Życie seksualne kotów
- Patka
- Posty: 4597
- Rejestracja: 25 maja 2012, 13:33
- Lokalizacja: Toruń
- Płeć:
- Kontakt:
Życie seksualne kotów
- Czy jest pani zadowolona z życia seksualnego swoich kotów?
Karol Piątyszewski miał trzydzieści pięć lat, tytuł doktora habilitowanego i dwójkę dzieci na głowie, z których jedno właśnie po raz trzeci spadło na podłogę. Musiał je podnieść, otrzepać z kurzu i ponownie usadowić na swojej płowej czuprynie. Drugie dziecko spało jak zabite. Nie przeszkadzał mu nawet hałas z ulicy ani krótkie okrzyki zdumienia z ust Klary.
- Czy jest pani…
- Och! – Klara w końcu odzyskała mowę. – Wypraszam sobie. Ja swoich kotów nie podgląduję.
- Rozumiem, że jeśli zaczynają to robić na dywanie przed telewizorem, pani wychodzi z pokoju?
- Nie. Zwykle jestem wtedy w kuchni i robię obiad.
Karol Piątyszewski coraz szybszym krokiem poruszał się między ławkami. Nawet nie zauważył, że doszedł do końca sali.
- Nie uważa pani – zaczął, wracając do Klary – że powinno się bacznie obserwować pewne zachowania wśród zwierząt domowych?
- Na przykład jakie?
- Ja o to panią powinienem zapytać.
Kobieta wzruszyła ramionami. Mimowolnie jej wzrok powędrował na głowę mężczyzny.
- Spada panu…
- A nie sądzi pani – Karol Piątyszewski poprawił dzieci – że próbując zrozumieć zachowania naszych pupili, możemy zrozumieć także nasze zachowania?
- Wątpię, by życie seksualne Pińcia i Papci cokolwiek wniosło do mojego, które… a zresztą, pan wie.
Mężczyzna spojrzał na Klarę tak, jakby chciał powiedzieć: nie wiem, opowiedz mi.
Klarę wzięło na wzdychania, pomyślała jednak, że mógłby się zrobić za duży wiatr, który strąciłby raz na zawsze brzdące z czupryny Karola, zakryła więc usta ręką i trwała tak, aż jej przeszło.
- Może zamknę okno? – zapytała po chwili milczenia. – Zapowiadali burzę.
- Od lat twierdzę, że życie seksualne kotów nie zostało zbyt dobrze zbadane.
- Chce pan to zmienić?
- Nie ja. Pani.
- Ja? Ale… - zaczęła zdezorientowana kobieta. – Ja chyba nie mam odpowiednich kwalifikacji. Doświadczenia. Podstawówka, gimnazjum, liceum, tylko dwa lata studiów i trzy lata pracy. No i jeszcze wolontariat. To chyba za mało.
- Zająłbym się tym, ale – Karol przytrzymał dzieci, które postanowiły zrobić sobie wycieczkę po jego ciele – byłoby trudno. W pani jedyna nadzieja.
- A nie mógłby pan poprosić o pomoc Dariusza Jowalskiego?
- Jego? Skąd. Zajmuje się domem. Wciąż ma migrenę.
Klara chciała zaproponować kolejne nazwisko, zauważyła jednak, że wykładowca ma zafrasowaną minę. Odłożył dzieci na ławkę i sam usiadł. Maluchy zaraz zaczęły przesuwać się w stronę ojca, płaczem i wrzaskiem żądając, by je znów posadził w bezpiecznym miejscu.
- Może ja?… - Klara wyciągnęła ręce w ich kierunku.
- Nie. Niech się przyzwyczajają do twardego. – Karol odzyskał humor, wstał i podszedł do tablicy. - Rozrysuję pani plan, na którym będzie pani opierać swoje badanie. – Wziął kredę. - Oczywiście może pani nanieść stosowne poprawki. Ważne, by punkt pierwszy i punkt ostatni zostawić bez zmian. Może jeszcze czwarty, ale to niekoniecznie. Konsultowałem plan z kilkoma osobami po fachu, stwierdzili, że niewiele mu brakuje do ideału. Teraz trzeba…
- Ale ja się nie zgodziłam.
Karol znieruchomiał z kredą przy tablicy. Minęło kilka długich, krępujących chwil milczenia, zanim opuścił rękę i zadał jedno, małe, podstawowe pytanie, które, dla niego, wymagało długiej, wyczerpującej odpowiedzi:
- Dlaczego?
