Igor, syn państwa Kuszyńskich był 11 letnim chłopcem. Jego rodzina nie była zbyt zamożna, ale mogli sobie pozwolić na duży dom i drogi samochód. Igor miał rodzeństwo, starszego o 5 lat lat brata o imieniu Adrian. Chłopcy od zawsze dobrze się dogadywali, aż do czasu wykrycia fobii u 11 latka. Chłopiec znacznie się zmienił, nie był już tak otwarty i niechętnie nawiązywał nowe znajomości. Jedyną osobą, z którą tak naprawdę szczerze rozmawiał był psycholog, który pomagał mu się uporać się lękiem przed ciemnością.
Gdy miasto tonie w ciemnościach nocy wielu ludzi czuje strach i obawę przed tym co tak naprawdę się w niej kryje. Igor był właśnie jedną z nich. Jak tylko zachodziło słońce, chłopiec zapalał wszystkie światła w domu, w obawie przed ciemną stroną świata. Tego wieczoru jego rodzice wybierali się na kolację z okazji ich okrągłej rocznicy.
- Pilnuj brata. - rozkazała matka starszemu synowi nakładając płaszcz. Chłopak tylko przewrócił oczami i powiedział :
- Dobrze, mamo. Bawcie się dobrze.
- Dzięki, cześć. - powiedział ojciec wychodząc z domu. Matka zatrzymała się jeszcze w progu i powiedziała:
- Nie siedźcie długo i nie sprowadzaj żadnych dziewczyn do domu. Jak coś to dzwoń, pa.
Igor uważnie przypatrywał się jak rodzice opuszczają mieszkanie. Nie był do końca pewien co ma zrobić gdyby zabrakło światła. Na samą myśl o tym, że nie daj Boże może wysadzić korki przeszedł go nieprzyjemny dreszcz. Na szczęście jego brat dostał dokładne wskazówki na wypadek gdyby miało zabraknąć światła. W kuchni w szufladach są latarki i świeczki, a w piwnicy pudło zapasowych żarówek. Jak coś się stanie wystarczy pójść do piwnicy. No właśnie, piwnica. Chłopiec boi się tam chodzić od kiedy skończył 9 lat.
- Będę u siebie. - powiedział Adrian i poszedł do swojego pokoju. Już po chwili do uszu Igora doleciały piękne dźwięki wydobywające się z gitary. Westchnął i usiadł w salonie przed telewizorem. Zaczął skakać po programach w celu znalezienia czegoś dla siebie. Całkiem niechcący włączył mu się kanał pogodowy. Chłopiec usłyszał, że prawdopodobnie w nocy będzie burza. Jakoś specjalnie się tym nie przejął, pomyślał, że i tak do tego czasu rodzice wrócą i będzie czuł się choć odrobinę bezpieczniej. Nie myśląc o nieprzyjemnych rzeczach przełączał dalej kanały w telewizji. Trafił na horror pt. ,, Zombie'' . Pomyślał, że to coś, na czym mógłby zawiesić oko. Igor uwielbiał filmy grozy. Najwidoczniej nie bał się, że z telewizora wyskoczy mu jakaś japońska dziewczynka z nieuczesanymi włosami i strasznym makijażem. Można nawet rzec, że był odważnym chłopcem, gdyby nie jego fobia.
Po około 40 minutach oglądania ludzi jedzących mózgi zrobił się senny. Jego powieki robiły się coraz cięższe i cięższe aż w końcu się poddał - zasnął. Bujał w obłokach już jakaś godzinę, może trochę dłużej. Mogłoby się wydawać, że nic nie jest w stanie go obudzić, gdyby nie ten głośny grzmot. Chłopiec raptownie z piskiem otworzył oczy. Rozejrzał się dookoła; telewizor wyłączony, okna pozasłaniane roletami. Nie dostrzegł jakiejś większej zmiany. Leniwie jęknął przeciągając się.
- O, już wstałeś. - usłyszał głos Adriana w dobiegający z kuchni.
- Jest burza? Gdzie są rodzice? - spytał idąc do brata.
