Kaśka za rzeką
- anastazja
- Posty: 6176
- Rejestracja: 02 lis 2011, 16:37
- Lokalizacja: Bieszczady
- Płeć:
Kaśka za rzeką
Po mojej stronie świata, kamienie mają serca, a w czystych rzekach odbijają się oczy Boga. Tak mawiała Kaśka, która mieszkała w wiosce Brzeg Dolny.
Pod starym dachem żyła z rodzicami, miała swoje marzenia jak każda dziewczyna. Wierzyła, że spotka na swojej drodze dżentelmena. Dlaczego? Chociażby po to, żeby się przekonać, kto nim z pewnością nie jest.
Kasia uczęszczała do Liceum Medycznego w pobliskim miasteczku, Brzegu Górnym. Chciała być pielęgniarką, zawsze pomocna ludziom. Po szkole dostała pracę w szpitalu, w którym odbywała praktyki. Obowiązki na oddziale dziecięcym satysfakcjonowały dziewczynę. Lubiła dzieci, miała niezbędną w tej pracy wrażliwość. Każdy przeżyty dzień sprawiał jej radość, lubiana w środowisku szpitalnym, chętna do wszelkiej pracy. Zawsze pogodna i uśmiechnięta, jakby prowadziła rozmowy z duszami.
Poznała Karola, ucieszyła się, kiedy zaprosił ją na kawę. Przystojny, krucze włosy, śniada cera i białe, mocne zęby. Ale nie tylko to przyciągało Kaśkę. Podobało się jej, że nie szukał towarzystwa kobiet. Młody, przystojny lekarz, mógł mieć dziewczyn na pęczki. Niejedna też chciałaby go widzieć u swego boku. Kasia nie lubiła, kiedy mężczyźni lepili się jak figi, Karol właśnie taki nie był. Rozmawiali o książkach i innych rzeczach.
Zwierzył się jej ze swojej historii. Miał dziewczynę, bardzo ją kochał; chodzili prawie osiem lat, a kiedy już miał się oświadczyć, odeszła. Przeżył to bardzo, wciąż nie był gotowy na inną miłość. Przyznał się Kasi, że cieszy go ich dobry kontakt; nie chciałby stracić takiej przyjaźni.
Czuła się szczęśliwa, jednak nie zdradzała się z uczuciami, wierzyła, że nie jest mu obojętna. Spotykali się coraz częściej, a on coraz rzadziej mówił o byłej dziewczynie. Częściej się uśmiechał, widać było, że Kasia wpadła mu w oko. Po jakimś czasie wylądowali w łóżku.
Kasia była zaskoczona sama sobą, w myślach ganiła siebie, kiedyś myślała, że ten pierwszy raz będzie po ślubie – a tu z kolacji zrobiło się śniadanie. Strzała Amora trafiła go wreszcie! Karol nie przypuszczał, że się jeszcze zakocha. Nie mógł przestać o niej myśleć. Nie spodziewał się, to było olśnienie. Pomyślał, że może jeszcze i potrafi kochać. Taka czysta jak sanktuarium. Wilgotne usta z rozkoszą syciły głód drżących ciał. Byli szczęśliwi, każdy dzień przynosił radość ich oczom. Jeśli można mówić o połówkach jabłka, to Kasia z Karolem dobrali się idealnie. Zaczęli marzyć o budowie domu, za rzeką, tam gdzie mieszała Kasia. Postanowili, że najpierw wezmą ślub.
Przeważnie młodzi wybierają miesiąc, w którym znajduje się literka „r”. Kasia zawsze obiecywała sobie, że jeśli kiedyś weźmie ślub, to tylko w maju. Niektórzy odradzali taką datę, ponoć jest nieszczęśliwa - oni nie słuchali, śmiejąc się z zabobonów.
