Ostatnia myśl artysty
Moderatorzy: skaranie boskie, Gorgiasz
- nie
- Posty: 1366
- Rejestracja: 03 paź 2014, 14:07
- Płeć:
- Kontakt:
Ostatnia myśl artysty
Wszystko zaczyna się w wyobraźni.
Wewnętrzna wizja urzeczywistnia się i spływa po dziurawej tafli jedwabiu, jak ejakulat po twarzy egipskiej królowej, zostawiając na niej odbicie geniuszu bodajże samego Boga.
W prawdziwej sztuce, żelazo zazwyczaj kuje się dopiero wtedy, gdy ostygnie - gdy rdzeń myśli dojrzeje.
Dokładnie tak samo było przy powstawaniu jedynego arcydzieła w dorobku Ryszarda Lipskiego, malarza-amatora, znanego przede wszystkim bywalcom galerii sztuk pięknych Beti - przydrożnego baru emerytów, bezdomnych i fanów polskiej piłki nożnej, którego Ryszard Lipski od dwóch lat był klientem tak stałym, jak stan skupienia tlenku wodoru na obszarach syberyjskiej tajgi, w samym środku zimy. Po kilku kuflach lanego i hot-dogu smakującym jak odgrzane po raz n-ty mięso z psa, w psychice niejednego człowieka powstawały najbardziej surrealistyczne majaki. Na ścianach, obok reprodukcji Dalego i szkolnego rysunku siostrzenicy barmanki, wisiały cztery niewielkie, płócienne obrazy Ryśka. Solidne, dębowe ramy, były bez wątpienia więcej warte, niż wszystkie oprawione w nie płótna podpisane jego nazwiskiem.
Przyczyna i inspiracja wszystkiego, co wyszło spod włosia Lipskiego, była tak popularna jak masło orzechowe w Stanach. Nieszczęśliwa miłość - zapalnik i temat przewodni niekończącego się strumienia kiczu, szmiry i grafomanii - służący do nieustannego zasypywania portali internetowych i wywoływania mdłości u co bardziej ambitnych odbiorców.
Ale - jak już zostało wspomniane - w prawdziwej sztuce, żelazo kuje się dopiero wtedy, gdy ostygnie. Dla Ryszarda Lipskiego ten moment nadszedł pewnego mroźnego, styczniowego poranka. Zadzwoniwszy do pracy wziął urlop i udał się w miejsce, w którym spędził każde popołudnie i wieczór ostatnich dwóch lat. Wszystko było takie samo - towarzystwo, kobieta stojąca za ladą, temperatura piwa, zapach ohydnych hot-dogów, i powtórka wczorajszego meczu Ekstraklasy, wszystko oprócz tego, co zrodziło się w jego głowie, a raczej osiągnęło dojrzałość, niczym ostatnia butelka wina, gotowa na odkorkowanie i zachwycenie nią świata.
Po dokończeniu trzeciego browara, Lipski odniósł kufel, zdjął ze ściany cztery swoje obrazy i wychodząc z baru mruknął do barmanki: „Przyniosę wam coś lepszego”.
Po powrocie do mieszkania odstawił obrazy, zdjął kurtkę i udał się do niewielkiego pomieszczenia, które służyło mu za studio malarskie. Na znajdującej się przy oknie sztaludze ustawił bejltram z jedwabnym płótnem, następnie podszedł do barku i wyjął z niego narzędzie, którego nigdy dotąd nie używał.
Był to egzemplarz nieznanej mu wersji radzieckiego pistoletu TT - pamiątka po nieżyjącym ojcu, zakupiona przez niego na moskiewskim bazarze - w miejscu i czasie, gdzie zwożoną z magazynów broń i amunicję sprzedawano jak kartofle - w workach, na wagę i za grosze.
Przed sztalugą z płótnem postawił dwa krzesła. Na jednym położył pistolet i szklankę świeżo zaparzonej, zielonej herbaty; na drugim, bokiem do sztalugi, usiadł on sam. Ze stoickim spokojem uniósł do ust naczynie z aromatycznym naparem, zrobił kilka łyków, odstawił je, i bez zbędnych ceregieli i romantycznej, ostatniej litanii, sięgnął po tetekę. Przystawił wylot pistoletu nad prawym uchem głowy, za którą w następnej kolejności stała sztaluga. Palec spoczywający na spuście stawiał naturalny opór, a właściwie był obezwładniony przez mechanizmy obronne organizmu. Lipski wiedział, że brakuje decydującego bodźca, impulsu, który pozwoliłby mu pociągnąć za cyngiel.
Potrzebnego elementu nie musiał szukać daleko, wisiał na ścianie jego sypialni - była to niewielka fotografia jego ukochanej - jedyne jej oblicze, które oglądał przez ostatnie lata.
