Zamknięte oczka

Apelujemy o umiar, jeśli chodzi o długość publikowanych tekstów.

Moderatorzy: Gorgiasz, Lucile

ODPOWIEDZ
Wiadomość
Autor
Awatar użytkownika
Gloinnen
Administrator
Posty: 12091
Rejestracja: 29 paź 2011, 0:58
Lokalizacja: Lothlórien

Zamknięte oczka

#1 Post autor: Gloinnen » 14 lis 2011, 2:22

*

Dzieciaczku, teraz wszystko będzie dobrze. Mama jest przy tobie. Umyjemy buzię. Posmarujemy kremem. Zobacz, jaki ten kocyk mięciutki. Tuli tuli. Luli luli. Gwiazdki śpią, myszki śpią, moje maleństwo śpi. Dostaniesz mleczka. Tak,zobacz, butla z cumelkiem już się do ciebie śmieje. Lubisz misie? Jutro mama kupi dużego misia dla swojego malutkiego bobo. Pij, pij, otwórz buziaczka, za zdrowie Kubusia Puchatka, za zdrowie Świnki Peppy, za zdrowie Żółwia Franklina. Dlaczego nie chcesz jeść? Może zmienimy pieluszkę? Tak, oczywiście. Żeby było miło i sucho. Och, jakie dzidzia ma zimne nóżki! A jakie zimne rączki! Już mama przytula i wszystko cacy. Trzeba ogrzać, tak? „Z popielnika na Wojtusia iskiereczka mruga.” Już noc… Daj tu łepek, włożymy czapeczkę. Zaraz mój skarbek pójdzie do łóżeczka. Cieplutko, wygodnie. Kocham cię. Jesteś mój. Tylko mój. Zgasimy światełko. Jaki grzeczny maluszek! Nigdy nie płacze. Nigdy. Oczka zamknięte. Mama zostanie tutaj. Poszukamy podusi. O, znalazła się. Śpimy. Razem.

**

- Jest pani pewna? Bo pani relacja, szanowna obywatelko, wygląda na kpinę. Jeśli to jakiś głupi żart…
- Ale ja przecież spełniam tylko swój obowiązek, panie władzo. Mówię, jak było i jak jest. Nie możemy już dłużej z nią wytrzymać.
- Rozumiem, tylko że w zasadzie, wie pani, nie jest to sprawa do nas. Trzeba działać przez administrację, straż miejską, mówiliśmy już tyle razy… Tak naprawdę my niewiele możemy…
- Zawsze ta sama śpiewka – kobiecy głos w słuchawce stawał się coraz bardziej poirytowany. – Nie możemy, nie możemy. A ja przysięgam na wszystkich świętych pańskich, że cały blok ma już tej świruski dość i kiedyś po prostu sami zrobimy z nią porządek.
Oficer dyżurny policji ściskał w spoconej dłoni słuchawkę telefonu, drugą ręką notował wszystkie szczegóły otrzymanego właśnie zgłoszenia. Znał doskonale to nazwisko i ten adres. Melania P. lat 36, zamieszkała przy ul. Granicznej 1. Lekko upośledzona umysłowo. Niezamężna, bezdzietna, bez stałej pracy. Z dotychczasowych raportów dzielnicowego wynikało wszak, że jakoś sobie radziła.. Utrzymywała się z niewielkiej renty oraz zapomóg, a i krewni, zdaje się, siostra i jakiś daleki kuzyn, również od czasu do czasu wspierali ją drobnymi kwotami.
Jednakże przypadek owej kobiety był osobliwy. Komisariat od co najmniej pięciu lat otrzymywał średnio raz na dwa tygodnie skargę od sąsiadów Melanii P. na jej wyjątkowo dziwaczne dla otoczenia przyzwyczajenia. Otóż spędzała ona całe dnie przeszukując skrupulatnie wszystkie altanki śmietnikowe znajdujące się w pobliżu jej domu. Ze swoich wypraw znosiła do mieszkania najprzeróżniejsze przedmioty: meble, stare ubrania, połamane zabawki, zepsuty sprzęt AGD... Skłonność do gromadzenia rupieci nie była może sama w sobie szczególnie uciążliwa, ale mieszkańcom bloku na Granicznej przeszkadzał smród wydobywający się z mieszkania sąsiadki oraz mnożące się w zastraszającym tempie karaluchy, których plagi nie sposób było powstrzymać. Nie pomagały pisma do spółdzielni mieszkaniowej ani interwencje strażników miejskich. Policja również była bezradna, stąd też oficer dyżurny raczej skłaniał się ku temu, by zbagatelizować kolejny telefon jednej ze zrozpaczonych współlokatorek Melanii P, choć kilka otrzymanych przed chwilą informacji uznał za niepokojące. Wyjątkowo silny fetor? No cóż, skoro wyżej wspomniana osoba niespełna rozumu gromadziła u siebie śmietnikowe zdobycze, było to nieuniknione. Żadna nowość. Ale jeszcze jeden szczegół nie dawał staremu policjantowi spokoju. Intuicja doświadczonego gliniarza podpowiadała mu, aby nie zignorował tym razem sprawy. Zaraz, zaraz, co mówiła ta „spełniająca swój obowiązek” natrętna kobiecina? Aha, no tak. Wózek dziecięcy.
W ó z e k?
Kurwa, trzeba będzie jednak wysłać załogę na tę cholerną Graniczną.

