Poczuj ten strach cz.3

Dłuższe utwory prozatorskie publikowane w odcinkach

Moderatorzy: skaranie boskie, Gorgiasz

ODPOWIEDZ
Wiadomość
Autor
Enbers
Posty: 335
Rejestracja: 30 paź 2011, 21:14
Lokalizacja: Katowice/Jędrzejów/Kraków

Poczuj ten strach cz.3

#1 Post autor: Enbers » 27 wrz 2014, 0:43

początek

w poprzedniej części

Spojrzałem na nią uważnie. Nie kłamała. Była wystraszona.
- Dobrze więc. Widziałaś obrazek w Internecie. I co się potem stało?
Marta przez chwilę wpatrywała się w kubek.
- Na początku nic. Widziałam obraz do południa. Patrzyłam i nie czułam niczego specjalnego. Aż do wieczora. Jak wracałam z kina, miałam wrażenie, że ktoś mnie śledzi. Ale za każdym razem, kiedy się obróciłam, z tyłu nikogo nie było. Mimo to, przez cały czas słyszałam za sobą kroki. Szuranie. Przysięgam, że przez chwilę poczułam czyjś oddech we włosach! Wierzysz mi??
- Marta patrzyła na mnie błagalnym wzrokiem. Nie wiedziałem co myśleć. Przychylałem się jednak do tezy, że oczywiście nikogo za Martą nie było, a wszystkie dziwne efekty były wywołane tylko i wyłącznie jej strachem i katalizowane przez jej podatność na wszelkie brednie i paranormalne bzdury.
- Wierzę – powiedziałem.
- A potem – kontynuowała – usłyszałam, jak ktoś za mną biegnie. Spanikowałam i sama zaczęłam biec. Zatrzymałam się dopiero pod blokiem.
- Myślisz, że naprawdę ktoś za tobą biegł?
- Nie wiem, Mariusz. Nie wiem.
Jej wzrok zdradzał oczekiwanie. Tak, ona czegoś ode mnie chciała. Sama nie wiedziała, czy potwierdzenia, że jej doświadczenia były realne, czy wręcz przeciwnie – uspokojenia, triumfu racjonalizmu, czy nawet wyśmiania. Nie wytrzymałem napięcia, uśmiechnąłem się.
- No dobra. Sprawdźmy to twoje przekleństwo. Pokaż ten obrazek.
- Nie. Ja go już nie chcę oglądać. A boję się, że mogłabym niechcący coś podejrzeć. Włączysz go sobie w domu. Nazywa się H...R...H.

Czy uwierzyłem Marcie? Tak i nie. Uwierzyłem w to, co doświadczyła. Nie w to, że miało to miejsce naprawę. Uwierzyłem w jej strach, niekoniecznie w to, co ten strach miało wywołać. Nie, absolutnie nie dawałem wiary historii o tajemniczej mocy dzieła DiGarcona. Bzdury, bzdury...
Zanim siadłem do komputera, już miałem spocone dłonie.
Wpisałem tytuł w wyszukiwarce. Od razu zobaczyłem niezbyt przyjemną miniaturkę w grafice. Założyłem, że tego szukam. Kliknąłem w link. Tak, H...R...H. Powiększyłem. Cóż... na pewno nie powiesiłbym tego nad łóżkiem. Ale czy jest aż tak straszny? Nieprzyjemny, tak... niepokojący... Ale nie straszny. Widziałem gorsze obrazy, zdjęcia, filmy, bez przesady. Bzdury...
Wyłączyłem komputer, zostawiając mokry ślad na myszce.

Długo nie mogłem zasnąć. Kojarzycie taki moment, krótko przed zaśnięciem, kiedy wasze myśli robią się coraz bardziej chaotyczne i nie mogą się skonsolidować w żadną całość? Najczęściej wychodzą od jakiegoś wspomnienia lub pragnienia i krążą wokół niego, krążą w oparach coraz większego absurdu, aż zaśniecie. Tamtej nocy przeżywałem coś zupełnie odwrotnego. Myślałem o wielu rzeczach, na siłę przypominałem sobie różne wydarzenia, wyobrażałem sobie sytuacje, ale za każdym razem mój umysł powracał do jednej wizji. Nie mogłem się od niej odpędzić. Zasnąłem mając przed oczami H...R...H Roberta DiGarcona.


