Róg
- Ewa Włodek
- Posty: 5107
- Rejestracja: 03 lis 2011, 15:59
Róg
Blanchefleur wracała w pielesze, choć jeszcze nie całkiem doszła do siebie. Tuptała więc, a właściwie przemykała chyłkiem skrajem zamkowych krużganków, dzierżąc w lekko drżących dłoniach tren sukni, przez co stan jej utytłania mniej rzucał się w oczy. Dziewczyna też starała się nie rzucać w oczy, więc stąpała na paluszkach, zmierzając szparko do małych drzwi dla służby, za którymi był niewielki korytarzyk, łączący się z nieco większym korytarzykiem, prowadzącym na schody, wiodące do jej komnatki w wieży, i już-już miała osiągnąć zbawczy cień.
- A skąd to wracamy, pannico?! – Blanchefleur aż podskoczyła, słysząc za sobą nosowy głos, i w zaaferowaniu wypuściła z rąk tren, przez co stan sfatygowania sukni ujawnił się w całej okazałości. Cała roztrzęsiona odwróciła się, ukazując nadchodzącym krużgankiem rodzicielom pałające policzki. Jego wysokość ojciec, jakby jeszcze grubszy i jeszcze bardziej znudzony spoglądał na nią jeszcze bardziej cielęcym wzrokiem, zaś księżna-matka, drobna i fertyczna, miała w oczach żywe błyski zainteresowania. – Co cię tak zamurowało, Kwiatuszku? Mówże coś! – ponaglał ojciec.
- Nooo, byłam w różanym ogrodzie… - wydukała Blanchefleur, żałując, że pod ręką nie ma wróżki, która mogłaby jej na poczekaniu odjąć mowę, lub sprawić, żeby rodzice znaleźli się w drodze do Jerozolimy lub przynajmniej do Composteli.
- W różanym ogrodzie? A po coś ty tam polazła? Tam nie ma nic ciekawego – wysapał papa.
- Jak to nie ma?! – Blanchefleur uniosła się. – Jak to nie ma?! Spotkałam tam jednorożca! – rzuciła tryumfalnie, spodziewając się, że rodzice skamienieją ze zdumienia, albo co najmniej zaniemówią z wrażenia.
- Jednorożca! – zadrwił ojciec. – Widziałaś, dostojna pani – zwrócił się do matki – nasza córka spotkała coś, czego nie ma! Coś takiego!
Blanchefleur poczuła, jak oblewa ją war. To ona przeżyła w tym ogrodzie coś bajecznego, a rodzice nie wierzą! No, nie! – A właśnie, że są jednorożce! A ten był na pewno! – wrzasnęła. – Był, i nawet go dosiadłam!!!
- Dosiadłaś, Kwiatuszku? – zainteresowała się matka.
- Tak! A wcześniej, jak już się nachodziłam po ogrodzie i napodziwiałam róż, usiadłam na trawie, a on podszedł i położył mi głowę na podołku! A później… Później podziwiałam jego róg! A później go dosiadłam. To było coś! – Blanchefleur wydawała się wciąż być zdyszana po tej jeździe.
- Róg, powiadasz, dziecinko? – matka podniosła brwi. – Czyli, prawdą jest, że one mają na głowie róg?
- Nie na głowie – zaprzeczyła Blanchefleur – tylko gdzieś pośrodku, między głową a stopami…
Rodzice jak na komendę popatrzyli na dziewczynę, a następnie spojrzeli po sobie.
-Róg! W połowie drogi między głową a stopami! Słyszałaś, szlachetna pani żono, co za bzdury wygaduje nasza córka?! Co ona w tym ogrodzie? Róż się nawąchała i usnęła, a teraz gada, jakby się jeszcze nie do końca zbudziła! – ojciec aż się spocił z irytacji. – Idź ty zaraz, dziecko, do swojej wieży i nie wychodź stamtąd, dopóki ci te brednie z głowy nie wywietrzeją! To by dopiero wstyd był, jakby ktoś usłyszał, że nasze dziecko wygaduje herezje, jak nie przymierzając, mniszka przez pięć lat nie wyściubiająca nosa za mur klasztorny! No, na co czekasz! – ponaglał.
Blanchefleur spojrzała na ojca, dygnęła rodzicom i ruszyła w kierunku drzwi do korytarzyka. Nie uszła trzech kroków, gdy matka dogoniła ją, chwyciła za łokieć.
- Powiedz mi, dziecinko, czy ty tego jednorożca jakoś przywołałaś, czy podszedł sam? – zapytała konfidencjonalnie. – I czy nie wiesz, przypadkiem, czy on zawsze tam jest? – drążyła, a Blanchefleur w żaden sposób nie mogła zrozumieć, dlaczego w matczynych oczach zapłonęły takie małe, jasne, radosne iskierki.
