Zwyczajne życie /3/
Moderatorzy: skaranie boskie, Gorgiasz
- skaranie boskie
- Administrator
- Posty: 13037
- Rejestracja: 29 paź 2011, 0:50
- Lokalizacja: wieś
Zwyczajne życie /3/
od początku
w poprzednim odcinku
- Oraz, że cię nie opuszczę aż do śmierci – Marek powoli i z namaszczeniem wypowiadał słowa małżeńskiej przysięgi.
- Ja, Bożena – zaczęła mocno zachrypniętym głosem panna młoda. Poprzednie dni, do późnych godzin, chłodnych już, październikowych nocy, spędzała na przygotowaniach do wesela, co skończyło się przeziębieniem i niemal całkowitą utratą głosu. Olbrzymi brzuch księdza zatrząsł się tłumionym śmiechem, przez kościół przebiegł szmer, ona jednak stanowczo ciągnęła – biorę sobie ciebie, Marka, za męża…
Jeszcze chwila modlitwy, potem przejazd przez zatłoczony rynek zdezelowanym fiatem i zacznie się nowe życie. Marek jeszcze do końca nie wierzył, że oto wstąpił w związek małżeński z córką sołtysa. Jeszcze niedawno śpiewał jej przerobioną piosenkę O twoich morgach ciągle myślę… A dziś są już mężem i żoną.
Ruszyli w drogę do domu.
Nie ujechali daleko. Kilku miejscowych pijaczków ustawiło bramę tuż obok kościoła.
- Dawaj na wsteczny i tu zaraz w prawo – rzucił do kierowcy. Nie znał tych ludzi, ani myślał obdarowywać ich gorzałką. Co innego w Gądnie. Wiadomo, miejscowi chcą wykupne za dziewczynę z wioski. Im się należy i na to Marek był przygotowany. Tym menelom uciekł z premedytacją.
Po drodze trochę się zamyślił.
Przed oczyma, jak kadry niemego filmu, defilowały mu wspomnienia. Pierwsze spotkanie z Bożeną. Naprawiał motocykl i miał koszmarnie usmarowane dłonie, kiedy przedstawiła mu ją Magda. Trochę mu było wstyd, ale coś chyba zaiskrzyło. Kilka dni później pojechał z nią do jej domu. Magda pognała przodem ze stacji. Chciała trochę ogarnąć chałupę, żeby Marek nie uznał jej siostry i rodziny za jakichś bałaganiarzy. Ubawili się potem wszyscy, słysząc reakcję babki Stasiakowej.
- Jak nie pokocha na brudno, to na cysto trudno – powiedziała, śmiejąc się z pośpiesznych porządków Magdy.
Potem były rozmowy z rodzicami, ochocza pomoc w gospodarstwie… Tak, wciągnął się w to wiejskie życie, choć przecież nigdy nie zostawi swojej pracy. Urodził się, żeby jeździć. I nic to, że ojciec wpajał w niego, że kółkiem to byle pajac może kręcić, a on powinien zostać mechanikiem. Mechanik to gość, każdy go szanuje i zawsze mu wrzuca jakiś papierek do kieszonki w fartuchu, jak kierownik warsztatu nie widzi. Ma rację Zygmunt. Marek też dowartościowuje mechaników w firmie. Zawsze ma dla nich skrzynkę piwa w schowku. Mówią, że zagraniczne, bo w dużych butelkach i z dobrych browarów. W końcu śmiga po całej Polsce, to i kupić ma gdzie.
Dojechali. Orkiestra, goście. Cholera, prawie nikogo tu nie znał. Najbliższą rodzinę Bożeny, kilku sąsiadów, chyba z osiem osób od siebie. A skąd, u diabła, reszta tego tłumu?
Wiejskie wesele. Zabili kabana, cielaka, kilka tuzinów kaczek i drugie tyle kur. No i morze wódki się przelało. Do północy niemal wszyscy odpłynęli. A potem weseliły się tylko jakieś niedobitki. Ale zanim odpłynęli, zdążyli jeszcze się trochę poszarpać. Jak to na weselu – nijak bez bitki.
Marek nie pił. W ogóle. Jedynym alkoholem, jaki tolerował jego organizm, było piwo. Przywiózł sobie dwie butelki na wesele. Rarytas – pasteryzowane w półlitrowych flaszkach, postawił tuż obok krzesełka i popijał. Co za pech, świadek niechcący kopnął butelkę i piwo się rozlało. Przyszło balować o jednym zaledwie. Mógł za to przed świtem porozwozić co bliżej mieszkających gości. Oboje z młodą żonką jeździli wysłużoną wołgą Mikołaja Poleszczuka od wsi do wsi i tak im zeszła noc poślubna. Dobrze się czuł w towarzystwie Bożeny. Wydawało mu się, że mógłby ją tak wieźć gdzieś w nieskończoność. W radiu grała Muzyka nocą. Zupełnie jak w pracy, a jednak... Stary silnik, krztusząc się, wystukiwał swoją Autobiografię, donośny klekot diesla koiło rozchodzące się po kabinie ciepło, a za szybami roztaczał się, oświetlony światłem księżyca, zupełnie nowy, choć już poznany świat. Moonlight shadows – pomyślał, spoglądając na przesuwające się wzdłuż drogi cienie krzewów i – jakby na życzenie – z głośnika popłynęła melodia Mike’a Oldfielda.
Potem była niedziela. Poprawiny i koszmarne zmęczenie, a w poniedziałek od rana zaczęła się szara proza życia.
cdn.
w poprzednim odcinku
- Oraz, że cię nie opuszczę aż do śmierci – Marek powoli i z namaszczeniem wypowiadał słowa małżeńskiej przysięgi.