- Parę razy tylko błysnęło i trochę po grzmiało, chyba przejdzie obok. - odparł.
- Gdzie są rodzice? - powtórzył Igor.
- Są na kolacji .Jestem pewien, że niedługo wrócą. - powiedział Adrian.
- Chcę do nich zadzwonić. - oznajmił młodszy brat lekko poddenerwowany.
- I co im powiesz? Proszę Cię, przestań.
- A co jeśli zgaśnie światło? - przestraszył się chłopiec.
- Wtedy pójdziemy po latarki, uspokój się. - pocieszył go Adrian.
- Mama wie? - spytał Igor patrząc jak starszy brat zapala papierosa.
- Nie. I mam nadzieję, ze tak zostanie. – odpowiedział wypuszczając dym ustami.
- Mogę spróbować?
- Zwariowałeś ? Jesteś moim młodszym bratem, wiesz co by mi za to zrobili rodzice?
- Nie, ale wiem co Ci zrobią jak się dowiedzą, że palisz. Chyba, że zrobił mi kanapkę z nutellą. - uśmiechnął się chytrze Igor.
- No dobra, stoi. - powiedział Adrian wyjmując z szafki słoik czekoladowo orzechowego kremu.
- Mama mówi, żebyś nie jadł słodyczy przed kolacją. - dodał podając młodszemu bratu kanapkę, na co chłopczyk podziękował szerokim uśmiechem.
Rodzeństwo pogadało jeszcze chwilę, aż usłyszeli głośny huk i nagle zgasły wszystkie światła.
- Adrian ! - krzyknął przerażony Igor.
- Spokojnie, tu mamy latarki. Trzymaj. - powiedział podając mu źródło światła.
- Oni zaraz przyjdą ! - jęczał chłopiec.
- Kto?
- Oni ! - krzyknął i palcem pokazał na salon.
- Kto ? Tam nikogo nie ma. - powiedział spokojnie starszy brat. Niespodziewanie Igor nagle wybiegł z kuchni.
- Igor ! - krzyknął Adrian. - Igor, gdzie Ty biegniesz ? - Postanowił zajrzeć do jego pokoju. Szybko wszedł po schodach.
- A więc tu uciekłeś. - zaśmiał się przyjaźnie, wchodząc w głąb pomieszczenia.
Na prawie każdej półce stały świecące kule lub mini latarki. Na biurku świeciły trzy małe lampeczki i na szafce też stały trzy.
- Wow. - zdziwił się Adrian.
- To tak w razie czego. - wyjaśnił Igor.
- Okej, ale chodź. Zapalimy świeczki w salonie i zobaczysz, że nie ma się czego bać. - zachęcał starszy brat.
- A co jeśli oni zdmuchną świeczki? - spytał ze łzami w oczach mały chłopiec.
- Tu nikogo nie ma, Igor!
- Są ! Oni są w szafie ! - zapłakał chłopiec.
- Nikogo tam nie ma, pokażę Ci. - powiedział Adrian idąc w kierunku szafy.
- Nie! Nie, proszę ! Nie idź tam ! - krzyknął zapłakany chłopiec. Adrian wcale go nie słuchał. Otworzył drzwi do szafy, zobaczyli tylko ubrania i trzy pary butów. Igor zrobił się trochę spokojniejszy.
- A nie mówiłem. - uśmiechnął się starszy brat. Wyszli razem z pokoju. Poszli do salonu zapalić świeczki.
- Patrz, wszystko jest w porządku. - mówi Adrian stawiając nieduże świeczki w pomieszczeniu.
- Mhm... - mruknął chłopiec pomagając bratu. Nagle dwie pierwsze świeczki zgasły.
- Jaki jest sens zapalania świeczek skoro je zaraz zdmuchniesz?! - zdenerwował się Adrian.
- Ale to nie ja !
-Nie zmyślaj, jesteśmy tu sami. Ciekawe kto inny skoro nie ja ani nie ty. - zakpił chłopak.
- To oni ! A nie mówiłem ! - krzyknął jedenastolatek.