***

Grzegorz ze wstrętem przyglądał się stojącej naprzeciw niego kobiecie. W półmroku zagraconego przedpokoju jej twarz przypomniała pyszczek wygłodzonego szczura. Ciemne, okrągłe, rozbiegane oczy patrzyły ze strachem na przybyłych właśnie policjantów.
- Przecież ja nie robię nic złego – powiedziała zachrypniętym głosem. Grzegorz pobieżnie zlustrował wzrokiem lokal. Faktycznie, pierdolnik nie z tej ziemi. Po podłodze walały się reklamówki wypchane brudną odzieżą. Pod ścianami przedpokoju stały zdezelowane radia, telewizory, monitory komputerów, cały ten kram pokrywała gruba warstwa kotów z kurzu. Po lewej stronie od drzwi wejściowych znajdowała się niewielka ślepa kuchnia, a obecnie centralne miejsce zajmowała w niej zniszczona spacerówka z podartą zieloną budką przeciwdeszczową. Na stole stały rządkiem różnej wielkości butelki ze smoczkami, noszące ślady długotrwałego używania (pewnie też przyniesione z wiadomego źródła) , ale – o dziwo – świeżo wymyte!
- Czego wy ode mnie chcecie! – Melania P. najwyraźniej czymś się denerwowała. Splotła dłonie i nerwowo pocierała nadgarstkiem o nadgarstek, śledząc czujnie poczynania policjantów. – O co wam chodzi?
- O to samo, co zwykle – burknął Grzegorz, wchodząc ostrożnym krokiem głębiej do mieszkania. – O dosłowne gówno, rozumiemy się?
Kilka chwil temu, jeszcze w korytarzu wyczuł lekką, słodkawą nutę obrzydliwego zapachu, który znał aż za dobrze i nie mógł go pomylić z żadnym innym. Teraz woń ta zmieszała się z odorem gnijących odpadków i dymu papierosowego.
- Co tutaj tak śmierdzi! – spytał drugi policjant. – Czy ma pani problem ze szczurami, albo… no nie wiem… Przecież nie można tak żyć! Nie przeszkadza to pani? – dodał. Grzegorz tymczasem zbliżył się do zamkniętych drzwi małej sypialni, oklejonych zdjęciami z okładek pism kolorowych.
- Nie wchodźcie tam – zaprotestowała lokatorka z dziwną gwałtownością. – Obudzicie go!
- Kogo? – Grzegorz zmarszczył brwi ze zdziwienia i położył dłoń na klamce.
- Nie! – Melania P. szarpnęła go za rękaw munduru. – Nie pozwolę wam tam wejść. On jest mój! Tylko mój!
Grzegorz wściekł się. Do kurwy nędzy, musi jak najszybciej dowiedzieć się, co jest tu właściwie grane. Odepchnął miotającą się bezradnie przy drzwiach kobietę i wszedł do sypialni. W twarz buchnął mu wstrętny, mdlący trupi zapach. Pokój był ciemny; w oknie z braku zasłon powieszono gruby kraciasty koc. Dokładnie naprzeciw wejścia stało rozgrzebane łóżko, a w nim wśród brudnych poduszek leżało małe, nieruchome zawiniątko.
- Zostawcie go, zostawcie! – Melania P, próbowała powstrzymać funkcjonariuszy zbliżających się do łóżka. – Dlaczego chcecie go zabrać! Ona go nie chciała! Ta suka, co go wyrzuciła jak stary fotel! Ja nie dam go skrzywdzić. Nigdy! Nie odbierzecie mi go. To mój synek!
- Kiedy go pani znalazła? – spytał zniecierpliwiony Grzegorz, zasłaniając usta chusteczką.
- Wczoraj. Dałam mu jeść, potem usnął. Tak. Wypił mleczko i od tamtej pory sobie smacznie śpi - w głosie Melanii P. zabrzmiała znienacka jakaś zupełnie niestosowna do okoliczności słodycz.
Grzegorz przemógł się, pochylił nad becikiem. Wśród podartych, koronkowych fałdów spoczywały bladozielone i zesztywniałe zwłoki noworodka.
Drugi policjant nie wytrzymał. Wybiegł z pokoju wprost do kuchni, gdzie długo wymiotował nad blaszanym zlewem. Grzegorz zaś próbował za wszelką cenę uspokoić kobietę, usiłującą rozpaczliwie bronić dostępu do maleńkiego trupka.
- Ależ on nie żyje przeszło od trzech dni! – tłumaczył. – Jak go pani przyniosła wczoraj do domu, już musiał być martwy.
- Nie weźmiecie go! – krzyczała Melania P. – Mój maluszek, mój skarb! On? Martwy?! Śpiewałam mu kołysanki, całą noc, i teraz śpi. Śpi! Co wy chcecie mu zrobić! Nie! O Jezu! O Jezu! To moje dziecko! To jest moje dziecko!
Kolega Grzegorza widząc, iż żadne racjonalne argumenty nie dotrą do otumanionej złudzeniami i emocjami wariatki, obezwładnił ją, co okazało się trudniejsze, niż się z początku mogło wydawać. Melania P. rzucała się, wyrywała, płakała, wołając bez przerwy swojego synka.
Drobne ciałko, dotknięte już niszczycielskimi palcami śmierci, spoczywało obnażone na łóżku, a smród rozpoczynającego się powolnego rozkładu pełzał po wyblakłych ścianach pokoju niby melodia swoistego dusznego requiem.
- Przykryjcie go chociaż – powiedziała przez łzy kobieta, przytrzymywana przez funkcjonariusza. Jej przygaszony głos zabrzmiał tym razem dziwnie pokornie. – Tam na parapecie leży kołderka. Przecież jest mu zimno.