2

Ostatnie wakacje życia mają to do siebie, że człowiek stara się nadrobić wszystkie poprzednie. Czyli planuje wycieczki rowerowe, sporządza trasy biegowe, chce odświeżyć stare znajomości. Ale najczęściej kończy się to popijaniem piwa i nabijaniem kolejnych leveli np. w Diablo lub popijaniem piwa i oglądaniem filmów na youtube lub popijaniem piwa i odświeżaniem kontaktów na facebooku. Ale tego dnia chciałem się jednak zmusić, żeby wyjść na rower. Jednak od momentu wstania z łóżka, coś mi nie pasowało, miałem wrażenie że o czymś zapomniałem. Zatrzymałem się na środku pokoju i próbowałem sobie przypomnieć, o czym mogłem zapomnieć. Nie udało się. Wzruszyłem ramionami i poszedłem do łazienki.
I wtedy sobie przypomniałem. Obraz tak szybko stanął mi przed oczami, że mój żołądek w trybie natychmiastowym znalazł się w okolicy gardła. Szybko się jednak uspokoiłem i po chwili śmiałem się sam z siebie.
Bzdury...
Jedząc śniadanie, zastanawiałem się nad fenomenem tego typu zjawisk. Dlaczego sugestia potrafi tak wiele zmienić w ludzkim odczuwaniu, nawet jeżeli jest totalnie bezsensowna? Czym to jest spowodowane? Dlaczego boimy się zjawisk, które najprawdopodobniej nie istnieją, ale zostały nam opowiedziane w odpowiedni sposób tak, że aura wokół nich stawała się realna i groźna? O co chodzi? O podatność umysłu? A może o podświadome poczucie celowości, o potrzebę zaakceptowania tego typu zjawisk? Dlaczego wczoraj bałem się tego obrazu? Dlaczego dzisiaj znów przeszedł mnie dreszcz, kiedy sobie o nim przypomniałem? I dlaczego, do jasnej cholery, nie mogę przestać o nim myśleć?! Podskoczyłem na krześle, kiedy usłyszałem telefon. Dzwoniła Marta.
- Siema, Weiss.
- Cześć.
- Jak się czujesz?
- A jak mam się czuć?
- Wiesz o czym mówię.
- Obraz?
- Tak. Oglądałeś?
- Oglądałem.
- I co?
- No dziwny. Taki... niespokojny. Ale bez przesady.
- I nic ci po nim nie było?
- Nie.
- Aha. To świetnie. Idziesz dzisiaj biegać?
- Nie, dzisiaj nie. Dzisiaj może poodgniatam trochę tyłka na rowerze. Ale jutro, bardzo chętnie.
- Dobra. To jeszcze się zgadamy. Pa!
- Pa.
Musiałem kłamać. Co jej miałem powiedzieć? Że moje procesy myślowe są w dziwnej rozsypce? Że obraz wywarł na mnie taki wpływ jak na nią? Nie... Nie chciałem jej stresować.
Dokończyłem śniadanie i zacząłem przygotowywać się do wycieczki. Tego dnia planowałem przejechać około siedemdziesięciu kilometrów, a na każdą wyprawę powyżej pięćdziesięciu, zabierałem obowiązkowo wodę i coś słodkiego. Szybko się ubrałem, wziąłem klucze od domu, od garażu, telefon, portfel, wodę i batonika. Przypomniałem sobie, że po drodze do garażu będę mijał śmietnik, więc mogę wyrzucić śmieci, żeby potem nie wychodzić specjalnie z domu. Śmieci oczywiście uzbierało się na tyle, że potrzebowałem nie lada sprytu i koordynacji, żeby je chwycić, dzierżąc pod pachą wodę, a do tego otworzyć drzwi, a potem je za sobą zamknąć. Jak wyszedłem na klatkę schodową, spotkałem sąsiada.
- Pomóc ci, Mariusz?
- A dzień dobry. Nie, nie, dziękuję.
Odmowa była błędem, bo przed blokiem wywaliłem wszystkie śmieci i musiałem jej zbierać z trawnika.
- Może panu pomóc? - zapytał jakiś facet, podchodząc do mnie.
- Dziękuję bardzo, poradzę sobie – mruknąłem trochę zbyt niegrzecznie, w końcu mało nieznajomych osób chce ci pomóc zbierać porozwalane na trawniku śmieci.
Ogarnąwszy tę niezbyt estetyczną sprawę, udałem się do garażu.
Z kół znowu zeszło powietrze. Klnąc, wyprowadziłem rower na zewnątrz i zacząłem pompować małą, przerdzewiałą, obdrapaną pompką.
Akurat przechodził Kuba.
- Siema, Weiss. Co, na rowerek wyszedłeś?
Jak ja nienawidzę takich pytań. Szykowałem w głowie kilka soczystych ripost, ale mruknąłem tylko:
- Ta.
- A pomóc ci z tym pompowaniem?
- Jak chcesz mi... - obróciłem się do niego, ale go nie było.
To był Kuba, wcale mnie nie zaskoczyło jego nagłe zniknięcie.
Napompowałem koła i ruszyłem. Była godzina dziewiąta, przewidywałem, że będę z powrotem między pierwszą a drugą.
Kilka minut po wyjechaniu spod garażu postanowiłem nieco zmodyfikować trasę. Przypomniałem sobie o świeżo utworzonej ścieżce rowerowej i chciałem ją sprawdzić. Pisali, że jest długa na dziesięć kilometrów, więc przejechanie takiego dystansu mogło stanowić w zasadzie rozgrzewkę przed dalszą jazdą. Znając inwencję i kreatywność naszych grododzierżców, byłem pełen obaw co do jakości i położenia tej niebywałej atrakcji regionalnej. Pokierowałem się w stronę Piasków, za kilka minut byłem na ścieżce. Jędrzejowscy włodarze nie zaskoczyli i tym razem. Sama nawierzchnia ścieżki była w porządku – ubita ziemia z dodatkiem żwiru. Gorzej z całą resztą. Szerokość pozwalała na dość ryzykowne jechanie dwóch rowerów obok siebie, przy czym jeśli rowery te jechały z prędkością większą niż dwadzieścia kilometrów na godzinę, bezpieczeństwo malało w skali logarytmicznej z każdym kolejnym kilometrem na godzinę. Po lewej stronie, w odległości, no powiedzmy, metra, biegły tory kolejki wąskotorowej. Fajnie. Kolej wąskotorowa, atrakcja regionu. Tylko czemu zaraz obok ścieżki? Cóż, zostają jeszcze przepiękne krajobrazy Ponidzia, które tak reklamował burmistrz, otwierając obiekt. Droga przez połowę swojej długości biegła niemal dokładnie wzdłuż linii wysokiego napięcia. Zamiast Ponidzia, można było podziwiać geniusz techniki elektrycznej i rozkoszować się zarówno widokiem, jak i dźwiękiem wydawanym przez te wielkie metalowe potwory.
Ale jechałem mężnie. Jechałem, chociaż pewne wspomnienia odżyły. I nie chodzi o obraz. Wcześniejsze wspomnienia.