- Nic tu nie ma. Nic się nie rusza, z wyjątkiem... - przerwał spoglądając jak płomyk jednej ze świeczek szaleje. - Co tam jest ? Igor, powiedz mi co się dzieje ! - wystraszył się starszy brat.
- Cienie, Adrian. Cienie zbliżają się do nas. - pochlipywał chłopczyk. Teraz światła ledwo się żarzą. Jakaś... ciemność przypełza... Adrian wziął Igora za rękę i szybkim krokiem poszli do najbardziej oświetlonego pomieszczenia w domu - pokoju młodszego brata.
Strach i niedowierzanie Adriana można było wyczuć już z daleka. Chłopak nigdy nie wierzył w siły nadprzyrodzone a tym bardziej w jakąś złą ciemność. ,,Zła ciemność'' to brzmi dość niedorzecznie, czyż nie?
- Wiesz co ? Chyba darujemy sobie kolację... - westchnął starszy brat opadając z impetem na łóżko.
- Teraz mi wierzysz? Mówiłem, że ten dom jest zły. Ta ciemność jest zła... - mówi Igor. Od tych słów starszemu bratu aż miesza się w głowie. Ciągle to samo... Zła ciemność, zła ciemność, powoli ma już tego dosyć. Jakim cudem jakieś błahe wymysły małego chłopczyka wywarły na nim takie wrażenie?
- Mam nadzieję, że najadłeś się tą jedną kanapką. - mówi Adrian.
- Nie dojadłem jej, została w kuchni. - posmutniał Igor.
- Czekaj, przyniosę Ci ją. Przy okazji zrobię drugą i jeszcze jakieś picie. - powiedział starszy brat.
Doskonale wiedział, że nie może pokazać swego lęku. To jeszcze bardziej przestraszyłoby Igora.
Powoli, jakby nigdy nic zszedł do kuchni. Przelotnie spojrzał do salonu. Świeczki, oprócz tej jednaj nadal się paliły. Czuł ulgę, że kolejna nie zgasła. Szybko zrobił kanapki bratu i sobie. Wyjął z lodówki colę i z kolacją poszedł do pokoju Igora. Po drodze nic szczególnego się nie wydarzyło, parę błyśnięć spowodowanych burzą i kilka niewinnych skrzypnięć. W sumie to norma, jak na drewniany dom. Za dnia wszystko się nagrzewa a nocą skrzypi.
- Trzymaj. - odparł Adrian podając bratu talerz kanapek siadając obok niego na łóżku.
- Widziałeś coś? - spytał Igor biorąc gryz kanapki.
- A co niby miałem widzieć? Nic nie widziałem. - prychnął. Za wszelką cenę próbował tłumaczyć sobie wszystko racjonalnie, bo każde zjawisko ma jakieś wytłumaczenie.
- Ciemność... - szepnął chłopczyk.
- Wszędzie jest ciemność, nie należy się bać ciemności. To niedorzeczne. - parska Adrian.
- Oni Cię słyszą.
- Kto taki? Tu nikogo nie ma, ile razy mam Ci powtarzać ! - zdenerwował się Adrian.
- Nie rozmawiajmy o tym... - mruknął chłopiec kończąc swoją porcję. Sądząc po wyrazie twarzy bardzo mu smakowała.
- Zdajesz sobie sprawę, że nie będziemy siedzieć tu przez cały czas? - spytał Adrian również kończąc kolację. Odkręcił colę i wziął sporego łyka prosto z butelki.
- A sprawdzisz czy nikogo nie ma w domu? – spytał jedenastolatek.
- No dobra. Chodź. - bąknął starszy brat i wyszedł z latarką na korytarz.
Igor zrobił to samo. Przez jakieś czterdzieści minut chodzili z pomieszczenia do pomieszczenia sprawdzając każdy kąt. Adrian z każdym krokiem tracił pewność siebie. Ogarnął go lęk, lęk przed ciemnością. Tak oddziałuje strach drugiego człowieka... Po skończonych poszukiwaniach chłopcy poszli do pokoju Igora.
- Teraz będziesz spać spokojnie? - zapytał Adrian.
