Na zły humor

Moderatorzy: Gloinnen, eka

ODPOWIEDZ
Wiadomość
Autor
witek kiejrys
Posty: 458
Rejestracja: 04 mar 2012, 20:24

Na zły humor

#1 Post autor: witek kiejrys » 22 kwie 2014, 15:00

Na zły humor

Chandra najczęściej dopada mnie
przed samym końcem zimy,
nieomal u podnóża przedwiośnia.
Jest to jedna z tych pór szczególnych, które przechodzą
tuż obok nadziei, uśmiechu
i pierwszego promyka przedwiosennej radości,
ale też i obok zwątpienia,
łamania kości i niesmaku
przeradzającego się czasami w niestrawność
znaczoną pęczniejącym stosem:
nie przeczytanych książek
nie napisanych listów
nie odbytych spotkań i rozmów.

Jest to dla mnie najtrudniejszy okres
na przestrzeni całego roku,
w którym dość często popadam w konflikty -
przeróżne - w tym także z samym sobą.

Jestem skonstruowany z mieszaniny pecha, potu i soku pomidorowego,
konsystencji tyleż zajmującej co i nieszczęśliwej. Na domiar,
nie dość, że nie znoszę sytuacji
w których wielopłaszczyznowe kompozycje
powstające wokół mnie sprawiają,
że - by nie popaść w depresję
i ażeby myśli nie zaprzątały
projekty złego - uciekam w marzenia,
to na dodatek skutki przeróżnych komplikacji,
kompilacji i zdarzeń niezależnych od mojej woli,
a nawet od samego faktu bycia,
rodzą rozwiązania o których sam szacowny
mój wielki imiennik powiedziałby:
"Już w zaraniu młodości człowiek wsiąka
we frazes i w grymas.
W takiej kuźni wykuwa się dojrzałość nasza."

Zaczerpnąwszy z tej konkluzji,
zwyczajnie ubieram palto albo też
cokolwiek wrzucam na grzbiet i idę
przed siebie. W zasadzie bez celu,
bo ten objawia się sam na końcu drogi.
Idąc, zerkam i sarkam na lewo i prawo
sprawdzając, co się już obudziło po śnie zimowym,
a co i w czym śpi jeszcze smacznie.
Ile ubiegłorocznych badyli zaczyna pozować,
nieśmiało jeszcze i jakby od niechcenia w zalążek drzewa
oraz jak wiele pobocznych kamieni skradziono
na budowę legowisk wydrwigroszy,
którzy moim i twoim podatkiem
folgować sobie będą zachciankom,
a także chędożyć wokół prztyczków
jakie słać im będą niedowiarkowie.

I tak, zawsze ze słońcem zaglądającym
we mnie przez prawe ramię,
dochodzę do swej samotni.

Jeszcze nie rozleniwiony i skrzeczący,
siadam okrakiem na skarpie
wysokiego brzegu cieknącego meandru -
najlepiej w rozlanych plamami połaciach zalegającego śniegu.
Nade mną ścieśnia się krzyk czajek
wymieszany dalekim buczeniem rozwichrzonych kluczy
gęsi i żurawi, które niczym gawiedź
bez ładu i porządku upatrują sobie tylko znanych
skrawków świata, na przetrwanie chwili i złapanie oddechu
po długim i wyczerpującym biegu
śród gwiazd, rozsypanych śladem niebieskich herosów.

Pełniąc rolę gapia nie wiem nawet
skąd zaczyna się we mnie cisnąć
tyle rozrzewnienia, ciepła i radości -
warunkowanych zapewne położeniem słońca,
także okolicznościami i wielkością przypływu w Trebenden,
w drugiej połowie czerwca ubiegłego roku.

