NA ZACHODZIE BEZ ZMIAN (PALIATYW_Nie po imieniu będzie)

Apelujemy o umiar, jeśli chodzi o długość publikowanych tekstów.

Moderatorzy: Gorgiasz, Lucile

ODPOWIEDZ
Wiadomość
Autor
Gabriela
Posty: 364
Rejestracja: 03 lis 2011, 19:31

NA ZACHODZIE BEZ ZMIAN (PALIATYW_Nie po imieniu będzie)

#1 Post autor: Gabriela » 04 cze 2014, 20:04

Niespokojni. Wszyscy. Na szczęście Jasiek zdał egzamin. Mogłam na niego liczyć o każdej porze dnia i nocy – zwłaszcza w nocy, kiedy to – mimo najszczerszych chęci – nie mogłam zasnąć. Jedyny plus tej afery. Siostra nie może wyjść z szoku, kiedy mnie odwiedza. Śmieje się i mówi, że świetnie to znoszę, że jestem cyborgiem. Mogę być nawet prototypem, jeśli to w czymś pomoże. „Cyborg” jednak bardziej mi się podoba. Odpowiada mi taka nomenklatura – zwłaszcza w tym miejscu. Zrobię wszystko, by nim pozostać. Tutaj i nie tylko.
„It can get pretty wild sometimes”. Czas płynie wolniej, więc można pozwolić sobie na więcej. Znacznie więcej spieprzyć. Staruszkowie z sal obok nie próżnują. Jeden z nich nasrał do umywalki, drugi nasikał do kosza na odpady komunalne. Bo do sedesu trafić to już nuda. Ktoś inny posprząta. Pielęgniarki muszą być bardzo wkurwione, ale po tylu latach pracy starają się obracać niektóre sytuacje w żart. Inny Pan otrzymał od nich ksywę „Picasso”, bo osobliwe ‘malowidła’ serwował współlokatorom na podłodze i ścianach. A ja w tym czasie uświadamiam sobie, że nie mogłabym być takim „Puchasso”, ani taką sprzątaczką. Rzygałabym na prawo i lewo na samą wiadomość o takiej sztuce, nie mówiąc o jej ocenie, zbliżeniu do niej… Niczego ni krytykuję. Ja tu tylko jestem, słyszę swoje. To łatwe, kiedy budzisz się średnio co pół godziny, bo ktoś głośniej rozmawia za ścianą, albo zwyczajnie krzyczy. Ciągle i przeciągle: Panieeeeeeeeeeeeeeeee! Chwila oddechu dla słuchacza i znowu: Panieeeeeeeeeeeeeeeee! Panieeeeeeeeeeeeeeeee! Panieeeeeeeeeeeeeeeee! Panieeeeeeeeeeeeeeeee! Panieeeeeeeeeeeeeeeee! Panieeeeeeeeeeeeeeeee! Panieeeeeeeeeeeeeeeee! Panieeeeeeeeeeeeeeeee! Panieeeeeeeeeeeeeeeee! Panieeeeeeeeeeeeeeeee! Panieeeeeeeeeeeeeeeee! Panieeeeeeeeeeeeeeeee! Panieeeeeeeeeeeeeeeee! Panieeeeeeeeeeeeeeeee! Panieeeeeeeeeeeeeeeee! Panieeeeeeeeeeeeeeeee! Panieeeeeeeeeeeeeeeee! Idzie zwariować. Ratuje mnie mp3 z głośnością ustawioną na fulla. Po kolejnej godzinie zasypiam. Nikogo dziś nie wkurwisz talentem, skrzypcami. Pan bije na oślep – znów oberwiesz za nic…
Pobudka – jak w wojsku. Piąta trzydzieści, co do joty. Wtedy dają znieczulenie, a ja przy okazji pytam, kto tak w nocy krzyczał. Pielęgniarka odpowiada, że to człowiek z mocno zaawansowanym nowotworem, którego nikt nie chce stąd zabrać do domu czy dostosowanego hospicjum. Dla niego w zasadzie nie ma już ratunku. Zostaje paliatyw, ale nikt się do takiej pomocy nie garnie. Smutne. Człowiek ma dzieci, by na starość zyskać jakieś oparcie, a tu taki klops. Dzieci mają swoje plany i zawsze im do wszystkiego daleko, nie po drodze nawet. Może lepiej nie mieć dzieci? Może mniej im dawać z siebie, by miały po co wracać? Nie wiem. Wiem natomiast, że nie sypiam tu dobrze. Śnią mi się koszmary. Wszędzie raki, cewniki i sportowcy, którzy schodzą z boiska, bo biegną na kolejną dializę. Paranoja… Jak nie rwanie, to krzyki. Panieeeeeeeeeeeeeeeee! Panieeeeeeeeeeeeeeeee! Panieeeeeeeeeeeeeeeee! Panieeeeeeeeeeeeeeeee! Panieeeeeeeeeeeeeeeee! Panieeeeeeeeeeeeeeeee! Panieeeeeeeeeeeeeeeee! Panieeeeeeeeeeeeeeeee! Panieeeeeeeeeeeeeeeee! Panieeeeeeeeeeeeeeeee! Panieeeeeeeeeeeeeeeee! Panieeeeeeeeeeeeeeeee! Panieeeeeeeeeeeeeeeee! Panieeeeeeeeeeeeeeeee! Panieeeeeeeeeeeeeeeee! Panieeeeeeeeeeeeeeeee! Panieeeeeeeeeeeeeeeee!
Pan sypia lepiej od nas wszystkich, bo nie reaguje na to częste wołanie. Szkoda. Mógłby przyjść, dla niego. Wyspalibyśmy się wszyscy, a on nie czułby się samotny i lekceważony. Z drugiej strony, ów Pan nikomu niczego nie obiecywał, więc może przyjdzie dopiero wtedy, kiedy to jemu dla odmiany będzie pasowało? Oby szybko. Muszę tu jeszcze zostać kilka dni, chcę się wyspać i nie myśleć o chorobach innych. Mam swoje, ale jestem cyborgiem i sobie poradzę.
Następnego ranka nastroje personelu są mocno zróżnicowane. Jedne przytaczają historię o tym, jak pacjent usiadł na twarzy innego, by siknąć ‘Wyobrażasz sobie? Ledwo co otwierasz oczy, a już – zupełnie bez ostrzeżenia - pada na ciebie złoty deszcz…’ Nie mogę się nawet zaśmiać, a chciałabym. Śmieszy mnie taka metafora dla moczu, ale nie chciałabym w tym układzie robić za basen. Drugi obóz stracił cierpliwość. Pan od nowotworu wyzywał pielęgniarki, a nawet dotkliwie je pobił. Dodatkowo obsrał dwa łóżka na raz. Stwierdzają, że dłużej tak być nie może, że to głupiego robota i że już najwyższa pora wezwać sanitariuszkę. Przychodzi i sprząta, ale minę ma nietęgą. Dwa łóżka na raz. Jak, pytam?
Picie może i przyjemne, ale czkawka męczy… Panieeeeeeeeeeeeeeeee! Panieeeeeeeeeeeeeeeee! Panieeeeeeeeeeeeeeeee! Panieeeeeeeeeeeeeeeee! Panieeeeeeeeeeeeeeeee! Panieeeeeeeeeeeeeeeee! Panieeeeeeeeeeeeeeeee! Panieeeeeeeeeeeeeeeee! Panieeeeeeeeeeeeeeeee! Panieeeeeeeeeeeeeeeee! Panieeeeeeeeeeeeeeeee! Panieeeeeeeeeeeeeeeee! Panieeeeeeeeeeeeeeeee! Panieeeeeeeeeeeeeeeee! Panieeeeeeeeeeeeeeeee! Panieeeeeeeeeeeeeeeee! Panieeeeeeeeeeeeeeeee! No kurwa! Gdyby mi teraz dali jakieś drzewo, to bym się na nie odwiesiła, z powodzeniem. Problem w tym, że go nie ma. Są ściany. Czyste i tyle dobrego. Przyjdziesz do niego, czy nie, do cholery? Miej odwagę cywilną i powiedz mu prosto w twarz, że masz go głęboko gdzieś. Strzeliłeś pan focha, bo zapomniał twojego imienia? Niech mu się przyśni i będzie po sprawie. Przestanie krzyczeć i wszyscy na tym skorzystamy. Przyszyjesz mi nareszcie głowę do karku i przestanie boleć. Zrozum panie, że tutaj wszystkim chodzi jedynie o spokój. Świecki. On sam w sobie jest cnotą.