Zdjął ją i wrócił do pomieszczenia ze sztalugą, usiadł na krześle, na drugim postawił zdjęcie muzy, opierając je o szklankę z naparem, i wpatrując się w nie, ponownie przyłożył pistolet do głowy. W tym momencie z jego ust zniknął posmak zielonej herbaty i pojawił się inny. Był to smak owocowej pomadki na jej wargach, zmieszany z gorzkim smakiem perfum na jej szyi - dokładnie taki sam, jaki czuł, całując ją po raz pierwszy i ostatni. Wola artysty wygrała ze zwierzęcym instynktem - Lipski nacisnął spust i tym samym ukończył swoje dzieło. Odłożył narzędzie pracy i położył się spać na trochę dłużej niż zwykle.
Fragmenty kości, mózgu i skóry z włosami, krew i płyn wewnątrzczaszkowy Ryszarda Lipskiego, rozbryzgane na przeszytym na wylot płótnie, utworzyły organiczny kolaż, z którego dumny mógłby być sam Picasso.
Obraz pod tytułem Ostatnia myśl artysty zakonserwowano i wraz z dołączoną do niego kulą w inkrustowanej szkatułce, zlicytowano za półtora miliona euro. Jego reprodukcję umieszczono w przydrożnym barze o nazwie Beti - zawisła obok Trwałości pamięci Salvadora Dalego i na długo biła oglądalnością nawet telewizor, emitujący mecze polskiej ligi.
Wewnętrzna wizja urzeczywistnia się i spływa po dziurawej tafli jedwabiu, jak ejakulat po twarzy egipskiej królowej, zostawiając na niej odbicie geniuszu bodajże samego Boga.
W prawdziwej sztuce, żelazo zazwyczaj kuje się dopiero wtedy, gdy ostygnie - gdy rdzeń myśli dojrzeje.
Dokładnie tak samo było przy powstawaniu jedynego arcydzieła w dorobku Ryszarda Lipskiego, malarza-amatora, znanego przede wszystkim bywalcom galerii sztuk pięknych Beti - przydrożnego baru emerytów, bezdomnych i fanów polskiej piłki nożnej, którego Ryszard Lipski od dwóch lat był klientem tak stałym, jak stan skupienia tlenku wodoru na obszarach syberyjskiej tajgi, w samym środku zimy. Po kilku kuflach lanego i hot-dogu smakującym jak odgrzane po raz n-ty mięso z psa, w psychice niejednego człowieka powstawały najbardziej surrealistyczne majaki. Na ścianach, obok reprodukcji Dalego i szkolnego rysunku siostrzenicy barmanki, wisiały cztery niewielkie, płócienne obrazy Ryśka. Solidne, dębowe ramy, były bez wątpienia więcej warte, niż wszystkie oprawione w nie płótna podpisane jego nazwiskiem.
Przyczyna i inspiracja wszystkiego, co wyszło spod włosia Lipskiego, była tak popularna jak masło orzechowe w Stanach. Nieszczęśliwa miłość - zapalnik i temat przewodni niekończącego się strumienia kiczu, szmiry i grafomanii - służący do nieustannego zasypywania portali internetowych i wywoływania mdłości u co bardziej ambitnych odbiorców.
Ale - jak już zostało wspomniane - w prawdziwej sztuce, żelazo kuje się dopiero wtedy, gdy ostygnie. Dla Ryszarda Lipskiego ten moment nadszedł pewnego mroźnego, styczniowego poranka. Zadzwoniwszy do pracy wziął urlop i udał się w miejsce, w którym spędził każde popołudnie i wieczór ostatnich dwóch lat. Wszystko było takie samo - towarzystwo, kobieta stojąca za ladą, temperatura piwa, zapach ohydnych hot-dogów, i powtórka wczorajszego meczu Ekstraklasy, wszystko oprócz tego, co zrodziło się w jego głowie, a raczej osiągnęło dojrzałość, niczym ostatnia butelka wina, gotowa na odkorkowanie i zachwycenie nią świata.
Po dokończeniu trzeciego browara, Lipski odniósł kufel, zdjął ze ściany cztery swoje obrazy i wychodząc z baru mruknął do barmanki: „Przyniosę wam coś lepszego”.
Po powrocie do mieszkania odstawił obrazy, zdjął kurtkę i udał się do niewielkiego pomieszczenia, które służyło mu za studio malarskie. Na znajdującej się przy oknie sztaludze ustawił bejltram z jedwabnym płótnem, następnie podszedł do barku i wyjął z niego narzędzie, którego nigdy dotąd nie używał.
Był to egzemplarz nieznanej mu wersji radzieckiego pistoletu TT - pamiątka po nieżyjącym ojcu, zakupiona przez niego na moskiewskim bazarze - w miejscu i czasie, gdzie zwożoną z magazynów broń i amunicję sprzedawano jak kartofle - w workach, na wagę i za grosze.