- Mhm. - mruknął młodszy brat zakopując się pod kołdrę. Starszy brat poszedł do kuchni zapalić papierosa. Chciał to jakoś odreagować. Nie minęło pięć minut a już usłyszał wołanie Igora :
- Adrian !
Nastolatek niechętnie poszedł do młodszego brata. Ten kulił się zapłakany na łóżku.
- Co się dzieje? - spytał przytulając młodszego brata.
- Boję się. - płakał.
- Nie bój się. - szepnął Adrian trzymając chłopca w mocnym uścisku. W tym momencie latarka, którą trzymał starszy brat zgasła.
- Są coraz bliżej ! - zacisnął powieki Igor.
- Ciiii. Już dobrze, nic się nie dzieje. - powiedział Adrian.
- Muszę iść do piwnicy po zapasowe latarki, idziesz ze mną? - dodał lekko się odsuwając. Igor rozmyślał nad odpowiedzią przez dłuższą chwilę. Nie był pewien: iść czy zostać. Z jednej strony, jak zostanie, Bóg wie co go może odwiedzić, a z drugiej jak pójdzie z bratem, będzie mu raźniej.
- Idę. - odparł krótko. Szybko i uważnie zeszli na dół do piwnicy. Jedenastolatek zatrzymał się tuż przed drzwiami. Nawet mu się nie śniło, żeby przekroczyć próg.
- No chodź, na co czekasz? - wywrócił oczami starszy brat.
- Na nic, dalej nie pójdę. - skrzyżował ręce na piersi.
- No dobra, ale skoro ani nie idziesz, ani nie zostałeś w pokoju przydaj się na coś i mi poświeć. - rozkazał. Igor posłusznie oświetlał drogę. W pewnym momencie Adrian się potknął i sturlał się ze schodów. Syknął z bólu.
- Mógłbyś mi pomóc?! – zawołał.
- Nie zejdę na dół.
- Nie wygłupiaj się, chyba skręciłem kostkę. - narzeka. Gdy chłopak kończy ostatnie słowo latarki zaczynają migać aż w końcu zupełnie gasną. Piwnicę i korytarz gdzie stał Igor, ogarnia najczarniejsza ciemność.
- Baterie się wyczerpały, zejdź na dół i weź nowe latarki. - poradził Adrian.
- Igor? - spytał po chwili ciszy.
Igora nie było w pobliżu, nie mógł usłyszeć wołania brata. A co jeśli cienie porwały go do wielkiej ciemnej, przerażającej nicości ?
- Igor, wyłaź z pokoju !! - krzyknął zdenerwowany brat. Donośny głos Adriana rozlegał się w całym domu, od piwnicy aż po strych.
Nagle Adrian poczuł dziwne mrowienie w okolicy nóg. Spojrzał, zobaczył niezliczoną ilość owadów szczelnie oplatających jego ciało. Pięły się wyżej, aż dochodziły do twarzy.
- Igor !!! - krzyknął najgłośniej jak tylko umiał. - Igor, pomóż mi !!! - szlochał.
Ku zdziwieniu Adriana usłyszał tupot niewielkich stóp, które zbiegały na dół. Zbliżały się niebezpiecznie szybko. Jego oczom ukazała się postać brata. Pomógł mu wstać i szybko poszedł po latarki. Oświetlił pomieszczenie jak tylko się dało. Okazało się, że nie było żadnego robactwa. Nie było ani robactwa ani złych cieni czy jeszcze innych lęków. Światła się zapaliły, burza ustała. Igor przezwyciężył swój strach patrząc mu prosto w oczy. Musiał pomóc bratu, nie miał innego wyjścia. Doskonale wiedział co czuje, on bał się ciemności a Adrian robactwa.