Przygotowania trwały. Przyjęcie miało się odbyć w plenerze: ukwiecony sad i bogactwo ogrodu w prezencie od matki natury ozdobią uroczystość. Kasia jako skromna dziewczyna wybrała również skromną suknię: białą, zwiewną i lekką. Kreacja nie wyglądała na ślubną, bardziej pasowałaby do pierwszej komunii. Z tego, co mówiono, właśnie o to Kasi chodziło. Wianek ze świeżo zerwanych rumianów, bukiet z polnych kwiatów. Karol w granatowym garniturze pięknie dopełniał całości. Para jak z bajki - mówili ludzie. Do kościoła jechali starą limuzyną, dzień był słoneczny, a zapach bzu odurzał. Kasia myślała o tym, że za chwilę będzie przysięgać mężczyźnie swojego życia i analizowała w milczeniu swój dotychczasowy los.
Montgomery napisała kiedyś: „…jak wyglądałoby życie na świecie, gdyby zawsze był czerwiec?”. Jakże często pojawia się w naszym życiu refleksja - jak by było, gdyby było inaczej? Czy bylibyśmy szczęśliwsi, spełnieni - gdzie indziej, z kimś innym? Bylibyśmy inni? Czy wtedy kochalibyśmy mocniej? Kto wie. Przed ołtarzem omal nie wybuchnęła śmiechem (reagowała w ten sposób w stresowych sytuacjach - w szkole często miała kłopoty, kiedy np., przychodziła jej kolej, zamiast odpowiadać – zaczynała się śmiać; wielokrotnie musiała się tłumaczyć z takiej reakcji.), gdy ksiądz pytał, czy chce zawrzeć związek małżeński. Kąciki ust zaczęły niebezpiecznie drżeć, ale Karol ściskał delikatnie i uspokajająco jej dłoń.
Ceremonia była piękna! Ale wybiła dwunasta i kareta zniknęła... Trzeba było wrócić do codzienności.
Młodzi zamieszkali u rodziców Kasi. Dom spory, więc jaki problem? Po roku dowiedzieli się, że zostaną rodzicami. Co za szczęście! Wszystko szło po ich myśli. Passa trwała.
Nie chcieli znać płci dziecka, to miała być dla nich obojga niespodzianka. Ustalili, że przynajmniej spróbują dotrzymać sobie słowa, choć zżerała ich ciekawość. Ciąża dodawała Kasi urody.
- Tylko dwa miesiące i będę trzymał maleństwo na rękach - powtarzał Karol.
Któregoś grudniowego dnia Kasia musiała dotrzeć do szpitala na dyżur, jak zwykle samochodem. Poprzedniej nocy spadł deszcz powodując gołoledź.
- Uważaj, jedź ostrożnie - powtarzał Karol, gdy wyjeżdżała z garażu. Uśmiechnęła się przyjaźnie, odpowiadając: - oczywiście „tatuśku”. Ostatnio w taki sposób zwracała się do męża.
Włączając się do ruchu z drogi podporządkowanej nie ustąpiła pierwszeństwa przejazdu.
To była chwila, huk i krzyki osób znajdujących się w pobliżu. Już po kilku minutach karetka na sygnale wiozła dziewczynę do szpitala. Ktoś powiadomił Karola, przyjechał. Wyglądał fatalnie, szedł na nie swoich nogach, a raczej je wlókł.
To był szok! Kasia była w bardzo złym stanie, nieprzytomna, w dodatku w wysokiej ciąży. Karol biegał od pokoju lekarzy do sali Kasi; krzyczał, prosił, potem już tylko szeptał: - ratujcie, chociaż dziecko.
Siedział na korytarzu z twarzą ukrytą w dłoniach, przed oczyma przewijał się film jego życia. Ocknął się na słowa kolegi:
- Karolu, masz piękną córeczkę, jest w inkubatorze. Niestety, żony nie udało się uratować.