- Bo… - zaczęła kobieta i przerwała. – Już mówiłam, brak kwalifikacji, doświadczenia, no i… Mam za dużo… dużo na…
Jedno dziecko spadło z ławki i się rozpłakało, drugie zaś prawie podzieliło los brata, ojciec je jednak w ostatnim momencie chwycił i sam położył na podłogę.
- Za dużo czego? – zapytał, przestając interesować się dziećmi.
- Tego i owego. Długo by wymieniać.
- Proszę z czegoś zrezygnować.
- Zrezygnować? Co pan mówi? – oburzyła się Klara. – To nie są sprawy, które można odłożyć na później, a co dopiero o nich zupełnie zapomnieć. Pan myśli, że tylko pan zajmuje się ważnymi dla społeczeństwa, dla państwa, dla jednostki rzeczami? O nie, nie, nie. – Klara wstała i podeszła do drzwi. – Tak nie będzie pan ze mną rozmawiał. Wracam do swoich, ważnych spraw.
Otworzyła drzwi, spojrzała ostatni raz na Karola i już miała wychodzić, gdy sobie uświadomiła, że nie dostrzegła nigdzie dzieci. Spaść niżej już nie mogły, schować też nie, gdyż w pomieszczeniu stały tylko ławki i krzesła. Karol bez słowa ponownie podszedł do tablicy i zaczął rozrysowywać plan. Jego pusty wzrok mówił wszystko i nic.
Karol Piątyszewski miał trzydzieści pięć lat, tytuł doktora habilitowanego i dwójkę dzieci na głowie, z których jedno właśnie po raz trzeci spadło na podłogę. Musiał je podnieść, otrzepać z kurzu i ponownie usadowić na swojej płowej czuprynie. Drugie dziecko spało jak zabite. Nie przeszkadzał mu nawet hałas z ulicy ani krótkie okrzyki zdumienia z ust Klary.
- Czy jest pani…
- Och! – Klara w końcu odzyskała mowę. – Wypraszam sobie. Ja swoich kotów nie podgląduję.
- Rozumiem, że jeśli zaczynają to robić na dywanie przed telewizorem, pani wychodzi z pokoju?
- Nie. Zwykle jestem wtedy w kuchni i robię obiad.
Karol Piątyszewski coraz szybszym krokiem poruszał się między ławkami. Nawet nie zauważył, że doszedł do końca sali.
- Nie uważa pani – zaczął, wracając do Klary – że powinno się bacznie obserwować pewne zachowania wśród zwierząt domowych?
- Na przykład jakie?
- Ja o to panią powinienem zapytać.
Kobieta wzruszyła ramionami. Mimowolnie jej wzrok powędrował na głowę mężczyzny.
- Spada panu…
- A nie sądzi pani – Karol Piątyszewski poprawił dzieci – że próbując zrozumieć zachowania naszych pupili, możemy zrozumieć także nasze zachowania?
- Wątpię, by życie seksualne Pińcia i Papci cokolwiek wniosło do mojego, które… a zresztą, pan wie.
Mężczyzna spojrzał na Klarę tak, jakby chciał powiedzieć: nie wiem, opowiedz mi.
Klarę wzięło na wzdychania, pomyślała jednak, że mógłby się zrobić za duży wiatr, który strąciłby raz na zawsze brzdące z czupryny Karola, zakryła więc usta ręką i trwała tak, aż jej przeszło.
- Może zamknę okno? – zapytała po chwili milczenia. – Zapowiadali burzę.
- Od lat twierdzę, że życie seksualne kotów nie zostało zbyt dobrze zbadane.
- Chce pan to zmienić?
- Nie ja. Pani.
- Ja? Ale… - zaczęła zdezorientowana kobieta. – Ja chyba nie mam odpowiednich kwalifikacji. Doświadczenia. Podstawówka, gimnazjum, liceum, tylko dwa lata studiów i trzy lata pracy. No i jeszcze wolontariat. To chyba za mało.
- Zająłbym się tym, ale – Karol przytrzymał dzieci, które postanowiły zrobić sobie wycieczkę po jego ciele – byłoby trudno. W pani jedyna nadzieja.
- A nie mógłby pan poprosić o pomoc Dariusza Jowalskiego?
- Jego? Skąd. Zajmuje się domem. Wciąż ma migrenę.
