowiedzcie na moje pytanie.
- Sami przyjechaliśmy.
- Nie gadajcie! Odpalił wam?
- Pół godziny to zajęło, ale odpalił.
Łom wziął kieliszek i w triumfalnym geście uniósł wysoko ponad swoją głowę i głowy innych, którzy patrzyli na niego jak na pijaka. Ańka prawie zwymiotowała, Agata popukała się w czoło, a niewidoczna Magda robiła, co robiła - może gryzła paznokcie z obawy, że ktoś mógłby dowiedzieć się o jej wcześniejszych związkach z dziwacznym mężczyzną, może w ogóle się niczym nie przejmowała, szczęśliwa o boku nowego partnera. Próbowaliśmy wychwycić jej sylwetkę wśród innych, połyskujących na parkiecie lub przy stolikach. Czasem ktoś zasłaniał widok swoimi grubymi plecami, czasem kelner przeszedł, niby niosąc nowe danie (a Łom wiedział, że wszyscy byli szpiegami), czasem też nam się mrugnęło i coś przewidziało, tak że po dziesięciu minutach naliczyliśmy siedem Prawie-Magd, pięć Na pewno-Magd i dwadzieścia Pal-licho-czy-to-Magda-Łom-by-zagadał. Tymczasem on wciąż trzymał kieliszek, powoli jednak opuszczając rękę, coraz niżej i niżej, aż do ziemi, gdzie wkrótce dołączyła do niej druga dłoń, a po chwili i całe ciało. Zabraliśmy biedaka poza tłum i położyliśmy na kanapie w jednym z pomieszczeń służących do odetchnięcia. Całująca się tam para spojrzała na nas z pretensjami, ale wyszła bez słowa.
- Odpalił wam ten złom, no nie mogę... Mogę was wycałować?
- Lepiej nie. Zawołać Agatę?
- Czemu wy tak zawsze razem? Rozłączcie się, o, hop! Wy nie macie byłych partnerów, prawda? Jak można nie mieć byłych?
- Zawołamy Agatę...
- Nie, Magdę! Opuściła mnie w najgorszym dla mnie momencie, niech teraz klęka i prosi o wybaczenie. - Łom próbował bezskutecznie wstać z kanapy. - Niech żyją babcie! Robią najlepsze zupy na świecie. Wy... nie, ty! Pierwsza połówko tego bezbyłego związku - przynieś mi babcię. Wykop z grobu, na Powązkach jest pochowana. Nie, chciałaby! Gnije pod ziemią jakiegoś wsiowego cmentarza. A u nas nawet placu zabaw nie chcą postawić.
- Połóż się Łom, odpocznij. Za dużo wypiłeś.
- Mamy najgorsze drogi w okolicy! Agata!
- Miała nie przychodzić.
- Niech przyjdzie. Chcę się rozwieść. Gdyby dała dupy burmistrzowi, mielibyśmy lepsze drogi. I plac zabaw.
Bal nie mógł się skończyć i nie chciał. Nie pozwalał mu na to Łom narzekający na wszystkie byłe i obecne świata. Na byłych i obecnych też by narzekał, gdyby tylko taki pomysł przyszedł mu do głowy. W ogóle wszystko było według niego złe, niedobre, wstrętne, smutne, niewarte uwagi. Tylko babcie się wybijały z całego towarzystwa. Zwłaszcza te umarłe. Łom jeszcze raz - już bez alkoholu - wzniósł za nie toast, którego świadkami staliśmy się właśnie my, nasza dwójka, i nikt więcej. Patrzyliśmy, jak jedna nietrzeźwa dłoń porywa się w górę, a druga, dla równowagi, opada na dywan prawie już ubrudzony wymiocinami. Oczy błyszczały niezdecydowaniem, czy oglądać wspaniałe widowisko, czy wręcz przeciwnie, zamknąć się przed cudownością małej chwili. My wiedzieliśmy, że trzeba widzieć, widzieliśmy więc głowę Łoma bardziej ruchliwą niż kiedykolwiek. Dziw, że mu nie odpadła po wielokrotnym przechylaniu, odchylaniu, wychylaniu, bardzo prawdziwym i wzruszającym. Tak, prawdziwie piękny był moment, gdy wypadł z kanapy niczym dziecko z kołyski i natychmiast odbił się na równe nogi, utrzymał równowagę i wykrzyknął:
- Za babcie! Wszystko inne można pieprzyć.