Te straszne wiadomości musiał usłyszeć. Niezwykła w swojej normalności dziewczyna, młoda, o zniewalającym uśmiechu, przenikliwym spojrzeniu. Kochała i była kochana. Czy trzeba czegoś więcej? Ta kobieta mogła zostać mamą, tego najbardziej chciała. Połączyła ich córka. Człowiek żyje dopóty, dopóki jest kochany i wytęskniony. Przegrała walkę o życie, ale wygrała niezapomnienie. Karol nigdy nie zapomni żony, tej, która pokazała, co w życiu jest szlachetne i odważne. Takiej Kasi nikt mu nie odbierze.
Ludzie często wiodą życie na odwrót – najpierw gonią jak szczury, by zarobić więcej niż potrzebują. I wydaje im się, że w ten sposób będą szczęśliwi. Kasia myślała inaczej, chciała być tym, kim naprawdę była. Potem robić to, co powinno się robić, żeby mieć to, co chciała mieć. Spełniona, choć krótko.
Pod starym dachem żyła z rodzicami, miała swoje marzenia jak każda dziewczyna. Wierzyła, że spotka na swojej drodze dżentelmena. Dlaczego? Chociażby po to, żeby się przekonać, kto nim z pewnością nie jest.
Kasia uczęszczała do Liceum Medycznego w pobliskim miasteczku, Brzegu Górnym. Chciała być pielęgniarką, zawsze pomocna ludziom. Po szkole dostała pracę w szpitalu, w którym odbywała praktyki. Obowiązki na oddziale dziecięcym satysfakcjonowały dziewczynę. Lubiła dzieci, miała niezbędną w tej pracy wrażliwość. Każdy przeżyty dzień sprawiał jej radość, lubiana w środowisku szpitalnym, chętna do wszelkiej pracy. Zawsze pogodna i uśmiechnięta, jakby prowadziła rozmowy z duszami.
Poznała Karola, ucieszyła się, kiedy zaprosił ją na kawę. Przystojny, krucze włosy, śniada cera i białe, mocne zęby. Ale nie tylko to przyciągało Kaśkę. Podobało się jej, że nie szukał towarzystwa kobiet. Młody, przystojny lekarz, mógł mieć dziewczyn na pęczki. Niejedna też chciałaby go widzieć u swego boku. Kasia nie lubiła, kiedy mężczyźni lepili się jak figi, Karol właśnie taki nie był. Rozmawiali o książkach i innych rzeczach.
Zwierzył się jej ze swojej historii. Miał dziewczynę, bardzo ją kochał; chodzili prawie osiem lat, a kiedy już miał się oświadczyć, odeszła. Przeżył to bardzo, wciąż nie był gotowy na inną miłość. Przyznał się Kasi, że cieszy go ich dobry kontakt; nie chciałby stracić takiej przyjaźni.
Czuła się szczęśliwa, jednak nie zdradzała się z uczuciami, wierzyła, że nie jest mu obojętna. Spotykali się coraz częściej, a on coraz rzadziej mówił o byłej dziewczynie. Częściej się uśmiechał, widać było, że Kasia wpadła mu w oko. Po jakimś czasie wylądowali w łóżku.
Kasia była zaskoczona sama sobą, w myślach ganiła siebie, kiedyś myślała, że ten pierwszy raz będzie po ślubie – a tu z kolacji zrobiło się śniadanie. Strzała Amora trafiła go wreszcie! Karol nie przypuszczał, że się jeszcze zakocha. Nie mógł przestać o niej myśleć. Nie spodziewał się, to było olśnienie. Pomyślał, że może jeszcze i potrafi kochać. Taka czysta jak sanktuarium. Wilgotne usta z rozkoszą syciły głód drżących ciał. Byli szczęśliwi, każdy dzień przynosił radość ich oczom. Jeśli można mówić o połówkach jabłka, to Kasia z Karolem dobrali się idealnie. Zaczęli marzyć o budowie domu, za rzeką, tam gdzie mieszała Kasia. Postanowili, że najpierw wezmą ślub.
Przeważnie młodzi wybierają miesiąc, w którym znajduje się literka „r”. Kasia zawsze obiecywała sobie, że jeśli kiedyś weźmie ślub, to tylko w maju. Niektórzy odradzali taką datę, ponoć jest nieszczęśliwa - oni nie słuchali, śmiejąc się z zabobonów.