W dzisiejszym świecie fobia goni fobię. Igor panicznie bał się ciemności, fakt. Lecz musiał przemóc to, żeby pomóc bratu. Jak się okazało w ciemności nie ma nic złego, żadnych "Ich" i żadnych owadów. Chłopcy od dzisiaj wiedzą, że wszystko można wyjaśnić racjonalnie. Tak naprawdę żaden z nich nic nie widział. To zabawne jak bardzo nasz umysł może nas oszukać. Niesamowite jest to jak człowiek ma wielką wyobraźnię. Nie ma lepszego sposobu na pokonanie strachu jak samemu się z nim zmierzyć. Igor pokonał lęk przed ciemnością wchodząc do najczarniejszej ciemności jaką tylko widział. Wniosek z tego : Podobne leczy się podobnym.
Podobne leczy się podobnym
-
- Posty: 5
- Rejestracja: 21 lip 2014, 15:15
Podobne leczy się podobnym
Żyję przeszłością, aby przetrwać teraźniejszość, ale mogę tym zniszczyć przyszłość
~~~~~~~~~~~~~~
http://opowiadanieeverythinghaschanged.blogspot.com/
~~~~~~~~~~~~~~
http://opowiadanieeverythinghaschanged.blogspot.com/
- 411
- Posty: 1778
- Rejestracja: 31 paź 2011, 8:56
- Lokalizacja: .de
Re: Podobne leczy się podobnym
Tym razem nie bede rozpracowywac tekstu szczególowo - jest za dlugi, a bledy generalnie podobne.
Musze pochwalic, ale i zganic. Zaczne od tego mniej przyjemnego.
1. Jak poprzedni tekst sie dusil, tak tu mamy nadmiar spacji - z dwojga zlego wole to, tym bardziej, ze nie przesadzasz i mozna szybko poprawic.
2. Powtórzenia. Za duzo, zbyt blisko, same wpychajá sie w oczy.
3. Bledne zapisy dialogów. Z uporem maniaka stosujesz male litery po wypowiedziach bohaterów.
4. Interpunkcja, ogólnie.
5. Opisy - kulejáce i naiwne. Chocby caly pierwszy akapit.
6. Zakonczenie. Po co?! To nie jest wieczorynka, czy pogadanka psychologiczna w szkole podstawowej, a opowiadanie ocierajáce sie o thriller. A ty nam serwujesz oczywiste oczywistosci - wywalic!
7. Tytul. To samo, jak wyzej. Spokojnie mozesz uzyc sformulowania zastepczego: homeopatia.
Teraz bede chwalic.
Pomijajác bledy (ciezko, wierz mi, ja nie umiem ich nie widziec) mamy akcje i to dosc dobrze poprowadzoná. Mamy nawet napiecie i chyba niezle, wiarygodne dialogi (pomijajác ich zapis).
Zakladam, ze dopiero rozpoczynasz przygode z pisaniem i mlodas bardzo (swojá drogá, marsz do dzialu powitan i uzupelnij w swoim profilu wiek, bedzie nam wszystkim latwiej) - musze przyznac, ze balam sie kolejnego utworu, ze pociágniesz ten mdly nieco temat skopanej przez zycie dziewoi. Hura! Tak sie nie stalo. Dzieki wielkie.
Mam nadzieje, ze poza publikowaniem swojej twórczosci zamierzasz tez aktywnie uczestniczyc w forumowym zyciu; wierz mi, komentujác, a przede wszystkim czytajác, uczymy sie jeszcze lepiej niz wylácznie piszác. A wlasnie po to tu jestesmy - by doskonalic swój warsztat. Nikt z nas nie jest samorodkiem-geniuszem, ale kazdy ma ambicje pisania dobrze i ciekawie. Wszystko wiec przed Tobá.
Jeszcze jedno. Znalazlas sie w specyficznym miejscu. To forum ma ambicje byc odbierane jako przyjazne i takie wlasnie jest. Nawet jesli czasem przeczytasz kilka gorzkich slów, to bedzie to wylácznie dowód na to, ze zalezy nam, uzytkownikom, by nie klapac dziobem byle tylko chwalic, gdy nie ma czego, a (czasem moze ostro) nakierowac na wlasciwá sciezke.
Mamy tu kilka fajnych dzialów, od jezykowych po swiatopogládowe - na pewno znajdziesz cos dla siebie.
Rozgosc sie i czuj jak u siebie.