Zawołał nas ręką zamoczoną w śledziach. On tak potrafił. Wołał, wołał, dopóki nie zauważyliśmy, jak na piękno-czystych sukniach piękno-uśmiechniętych kobiet pojawiły się tłuste plamy. Choć po co mówić tłuste, każdy wie, że olej ze śledzi jest tłusty, w ogóle każdy olej jest tłusty. Więc pojawiły się plamy i kreacje stały się piękno-brudne, a ich właścicielki ładno-wściekłe. Łom, nie czekając na reakcję, sam się oblał, sugerując, że i on stał się ofiarą olejnego brudziciela. Przy okazji wzniósł toast za wszystkie babcie świata.
- Panie i panowie! - wykrzyknął. - Jutro mija dziesięć lat, jak moja babcia nie żyje. Niech żyją babcie!
- Od matki? - zapytał ktoś z drugiego końca sali.
- Nie, od ojca.
- Niech żyją!
Nie było większej prędkości niż ta, z jaką Łom opróżniał kieliszek. Miał tupet rywalizować ze światłem i dźwiękiem. Również szybko odsunął krzesło i porwał do tańca pierwszą kobietę z lewej. Wypadło na Ańkę, jego byłą. Tylko wypadło, po prostu. A o nas zapomniał. Przynajmniej mogliśmy w spokoju coś zjeść i wypić. Same drożyzny, na które w normalnych sytuacjach na pewno nie byłoby nas stać. Kątem oka widzieliśmy, jak Dury chowa cukierki do kieszeni marynarki. My byśmy brali owoce. Zawsze ich sporo zostaje i potem się psują. Najlepsze banany. Zanim jednak zdążyliśmy jakikolwiek dar natury wziąć ze stołu, wrócił Łom.
- Tańczyłem - powiedział. - Tańczyłem z byłą. Moją drugą byłą. Widzieliście może gdzieś pierwszą?
- Agatę?
- Nie, to obecna. Magdę. Zresztą, zmęczyłem się. Nałóżcie mi tej sałatki.
Wskazał na miskę z zielono-białym czymś. Pewnie kapusta pekińska, jakże popularna ostatnio w daniach sałatkowych, zrobiona przez osobę chcącą być najlepszym kucharzem bądź najlepszą kucharką świata. Łom tymczasem chciał się tylko najeść po większym wysiłku i jednocześnie - między kęsami - opowiedzieć historię ostatniego tańca.
- Wszystkie byłe zawsze stoją najbliżej. Ańka to nawet się poruszała. Złapałem ją wpół kroku, gdy biegła za jakimś małym brzdącem. Została ciocią!
Pierwszy gryz i pierwsze mniam. Musiało mu smakować - już spojrzawszy na danie, wiedział, czy będzie dobre, czy nie.
- Wolnego puścili. A chciałem z nią powywijać, jak na studniówce! Ach... Pobrudziłem jej całą sukienkę olejem.
- Zdenerwowała się?
- Skąd! Zaśmiała. I uderzyła.
Zaczęliśmy przyglądać się jego twarzy, Łom jednak wskazał na brzuch, a potem na prawe ramię i jeszcze na szyję, i na plecy, na koniec zostawiając chwalenie się serdecznym palcem, na którym widniało rozcięcie.
- Prawie obrączkę zgubiłem.
Spojrzeliśmy na parkiet. Tańczono, bawiono się, jakby żadne bicie biednego mężczyzny nie zaszło. Nie, Łom nie był biedny, może więc dlatego zignorowano sprawę? Niech biją bogacza, dobrze mu tak! Tylko Ańka stała pod ścianą, próbując zakryć czymś plamy na sukience.
- Jeszcze ci podarła krawat - zauważyliśmy.
- To nie ona, to Agata. Obecne niestety stoją zaraz przy byłych.
Rozbrzmiała muzyka, jeszcze dziwniejsza i byle jaka niż poprzednia. Łom znów zapragnął wrócić na parkiet, ale go zatrzymaliśmy. Niech poczeka, ochłonie, nie plącze się pod nogami kobiet, które już od dłuższego czasu spoglądały na niego wściekłym wzrokiem. Chcieliśmy we trójkę dotrwać w spokoju do końca balu. A do końca było naprawdę jeszcze sporo czasu.
- Kto was przywiózł? - spytał Łom, dokańczając sałatkę. - Bo nie mówcie, że wam ten stary złom odpalił. I to jeszcze w taką pogodę! Wyobrażam sobie ludzi, którzy musieli przyjść na bal pieszo. Śniegu po kolana, a oni idą, idą, toczą się kroczek za kroczkiem, pewni, że zaraz dotrą do celu. A tu klops! - Zamyślił się na chwilę. - To już wiem, dlaczego nie ma Bożurów.
- A mieli być?
- Moment, moment. Najpierw odpowiedzcie na moje pytanie.
- Sami przyjechaliśmy.
- Nie gadajcie! Odpalił wam?
- Pół godziny to zajęło, ale odpalił.