Klara chciała zaproponować kolejne nazwisko, zauważyła jednak, że wykładowca ma zafrasowaną minę. Odłożył dzieci na ławkę i sam usiadł. Maluchy zaraz zaczęły przesuwać się w stronę ojca, płaczem i wrzaskiem żądając, by je znów posadził w bezpiecznym miejscu.
- Może ja?… - Klara wyciągnęła ręce w ich kierunku.
- Nie. Niech się przyzwyczajają do twardego. – Karol odzyskał humor, wstał i podszedł do tablicy. - Rozrysuję pani plan, na którym będzie pani opierać swoje badanie. – Wziął kredę. - Oczywiście może pani nanieść stosowne poprawki. Ważne, by punkt pierwszy i punkt ostatni zostawić bez zmian. Może jeszcze czwarty, ale to niekoniecznie. Konsultowałem plan z kilkoma osobami po fachu, stwierdzili, że niewiele mu brakuje do ideału. Teraz trzeba…
- Ale ja się nie zgodziłam.
Karol znieruchomiał z kredą przy tablicy. Minęło kilka długich, krępujących chwil milczenia, zanim opuścił rękę i zadał jedno, małe, podstawowe pytanie, które, dla niego, wymagało długiej, wyczerpującej odpowiedzi:
- Dlaczego?
- Bo… - zaczęła kobieta i przerwała. – Już mówiłam, brak kwalifikacji, doświadczenia, no i… Mam za dużo… dużo na…
Jedno dziecko spadło z ławki i się rozpłakało, drugie zaś prawie podzieliło los brata, ojciec je jednak w ostatnim momencie chwycił i sam położył na podłogę.
- Za dużo czego? – zapytał, przestając interesować się dziećmi.
- Tego i owego. Długo by wymieniać.
- Proszę z czegoś zrezygnować.
- Zrezygnować? Co pan mówi? – oburzyła się Klara. – To nie są sprawy, które można odłożyć na później, a co dopiero o nich zupełnie zapomnieć. Pan myśli, że tylko pan zajmuje się ważnymi dla społeczeństwa, dla państwa, dla jednostki rzeczami? O nie, nie, nie. – Klara wstała i podeszła do drzwi. – Tak nie będzie pan ze mną rozmawiał. Wracam do swoich, ważnych spraw.
Otworzyła drzwi, spojrzała ostatni raz na Karola i już miała wychodzić, gdy sobie uświadomiła, że nie dostrzegła nigdzie dzieci. Spaść niżej już nie mogły, schować też nie, gdyż w pomieszczeniu stały tylko ławki i krzesła. Karol bez słowa ponownie podszedł do tablicy i zaczął rozrysowywać plan. Jego pusty wzrok mówił wszystko i nic.
Ostatnio zmieniony 13 paź 2014, 17:59 przez Patka, łącznie zmieniany 1 raz.
- iTuiTam
- Posty: 2280
- Rejestracja: 18 lut 2012, 5:35
Re: Życie seksualne kotów
Jak to u Ciebie, Patko, nigdy nie wiadomo jak się zacznie a co dopiero skończy. Znowu poruszasz temat dzieci, małych, niemowlaków lub nieco podrośniętych i ich wpływu na zachowania dorosłego świata.
Groteska, humoreska, absurdeska, coś pomiędzy?
Kim, czym są dzieci na głowie? Podobnie, jak prawie że wypowiedziane słowa Klary, że ona też ma za dużo... dużo na. I fakt, że dzieci z głowy się 'rozpłynęły', czy były w ogóle, czy się wyobraziły Klarze?
Oparcie opowiadania na jednym powiedzeniu jest ciekawą metodą.
I tu pytanie warsztatowe: czy zaczynając pisać, wiedziałaś jak akcja się potoczy? Czy miałaś dwa punkty narracji: początek i koniec i w trakcie pisania między te punkty wrysowałaś rozwinięcie? czy od razu miałaś jasny obraz trzech punktów: początku, środka i zakończenia?
Nie musisz odpowiadać, wybór należy do Ciebie.
Tu myślę, że coś się wydarzyło w zdaniu:
iTuiTam
Groteska, humoreska, absurdeska, coś pomiędzy?
Kim, czym są dzieci na głowie? Podobnie, jak prawie że wypowiedziane słowa Klary, że ona też ma za dużo... dużo na. I fakt, że dzieci z głowy się 'rozpłynęły', czy były w ogóle, czy się wyobraziły Klarze?
Oparcie opowiadania na jednym powiedzeniu jest ciekawą metodą.