****

Tuli tuli. Słoneczko śpi . Dokąd cię zabrali? Zostałeś sam.. Wybacz… Małe oczka już nigdy się nie otworzą.
Niechaj inny wiatr dzisiaj twe włosy rozwiewa
Niechaj na niebo inne twoje oczy patrzą
Niechaj inne twym stopom cień rzucają drzewa
Niechaj noc mnie pogodzi z jawą i rozpaczą

/B. Zadura
_________________
E-mail:
glo@osme-pietro.pl

SzalonaJulka
Posty: 64
Rejestracja: 13 lis 2011, 20:16

Re: Zamknięte oczka

#2 Post autor: SzalonaJulka » 15 lis 2011, 9:50

Witaj Gloinnen,
ciekawie opisana historia, ale mam kilka zastrzeżeń:
- Wózek - dziecko w wózku zostało by na pewno szybciej zauważone przy śmietniku, a jeżeli został znaleziony oddzielnie, to kiedy? Melania chyba by nie odeszła od dziecka.
- Dlaczego nazywasz bohaterkę Melanią P.? Dodanie inicjału nazwiska nadaje tekstowi charakter notatki prasowej.
- Ostatni akapit, to, moim zdaniem, nie potrzebne dopowiedzenie. Jeśli to znów monolog bohaterki - informuje nas, że zdaje sobie ona sprawę, że dziecko nie żyje. Lepszą puentą jest: "Przecież jest mu zimno."

Poza tym ciekawie. Pozdrawiam znad porannej kawy :kofe:

Awatar użytkownika
Miladora
Posty: 5496
Rejestracja: 01 lis 2011, 18:20
Lokalizacja: Kraków
Płeć:

Re: Zamknięte oczka

#3 Post autor: Miladora » 16 lis 2011, 11:46

Zgadzam się z Szaloną – tekst kursywą na końcu zbędny. Albo do poprawki.
Natomiast Melania znalazła dziecko trzy dni temu, a wózek mogła przynieść później.
Nie zostawia się bowiem noworodka przy śmietniku w wózku.
Co do nazwisk – nie przeszkadza mi „Melania P.”, natomiast przeszkadza „Grzegorz”, a nie, dajmy na to „Kowalski”. Bo jeżeli nazwiska, to konsekwentnie.

No i taka mała kosmetyka tekstu by się przydała:

- Tak,()zobacz, butla z cumelkiem – spacja () do dodania
- Zawsze ta sama śpiewka(!) – (K)obiecy głos w słuchawce – dałabym wykrzyknik, a komentarz odautorski powinien być zaczęty wielką literą
- Nie możemy, nie możemy(…) – tu bym dała wielokropek
- Znał doskonale to nazwisko i (ten) adres. – (ten) zbędne
- że jakoś sobie radziła.. – albo kropka, albo wielokropek, czyli trzy kropki
- zdaje się, siostra i jakiś daleki kuzyn – bez przecinka
- Otóż spędzała ona całe dnie(,) przeszukując skrupulatnie wszystkie altanki śmietnikowe – wiaty śmietnikowe
- współlokatorek Melanii P(.), choć kilka – kropka i przecinek
- skoro (wyżej wspomniana) osoba niespełna rozumu – w nawiasie do wycięcia
- Ciemne, okrągłe, rozbiegane oczy – wystarczy „ciemne, rozbiegane oczy”
- gruba warstwa (kotów z) kurzu. – wystarczy „kurzu”
- a (obecnie) centralne miejsce zajmowała – w nawiasie zbędne
- z podartą zieloną budką (przeciwdeszczową) – zbędne
- używania (pewnie też przyniesione z wiadomego źródła) , ale – bez nawiasu, z przecinkiem po „używania”, i bez spacji przed przecinkiem po „źródła”
- ale – o dziwo – świeżo wymyte! – wykrzyknik zbędny
- Czego wy ode mnie chcecie! – Melania P. – to pytanie, ale można dać pytajnik i wykrzyknik
- Kilka chwil temu, jeszcze w korytarzu(,) wyczuł lekką,
- i nie mógł (go) pomylić z żadnym innym. – zbędne
- Co tutaj tak śmierdzi(?) – spytał drugi policjant.
- Czy ma pani problem ze szczurami, albo… no nie wiem…(?)
- oklejonych zdjęciami z okładek pism kolorowych. – kolorowych pism
- Nie wchodźcie tam(!) – zaprotestowała lokatorka z dziwną gwałtownością.
- co jest tu właściwie grane. – co tu jest
- Melania P, próbowała – P.
- Dlaczego chcecie go zabrać(?!)
- sobie smacznie śpi(.) – (W) głosie Melanii
- bladozielone i zesztywniałe zwłoki noworodka. – nie mogły być zesztywniałe, bo stężenie pośmiertne ustępuje do trzech dni najwyżej, a noworodka znacznie szybciej

Dobry tekst i przemawiający. Trochę bym jeszcze tylko kursywę na górze skróciła, bo zbyt rozbudowana, moim zdaniem.

Dobrego :rosa:
Zawsze tkwi we mnie coś,
co nie przestaje się uśmiechać.

(Romain Gary - Obietnica poranka)

SamoZuo

Re: Zamknięte oczka

#4 Post autor: SamoZuo » 09 gru 2011, 23:00

Bardzo, ale to baaardzo dobrze napisane, wstrząsająca opowieść o kobiecie, która jest upośledzono, co nie oznacza,że nie potrafi i nie pragnie kochać, mnie wzruszyła, bardzo.

Pozdrawiam :kwiat:

Jagoda
Posty: 133
Rejestracja: 03 gru 2011, 21:46

Re: Zamknięte oczka

#5 Post autor: Jagoda » 09 gru 2011, 23:39

.
Ostatnio zmieniony 10 lis 2012, 2:43 przez Jagoda, łącznie zmieniany 1 raz.

Awatar użytkownika
Gloinnen
Administrator
Posty: 12091
Rejestracja: 29 paź 2011, 0:58
Lokalizacja: Lothlórien

Re: Zamknięte oczka

#6 Post autor: Gloinnen » 10 gru 2011, 0:29

Dziękuję, Miladoro, za Twoją mrówczą pracę. Naniosę poprawki w wolnej chwili (chciałabym taką znaleźć).

Szalona Julko, SamoZuo, Jagodo - dziękuję Wam równie serdecznie za pochylenie się nad tekstem.

Pozdrawiam,
:rosa:

Glo.
Niechaj inny wiatr dzisiaj twe włosy rozwiewa
Niechaj na niebo inne twoje oczy patrzą
Niechaj inne twym stopom cień rzucają drzewa
Niechaj noc mnie pogodzi z jawą i rozpaczą

/B. Zadura
_________________
E-mail:
glo@osme-pietro.pl

Awatar użytkownika
Ewa Włodek
Posty: 5107
Rejestracja: 03 lis 2011, 15:59

Re: Zamknięte oczka

#7 Post autor: Ewa Włodek » 10 gru 2011, 17:36

wstrząsające, Glo... Najbardziej - "otwierająca" kursywa i samo zakończenie...
:rosa: :rosa: :rosa:

Pozdrawiam najserdeczniej
Ewa

Awatar użytkownika
skaranie boskie
Administrator
Posty: 13037
Rejestracja: 29 paź 2011, 0:50
Lokalizacja: wieś

Re: Zamknięte oczka

#8 Post autor: skaranie boskie » 11 gru 2011, 21:31

Pozwól, że śladem Miladory dopiszę małą poprawkę.
Gloinnen pisze:- Ależ on nie żyje przeszło od trzech dni!
Moim zdaniem od przeszło trzech dni. A najlepiej od ponad trzech dni.

A tekst sam w sobie niesamowity.
To pochwała. :)
:rosa: :rosa: :rosa:
Kloszard to nie zawód...
To pasja, styl życia, realizacja marzeń z dzieciństwa.


_____________________________________________________________________________

E-mail
skaranieboskie@osme-pietro.pl

ODPOWIEDZ

Wróć do „OPOWIADANIA”