Łom wziął kieliszek i w triumfalnym geście uniósł wysoko ponad swoją głowę i głowy innych, którzy patrzyli na niego jak na pijaka. Ańka prawie zwymiotowała, Agata popukała się w czoło, a niewidoczna Magda robiła, co robiła - może gryzła paznokcie z obawy, że ktoś mógłby dowiedzieć się o jej wcześniejszych związkach z dziwacznym mężczyzną, może w ogóle się niczym nie przejmowała, szczęśliwa o boku nowego partnera. Próbowaliśmy wychwycić jej sylwetkę wśród innych, połyskujących na parkiecie lub przy stolikach. Czasem ktoś zasłaniał widok swoimi grubymi plecami, czasem kelner przeszedł, niby niosąc nowe danie (a Łom wiedział, że wszyscy byli szpiegami), czasem też nam się mrugnęło i coś przewidziało, tak że po dziesięciu minutach naliczyliśmy siedem Prawie-Magd, pięć Na pewno-Magd i dwadzieścia Pal-licho-czy-to-Magda-Łom-by-zagadał. Tymczasem on wciąż trzymał kieliszek, powoli jednak opuszczając rękę, coraz niżej i niżej, aż do ziemi, gdzie wkrótce dołączyła do niej druga dłoń, a po chwili i całe ciało. Zabraliśmy biedaka poza tłum i położyliśmy na kanapie w jednym z pomieszczeń służących do odetchnięcia. Całująca się tam para spojrzała na nas z pretensjami, ale wyszła bez słowa.
- Odpalił wam ten złom, no nie mogę... Mogę was wycałować?
- Lepiej nie. Zawołać Agatę?
- Czemu wy tak zawsze razem? Rozłączcie się, o, hop! Wy nie macie byłych partnerów, prawda? Jak można nie mieć byłych?
- Zawołamy Agatę...
- Nie, Magdę! Opuściła mnie w najgorszym dla mnie momencie, niech teraz klęka i prosi o wybaczenie. - Łom próbował bezskutecznie wstać z kanapy. - Niech żyją babcie! Robią najlepsze zupy na świecie. Wy... nie, ty! Pierwsza połówko tego bezbyłego związku - przynieś mi babcię. Wykop z grobu, na Powązkach jest pochowana. Nie, chciałaby! Gnije pod ziemią jakiegoś wsiowego cmentarza. A u nas nawet placu zabaw nie chcą postawić.
- Połóż się Łom, odpocznij. Za dużo wypiłeś.
- Mamy najgorsze drogi w okolicy! Agata!
- Miała nie przychodzić.
- Niech przyjdzie. Chcę się rozwieść. Gdyby dała dupy burmistrzowi, mielibyśmy lepsze drogi. I plac zabaw.
Bal nie mógł się skończyć i nie chciał. Nie pozwalał mu na to Łom narzekający na wszystkie byłe i obecne świata. Na byłych i obecnych też by narzekał, gdyby tylko taki pomysł przyszedł mu do głowy. W ogóle wszystko było według niego złe, niedobre, wstrętne, smutne, niewarte uwagi. Tylko babcie się wybijały z całego towarzystwa. Zwłaszcza te umarłe. Łom jeszcze raz - już bez alkoholu - wzniósł za nie toast, którego świadkami staliśmy się właśnie my, nasza dwójka, i nikt więcej. Patrzyliśmy, jak jedna nietrzeźwa dłoń porywa się w górę, a druga, dla równowagi, opada na dywan prawie już ubrudzony wymiocinami. Oczy błyszczały niezdecydowaniem, czy oglądać wspaniałe widowisko, czy wręcz przeciwnie, zamknąć się przed cudownością małej chwili. My wiedzieliśmy, że trzeba widzieć, widzieliśmy więc głowę Łoma bardziej ruchliwą niż kiedykolwiek. Dziw, że mu nie odpadła po wielokrotnym przechylaniu, odchylaniu, wychylaniu, bardzo prawdziwym i wzruszającym. Tak, prawdziwie piękny był moment, gdy wypadł z kanapy niczym dziecko z kołyski i natychmiast odbił się na równe nogi, utrzymał równowagę i wykrzyknął:
- Za babcie! Wszystko inne można pieprzyć.
- Patka
- Posty: 4597
- Rejestracja: 25 maja 2012, 13:33
- Lokalizacja: Toruń
- Płeć:
- Kontakt:
Re: Byłe i obecne
Jak skaranie, przerzucam swój antresolowy tekst ze stycznia, bo jak dalej będzie w dziale Antresola, to żadnych ocen nie dostanę.
- 411
- Posty: 1778
- Rejestracja: 31 paź 2011, 8:56
- Lokalizacja: .de
Re: Byłe i obecne
Hej, Paciu.