I tu pytanie warsztatowe: czy zaczynając pisać, wiedziałaś jak akcja się potoczy? Czy miałaś dwa punkty narracji: początek i koniec i w trakcie pisania między te punkty wrysowałaś rozwinięcie? czy od razu miałaś jasny obraz trzech punktów: początku, środka i zakończenia?
Nie musisz odpowiadać, wybór należy do Ciebie.
Tu myślę, że coś się wydarzyło w zdaniu:
serdecznieTo się są sprawy,
iTuiTam
- Patka
- Posty: 4597
- Rejestracja: 25 maja 2012, 13:33
- Lokalizacja: Toruń
- Płeć:
- Kontakt:
Re: Życie seksualne kotów
Dziękuję, iTuiTam, za szybki komentarz. Dobrze, że ktoś jeszcze zagląda do prozy (sama się ostatnio do poezji przeniosłam, heh, choć i tu czasem zerknę - wiadomo, tekstów do skomentowania mniej).
Jak dobrze zauważyłaś, tekst jest oparty na powiedzenia. Został on przeze mnie potraktowany dosłownie, lubię takie zabiegi. Ale ogólnie tekst ma wymiar symboliczny. Czy Klara ma przewidzenia? Raczej nie można tego powiedzieć. Zniknięcie dzieci też coś oznacza. Myślę, że podpowiedzią mogą być dwa ostatnie zdanie, ostatnie zachowanie Karola. Całego tekstu tłumaczyć nie będę, bo wyjdzie, że się bronię, zresztą, nie lubię. ;) Jedno jest pewne: nie jest to sztuka dla sztuki, mini pozbawiona głębszego sensu.
Nie lubię planowania tekstu. Najpierw było "pomyślane" pierwsze zdanie tekstu (już nie pamiętam okoliczności, co mnie natchnęło itp. itd.). Później samo poszło. Na początku chciałam się skupić głównie na tym życiu kotów, ale uznałam, że te dzieci będą lepsze, no i będę mogła o czymś istotnym napisać. Bo te rozmowy o kotach, chęć badania to w sumie nieważne jest, tylko taki dodatek, kontrast - na dobrą sprawę rozmowa mogłaby dotyczyć też zabijania owadów czy karmienia internetowych trolli. Gdy dochodziłam do zakończenia, wiedziałam już dobrze, co chcę tekstem powiedzieć. Inaczej - że to nie będzie kolejna głupia miniaturka.
Dziękuję raz jeszcze.
Jak dobrze zauważyłaś, tekst jest oparty na powiedzenia. Został on przeze mnie potraktowany dosłownie, lubię takie zabiegi. Ale ogólnie tekst ma wymiar symboliczny. Czy Klara ma przewidzenia? Raczej nie można tego powiedzieć. Zniknięcie dzieci też coś oznacza. Myślę, że podpowiedzią mogą być dwa ostatnie zdanie, ostatnie zachowanie Karola. Całego tekstu tłumaczyć nie będę, bo wyjdzie, że się bronię, zresztą, nie lubię. ;) Jedno jest pewne: nie jest to sztuka dla sztuki, mini pozbawiona głębszego sensu.
Nie wiem, czy moja odpowiedź wpłynie na twoje postrzeganie tekstu, ale spróbuję odpowiedzieć.iTuiTam pisze:I tu pytanie warsztatowe: czy zaczynając pisać, wiedziałaś jak akcja się potoczy? Czy miałaś dwa punkty narracji: początek i koniec i w trakcie pisania między te punkty wrysowałaś rozwinięcie? czy od razu miałaś jasny obraz trzech punktów: początku, środka i zakończenia?
Nie lubię planowania tekstu. Najpierw było "pomyślane" pierwsze zdanie tekstu (już nie pamiętam okoliczności, co mnie natchnęło itp. itd.). Później samo poszło. Na początku chciałam się skupić głównie na tym życiu kotów, ale uznałam, że te dzieci będą lepsze, no i będę mogła o czymś istotnym napisać. Bo te rozmowy o kotach, chęć badania to w sumie nieważne jest, tylko taki dodatek, kontrast - na dobrą sprawę rozmowa mogłaby dotyczyć też zabijania owadów czy karmienia internetowych trolli. Gdy dochodziłam do zakończenia, wiedziałam już dobrze, co chcę tekstem powiedzieć. Inaczej - że to nie będzie kolejna głupia miniaturka.
Poprawione. :)iTuiTam pisze:Tu myślę, że coś się wydarzyło w zdaniu:
Cytuj:
To się są sprawy,
Dziękuję raz jeszcze.