Przed sztalugą z płótnem postawił dwa krzesła. Na jednym położył pistolet i szklankę świeżo zaparzonej, zielonej herbaty; na drugim, bokiem do sztalugi, usiadł on sam. Ze stoickim spokojem uniósł do ust naczynie z aromatycznym naparem, zrobił kilka łyków, odstawił je, i bez zbędnych ceregieli i romantycznej, ostatniej litanii, sięgnął po tetekę. Przystawił wylot pistoletu nad prawym uchem głowy, za którą w następnej kolejności stała sztaluga. Palec spoczywający na spuście stawiał naturalny opór, a właściwie był obezwładniony przez mechanizmy obronne organizmu. Lipski wiedział, że brakuje decydującego bodźca, impulsu, który pozwoliłby mu pociągnąć za cyngiel.
Potrzebnego elementu nie musiał szukać daleko, wisiał na ścianie jego sypialni - była to niewielka fotografia jego ukochanej - jedyne jej oblicze, które oglądał przez ostatnie lata.
Zdjął ją i wrócił do pomieszczenia ze sztalugą, usiadł na krześle, na drugim postawił zdjęcie muzy, opierając je o szklankę z naparem, i wpatrując się w nie, ponownie przyłożył pistolet do głowy. W tym momencie z jego ust zniknął posmak zielonej herbaty i pojawił się inny. Był to smak owocowej pomadki na jej wargach, zmieszany z gorzkim smakiem perfum na jej szyi - dokładnie taki sam, jaki czuł, całując ją po raz pierwszy i ostatni. Wola artysty wygrała ze zwierzęcym instynktem - Lipski nacisnął spust i tym samym ukończył swoje dzieło. Odłożył narzędzie pracy i położył się spać na trochę dłużej niż zwykle.
Fragmenty kości, mózgu i skóry z włosami, krew i płyn wewnątrzczaszkowy Ryszarda Lipskiego, rozbryzgane na przeszytym na wylot płótnie, utworzyły organiczny kolaż, z którego dumny mógłby być sam Picasso.
Obraz pod tytułem Ostatnia myśl artysty zakonserwowano i wraz z dołączoną do niego kulą w inkrustowanej szkatułce, zlicytowano za półtora miliona euro. Jego reprodukcję umieszczono w przydrożnym barze o nazwie Beti - zawisła obok Trwałości pamięci Salvadora Dalego i na długo biła oglądalnością nawet telewizor, emitujący mecze polskiej ligi.
Ostatnio zmieniony 24 paź 2014, 19:18 przez nie, łącznie zmieniany 3 razy.
Okres ważności moich postów kończy się w momencie ich opublikowania.
- eka
- Moderator
- Posty: 10470
- Rejestracja: 30 mar 2014, 10:59
Re: Ostatnia myśl artysty
Przecinek powoduje, że niechcący treść po nim odnieść można również do piwa, nie jest tu potrzebny. Rzeczywiście też nic nie wnosi.nie pisze:Po kilku kuflach lanego i hot-dogu, smakującym rzeczywiście jak odgrzane po raz n-ty mięso z psa,
A tutaj przecinek w jakim celu postawiony? Kolejne zdanie nie jest wtrąceniem.nie pisze:Przyczyna i inspiracja wszystkiego, co wyszło spod włosia Lipskiego
Po grafomanii lepiej sprawdziłby się myślnik.nie pisze:Nieszczęśliwa miłość - zapalnik i temat przewodni niekończącego się strumienia kiczu, szmiry i grafomanii, służący do nieustannego zasypywania portali internetowych i wywoływania mdłości u co bardziej ambitnych odbiorców.
nie pisze:Tego dnia[,] zadzwoniwszy do pracy[,] wziął urlop [,] czując, że nadeszła odpowiednia chwila. Wziął poranny prysznic i udał się w miejsce,
Wytłuszczenie się wyklucza.nie pisze:Palec spoczywający na spuście stawiał naturalny opór, a właściwie był obezwładniony przez mechanizmy obronne organizmu.
W jakim celu te dwa przecinki są tutaj?nie pisze: W tym momencie, z jego ust, zniknął posmak
Podobna sprawa, dlaczego słowa między przecinkami mają być wtrąceniem?nie pisze:i położył się spać, na trochę dłużej, niż zwykle.
--------------------------------------------------------
Bardzo pomysłowe, fabularnie zobrazowane stanowisko w toczącej się aktualnie na portalu dyskusji na temat grafomanii. Jest nas czym pomyśleć, Nie.
Warto było przeczytać.