Pozdrawiam,
J.

PS Znowu udalo Ci sie wstawic tekst do zlego dzialu. Poczytaj w wolnej chwili regulamin. Kto pyta ma chrypke, kto czyta - wiedze.
Musze pochwalic, ale i zganic. Zaczne od tego mniej przyjemnego.
1. Jak poprzedni tekst sie dusil, tak tu mamy nadmiar spacji - z dwojga zlego wole to, tym bardziej, ze nie przesadzasz i mozna szybko poprawic.
2. Powtórzenia. Za duzo, zbyt blisko, same wpychajá sie w oczy.
3. Bledne zapisy dialogów. Z uporem maniaka stosujesz male litery po wypowiedziach bohaterów.
4. Interpunkcja, ogólnie.
5. Opisy - kulejáce i naiwne. Chocby caly pierwszy akapit.
6. Zakonczenie. Po co?! To nie jest wieczorynka, czy pogadanka psychologiczna w szkole podstawowej, a opowiadanie ocierajáce sie o thriller. A ty nam serwujesz oczywiste oczywistosci - wywalic!
7. Tytul. To samo, jak wyzej. Spokojnie mozesz uzyc sformulowania zastepczego: homeopatia.

Teraz bede chwalic.
Pomijajác bledy (ciezko, wierz mi, ja nie umiem ich nie widziec) mamy akcje i to dosc dobrze poprowadzoná. Mamy nawet napiecie i chyba niezle, wiarygodne dialogi (pomijajác ich zapis).
Zakladam, ze dopiero rozpoczynasz przygode z pisaniem i mlodas bardzo (swojá drogá, marsz do dzialu powitan i uzupelnij w swoim profilu wiek, bedzie nam wszystkim latwiej) - musze przyznac, ze balam sie kolejnego utworu, ze pociágniesz ten mdly nieco temat skopanej przez zycie dziewoi. Hura! Tak sie nie stalo. Dzieki wielkie.

Mam nadzieje, ze poza publikowaniem swojej twórczosci zamierzasz tez aktywnie uczestniczyc w forumowym zyciu; wierz mi, komentujác, a przede wszystkim czytajác, uczymy sie jeszcze lepiej niz wylácznie piszác. A wlasnie po to tu jestesmy - by doskonalic swój warsztat. Nikt z nas nie jest samorodkiem-geniuszem, ale kazdy ma ambicje pisania dobrze i ciekawie. Wszystko wiec przed Tobá.
Jeszcze jedno. Znalazlas sie w specyficznym miejscu. To forum ma ambicje byc odbierane jako przyjazne i takie wlasnie jest. Nawet jesli czasem przeczytasz kilka gorzkich slów, to bedzie to wylácznie dowód na to, ze zalezy nam, uzytkownikom, by nie klapac dziobem byle tylko chwalic, gdy nie ma czego, a (czasem moze ostro) nakierowac na wlasciwá sciezke.
Mamy tu kilka fajnych dzialów, od jezykowych po swiatopogládowe - na pewno znajdziesz cos dla siebie.
Rozgosc sie i czuj jak u siebie.
Pozdrawiam,
J.

PS Znowu udalo Ci sie wstawic tekst do zlego dzialu. Poczytaj w wolnej chwili regulamin. Kto pyta ma chrypke, kto czyta - wiedze.
Nie będę cytować innych. Poczekam aż inni będą cytować mnie.
- Patka
- Posty: 4597
- Rejestracja: 25 maja 2012, 13:33
- Lokalizacja: Toruń
- Płeć:
- Kontakt:
Re: Podobne leczy się podobnym
jedenastoletnim - w prozie liczby zapisujemy słownie.Paulina pisze:Igor, syn państwa Kuszyńskich był 11 letnim chłopcem
Przecinek po "Kuszyńskich"
Wystarczy napisać: Igor miał starszego o pięć lat brata Adriana.Paulina pisze: Igor miał rodzeństwo, starszego o 5 lat lat brata o imieniu Adrian.