Re: Życie seksualne kotów
.
Ostatnio zmieniony 25 lis 2016, 17:50 przez karolek, łącznie zmieniany 1 raz.
- Patka
- Posty: 4597
- Rejestracja: 25 maja 2012, 13:33
- Lokalizacja: Toruń
- Płeć:
- Kontakt:
Re: Życie seksualne kotów
Dziękuję, karolku.
A gdzie ja napisałam, że to groteska? ;) iTuiTam użyła tego określenia i podobnych, nie ja. Ja nie lubię kwalifikować swoich utworów, utworów innych też zresztą nie. Literatura to coś płynnego, gatunki, rodzaje, formy się mieszają i to jest fajne. Gdyby chodziło mi o napisanie pełnoprawnej groteski, jak to określasz, to bym ją napisała i zapytała, czy mi się udało. Tu jest przede wszystkim miniaturka.
Pozdrawiam
Patka
A gdzie ja napisałam, że to groteska? ;) iTuiTam użyła tego określenia i podobnych, nie ja. Ja nie lubię kwalifikować swoich utworów, utworów innych też zresztą nie. Literatura to coś płynnego, gatunki, rodzaje, formy się mieszają i to jest fajne. Gdyby chodziło mi o napisanie pełnoprawnej groteski, jak to określasz, to bym ją napisała i zapytała, czy mi się udało. Tu jest przede wszystkim miniaturka.
Uwierz, w moim przypadku się sprawdza. Myślisz, że "obraz" nie był na spontanie? Znaczy dotyczy to krótkich form, a takie daję na forum, bo wiadomo, gdy chce się powieść napisać, to lepiej sobie plan zrobić, inaczej w jednym miejscu wyjdzie, że X pochodzi z Krakowa, a w drugim, że z Warszawy.karolek pisze:Patka pisze:
Nie lubię planowania tekstu. Najpierw było "pomyślane" pierwsze zdanie tekstu (już nie pamiętam okoliczności, co mnie natchnęło itp. itd.). Później samo poszło
Akurat rzadko się sprawdza taki spontan.
Akurat tu "zabawnych" gagów jest niewiele. A jeśli są, to na pewno nie były robione na siłę. Jeszcze wiem, jak piszę.karolek pisze:i na siłę robienie "zabawnych" gagów.
Pozdrawiam
Patka
-
- Posty: 833
- Rejestracja: 11 mar 2012, 12:41
Re: Życie seksualne kotów
Witaj Patko,
To raczej miniaturka, tak? Pomysł sam w sobie jest ciekawy, ale nie do końca przekonują mnie bohaterowie - np. Klara (moim zdaniem) nie jest zbyt dobrze nakreślona, kim jest? Skąd zna Karola?
Sam Karol bez wyrazu. Skąd akurat takie, a nie inne pytanie?
Końcówka - gdzie zniknęły dzieci? Nie satysfakcjonuje mnie fakt, że po prostu zniknęły - puenta na skróty.
Wykonanie, język styl - podoba mi się, jest tutaj lekkość i płynność.
Pozdrawiam,
A.
To raczej miniaturka, tak? Pomysł sam w sobie jest ciekawy, ale nie do końca przekonują mnie bohaterowie - np. Klara (moim zdaniem) nie jest zbyt dobrze nakreślona, kim jest? Skąd zna Karola?
Sam Karol bez wyrazu. Skąd akurat takie, a nie inne pytanie?
Końcówka - gdzie zniknęły dzieci? Nie satysfakcjonuje mnie fakt, że po prostu zniknęły - puenta na skróty.
Wykonanie, język styl - podoba mi się, jest tutaj lekkość i płynność.
Pozdrawiam,
A.
- Patka
- Posty: 4597
- Rejestracja: 25 maja 2012, 13:33
- Lokalizacja: Toruń
- Płeć:
- Kontakt:
Re: Życie seksualne kotów
Dzięki, Adelo. :)
Racja, miniatura, jak wklejałam tekst na forum, to wydawał mi się dłuższy. :P
Uwagi rozumiem. Co do pytania, to już je tłumaczyłam w pierwszym komentarzu: to tylko tło, by coś powiedzieć.
Dzieci po prostu zniknęły. Pytanie "gdzie?" jest nieodpowiednie. Raczej - dlaczego? Ale nie będę więcej tłumaczyć, każdy odczytuje tekst po swojemu. Cieszę się, że przynajmniej styl i język jest na plus. :)
Pozdrawiam
Patka
Racja, miniatura, jak wklejałam tekst na forum, to wydawał mi się dłuższy. :P
Uwagi rozumiem. Co do pytania, to już je tłumaczyłam w pierwszym komentarzu: to tylko tło, by coś powiedzieć.