Przygotowania trwały. Przyjęcie miało się odbyć w plenerze: ukwiecony sad i bogactwo ogrodu w prezencie od matki natury ozdobią uroczystość. Kasia jako skromna dziewczyna wybrała również skromną suknię: białą, zwiewną i lekką. Kreacja nie wyglądała na ślubną, bardziej pasowałaby do pierwszej komunii. Z tego, co mówiono, właśnie o to Kasi chodziło. Wianek ze świeżo zerwanych rumianów, bukiet z polnych kwiatów. Karol w granatowym garniturze pięknie dopełniał całości. Para jak z bajki - mówili ludzie. Do kościoła jechali starą limuzyną, dzień był słoneczny, a zapach bzu odurzał. Kasia myślała o tym, że za chwilę będzie przysięgać mężczyźnie swojego życia i analizowała w milczeniu swój dotychczasowy los.
Montgomery napisała kiedyś: „…jak wyglądałoby życie na świecie, gdyby zawsze był czerwiec?”. Jakże często pojawia się w naszym życiu refleksja - jak by było, gdyby było inaczej? Czy bylibyśmy szczęśliwsi, spełnieni - gdzie indziej, z kimś innym? Bylibyśmy inni? Czy wtedy kochalibyśmy mocniej? Kto wie. Przed ołtarzem omal nie wybuchnęła śmiechem (reagowała w ten sposób w stresowych sytuacjach - w szkole często miała kłopoty, kiedy np., przychodziła jej kolej, zamiast odpowiadać – zaczynała się śmiać; wielokrotnie musiała się tłumaczyć z takiej reakcji.), gdy ksiądz pytał, czy chce zawrzeć związek małżeński. Kąciki ust zaczęły niebezpiecznie drżeć, ale Karol ściskał delikatnie i uspokajająco jej dłoń.
Ceremonia była piękna! Ale wybiła dwunasta i kareta zniknęła... Trzeba było wrócić do codzienności.
Młodzi zamieszkali u rodziców Kasi. Dom spory, więc jaki problem? Po roku dowiedzieli się, że zostaną rodzicami. Co za szczęście! Wszystko szło po ich myśli. Passa trwała.
Nie chcieli znać płci dziecka, to miała być dla nich obojga niespodzianka. Ustalili, że przynajmniej spróbują dotrzymać sobie słowa, choć zżerała ich ciekawość. Ciąża dodawała Kasi urody.
- Tylko dwa miesiące i będę trzymał maleństwo na rękach - powtarzał Karol.
Któregoś grudniowego dnia Kasia musiała dotrzeć do szpitala na dyżur, jak zwykle samochodem. Poprzedniej nocy spadł deszcz powodując gołoledź.
- Uważaj, jedź ostrożnie - powtarzał Karol, gdy wyjeżdżała z garażu. Uśmiechnęła się przyjaźnie, odpowiadając: - oczywiście „tatuśku”. Ostatnio w taki sposób zwracała się do męża.
Włączając się do ruchu z drogi podporządkowanej nie ustąpiła pierwszeństwa przejazdu.
To była chwila, huk i krzyki osób znajdujących się w pobliżu. Już po kilku minutach karetka na sygnale wiozła dziewczynę do szpitala. Ktoś powiadomił Karola, przyjechał. Wyglądał fatalnie, szedł na nie swoich nogach, a raczej je wlókł.
To był szok! Kasia była w bardzo złym stanie, nieprzytomna, w dodatku w wysokiej ciąży. Karol biegał od pokoju lekarzy do sali Kasi; krzyczał, prosił, potem już tylko szeptał: - ratujcie, chociaż dziecko.
Siedział na korytarzu z twarzą ukrytą w dłoniach, przed oczyma przewijał się film jego życia. Ocknął się na słowa kolegi:
- Karolu, masz piękną córeczkę, jest w inkubatorze. Niestety, żony nie udało się uratować.