Znam ten utwór, nie z antresoli.
I bawi mnie wciaz tak samo.
A ostatnie zdanie powala na kolana - ze juz nie wspomne o podwójnym denku.
Wiesz, ze lubie Twoje pisanie. Jest inne, swieze, interesujace, choc nie dla wszystkich.
Gdybym miala Cie porównywac (nie kazdy to lubi) to nasuwa mi sie natentychmiast Mrozek.
I jeszcze ktos, ale nie umiem doprecyzowac. A moze nie chce?

Klaniam sie,
J.

Znam ten utwór, nie z antresoli.
I bawi mnie wciaz tak samo.
Nie byloby lepiej: olejowego?Patka pisze: Łom, nie czekając na reakcję, sam się oblał, sugerując, że i on stał się ofiarą olejnego brudziciela.
...i jeszcze bardziej byle jaka... Choc to tez nie brzmi jak powinno.Patka pisze:Rozbrzmiała muzyka, jeszcze dziwniejsza i byle jaka niż poprzednia.
Nie gra mi ten spory czas. Duzo czasu? Sama nie wiem.Patka pisze:A do końca było naprawdę jeszcze sporo czasu.
Kapitalny dialog - cala Ty. Nic dodac, nic ujac.Patka pisze:- Mamy najgorsze drogi w okolicy! Agata!
- Miała nie przychodzić.
- Niech przyjdzie. Chcę się rozwieść. Gdyby dała dupy burmistrzowi, mielibyśmy lepsze drogi. I plac zabaw.
Spadl chyba? W koncu jednak kanapa to nie kolyska. Albo polóz go na innym meblu.Patka pisze:Tak, prawdziwie piękny był moment, gdy wypadł z kanapy niczym dziecko z kołyski i natychmiast odbił się na równe nogi, utrzymał równowagę i wykrzyknął:
- Za babcie! Wszystko inne można pieprzyć.
A ostatnie zdanie powala na kolana - ze juz nie wspomne o podwójnym denku.
Wiesz, ze lubie Twoje pisanie. Jest inne, swieze, interesujace, choc nie dla wszystkich.
Gdybym miala Cie porównywac (nie kazdy to lubi) to nasuwa mi sie natentychmiast Mrozek.
I jeszcze ktos, ale nie umiem doprecyzowac. A moze nie chce?

Klaniam sie,
J.
Nie będę cytować innych. Poczekam aż inni będą cytować mnie.
- Patka
- Posty: 4597
- Rejestracja: 25 maja 2012, 13:33
- Lokalizacja: Toruń
- Płeć:
- Kontakt:
Re: Byłe i obecne
Ale on był na antresolę właśnie pisany. Chyba że na blogu czytałaś.411 pisze:Znam ten utwór, nie z antresoli.
Dzięki, Józefina. Porównań do Mrożka już trochę miałam, więc coś w tym musi być. Choć oczywiście nie chcę nikogo naśladować.