- Ja, Bożena – zaczęła mocno zachrypniętym głosem panna młoda. Poprzednie dni, do późnych godzin, chłodnych już, październikowych nocy, spędzała na przygotowaniach do wesela, co skończyło się przeziębieniem i niemal całkowitą utratą głosu. Olbrzymi brzuch księdza zatrząsł się tłumionym śmiechem, przez kościół przebiegł szmer, ona jednak stanowczo ciągnęła – biorę sobie ciebie, Marka, za męża…
Jeszcze chwila modlitwy, potem przejazd przez zatłoczony rynek zdezelowanym fiatem i zacznie się nowe życie. Marek jeszcze do końca nie wierzył, że oto wstąpił w związek małżeński z córką sołtysa. Jeszcze niedawno śpiewał jej przerobioną piosenkę O twoich morgach ciągle myślę… A dziś są już mężem i żoną.
Ruszyli w drogę do domu.
Nie ujechali daleko. Kilku miejscowych pijaczków ustawiło bramę tuż obok kościoła.
- Dawaj na wsteczny i tu zaraz w prawo – rzucił do kierowcy. Nie znał tych ludzi, ani myślał obdarowywać ich gorzałką. Co innego w Gądnie. Wiadomo, miejscowi chcą wykupne za dziewczynę z wioski. Im się należy i na to Marek był przygotowany. Tym menelom uciekł z premedytacją.
Po drodze trochę się zamyślił.
Przed oczyma, jak kadry niemego filmu, defilowały mu wspomnienia. Pierwsze spotkanie z Bożeną. Naprawiał motocykl i miał koszmarnie usmarowane dłonie, kiedy przedstawiła mu ją Magda. Trochę mu było wstyd, ale coś chyba zaiskrzyło. Kilka dni później pojechał z nią do jej domu. Magda pognała przodem ze stacji. Chciała trochę ogarnąć chałupę, żeby Marek nie uznał jej siostry i rodziny za jakichś bałaganiarzy. Ubawili się potem wszyscy, słysząc reakcję babki Stasiakowej.
- Jak nie pokocha na brudno, to na cysto trudno – powiedziała, śmiejąc się z pośpiesznych porządków Magdy.
Potem były rozmowy z rodzicami, ochocza pomoc w gospodarstwie… Tak, wciągnął się w to wiejskie życie, choć przecież nigdy nie zostawi swojej pracy. Urodził się, żeby jeździć. I nic to, że ojciec wpajał w niego, że kółkiem to byle pajac może kręcić, a on powinien zostać mechanikiem. Mechanik to gość, każdy go szanuje i zawsze mu wrzuca jakiś papierek do kieszonki w fartuchu, jak kierownik warsztatu nie widzi. Ma rację Zygmunt. Marek też dowartościowuje mechaników w firmie. Zawsze ma dla nich skrzynkę piwa w schowku. Mówią, że zagraniczne, bo w dużych butelkach i z dobrych browarów. W końcu śmiga po całej Polsce, to i kupić ma gdzie.
Dojechali. Orkiestra, goście. Cholera, prawie nikogo tu nie znał. Najbliższą rodzinę Bożeny, kilku sąsiadów, chyba z osiem osób od siebie. A skąd, u diabła, reszta tego tłumu?
Wiejskie wesele. Zabili kabana, cielaka, kilka tuzinów kaczek i drugie tyle kur. No i morze wódki się przelało. Do północy niemal wszyscy odpłynęli. A potem weseliły się tylko jakieś niedobitki. Ale zanim odpłynęli, zdążyli jeszcze się trochę poszarpać. Jak to na weselu – nijak bez bitki.
Marek nie pił. W ogóle. Jedynym alkoholem, jaki tolerował jego organizm, było piwo. Przywiózł sobie dwie butelki na wesele. Rarytas – pasteryzowane w półlitrowych flaszkach, postawił tuż obok krzesełka i popijał. Co za pech, świadek niechcący kopnął butelkę i piwo się rozlało. Przyszło balować o jednym zaledwie. Mógł za to przed świtem porozwozić co bliżej mieszkających gości. Oboje z młodą żonką jeździli wysłużoną wołgą Mikołaja Poleszczuka od wsi do wsi i tak im zeszła noc poślubna. Dobrze się czuł w towarzystwie Bożeny. Wydawało mu się, że mógłby ją tak wieźć gdzieś w nieskończoność. W radiu grała Muzyka nocą. Zupełnie jak w pracy, a jednak... Stary silnik, krztusząc się, wystukiwał swoją Autobiografię, donośny klekot diesla koiło rozchodzące się po kabinie ciepło, a za szybami roztaczał się, oświetlony światłem księżyca, zupełnie nowy, choć już poznany świat. Moonlight shadows – pomyślał, spoglądając na przesuwające się wzdłuż drogi cienie krzewów i – jakby na życzenie – z głośnika popłynęła melodia Mike’a Oldfielda.
Potem była niedziela. Poprawiny i koszmarne zmęczenie, a w poniedziałek od rana zaczęła się szara proza życia.
cdn.
Kloszard to nie zawód...
To pasja, styl życia, realizacja marzeń z dzieciństwa.
_____________________________________________________________________________
E-mail
skaranieboskie@osme-pietro.pl
To pasja, styl życia, realizacja marzeń z dzieciństwa.
_____________________________________________________________________________
skaranieboskie@osme-pietro.pl
Re: Zwyczajne życie /3/
Przeniosłeś akcję w czasy nieco bardziej współczesne? Czyżby Maria była "przodkinią" któregoś z nowożeńców?
Przeczytałem kolejną część "spokojnego życia" i dobrze, że jest spokojne
Pozdrawiam