Siadam i marzę, a marzenia moje
wsparte na kułakach wciśniętych w podbródek
rosną i rosną coraz bardziej rozchodząc -
długie jak bezmiar, sigma i nieskończoność.
Wtedy płynę wraz z nimi i obok i górą,
a mając wgląd we wszystkie ich zakamarki
mogę sprawiać, że będą mi posłusznymi
nawet najmniejszym gestem przywołania.
To znów pozwalam im bujać w bezkresie
i tworzyć fantazje - czarowne kreski - których obrazy
już nie marzeniem, a bytem w niebycie -
czwartym wymiarem piętnastej półki nieprawdopodobnego.

I kiedy już wreszcie dobrem nasiąknę
tak bardzo, że każdy krok powrotny czuję
jakbym nogi, głowę, wątrobę i serce,
nasączył żelazem ciężkim i gorącym,
chandra odpada niczym natchnionego,
a dobro i miłość - by nie pustoszyły -
gotów jestem pożytkować z każdym i wszędzie.
I starcza tego dobra,
aż po kolejne w przedwiośniu spotkanie.

Zaprawdę, niczego piękniejszego nie doświadczyłem jeszcze,
nad te powroty. Tyle euforycznego szczęścia rozpiera,
aż po ostatnią klatkę cała duszę moją,
tyle śpiewu ciśnie się na usta.

I tylko ręce niesione tańcem radosnym nieporadne jakiejś,
nie wiedząc w którą stronę oczy się obrócą.
Ostatnio zmieniony 22 kwie 2014, 23:15 przez witek kiejrys, łącznie zmieniany 1 raz.
samotność łączy tych, których zbiorowisko rozdziela

Albert Camus

Napoleon North

Re: Na zły humor

#2 Post autor: Napoleon North » 22 kwie 2014, 20:42

Ave
Długie to :ok:

januszek
Posty: 701
Rejestracja: 17 mar 2014, 16:53

Re: Na zły humor

#3 Post autor: januszek » 22 kwie 2014, 21:38

akurat mam zły humor :(
myslałem że mi pomoże ...
niestety :no:
jest teraz jeszcze gorzej :crach:

Awatar użytkownika
Gloinnen
Administrator
Posty: 12091
Rejestracja: 29 paź 2011, 0:58
Lokalizacja: Lothlórien

Re: Na zły humor

#4 Post autor: Gloinnen » 28 kwie 2014, 11:58

Rzeczywiście, jak powiedział Napoleon North:
Napoleon North pisze:Długie to
Może to jest już moje osobiste jedynie upodobanie, ale tak obszerny materiał poetycki widziałabym prędzej podzielony na części. Nie wiem dlaczego, ale wprowadzenie numerków czy gwiazdek działa magicznie. Od razu chętniej się czyta, całość wygląda przejrzyściej, a myśl może odsapnąć pomiędzy "odcinkami". Organizacja tekstu jest bardzo ważna, nadaje mu wewnętrzną strukturę (w sumie to nihil novi), co ułatwia odbiorcy przemieszczanie się po nim, po wielu zbudowanych przez poetę planach.

Wiersz przeczytałam z mieszanymi odczuciami. Niektóre metafory i obrazy podobają mi się.
witek kiejrys pisze:Chandra najczęściej dopada mnie
przed samym końcem zimy,
nieomal u podnóża przedwiośnia.
Ładne jest "podnóże przedwiośnia". Ale już np.

"przed samym końcem zimy" wydaje mi się zbędne (skoro "u podnóża przedwiośnia").
witek kiejrys pisze:zawsze ze słońcem zaglądającym
we mnie przez prawe ramię,
dochodzę do swej samotni.
To też ciepły, delikatny obraz.
witek kiejrys pisze:Siadam i marzę, a marzenia moje
wsparte na kułakach wciśniętych w podbródek
rosną i rosną coraz bardziej rozchodząc -
długie jak bezmiar, sigma i nieskończoność.
Wtedy płynę wraz z nimi i obok i górą,
a mając wgląd we wszystkie ich zakamarki
mogę sprawiać, że będą mi posłusznymi
nawet najmniejszym gestem przywołania.
To znów pozwalam im bujać w bezkresie
i tworzyć fantazje - czarowne kreski - których obrazy
już nie marzeniem, a bytem w niebycie -
czwartym wymiarem piętnastej półki nieprawdopodobnego.
A to jest takie w stylu Witkacego:

Nad zrębem planety,
Pośród gwiezdnej nocy,
Szereg alefów w nieskończoność pełznie.
I nieskończoność, unieskończoniona
Zamiera w sobie, przez siebie zdradzona.