Te straszne wiadomości musiał usłyszeć. Niezwykła w swojej normalności dziewczyna, młoda, o zniewalającym uśmiechu, przenikliwym spojrzeniu. Kochała i była kochana. Czy trzeba czegoś więcej? Ta kobieta mogła zostać mamą, tego najbardziej chciała. Połączyła ich córka. Człowiek żyje dopóty, dopóki jest kochany i wytęskniony. Przegrała walkę o życie, ale wygrała niezapomnienie. Karol nigdy nie zapomni żony, tej, która pokazała, co w życiu jest szlachetne i odważne. Takiej Kasi nikt mu nie odbierze.
Ludzie często wiodą życie na odwrót – najpierw gonią jak szczury, by zarobić więcej niż potrzebują. I wydaje im się, że w ten sposób będą szczęśliwi. Kasia myślała inaczej, chciała być tym, kim naprawdę była. Potem robić to, co powinno się robić, żeby mieć to, co chciała mieć. Spełniona, choć krótko.
A ludzie tłoczą się wokół poety i mówią mu: zaśpiewaj znowu, a to znaczy: niech nowe cierpienia umęczą twą duszę."
(S. Kierkegaard, "Albo,albo"
(S. Kierkegaard, "Albo,albo"
- skaranie boskie
- Administrator
- Posty: 13037
- Rejestracja: 29 paź 2011, 0:50
- Lokalizacja: wieś
Re: Kaska za rzeką
No i namieszała...anastazja pisze:Zaczęli marzyć o domu, za rzeką, gdzie mieszała Kasia.
I jeszcze z kropką na końcu, a będzie piękna.anastazja pisze:Kasia jako skromna dziewczyna wybrała również skromną suknię: białą, zwiewną i lekką
"I" chyba zbędne.anastazja pisze:Pomyślał, że może jeszcze i potrafi kochać.
Teraz o tekście.
Warsztat literacki nie pozostawia wiele do życzenia. Jest poprawnie, ale bez fajerwerków stylistycznych. No, może poza jednym.
To raczej brzmi groteskowo, w porównaniu ze zdecydowanie reportażowym charakterem całości.anastazja pisze:Wilgotne usta z rozkoszą syciły głód drżących ciał.
I to właściwie wszystko, co mogę napisać, jeśli nie mam znów popaść w "krytykanctwo" i zostać oskarżony o nieuważne czytanie.



Kloszard to nie zawód...
To pasja, styl życia, realizacja marzeń z dzieciństwa.
_____________________________________________________________________________
E-mail
skaranieboskie@osme-pietro.pl
To pasja, styl życia, realizacja marzeń z dzieciństwa.
_____________________________________________________________________________
skaranieboskie@osme-pietro.pl
- coobus
- Posty: 3982
- Rejestracja: 14 kwie 2012, 21:21
Re: Kaśka za rzeką
Kaśka z Brzegu Dolnego. Dobrze znana mnie - i nie tylko mnie - z licznych Twoich wierszy. Zapamiętałem z rozmowy z Tobą, jakie miejsce w Twoim życiu odegrał Brzeg Dolny. Nie ukrywam, ze Kaśka weszła już mi pod skórę, traktuje ją, jak znajomą. I teraz przeglądając opowiadania, przed comiesięczną nominacją, zatrzymałem się przy niej.
Jest Ci bliska. A to dla mnie dobra rekomendacja
Jest Ci bliska. A to dla mnie dobra rekomendacja

” Intuicyjny umysł jest świętym darem, a racjonalny umysł - jego wiernym sługą." - Albert Einstein
- anastazja
- Posty: 6176
- Rejestracja: 02 lis 2011, 16:37
- Lokalizacja: Bieszczady
- Płeć:
Re: Kaśka za rzeką
Chyba nie powinnam pisać opowiadań. Wiem, nie można usunąć, a niepotrzebnie straszy. Brzeg Dolny jest dla mnie ważny. Mimo wszystko dziękuję coobusku. Pozdrawiam. 