Przeczytałem kolejną część "spokojnego życia" i dobrze, że jest spokojne

Pozdrawiam

- 411
- Posty: 1778
- Rejestracja: 31 paź 2011, 8:56
- Lokalizacja: .de
Re: Zwyczajne życie /3/
Poczytalam.
No, rzeczywiscie jest zwyczajnie, ale w tym pozytywnym, sugestywnym odbiorze. Czyta sie gladko, w jednolitym, dobrym rytmie.
Jedyne, co mnie zatrzymalo:
Moze nieco zmienic szyk? Wysłużoną wołgą Mikołaja Poleszczuka, jeździli z młodą żonką od wsi do wsi i tak im zeszła noc poślubna. No i pozbylabym sie: we dwójkę. W koncu odwozili gosci weselnych, czyli byli przynajmniej we trójke w gablocie, przynajmniej hin.

Cos w tym jest. Prawie kazdy mezczyzna uwaza, ze nie ma piekniejszej kobiety od takiej "niezrobionej": rozczochranej, usmarowanej, zwyklo-porannej (ze rozwine wypowiedz babci Stasiakowej).
Pozdrawiam i czekam na ciág dalszy,
J.
No, rzeczywiscie jest zwyczajnie, ale w tym pozytywnym, sugestywnym odbiorze. Czyta sie gladko, w jednolitym, dobrym rytmie.
Jedyne, co mnie zatrzymalo:
W pierwszym odruchu zastanowilo mnie to, ale w sumie - czemu nie? - mozna byc mlodym, a juz "wysluzonym"... Dopiero za chwile zauwazylam auto.skaranie boskie pisze:Jeździli we dwójkę z młodą żonką, wysłużoną wołgą Mikołaja Poleszczuka, od wsi do wsi i tak im zeszła noc poślubna.