Kłęby Tytanów i rogate widma
Sypią gwiazd roje
W wydarte otchłanie.
Myśl w własne wątpia zapuściła szpony
I gryzie siebie w swej własnej otchłani
Lecz myśl ta czyja? Samo się nie myśli
Tak jak grzmi samo i samo się błyska.
Punkt się rozprzężył w n-wymiarów przestrzeń
I przestrzeń klapła
Jak przekłuty balon.
Dech wyszedł cały. Tak nicość dyszy
Sama własną pustką
I każde coś gnębi w czasie, który stanął.
(z "Tumora Mózgowicza")

Chociaż u Witkacego jest zdecydowanie bardzo mroczno, u Ciebie - raczej optymistycznie i z nadzieją.

Z mankamentów tekstu - jeżeli można:
- gabaryty (!); zastanowiłabym się jeszcze nad potencjalnym ryzykiem znudzenia czytelnika; a przecież wiersz ma raczej pokazać drogę do dobrych emocji, pogodzenia ze światem; przypływ endorfin po wiosennym spacerze to rzecz normalna, ale odbiorcę trzeba natchnąć pozytywnie w inny sposób. Rozumiem, że rolą poezji jest zatrzymanie się w biegu. Zapewne Twoją intencją było pokazanie, jak ważne staje się spowolnienie tempa życia, wyciszenie się, kontakt z naturą, odseparowanie od pośpiechu, gonitwy, stresów. Stąd utwór przybrał taką formę lekko medytacyjną, rozwlekłą, jak kontemplacja. Ale, aby to - mimo wszystko - utrzymało czytelnika w stanie zaciekawienia i chęci dobrnięcia do samego końca - trzeba przez cały czas budować w tekście napięcie, dawkować suspens, zaskakiwać obrazowaniem, czarować słowem. U Ciebie dobre jest - w tym zakresie - leciutko ironiczne podejście. Zabrakło jednak "pazura", niezbędnego (w mojej ocenie) w utworach tego typu. Może - przykładowo - więcej humoru?
- gabaryty (!) po raz drugi - można przemyśleć, czy rzeczywiście wszystko jest niezbędne, każde słowo, każdą linijkę sprawdzić pod tym kątem. Oczywiście na pewno jest ważne dla Autora, bo wszystko, co napisze, jest cząstką jego samego. Ale w wierszu nie pokazuje się nigdy, według mnie, wszystkiego na tacy. Poezja dla mnie jest filtrem, dziurką od klucza, przez którą czytelnik podgląda cudze wnętrze. A Autor, dokonując selekcji, decyduje, co pozwoli odbiorcy zobaczyć.
- powtórzenia; bywają konieczne, wszak są jednym ze środków artystycznych; przeszkadzają mi jednak konglomeraty:
witek kiejrys pisze:nadziei, uśmiechu
i pierwszego promyka przedwiosennej radości,
witek kiejrys pisze:rozrzewnienia, ciepła i radości -
witek kiejrys pisze:dobro i miłość
Nie, żebym miała coś przeciwko. Tylko w tym wypadku dosłowność działa na niekorzyść, infantylizuje przekaz.

- język - trochę retro (inwersje, archaizmy, np. "śród gwiazd"), ale tu niekonieczne muszę mieć rację; może to świadomy zabieg stylizacyjny, żeby dać do zrozumienia, iż peel to człowiek starej daty? Długaśne zdania momentami nużą i wprowadzają konfuzję (niestety, pod wieloznaczność się nie podciągnie).