Jak wcześniej: jedenastolatka.Paulina pisze:Chłopcy od zawsze dobrze się dogadywali, aż do czasu wykrycia fobii u 11 latka.
Przecinek po "rozmawiał", musisz zamknąć wtrącenie.Paulina pisze:Jedyną osobą, z którą tak naprawdę szczerze rozmawiał był psycholog, który pomagał mu się uporać się lękiem przed ciemnością.
"który pomagał mu uporać się z lękiem przed ciemnością."
Moim zdaniem zdania niepotrzebne, ale jeśli już mają być, to trzeba wstawić przecinek po "nocy" i "tym"Paulina pisze:Gdy miasto tonie w ciemnościach nocy wielu ludzi czuje strach i obawę przed tym co tak naprawdę się w niej kryje. Igor był właśnie jedną z nich
"jedną z nich" - wcześniej piszesz o ludziach, więc rodzaj żeński nie pasuje. "jednym z nich".
Bardzo dużo przecinków brakuje, wymieniać, gdzie powinny być, nie będę, bo to dla ciebie pójście na łatwiznę. Musisz sama nauczyć się poprawnie pisać.Paulina pisze:Igor uważnie przypatrywał się jak rodzice opuszczają mieszkanie. Nie był do końca pewien co ma zrobić gdyby zabrakło światła. Na samą myśl o tym, że nie daj Boże może wysadzić korki przeszedł go nieprzyjemny dreszcz. Na szczęście jego brat dostał dokładne wskazówki na wypadek gdyby miało zabraknąć światła. W kuchni w szufladach są latarki i świeczki, a w piwnicy pudło zapasowych żarówek. Jak coś się stanie wystarczy pójść do piwnicy. No właśnie, piwnica. Chłopiec boi się tam chodzić od kiedy skończył 9 lat.
„Zombie”. Takiego cudzysłowu używamy w języku polskim.Paulina pisze:,, Zombie''
A to narrator tego nie wie?Paulina pisze: Najwidoczniej nie bał się, że z telewizora wyskoczy mu jakaś japońska dziewczynka z nieuczesanymi włosami i strasznym makijażem.
Prześmieszne zdanie, ale wątpię, by tak miało być.
Zaimki piszemy małą literą.Paulina pisze:Proszę Cię
Chyba miało być "zrobisz".Paulina pisze: Chyba, że zrobił mi kanapkę z nutellą.
Wybacz, w tym tekście jest mnóstwo błędów, a ja nie zamierzam robić za darmową korektę. Uwagi 411 są bardzo słuszne, ja dodam, że nie podoba mi się postać narrator. Trzecioosobowy narrator jest ogólnie narratorem wszechwiedzącym i wszechobecnym, a u ciebie więcej on chyba nie wie niż wie. Musisz być konkretna, w narracji nie ma miejsca na wahania. Inna sprawa, że brzmi to śmiesznie i naiwnie.
Mieszasz czasy, powinnaś cały czas iść czasem przeszłym, zdarza ci się jednak wtrącić coś w czasie teraźniejszym, co nie ma żadnego uzasadnienia.
Postacie braci są kiepsko zarysowane, jedyne, co można o nich powiedzieć, to to, że jeden jest starszy, drugi młodszy, jeden boi się ciemności, drugi robactwa, jeden pali, drugi nie, choć chciałby spróbować.
W przeciwieństwie do 411 nie sądzę, by dialogi jakoś bardzo naturalnie brzmiały. Są naiwne.
Fabuła nie prezentuje sobą nic oryginalnego, ale zawsze lepiej czytać to niż o nieszczęśliwie zakochanej nastolatce. Jednak jeśli chcesz pisać na takie tematy, bądź co bądź już wyświechtane, bo o ciemności, strachu przed nią i tym, co się za nią kryje, pisało już mnóstwo osób, więc jeśli chcesz pisać, musisz mieć przynajmniej niezły styl, o warsztacie nie wspominając. Bez tego twoje teksty będą wyglądać jak szkolne opowiadania. Na razie twój styl jest słaby, naiwny, zdania nie budzą emocji, po prostu są i tyle.