- A skąd to wracamy, pannico?! – Blanchefleur aż podskoczyła, słysząc za sobą nosowy głos, i w zaaferowaniu wypuściła z rąk tren, przez co stan sfatygowania sukni ujawnił się w całej okazałości. Cała roztrzęsiona odwróciła się, ukazując nadchodzącym krużgankiem rodzicielom pałające policzki. Jego wysokość ojciec, jakby jeszcze grubszy i jeszcze bardziej znudzony spoglądał na nią jeszcze bardziej cielęcym wzrokiem, zaś księżna-matka, drobna i fertyczna, miała w oczach żywe błyski zainteresowania. – Co cię tak zamurowało, Kwiatuszku? Mówże coś! – ponaglał ojciec.
- Nooo, byłam w różanym ogrodzie… - wydukała Blanchefleur, żałując, że pod ręką nie ma wróżki, która mogłaby jej na poczekaniu odjąć mowę, lub sprawić, żeby rodzice znaleźli się w drodze do Jerozolimy lub przynajmniej do Composteli.
- W różanym ogrodzie? A po coś ty tam polazła? Tam nie ma nic ciekawego – wysapał papa.
- Jak to nie ma?! – Blanchefleur uniosła się. – Jak to nie ma?! Spotkałam tam jednorożca! – rzuciła tryumfalnie, spodziewając się, że rodzice skamienieją ze zdumienia, albo co najmniej zaniemówią z wrażenia.
- Jednorożca! – zadrwił ojciec. – Widziałaś, dostojna pani – zwrócił się do matki – nasza córka spotkała coś, czego nie ma! Coś takiego!
Blanchefleur poczuła, jak oblewa ją war. To ona przeżyła w tym ogrodzie coś bajecznego, a rodzice nie wierzą! No, nie! – A właśnie, że są jednorożce! A ten był na pewno! – wrzasnęła. – Był, i nawet go dosiadłam!!!
- Dosiadłaś, Kwiatuszku? – zainteresowała się matka.
- Tak! A wcześniej, jak już się nachodziłam po ogrodzie i napodziwiałam róż, usiadłam na trawie, a on podszedł i położył mi głowę na podołku! A później… Później podziwiałam jego róg! A później go dosiadłam. To było coś! – Blanchefleur wydawała się wciąż być zdyszana po tej jeździe.
- Róg, powiadasz, dziecinko? – matka podniosła brwi. – Czyli, prawdą jest, że one mają na głowie róg?
- Nie na głowie – zaprzeczyła Blanchefleur – tylko gdzieś pośrodku, między głową a stopami…
Rodzice jak na komendę popatrzyli na dziewczynę, a następnie spojrzeli po sobie.
-Róg! W połowie drogi między głową a stopami! Słyszałaś, szlachetna pani żono, co za bzdury wygaduje nasza córka?! Co ona w tym ogrodzie? Róż się nawąchała i usnęła, a teraz gada, jakby się jeszcze nie do końca zbudziła! – ojciec aż się spocił z irytacji. – Idź ty zaraz, dziecko, do swojej wieży i nie wychodź stamtąd, dopóki ci te brednie z głowy nie wywietrzeją! To by dopiero wstyd był, jakby ktoś usłyszał, że nasze dziecko wygaduje herezje, jak nie przymierzając, mniszka przez pięć lat nie wyściubiająca nosa za mur klasztorny! No, na co czekasz! – ponaglał.
Blanchefleur spojrzała na ojca, dygnęła rodzicom i ruszyła w kierunku drzwi do korytarzyka. Nie uszła trzech kroków, gdy matka dogoniła ją, chwyciła za łokieć.
- Powiedz mi, dziecinko, czy ty tego jednorożca jakoś przywołałaś, czy podszedł sam? – zapytała konfidencjonalnie. – I czy nie wiesz, przypadkiem, czy on zawsze tam jest? – drążyła, a Blanchefleur w żaden sposób nie mogła zrozumieć, dlaczego w matczynych oczach zapłonęły takie małe, jasne, radosne iskierki.
-
- Posty: 335
- Rejestracja: 30 paź 2011, 21:14
- Lokalizacja: Katowice/Jędrzejów/Kraków
Re: Róg
Czytając fragment:
AHA.
Świetne opowiadanie. Zwrot akcji, jeśli tak można go nazwać, przedni. Dzięki za poprawę humoru w ten smutny i senny dzień.
już szykowałem sobie w myśli, jak w żartobliwy sposób napisać o dwuznaczności tego fragmentu, ale potem doczytałem do końca.- Tak! A wcześniej, jak już się nachodziłam po ogrodzie i napodziwiałam róż, usiadłam na trawie, a on podszedł i położył mi głowę na podołku! A później… Później podziwiałam jego róg! A później go dosiadłam. To było coś! – Blanchefleur wydawała się wciąż być zdyszana po tej jeździe.
AHA.