- Patka
- Posty: 4597
- Rejestracja: 25 maja 2012, 13:33
- Lokalizacja: Toruń
- Płeć:
- Kontakt:
Re: Byłe i obecne
Dziś się o tym przekonałam.411 pisze:choc nie dla wszystkich.

- 411
- Posty: 1778
- Rejestracja: 31 paź 2011, 8:56
- Lokalizacja: .de
Re: Byłe i obecne
Rozumiem.Patka pisze:Mnie np. często nie podobają się ani trochę teksty, którymi inni się wręcz zachwycają.
U mnie takich sytuacji jest zdecydowanie mniej prozaicznych, natomiast od groma i troche poetyckich.
Cóz, o gustach sie nie dyskutuje.
Na blogu? Pewnie tak, choc mysle, ze jeszcze wczesniej.Patka pisze:Ale on był na antresolę właśnie pisany. Chyba że na blogu czytałaś.

Nie będę cytować innych. Poczekam aż inni będą cytować mnie.
- Patka
- Posty: 4597
- Rejestracja: 25 maja 2012, 13:33
- Lokalizacja: Toruń
- Płeć:
- Kontakt:
Re: Byłe i obecne
O, o, u mnie tak samo, jakoś w poezji jestem wybredniejsza.411 pisze:U mnie takich sytuacji jest zdecydowanie mniej prozaicznych, natomiast od groma i troche poetyckich.

Tekst został opublikowany tylko tutaj i na blogu. A przynajmniej nie przypominam sobie, bym go gdzie indziej wklejała.411 pisze:Na blogu? Pewnie tak, choc mysle, ze jeszcze wczesniej.
- skaranie boskie
- Administrator
- Posty: 13037
- Rejestracja: 29 paź 2011, 0:50
- Lokalizacja: wieś
Re: Byłe i obecne
Ja tylko się nieśmiało przyznam, że głosowałem na ten utwór.
Tylko trochę niefajnie, że on stamtąd zniknął. Jeśli chciałaś go pokazać w OPOWIADANIACH, powinnaś była skopiować, a nie przenieść. Byłbym wdzięczny za przywrócenie tekstu w ANTRESOLI.
Tylko trochę niefajnie, że on stamtąd zniknął. Jeśli chciałaś go pokazać w OPOWIADANIACH, powinnaś była skopiować, a nie przenieść. Byłbym wdzięczny za przywrócenie tekstu w ANTRESOLI.
Kloszard to nie zawód...
To pasja, styl życia, realizacja marzeń z dzieciństwa.
_____________________________________________________________________________
E-mail
skaranieboskie@osme-pietro.pl
To pasja, styl życia, realizacja marzeń z dzieciństwa.
_____________________________________________________________________________
skaranieboskie@osme-pietro.pl
- Patka
- Posty: 4597
- Rejestracja: 25 maja 2012, 13:33
- Lokalizacja: Toruń
- Płeć:
- Kontakt:
Re: Byłe i obecne
Tylko pytanie - po co? Nie zrobił tam furory i już nie zrobi, nawet do Antologii się nie dostał, taki był mierny. Antresola niedługo zostanie zamknięta, cały dział pewnie też, może zniknie, bo po co dział, w którym nic się nie dzieje. Moim zdaniem najlepiej wszystkie teksty stamtąd przenieść do odpowiednich działów z twórczością.
- Ewa Włodek
- Posty: 5107
- Rejestracja: 03 lis 2011, 15:59
Re: Byłe i obecne
no, fajnie! Groteska jak ta lala, można się uśmiać, a należy się zadumać nad tym, jak mało ciekawie wyglądamy, gdy się bliżej przyjrzeć.
Napisane ze swadą, płynnie, bez zgrzytów, wartko, - więc - warto było wpaść i spojrzeć
pozdrawiam serdecznie
Ewa
Napisane ze swadą, płynnie, bez zgrzytów, wartko, - więc - warto było wpaść i spojrzeć


pozdrawiam serdecznie
Ewa