tak, właśnie dokładnie, jak piszesz: przekonywanie samego siebie. Że to takie zwyczajne jest. Blask oczu z fizycznego, fizjologicznego punktu widzenia jest tym, co napisałem. Szklistość to właściwość materiału. Jest przezroczysty, względnie twardy. Łzy nie powodują szklistości. Wzmacniają, pogłębiają połysk. Jak woda. I Nie jest tautologią, że połysk wynika ze szklistości zwilżonej dodatkowo warstwą wody.she pisze:"wiem wiem" na początku ma jakiś określony cel?
Jeśli ktoś doszukuje się w blasku oczu piękna, głębi, zrozumienia to powyższy wyda jest mu zbędny. To inny świat. Dobry malarz potrafi oddać ten widok, a jakże. Podobnie dobra fotografia. Dobra. To znaczy eksponująca emocje.
Więc usiłuję przekonać siebie, że blask oczu to tylko właściwość biofizycznych materiałów. No, chyba nieskutecznie.
Może do łez, może do oczu, do wspomnienia, myśli, wyobrażenia.she pisze:Końcowe "znikły" odnosi się do łez może?
Raczej nie. Łza to popłakiwanie, łzy to już płacz. Tak sobie wykombinowałem. Można powiedzieć, że łza się kręci w oku, a nie że od razu ktoś beczy.she pisze:Jeśli tak bardziej spójnie byłoby użycie "łzami" zamiast "łzą".
Dziękuję za analizę. Pozwoliłem sobie na polemikę. Nie zgadzam się, a jednocześnie szanuję inny pogląd, inne rozumienie. Znaczy to też, że mój tekst nie naprowadza jednoznacznie. To dobrze i źle jednocześnie.