W kilku miejscach - wiersz chyba wymaga korekty:
witek kiejrys pisze:folgować sobie będą zachciankom,
a także chędożyć wokół prztyczków
jakie słać im będą niedowiarkowie.
Tu już wypadałoby poszukać innej opcji.
witek kiejrys pisze:tyleż zajmującej co i nieszczęśliwej.
Przed "co" chyba zabrakło przecinka.
witek kiejrys pisze:ubieram palto
"Wkładam", albo "zakładam" palto.
witek kiejrys pisze:pozować,
nieśmiało jeszcze i jakby od niechcenia w zalążek drzewa
"pozować" ---> do czego?

Ewentualnie można jeszcze uznać brak dopełnienia, ale konstrukcja narzuca też odczyt "pozować (...) w zalążek drzewa". Wydaje mi się niegramatyczne i nie bardzo do podciągnięcia pod pojęcie licentia poetica, ale jeśli się mylę, proszę mnie wyprowadzić z błędu.
witek kiejrys pisze:skarpie
wysokiego brzegu cieknącego meandru
Wydaje mi się, że samo słowo "skarpa" wystarczy; to stroma ściana ziemnego wzniesienia - więc "skarpa wysokiego brzegu" wydaje mi się pleonazmem. Ja napisałabym np. "na skarpie nad cieknącym meandrem".
witek kiejrys pisze:Nade mną ścieśnia się krzyk czajek
wymieszany dalekim buczeniem rozwichrzonych kluczy
gęsi i żurawi, które niczym gawiedź
bez ładu i porządku upatrują sobie tylko znanych
skrawków świata, na przetrwanie chwili i złapanie oddechu
po długim i wyczerpującym biegu
śród gwiazd,
---> "wymieszany [z] dalekim buczeniem"?
---> "bez ładu i porządku" - a czy to nie jest w istocie to samo?
---> "biegu" - w kontekście ptaków średnio pasuje - wolałabym "locie", ewentualnie coś bardziej metaforycznego: podróż, wędrówka, tułaczka, włóczęga...
witek kiejrys pisze:Pełniąc rolę gapia nie wiem nawet
skąd zaczyna się we mnie cisnąć
Tutaj też zabrakło przecinka.
witek kiejrys pisze:rosną i rosną coraz bardziej rozchodząc
---> "coraz bardziej [się] rozchodząc" (?)
witek kiejrys pisze: i obok i górą,
Przecinek przed drugim "i".
witek kiejrys pisze:chandra odpada niczym natchnionego,
---> "odpada [od]" (?)
witek kiejrys pisze:I tylko ręce niesione tańcem radosnym nieporadne jakiejś,
JAKIEŚ.

Generalnie to wiem, że się czepiam, ale dla mnie niezwykle ważna jest precyzja stylu.

Ad deliberandum.
:)

Pozdrawiam,
:kwiat:

Glo.
Niechaj inny wiatr dzisiaj twe włosy rozwiewa
Niechaj na niebo inne twoje oczy patrzą
Niechaj inne twym stopom cień rzucają drzewa
Niechaj noc mnie pogodzi z jawą i rozpaczą

/B. Zadura
_________________
E-mail:
glo@osme-pietro.pl

witek kiejrys
Posty: 458
Rejestracja: 04 mar 2012, 20:24

Re: Na zły humor

#5 Post autor: witek kiejrys » 28 kwie 2014, 22:48

Glo, generalnie, czepiaj się. nie mam nic przeciwko temu.
jak często, sporo racji po Twojej stronie. wiem to.
nie wrzuca się tekstów tylko dla ich afirmacji, prawda?
:)
pozdrawiam serdecznie
samotność łączy tych, których zbiorowisko rozdziela

Albert Camus

ODPOWIEDZ

Wróć do „WIERSZE BIAŁE I WOLNE”