Nie wiem, co jeszcze, jak sobie coś przypomnę, to dopiszę.
Pozdrawiam
Patka
- skaranie boskie
- Administrator
- Posty: 13037
- Rejestracja: 29 paź 2011, 0:50
- Lokalizacja: wieś
Re: Podobne leczy się podobnym
Nic dodać, nic ująć.
411 i Patka napisały już wszystko.
Pierwszego tekstu nie czytałem, ale niebawem to nadrobię.

411 i Patka napisały już wszystko.
Pierwszego tekstu nie czytałem, ale niebawem to nadrobię.

Kloszard to nie zawód...
To pasja, styl życia, realizacja marzeń z dzieciństwa.
_____________________________________________________________________________
E-mail
skaranieboskie@osme-pietro.pl
To pasja, styl życia, realizacja marzeń z dzieciństwa.
_____________________________________________________________________________
skaranieboskie@osme-pietro.pl
-
- Posty: 30
- Rejestracja: 06 lip 2014, 14:35
Re: Podobne leczy się podobnym
co ta homeopatia w psychologii to ja nawet
Re: Podobne leczy się podobnym
.
Ostatnio zmieniony 26 lis 2016, 11:50 przez karolek, łącznie zmieniany 1 raz.
- Ewa Włodek
- Posty: 5107
- Rejestracja: 03 lis 2011, 15:59
Re: Podobne leczy się podobnym
poczytałam - i bez wrażenia. Niby - pomysł jest: strachy, fobie, wahnięcia emocjonalne na rozmaitym tle i tak dalej, i można by było ten temat "wygrać" wartko i zwięźle, z korzyścią dla opowiadania, darując sobie wszystkie te "opisy" stanu posiadania rodziców chłopców, kanapek z nutellą, coli i innych takich "zwischenruftów", które niczego nie wnoszą do tekstu, przeciwnie - rozmywają go.
Następna rzecz - chaos w tak zwanym czasie akcji: raz masz czas przeszły, raz - teraźniejszy. Może by warto było sprowadzić do jedności?
Kwestia kolejna - błędy, które "wypunktowały" moje Przedmówczynie, a mimo to znalazłam nie wypunktowane, na przykład:
"wziął sporego łyka" - Nie!!! Jeśli już to "wziął spory łyk".
No i co znaczy "prosto z butelki"?
Zdanie poprawnie z punktu widzenia gramatyki języka polskiego powinno wyglądać: "Odkręcił butelkę z colą i pociągnął spory łyk".
A teraz wyjaśnienie, z jakiego powodu przyczepiłam się do tego zdania. Ano, z takiego, żeby na konkretnym przykładzie pokazać konkretne błędy i sposób ich skorygowania.
Ale - rzecz jasna - nie musisz się przejmować tym, co napisałam. Chyba, że zechcesz szlifować warsztat, do czego - zachęcam...
pozdrawiam serdecznie
Ewa
Następna rzecz - chaos w tak zwanym czasie akcji: raz masz czas przeszły, raz - teraźniejszy. Może by warto było sprowadzić do jedności?
Kwestia kolejna - błędy, które "wypunktowały" moje Przedmówczynie, a mimo to znalazłam nie wypunktowane, na przykład:
jak można "odkręcić colę"? Można odkręcić butelkę z colą.Paulina pisze: Odkręcił colę i wziął sporego łyka prosto z butelki.
"wziął sporego łyka" - Nie!!! Jeśli już to "wziął spory łyk".
No i co znaczy "prosto z butelki"?
Zdanie poprawnie z punktu widzenia gramatyki języka polskiego powinno wyglądać: "Odkręcił butelkę z colą i pociągnął spory łyk".
A teraz wyjaśnienie, z jakiego powodu przyczepiłam się do tego zdania. Ano, z takiego, żeby na konkretnym przykładzie pokazać konkretne błędy i sposób ich skorygowania.
Ale - rzecz jasna - nie musisz się przejmować tym, co napisałam. Chyba, że zechcesz szlifować warsztat, do czego - zachęcam...


pozdrawiam serdecznie
Ewa