karolek

Re: NA ZACHODZIE BEZ ZMIAN (PALIATYW_Nie po imieniu będzie)

#2 Post autor: karolek » 06 cze 2014, 3:47

.
Ostatnio zmieniony 26 lis 2016, 14:00 przez karolek, łącznie zmieniany 1 raz.

Awatar użytkownika
skaranie boskie
Administrator
Posty: 13037
Rejestracja: 29 paź 2011, 0:50
Lokalizacja: wieś

Re: NA ZACHODZIE BEZ ZMIAN (PALIATYW_Nie po imieniu będzie)

#3 Post autor: skaranie boskie » 16 cze 2014, 20:21

Świecki spokój.
Rzecz o spokoju wyśnionym, chyba zmyślonym.
Coś takiego nie istnieje.
Skąd wiem? Ano stąd, że każdy o nim marzy, ale nikt go nawet nie posmakował...
Dobre opowiadanie, nawet bardzo dobre. Szkoda, że takie krótkie.
Chociaż może nie szkoda. Przecież,gdybyś go pociągnęła dalej, ten biedny człowiek zakrzyczałby się na śmierć. A może i innych też.
:rosa: :rosa: :rosa:
Kloszard to nie zawód...
To pasja, styl życia, realizacja marzeń z dzieciństwa.


_____________________________________________________________________________

E-mail
skaranieboskie@osme-pietro.pl

ODPOWIEDZ

Wróć do „OPOWIADANIA”