Moze nieco zmienic szyk? Wysłużoną wołgą Mikołaja Poleszczuka, jeździli z młodą żonką od wsi do wsi i tak im zeszła noc poślubna. No i pozbylabym sie: we dwójkę. W koncu odwozili gosci weselnych, czyli byli przynajmniej we trójke w gablocie, przynajmniej hin.
skaranie boskie pisze:- Jak nie pokocha na brudno, to na cysto trudno – powiedziała, śmiejąc się z pośpiesznych porządków Magdy.

Cos w tym jest. Prawie kazdy mezczyzna uwaza, ze nie ma piekniejszej kobiety od takiej "niezrobionej": rozczochranej, usmarowanej, zwyklo-porannej (ze rozwine wypowiedz babci Stasiakowej).
Pozdrawiam i czekam na ciág dalszy,
J.
Nie będę cytować innych. Poczekam aż inni będą cytować mnie.
- skaranie boskie
- Administrator
- Posty: 13037
- Rejestracja: 29 paź 2011, 0:50
- Lokalizacja: wieś
Re: Zwyczajne życie /3/
Masz rację, 411. Oboje zabrzmi lepiej, niż we dwójkę.
Ale zdanie z autem jest wyraźnie przedzielone przecinkiem, więc chyba nie będę go zmieniał.
Co zaś do wypowiedzi babki, to masz rację, z tym rozwinięciem, choć nie do końca.
Rzecz w tym, że warto poznać przyszłą panią domu "od kuchni", jednak miło widzieć ją, nawet w tej kuchni, piękną i elegancką.
Karolku, gwarantuję Ci, że życie nie będzie w kolejnych rozdziałach zbyt spokojne, dlatego zatytułowałem je zwyczajnym. Któż bowiem może o swoim powiedzieć, że w całości spokojne jest? Tytuł wybrałem trochę przewrotnie, a to z takiego powodu, że w swoim - przydługim już - życiu, spotkałem tysiące osób i o każdej mogę powiedzieć, że jej życie jest - w pewien, jemu tylko właściwy sposób - wyjątkowe. A skoro każde jest wyjątkowe, to chyba przez tę wyjątkowość staje się zwyczajnym.
Dziękuję Wam obojgu za cenne uwagi i poświęcony czas.

Ale zdanie z autem jest wyraźnie przedzielone przecinkiem, więc chyba nie będę go zmieniał.
Co zaś do wypowiedzi babki, to masz rację, z tym rozwinięciem, choć nie do końca.
Rzecz w tym, że warto poznać przyszłą panią domu "od kuchni", jednak miło widzieć ją, nawet w tej kuchni, piękną i elegancką.
Karolku, gwarantuję Ci, że życie nie będzie w kolejnych rozdziałach zbyt spokojne, dlatego zatytułowałem je zwyczajnym. Któż bowiem może o swoim powiedzieć, że w całości spokojne jest? Tytuł wybrałem trochę przewrotnie, a to z takiego powodu, że w swoim - przydługim już - życiu, spotkałem tysiące osób i o każdej mogę powiedzieć, że jej życie jest - w pewien, jemu tylko właściwy sposób - wyjątkowe. A skoro każde jest wyjątkowe, to chyba przez tę wyjątkowość staje się zwyczajnym.
Dziękuję Wam obojgu za cenne uwagi i poświęcony czas.



Kloszard to nie zawód...
To pasja, styl życia, realizacja marzeń z dzieciństwa.
_____________________________________________________________________________
E-mail
skaranieboskie@osme-pietro.pl
To pasja, styl życia, realizacja marzeń z dzieciństwa.
_____________________________________________________________________________
skaranieboskie@osme-pietro.pl
- Ewa Włodek
- Posty: 5107
- Rejestracja: 03 lis 2011, 15:59
Re: Zwyczajne życie /3/
no, samo życie, Skarańku. Wartko. Fajnie było poczytać...
serdeczność posyłam...
Ewa


serdeczność posyłam...
Ewa
- skaranie boskie
- Administrator
- Posty: 13037
- Rejestracja: 29 paź 2011, 0:50
- Lokalizacja: wieś
Re: Zwyczajne życie /3/
Zupełnie, jak samo życie...Ewa Włodek pisze:Wartko
Dzięki, Ewo za odwiedziny. U mnie właściwie zwyczajne życie, tym bardziej miło, gdy ktoś zajrzy, rozproszy szarość i nudę. Niebawem zagłębię się dalej w temat.