Dzieci po prostu zniknęły. Pytanie "gdzie?" jest nieodpowiednie. Raczej - dlaczego? Ale nie będę więcej tłumaczyć, każdy odczytuje tekst po swojemu. Cieszę się, że przynajmniej styl i język jest na plus. :)
Pozdrawiam
Patka
-
- Posty: 833
- Rejestracja: 11 mar 2012, 12:41
Re: Życie seksualne kotów
Patko, pomysł jest tak zakręcony, że palce lizać i warto by było rozwinąć. Zbudować obraz psychologiczny doktora Karola, dlaczego zajmuje się tego typu badaniami. Skąd Klara, czy jedna z wielu, których "szalon" doktor zadaje pytanie? Dzieci przedstawione jak powyżej dodają historii smaku, może nawet odrobine grozy:)
Pozdrawiam serdecznie,
A.
Pozdrawiam serdecznie,
A.
- Patka
- Posty: 4597
- Rejestracja: 25 maja 2012, 13:33
- Lokalizacja: Toruń
- Płeć:
- Kontakt:
Re: Życie seksualne kotów
Pomyślę, pomyślę. :) Nawet nie pomyślałam, że pomysł jest warty rozwinięcia i dopracowania.
- Ewa Włodek
- Posty: 5107
- Rejestracja: 03 lis 2011, 15:59
Re: Życie seksualne kotów
ooo, fajne!
Po pierwsze - życie seksualne kotów - faktycznie, koty czynią to na tyle dyskretnie, że trudno je podpatrzeć. Ale tutaj - może to być "cienka aluzja" do postrzegania przez tak zwane otoczenie kobiet, które nie mają dzieci, natomiast mają koty - są traktowane jak średnio szkodliwe maniaczki, ktre mają mnóstwo czasu na wszystko, tylko się "migają" (wiem coś-niecoś na ten temat, jako, że sama nie man dziatwy, za to kota - mam, choc kastrat i nie prowadzi życia seksualnego)
Po drugie - dzieci na głowie: toż to żywa, że tak rzeknę, ilustracja powiedzonka "ileż ja mam na głowie!" Karol tez pewnie za takiego uchodził, albo m- chciał uchodzić, i dopiero przekonanie, że jakąś częścią swoich obowiązków może mu się uda "owianować" Klarę - "zdjęła" mu z głowy część jego zobowiązań. Tak to widzę.
W sumie - dobrze się czyta, potoczyście, a że sytuacje budowane na pograniczu absurdu, więc w tej konwencji akcja jest spójna i logiczna. Poczytałam, uśmiałam się, bo sobie wyobraziłam i Karola z brzdącami na czuprynie i Klarę, wychodzącą na paluszkach, żeby kociom stworzyć intymna atmosferę
Pozdrawiam serdecznie
Ewa
Po pierwsze - życie seksualne kotów - faktycznie, koty czynią to na tyle dyskretnie, że trudno je podpatrzeć. Ale tutaj - może to być "cienka aluzja" do postrzegania przez tak zwane otoczenie kobiet, które nie mają dzieci, natomiast mają koty - są traktowane jak średnio szkodliwe maniaczki, ktre mają mnóstwo czasu na wszystko, tylko się "migają" (wiem coś-niecoś na ten temat, jako, że sama nie man dziatwy, za to kota - mam, choc kastrat i nie prowadzi życia seksualnego)

Po drugie - dzieci na głowie: toż to żywa, że tak rzeknę, ilustracja powiedzonka "ileż ja mam na głowie!" Karol tez pewnie za takiego uchodził, albo m- chciał uchodzić, i dopiero przekonanie, że jakąś częścią swoich obowiązków może mu się uda "owianować" Klarę - "zdjęła" mu z głowy część jego zobowiązań. Tak to widzę.
W sumie - dobrze się czyta, potoczyście, a że sytuacje budowane na pograniczu absurdu, więc w tej konwencji akcja jest spójna i logiczna. Poczytałam, uśmiałam się, bo sobie wyobraziłam i Karola z brzdącami na czuprynie i Klarę, wychodzącą na paluszkach, żeby kociom stworzyć intymna atmosferę
Pozdrawiam serdecznie
Ewa