Mały chłopiec jedzie z ojcem na rowerze. Chłopiec siedzi w koszyku z przodu. Ojciec chce pokazać chłopcu świat. Wyjeżdżają za miasto. Jadą przez łąkę, z lewej strony zbliżają się do lasu. Chłopiec pyta, co to za roślinka, kim jest ta pani na rowerze, dlaczego tata powiedział panu: „dzień dobry” i dlaczego mówi się „dzień dobry”, ale już nie „noc dobra”, tylko „dobry wieczór”. Za moment zdarzy się coś, co na zawsze wkłuje się w umysł chłopca maleńką igiełką, niewidoczną po kilku latach, ale nadal tkwiącą gdzieś głęboko w podświadomości. Wyjeżdżają z lasu. Chłopiec patrzy w niebo, tata pokazuje mu jakąś chmurę, albo ptaka. Chłopiec widzi na niebie dziwne, równe linie, jakich nigdy wcześniej nie widział.
Bzzzzzzz.........
Chłopiec wiedzie wzrokiem za liniami. Zasłania oczy, krzyczy, potem zaczyna płakać. Tata na początku się śmieje, ale zaraz rozumie, że mały naprawdę się boi. Wracają do domu. Wszystko jest w porządku. Mały ma przez kilka dni koszmary, ale potem całkowicie zapomina o przykrej sytuacji. Ale wielkie stalowe monstrum z rozłożonymi ramionami zostaje w umyśle chłopca. Bzzzzzzzz.......

karolek

Re: Poczuj ten strach cz.3

#2 Post autor: karolek » 29 wrz 2014, 0:00

.
Ostatnio zmieniony 25 lis 2016, 21:53 przez karolek, łącznie zmieniany 1 raz.