A ludzie tłoczą się wokół poety i mówią mu: zaśpiewaj znowu, a to znaczy: niech nowe cierpienia umęczą twą duszę."
(S. Kierkegaard, "Albo,albo"
(S. Kierkegaard, "Albo,albo"
- zdzichu
- Posty: 565
- Rejestracja: 06 lip 2013, 0:06
- Lokalizacja: parking pod supermarketem
Re: Kaśka za rzeką
Reportaż, ale dobry, pani Anastazjo.
Czytałem wcześniej pani cykl o oczekiwaniu na szczeście. Mam wrażenie, że to opowiadanie ma z nim wiele wspólnego. Co prwda tu główna bohaterka jest zupełnie inną osobą i w dodatku na koniec ginie, ale czytając ma się wrażenie, że to wciąż ten sam cykl. Nie wiem dlaczego.
Czytałem wcześniej pani cykl o oczekiwaniu na szczeście. Mam wrażenie, że to opowiadanie ma z nim wiele wspólnego. Co prwda tu główna bohaterka jest zupełnie inną osobą i w dodatku na koniec ginie, ale czytając ma się wrażenie, że to wciąż ten sam cykl. Nie wiem dlaczego.
kurna po piersze
chcem pisać wiersze
po kurna drugie
zawsze mam w czubie
chcem pisać wiersze
po kurna drugie
zawsze mam w czubie
- anastazja
- Posty: 6176
- Rejestracja: 02 lis 2011, 16:37
- Lokalizacja: Bieszczady
- Płeć:
Re: Kaśka za rzeką
- dla mnie, to dwa różne teksty. Zawsze lubiłam i lubię: dramaty, historie z życia wzięte, biografie. Ponadto, nie ukrywam, w wierszach i opowiadaniach, jestem bliżej ludzkiej tragedii, niż happy-endu.zdzichu pisze:Co prwda tu główna bohaterka jest zupełnie inną osobą i w dodatku na koniec ginie, ale czytając ma się wrażenie, że to wciąż ten sam cykl. Nie wiem dlaczego.
Dziękuję, że dotarłeś do moich skromnych progów. Pozdrawiam.
A ludzie tłoczą się wokół poety i mówią mu: zaśpiewaj znowu, a to znaczy: niech nowe cierpienia umęczą twą duszę."
(S. Kierkegaard, "Albo,albo"
(S. Kierkegaard, "Albo,albo"
- Ewa Włodek
- Posty: 5107
- Rejestracja: 03 lis 2011, 15:59
Re: Kaśka za rzeką
poczytałam, cóż, Anastazjo, samo życie - to jeśli chodzi o fabułę. Co do formy - taka kompilacja: trochę opowiadanie, trochę - reportaż. A zakończenie - moralitet. Mnie by wystarczyło bez ostatniego akapitu...
Moc serdecznego. Anastazjo...
Ewa
Moc serdecznego. Anastazjo...
Ewa
- lczerwosz
- Administrator
- Posty: 6936
- Rejestracja: 31 paź 2011, 22:51
- Lokalizacja: Ursynów
Re: Kaśka za rzeką
Przeczytałem, już chyba drugi raz, bo wszystko znałem, może było na jakimś konkursie. Szkoda mi tej dziewczyny. O tekście nie umiem sie wypowiedzieć, zawsze czytam, jakby to była prawda.
- anastazja
- Posty: 6176
- Rejestracja: 02 lis 2011, 16:37
- Lokalizacja: Bieszczady
- Płeć:
Re: Kaśka za rzeką
Ewo, Leszku. Dziękuję 

A ludzie tłoczą się wokół poety i mówią mu: zaśpiewaj znowu, a to znaczy: niech nowe cierpienia umęczą twą duszę."
(S. Kierkegaard, "Albo,albo"
(S. Kierkegaard, "Albo,albo"