Kloszard to nie zawód...
To pasja, styl życia, realizacja marzeń z dzieciństwa.
_____________________________________________________________________________
E-mail
skaranieboskie@osme-pietro.pl
To pasja, styl życia, realizacja marzeń z dzieciństwa.
_____________________________________________________________________________
skaranieboskie@osme-pietro.pl
- Patka
- Posty: 4597
- Rejestracja: 25 maja 2012, 13:33
- Lokalizacja: Toruń
- Płeć:
- Kontakt:
Re: Zwyczajne życie /3/
Nie czytałam tekstu, ale też uważam, że zacytowane przez 411 zdanie może wprowadzać w błąd. Ba, wręcz twierdzę, że to przecinek najbardziej szkodzi wypowiedzi. Jestem na 99,99% pewna, że nie powinno go być. Przecież mamy tylko jedno orzeczenie.411 pisze:Jedyne, co mnie zatrzymalo:
skaranie boskie pisze:
Jeździli we dwójkę z młodą żonką, wysłużoną wołgą Mikołaja Poleszczuka, od wsi do wsi i tak im zeszła noc poślubna.
W pierwszym odruchu zastanowilo mnie to, ale w sumie - czemu nie? - mozna byc mlodym, a juz "wysluzonym"... Dopiero za chwile zauwazylam auto.
Moze nieco zmienic szyk? Wysłużoną wołgą Mikołaja Poleszczuka, jeździli z młodą żonką od wsi do wsi i tak im zeszła noc poślubna. No i pozbylabym sie: we dwójkę. W koncu odwozili gosci weselnych, czyli byli przynajmniej we trójke w gablocie, przynajmniej hin.
Całość przeczytałam jutro.
- skaranie boskie
- Administrator
- Posty: 13037
- Rejestracja: 29 paź 2011, 0:50
- Lokalizacja: wieś
Re: Zwyczajne życie /3/
Tam są dwa przecinki, ponieważ część zdania mówiącą o wysłużonej wołdze uznałem za wtrącenie, ale po dokładniejszej analizie, można ją uznać za dopełnienie i wówczas przecinki okazują się zbędne.
Zastanowię się nad tym jeszcze. Najpierw poczekam na twoją kompletną recenzję.
Tymczasem dziękuję za zwrócenie uwagi.

Zastanowię się nad tym jeszcze. Najpierw poczekam na twoją kompletną recenzję.
Tymczasem dziękuję za zwrócenie uwagi.

Kloszard to nie zawód...
To pasja, styl życia, realizacja marzeń z dzieciństwa.
_____________________________________________________________________________
E-mail
skaranieboskie@osme-pietro.pl
To pasja, styl życia, realizacja marzeń z dzieciństwa.
_____________________________________________________________________________
skaranieboskie@osme-pietro.pl
- Patka
- Posty: 4597
- Rejestracja: 25 maja 2012, 13:33
- Lokalizacja: Toruń
- Płeć:
- Kontakt:
Re: Zwyczajne życie /3/
Rzeczywiście, są dwa, chodziło mi o ten pierwszy, ale drugi też w takim razie powinien zniknąć.
Miałam ocenić tekst dzisiaj, ale nie wiem, czy to zrobię, bo jestem wkurzona sytuacją z Turniejem, przez co mogę być nieco nieobiektywna i moja ocena może być dla tekstu krzywdząca.
Miałam ocenić tekst dzisiaj, ale nie wiem, czy to zrobię, bo jestem wkurzona sytuacją z Turniejem, przez co mogę być nieco nieobiektywna i moja ocena może być dla tekstu krzywdząca.
- skaranie boskie
- Administrator
- Posty: 13037
- Rejestracja: 29 paź 2011, 0:50
- Lokalizacja: wieś
Re: Zwyczajne życie /3/
Jeśli mogę coś doradzić, to doradzę więcej luzu. 

Kloszard to nie zawód...
To pasja, styl życia, realizacja marzeń z dzieciństwa.
_____________________________________________________________________________
E-mail
skaranieboskie@osme-pietro.pl
To pasja, styl życia, realizacja marzeń z dzieciństwa.
_____________________________________________________________________________
skaranieboskie@osme-pietro.pl