- Patka
- Posty: 4597
- Rejestracja: 25 maja 2012, 13:33
- Lokalizacja: Toruń
- Płeć:
- Kontakt:
Re: Ostatnia myśl artysty
Wtrącę się:
Tekst przeczytam później.
Ekuś, ten przecinek jest poprawny. "co" wprowadza nowe zdanie. Dla ułatwienia można do pierwszej części wypowiedzi dodać czasownik: To była przyczyna i inspiracja wszystkiego, co wyszło spod włosia Lipskiego.eka pisze:nie pisze:
Przyczyna i inspiracja wszystkiego, co wyszło spod włosia Lipskiego
A tutaj przecinek w jakim celu postawiony? Kolejne zdanie nie jest wtrąceniem.
Tekst przeczytam później.
- eka
- Moderator
- Posty: 10470
- Rejestracja: 30 mar 2014, 10:59
Re: Ostatnia myśl artysty
Myślisz Patko, że potrzebny?nie pisze:Przyczyna i inspiracja wszystkiego co wyszło spod włosia Lipskiego była tak popularna jak masło orzechowe w Stanach.
Orłem interpunkcji nie jestem, skąd, ale przyczyna i inspiracja dotyczy wyłącznie twórczości Lipskiego, dlatego nie widzę uzasadnienia. Przecinka za to teraz brakuje przed była, bo w tym wypowiedzeniu ( podrzędnym przydawkowym) widzę po prostu dwa zdania składowe.
Ekuś - mniam.