Świetne opowiadanie. Zwrot akcji, jeśli tak można go nazwać, przedni. Dzięki za poprawę humoru w ten smutny i senny dzień.
- Ewa Włodek
- Posty: 5107
- Rejestracja: 03 lis 2011, 15:59
Re: Róg
ooo, to się cieszę, Enbersie, że sprostałam - z tym zwrotem! I radam, że Ci się humor poprawił, w końcu po to ono zostało napisane w takiej konwencji...Enbers pisze: Zwrot akcji, jeśli tak można go nazwać, przedni. Dzięki za poprawę humoru w ten smutny i senny dzień.


no, nie wiem, nie wiem, Karolku, czy jednorożcowi spodobałoby się to, że się z niego uśmiałeśkarolek pisze: Uśmiałem się z tego jednorożca.



Panowie, baaaardzo się cieszę, ze się Wam spodobało, i że zareagowaliście właściwie, czyli - śmiechem!!! Dziękuję Wam za obecność, za dany czas, i za - ówże śmiech...
I moc dobrego, z uśmiechem, a jakże, Wam posyłam...
Ewa
- Ewa Włodek
- Posty: 5107
- Rejestracja: 03 lis 2011, 15:59
Re: Róg
pokraczny? Kwiatuszek była zachwycona, a i księżna-mamcia też może być podobnego zdania, jak wybierze się sprawdzić...karolek pisze: Ewa Włodek pisze:
no, nie wiem, nie wiem, Karolku, czy jednorożcowi spodobałoby się to, że się z niego uśmiałeś
No bo kto to widział jednorożca, który ma róg "gdzieś pośrodku" zamiast na głowie. Pokraczny wyjątkowo jakiś musiał być



och, Eko, mnie się czasem zdarza zakpić sobie z różnych naszych "kulturowych świętości". Raz "przenicowałam" Kopciuszka, kiedyś znów - św. Jerzego i smoka, a teraz padło na "Romans o róży". Myślę, że na tym nie poprzestanę, bo inspiracji wokół huk...eka pisze: Ewuniu, d o s k o n a ł y pomysł


Kochani, najpiękniej Wam dziękuję, że jesteście, ze poczytaliście i uśmialiście się, bo o to mi chodziło...
moc serdecznego do Was, z uśmiechem...
Ewa
- Ewa Włodek
- Posty: 5107
- Rejestracja: 03 lis 2011, 15:59
Re: Róg
ech, Kochana, wszak jednorożec w symbolice średniowiecznej oznacza - najoględniej mówiąc - potencję, a jednorożec na tarczy herbowej sugeruje ród płodny i zaprawiony w tego typu bojach...Ratana pisze: Nie wpadłabym na to, że można wykorzystać jednorożca w takim kontekście.



bardzo mi miło, Ratano, że wstąpiłaś i poczytałaś. Cieszę się, że Ci się spodobał pomysł, i reakcja księżnej-mamci...Cudnie dziękuję za dany czas i za dobre słowa...
i całą masę serdecznego posyłam Tobie...
Ewa
- skaranie boskie
- Administrator
- Posty: 13037
- Rejestracja: 29 paź 2011, 0:50
- Lokalizacja: wieś
Re: Róg
Oj Ewo, co też Ty za bohaterów nam tu stwarzasz?
Taki niby poważny władca, anie wie, że są jednorożce i to w jego królestwie.
A przecież są i zawsze były. W dodatku nie tylko same mają rogi, ale potrafią je, w cudowny jakiś sposób, przyprawiać nawet rządzącym.
Super opowieść!
A co byś powiedziała, gdyby ją tak do okruchów, bo - choć wielki duchem - ok-ruch to przecie.

Taki niby poważny władca, anie wie, że są jednorożce i to w jego królestwie.
A przecież są i zawsze były. W dodatku nie tylko same mają rogi, ale potrafią je, w cudowny jakiś sposób, przyprawiać nawet rządzącym.

Super opowieść!
A co byś powiedziała, gdyby ją tak do okruchów, bo - choć wielki duchem - ok-ruch to przecie.



Kloszard to nie zawód...
To pasja, styl życia, realizacja marzeń z dzieciństwa.
_____________________________________________________________________________
E-mail
skaranieboskie@osme-pietro.pl
To pasja, styl życia, realizacja marzeń z dzieciństwa.
_____________________________________________________________________________
skaranieboskie@osme-pietro.pl