Awatar użytkownika
zdzichu
Posty: 565
Rejestracja: 06 lip 2013, 0:06
Lokalizacja: parking pod supermarketem

Re: Poczuj ten strach cz.3

#3 Post autor: zdzichu » 03 paź 2014, 21:52

Mnie się podoba.
Trochę rozjechane wątki to coś, co dobrze wróży dalszemu ciągowi. Będzie o czym czytać. W treści wychwyciłem jakiś błąd gramatyczny, ale go potem zgubiłem, więc go pominę. I poczekam na kolejne odcinki.
kurna po piersze
chcem pisać wiersze
po kurna drugie
zawsze mam w czubie

Awatar użytkownika
skaranie boskie
Administrator
Posty: 13037
Rejestracja: 29 paź 2011, 0:50
Lokalizacja: wieś

Re: Poczuj ten strach cz.3

#4 Post autor: skaranie boskie » 04 paź 2014, 19:32

Właściwie, to się zgadzam ze Zdzichem.
Rozwijasz różne wątki, choć chyba wspomnienie z dzieciństwa jest wyłącznie wtrętem. Mam często okazję do długich podróży, znacznie dłuższych, niż wycieczka rowerowa i wiem, ile i jakich myśli potrafi w trakcie takowych przewijać przez głowę. To absolutny realizm, więc i czepiać się nie ma czego. Zastanawiam się, czy czasem panienka nie dopuściła się jakiejś prowokacji z tym obrazem, a zachowanie Mariusza nie jest projekcją w ten sposób zaprogramowanego strachu.
Pożyjemy - zobaczymy.
:beer: :beer: :beer:
Kloszard to nie zawód...
To pasja, styl życia, realizacja marzeń z dzieciństwa.


_____________________________________________________________________________

E-mail
skaranieboskie@osme-pietro.pl

Awatar użytkownika
411
Posty: 1778
Rejestracja: 31 paź 2011, 8:56
Lokalizacja: .de

Re: Poczuj ten strach cz.3

#5 Post autor: 411 » 06 paź 2014, 20:29

Enbers pisze:Dlaczego boimy się zjawisk, które najprawdopodobniej nie istnieją, ale zostały nam opowiedziane w odpowiedni sposób tak, że aura wokół nich stawała się realna i groźna? O co chodzi? O podatność umysłu? A może o podświadome poczucie celowości, o potrzebę zaakceptowania tego typu zjawisk?
Pomyslalam o tym samym.
Podobno ogládamy/czytamy horrory itp, bo strach jest w nas wpisany i swojá "dzialke" musimy "wybac". A filmy, czy tez ksiázki sá bezpieczne - mozna zatrzymac kadr, zamknác okladke... Natomiast, co pcha ludzi do miejsc przekletych, nawiedzonych? Zew adrenaliny?
A obraz?


Enbers pisze:Chłopiec pyta, co to za roślinka, kim jest ta pani na rowerze, dlaczego tata powiedział panu: „dzień dobry” i dlaczego mówi się „dzień dobry”, ale już nie „noc dobra”, tylko „dobry wieczór”.
Bardzo ladnie ujeta ciekawosc mlodego czlowieka. Bardzo cieplo napisana i ode mnie brawa za wrazliwosc.



Podoba sie.
Wátki, czy tez rozbicie glównego wcale mi nie przeszkadza, wrecz przeciwnie - popieram skarania i Zdzicha.
Czekam na ciág dalszy,
J.
:)
Nie będę cytować innych. Poczekam aż inni będą cytować mnie.

ODPOWIEDZ

Wróć do „CIĄG DALSZY NASTĄPI”