- Patka
- Posty: 4597
- Rejestracja: 25 maja 2012, 13:33
- Lokalizacja: Toruń
- Płeć:
- Kontakt:
Re: Ostatnia myśl artysty
Oceniałam tylko tą część zdania, którą zacytowałaś. Zaraz poszukam całego zdania:eka pisze:Przecinka za to teraz brakuje przed była, bo w tym wypowiedzeniu ( podrzędnym przydawkowym) widzę po prostu dwa zdania składowe.
Dla mnie wszystko jest ok, przecinek przed "była" też stoi, choć nie wiem, jak było na początku.nie pisze:Przyczyna i inspiracja wszystkiego, co wyszło spod włosia Lipskiego, była tak popularna jak masło orzechowe w Stanach
przecinek przed "co" (drugie pytanie)
znów przecinek przed "co" - tu jest jeszcze lepiej wyjaśnione, kiedy stawiać, a kiedy nie przecinek.
No ale to tylko jedno zdanie, nie ma co się ono bić.

- eka
- Moderator
- Posty: 10470
- Rejestracja: 30 mar 2014, 10:59
Re: Ostatnia myśl artysty
Nie zmienił i zdecydował.
Macie rację.

Macie rację.
- nie
- Posty: 1366
- Rejestracja: 03 paź 2014, 14:07
- Płeć:
- Kontakt:
Re: Ostatnia myśl artysty
Przecinkami tasowałem równolegle z waszą dyskusją, za dodatkowy element zamieszania przepraszam. xD
Dziękuję za przeczytanie i uwagi .
Dziękuję za przeczytanie i uwagi .
Okres ważności moich postów kończy się w momencie ich opublikowania.
- eka
- Moderator
- Posty: 10470
- Rejestracja: 30 mar 2014, 10:59
Re: Ostatnia myśl artysty
To ja przepraszam
Następnym razem, jak najdzie mnie chęć poprawiania interpunkcji, zdecydowanie poczekaj na naszą Panią ekspert z korektą.
w ramach odpłaty za stratę czasu.
-------------------------------------------------------
Czyli co, Autorze?
Nie ma większego sensu walka z kiczem? Wyżej czterech liter człowiek nie podskoczy, chyba że w symbolicznym akcie unicestwiania swej osobowości?
Żyj i daj żyć innym?
Odpowiesz?

Następnym razem, jak najdzie mnie chęć poprawiania interpunkcji, zdecydowanie poczekaj na naszą Panią ekspert z korektą.

-------------------------------------------------------
Czyli co, Autorze?
Nie ma większego sensu walka z kiczem? Wyżej czterech liter człowiek nie podskoczy, chyba że w symbolicznym akcie unicestwiania swej osobowości?
Żyj i daj żyć innym?
Odpowiesz?
- iTuiTam
- Posty: 2280
- Rejestracja: 18 lut 2012, 5:35
Re: Ostatnia myśl artysty
Prawdziwa sztuka na chłodno? Coś pewnie w tym jest, ale nie zawsze w przypadku 'słowotworzenia'. Wizualne arcydzieła tworzą się na chłodno, lub zimno, chociaż ich impulsy były gorące.
Podobnie, myślę, miała się rzecz z rzeczonym Lipskim, który długo tworzył swoje 'arcydzieło' w odpowiedzi na jedyny pocałunek ukochanej.
Co stałoby się, gdyby nie spoglądał na jej zdjęcie przez dłuższy czas? Być może nic a być może coś? Na pewno zrodziłaby się inna wersja opowiadania.
Ponadto, gdyby wszystkie migdały były słodkie...
Przecinkowalnia Patkowa zrobiła porządki
Ja ze swej strony pochwalę za pomysł i płynność tekstu.
Podobnie, myślę, miała się rzecz z rzeczonym Lipskim, który długo tworzył swoje 'arcydzieło' w odpowiedzi na jedyny pocałunek ukochanej.
Co stałoby się, gdyby nie spoglądał na jej zdjęcie przez dłuższy czas? Być może nic a być może coś? Na pewno zrodziłaby się inna wersja opowiadania.
Piszesz: kicz, szmira i grafomania to przyczyny mdłości ambitnych. A ja myślę, że ambitni nie muszą darzyć uwagą tego, co w ich pojęciu jest kiczem, szmirą i grafomanią.Przyczyna i inspiracja wszystkiego, co wyszło spod włosia Lipskiego, była tak popularna jak masło orzechowe w Stanach. Nieszczęśliwa miłość - zapalnik i temat przewodni niekończącego się strumienia kiczu, szmiry i grafomanii - służący do nieustannego zasypywania portali internetowych i wywoływania mdłości u co bardziej ambitnych odbiorców.
Ponadto, gdyby wszystkie migdały były słodkie...
Przecinkowalnia Patkowa zrobiła porządki

Ja ze swej strony pochwalę za pomysł i płynność tekstu.
- eka
- Moderator
- Posty: 10470
- Rejestracja: 30 mar 2014, 10:59
Re: Ostatnia myśl artysty
Czyli koniecznie zaznaczać kategorie w tytuleiTuiTam pisze:Piszesz: kicz, szmira i grafomania to przyczyny mdłości ambitnych. A ja myślę, że ambitni nie muszą darzyć uwagą tego, co w ich pojęciu jest kiczem, szmirą i grafomanią.

I jeszcze jedno, gdyby moją wielką grafomanię ktoś kiedyś nie wskazał palcem i nie poradził jak jej unikać, nic by nie drgnęło.
Szczególnie dziękuję memu narażonemu na mdłości przyjacielowi (Cezary - szacun), ale i wszystkim, którzy mądrze prawili. Nawet uderzając bezkompromisową krytyką, a może im przede wszystkim.
---------------------------------------
Pozdrawiam, Nie.

Czemu nic nowego nie wrzucasz?